O anomaliach i głupocie w strukturach "służby zdrowia" mógłbym napisać książkę - dość obszerną, ale to nic nowego więc do dnia wczorajszego nie chciało mi się tracić czasu. Jednak wczoraj zabrakło mi słów na określenie tej głupoty pomimo, że znajomi twierdzą iż używam kilkakrotnie większego zasobu słownictwa od przeciętnego człowieka. Więc pozwolę sobię przedstawić fakty, a przemyślenia, opinie, analizy, komentarze itp ...., pozostawiam szanownym czytelnikom. Otóż 10.11. 2011 wieczorem w drodze do domu podczas biegu na prostej drodze do ruszającego autobusu wydarzyło mi się drobne nieszczęście.(od 11 lat z przyczyn osobistych nie używam w żadnej ilości alkoholu) Na nierównościach chodnika zawadziłem o wystający krawężnik. Upadłem jak "długi". W tej sytuacji, aby nie potłuc głowy i twarzy ratowałem się "lądowaniem" na prawy bark. Wiadomo beton twardy i nie byłem przygotowany na taką przygodę, więc potłukłem się boleśnie. Bolało! Jednak zacisnąłem zęby, w oczach stanęły "gwiazdy", powoli pozbierałem się nie mogąc z bólu ruszyć prawą ręką i powoli doszedłem do autobusu, wsiadłem i dojechałem do zamierzonego celu. W domu obejrzałem czy nie ma gdzieś krwi? Na szczęście nie było. Więc liczyłem, że z czasem ból powinien ustąpić. Zrobiłem pewne domowe zabiegi, by spuchlizna się nie rozrastała i z dużym spokojem czekałem jedną dobę, drugą, trzecią... ból nie ustępował. Więc w poniedziałek 14.11. 2011. poszedłem do stacji pogotowia ratunkowego w Radomiu przy ulicy Tohtermana. Z lekkim skrępowaniem opowiedziałem Pani z pogotowia o całym wydarzeniu i poprosiłem o pomoc. Ta skierowała mnie słownie do gabinetu chirurgicznego do szpitala przy ulicy Lekarskiej. Tam znowu musiałem się "wyspowiadać" przed kolejnymi Paniami w recepcji ze swojego problemu. Te przyznam słuchały z wyjątkowym zaciekawieniem i nawet jedna zapytała mnie "czy o własnych siłach dotarłem do domu?" Druga zapytała mnie "czy krwawię lub mam jakąś otwarta ranę?" Oczywiście nic podobnego nie było więc Panie stwierdziły, że to temat dla ortopedy i słownie odesłały mnie do poradni ortopedycznaj na izbie przyjęć do szpitala od ulicy Narutowicza. Tam znowu musiałem zreferować swój problem w szczegółach informując, że potrzebuję prześwietlenia i fachowego sprawdzenia, czy nie ma jakiegoś pęknięcia kości, naczynia lub czy nie tworzy się jakiś wewnętrzny krwiak oraz prosiłem, żeby mi ktoś raczył przepisać jakieś właściwe dla tego przypadku leki. Panie mnie wysłuchały z dziwnym wyrazem twarzy i zapytały: "a ma pan skierowanie od lekarza rodzinnego?" Oczywista odpowiedź - NIE! Wszędzie z bólu niemal wręcz - żebrałem o pomoc bo bolało i potrzebowałem pomocy. Wewnętrznie ze złości wręcz mnie "nosiło", ale na zenątrz nie okazałem żadnej szczypty złości. Bo wyjątkowo potrzebowałem pomocy. I znowu odesłano mnie do Przychodni Rejonowej po to "skierowanie". Pojechałem na ulicę Lubońskiego znowu cała opowieść i prośba o skierowanie i usłyszałem, że nie ma "numerków". Prosiłem, że mnie boli!. Usłyszałem, że jak trzy doby wytrzymałem to i kolejną przetrzymam! Wróciłem do domu późnym wieczorem bez żadnej pomocy, zmęczony fizycznie i psychicznie. Jednak stwiedziłem, że spod pachy wydziela się jakaś dziwna wydzielina. Więc nerwowo za telefon i znowu zadzwoniłem na pogotowie z zaptyniem, gdzie jest "dyżurny ortopeda pogotowia"? Otrzymałem że w Szpitalu w Radomiu na Józefowie. Jest to po przekątnej w stosunku do mojego zamieszkania w Radomiu. Godzina jazdy więc przezornie poprosiłem o numer telefonu. Otrzymałem. Zadzwoniłem ze swoją opowieścią i zapytaniem czy lekarz przyjmie mnie bez skierowania. Otrzymałem odpowiedz,że TAK! Więc z nieskrywana radością oraz bólem barka i ramienia pojechałem by jak najszybciej rozwiać swoje obawy. Dotarłem i zostałem w ciągu godziny przyjęty i przebadany. Otrzymałem kartę informacyjną wraz z informacjami, zaleceniami i receptą na leki oraz element ortopedyczny.
Z prostą sprawą nachodziłem się od 8 rano do 24 w nocy!
Ot i to jest obraz rzeczywisty naszej SŁUŻBY ZDROWIA!
Życzę zdrowia i obyście nie musieli korzystać z pomocy SŁUZBY ZDROWIA na którą co miesiąc płacicie "characz"!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz