O Chinach coraz głośniej w świecie. Najludniejsze państwo na globie zadziwia. Od trzech dziesięcioleci legitymuje się najwyższym wzrostem gospodarczym, a ostatni kryzys na światowych rynkach, wbrew przepowiedniom, też nie załamał chińskiego kolosa. W roku 2009 Chińska Republika Ludowa wykazała się ponownie najwyższym wzrostem w skali światowej w wysokości 8,7 proc. PKB – dla wielu niebotycznej, mierzonej raczej w skali marzeń niż dokonań. Gdyby kwestia ograniczała się tylko do wzrostu gospodarczego, to – choć ważny – mógłby on jeszcze być przemilczany. Jednakże, co naturalne, w ślad za tym bezprecedensowym dźwignięciem się w górę idą procesy i zjawiska, które karzą przyglądać się ChRL o wiele uważniej niż dotąd. Według wszelkich międzynarodowych statystyk, to właśnie w 2010 roku, Chiny wyprzedzą Japonię i staną się drugą największą gospodarką świata po USA (jeśli nie liczyć UE jako jednego organizmu gospodarczego, wtedy będą trzecie). Natomiast w 2009 roku jako największy eksporter na globie wyprzedziły w tych statystykach Niemcy. Ministerstwo Handlu ChRL (MOFCOM), wspólnie z Ministerstwem Finansów i Chińską Akademią Nauk Społecznych opublikowało w dniu 18 kwietnia 2010 roku raport na temat handlu zagranicznego Chin. Raport ukazał się z okazji odbywających się Targów Kantońskich (107th China Import and Export Fair). Przewiduje on, iż do 2020 roku obroty handlu zagranicznego Chin zwiększą się ponad dwukrotnie i mogą osiągnąć wolumen 5,3 bln USD. Wskazano też konieczność poprawy jakości w sektorze eksportowym i obniżki ceł importowych celem dążenia do większego zrównoważenia bilansu handlowego. Według raportu, eksport towarów wyniesie w roku 2020 2,4 bln USD, co stanowić będzie 10,1% światowego eksportu. Jednocześnie chiński import osiągnie wartość 1,9 bln USD, lub 8,2% światowego importu. Raport jest uważany przez władze oraz analityków za „mapę drogową", dającą teoretyczne podstawy reformie chińskiej polityki handlu zagranicznego oraz jego mechanizmów w ciągu najbliższej dekady. Według słów wiceministra handlu, Zhang Shan, przekształcenie tej polityki stanowi dla Chin pilną potrzebę w okresie po globalnym kryzysie. Publikacja podaje, iż światowy kryzys spowodował skurczenie się chińskiego handlu zagranicznego w 2009 r. do poziomu najniższego od 30 lat, osiągając prawie 14% spadek obrotów. Jednocześnie ujawnił serię poważnych problemów ukrytych za optymistycznymi danymi, w czasie gdy chińska wymiana handlowa rozwijała się nieefektywnie, kosztem np. zanieczyszczenia środowiska naturalnego. Obecnie struktura eksportu musi zmienić się w kierunku zaawansowanych technologicznie wyrobów, produkowanych w mniej energochłonnych zakładach przyjaznych środowisku. Analitycy oraz ekonomiści z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych są zgodni, iż Chiny powinny zwiększać import towarów innowacyjnych technologicznie, energii i surowców oraz niektórych produktów rolnych i dóbr konsumpcyjnych. Nadwyżka w handlu zagranicznym Chin osiągnęła 1,3 bln USD w ciągu ostatnich trzech dekad, a rezerwy walutowe na koniec marca 2010 roku wynoszą 2,45 bln USD.
Napędzając odbudowę światowej gospodarki po kryzysie, chiński handel zagraniczny wzrósł w I kwartale 2010 roku o ponad 44%. Chiny chciałyby umocnić swoją pozycję gospodarczego mocarstwa i przyczynić się do rozwoju globalnego handlu według wieceministera handlu Zhong Shan.
Tymczasem to wcale nie koniec chińskiej stale się wydłużającej listy sukcesów. Paleta jest naprawdę ogromna: premier Wen Jiabao w referacie o pracach rządu, wygłoszonym na początku marca 2010 roku na dorocznej sesji parlamentu, zapowiedział ponowny wzrost rzędu 8 proc. PKB i założył, że tamtejszy deficyt budżetowy nie przekroczy 3 proc. PKB, tzn. spełniałby on jak najbardziej tzw. kryteria z Maastricht w ramach Unii Europejskiej. Również inflacja, choć są z nią ostatnio spore trudności, ma być utrzymana na poziomie rzędu 3 proc. Innymi słowy: stabilność gospodarcza i szybki wzrost mają nadal, jak w poprzednich dekadach, stanowić „znak firmowy” chińskich reform. Gdyby chińskie sukcesy ograniczyć tylko do gospodarki, można byłoby mówić co najwyżej o kolejnym dalekowschodnim ekonomicznym „tygrysie”, tyle że tym razem bardziej opasłym, o większych gabarytach. Trzeba jednak podkreślić, że w ślad za niebywałymi, przyznajmy, sukcesami gospodarczymi, o czym tak chętnie mówią chińskie władze, zaczynają iść zasadnicze zmiany w zupełnie innych dziedzinach, na które też należałoby zwracać coraz większą uwagę. ChRL w zakresie technologii do niedawna to „królestwo” podróbek, atrap i rynkowego chłamu, w błyskawicznym tempie podnosi jakość wypuszczanych produktów elektronicznych i w sferze wysokich technologii. Każdy, kto choć odrobinę orientuje się, co się na światowych rynkach w tych dziedzinach dzieje (a takich w dobie rewolucji informatycznej jest coraz więcej), musi przyznać, że na chińskim rynku elektronicznym dokonują się ostatnio zmiany iście kopernikańskie. Co daje nadzieje na kolejne dokonania w dziedzinie high tech dzięki, którym w 2018 roku staje się realne wysłanie swojego taikonautę na Księżyc. Kolejna dziedzina godna uwagi to kwestia radzenia sobie z tzw. wyzwaniami globalnymi, w tym przede wszystkim z ekologią i ociepleniem klimatu. W obydwu tych dziedzinach ChRL nie miała i nie ma, zresztą słusznie, „dobrej prasy”: proces szybkich reform okupiono dewastacją środowiska naturalnego, a Chiny zastąpiły niedawno USA i stały się największym trucicielem powietrza na globie. Chińskie odpowiedzi na te wyzwania są różne. W konsekwencji ChRL zakazała wydawania w supermarketach plastykowych torebek i zastąpiła je ekologicznymi; już w przyszłym roku Chiny mają zastąpić dotychczasowych liderów, Niemcy i Hiszpanię, i przodować w produkcji baterii solarnych; Chiny zobowiązały się do 2020 roku ograniczyć o 40-45 proc. w stosunku do poziomu z roku 2005 poziom emisji dwutlenku węgla, tym samym znacznie wyprzedzając inne największe państwa świata; zapowiadają też budowę nowego systemu przemysłowego oraz modelu konsumpcji, które z założenia mają opierać się na niskiej emisji CO2. Dynamika tego rozwoju przekłada się na pozycję ChRL w międzynarodowych organizacjach i instytucjach, czego ewidentnym przekładem może być Bank Światowy w którym to podczas konferencji , która odbyła się 22 kwietnia 2010 roku zostały podjęte rozmowy o przyznaniu większego prawa głosu w BŚ państwom, których wzrost gospodarczy uczynił z nich ważnych globalnych graczy. BŚ planuje też podniesienie kapitału. Dyskusja dotycząca przyznania takim państwom jak Chiny, Brazylia, Indie i Rosja silniejszej pozycji w Banku Światowym, to „preludium do większej walki” o wpływy w Międzynarodowym Funduszu Walutowym” . Prezes Banku Światowego Robert Zoellick powiedział , że planowane jest podniesienie kapitału tej instytucji - pierwsze od 20 lat - o 3,5 mld dol. Fundusze mają być pozyskane zarówno od państw najbogatszych, jak i krajów rozwijających się. Podniesienie kapitału pozwoliłoby BŚ na odbudowanie swojej „siły rażenia”, po udzieleniu - w czasie kryzysu finansowego - kolosalnych pożyczek państwom rozwijającym się. Złagodziło to m.in. takie skutki załamania światowej gospodarki, jak globalny spadek popytu, czy utrudniony dostęp do kredytów. Zmiana struktury wpływów w BŚ, dająca większą siłę głosu państwom, które stały się niedawno potęgami gospodarczymi pozwoli bankowi uzyskać dodatkowy miliard dolarów. Jest to jednak punkt zapalny w obradach BŚ ponieważ oznacza to, że zmniejszą się wpływy innych krajów, zwłaszcza europejskich. Zoellick przyznaje, że o ile udało mu się uzyskać kompromis w sprawie podniesienia kapitału banku, to jednak sprawa siły głosów poszczególnych państw w tej instytucji nie leży w jego gestii. „To decyzja udziałowców”. W takich okolicznościach na szeroko rozumianym Zachodzie, jak też w nie mniejszym stopniu w państwach rozwijających się, szczególnie w Afryce i w Azji, rozpoczęła się debata na temat „chińskiego modelu rozwojowego”. Z tej bogatej w treści debaty wyłania się cały szereg ciekawych i ważnych wniosków. Do najważniejszych z nich zaliczyłbym:
• pragmatyczne, pozbawione ideologii podejście rządu do reform;
• trzeźwą ocenę własnych możliwości i szans, połączoną z chłodną kalkulacją nowych opcji, wyłaniających się na stale zmieniającej się arenie międzynarodowej;
• aktywny udział państwa w procesach gospodarczych, w przeciwieństwie do neoliberalnej ortodoksji, opowiadającej się za „słabym państwem”;
• prowadzenie procesu rozwojowego przez silne państwo, które, jak podpowiada bogata chińska tradycja, może istnieć tylko i wyłącznie wtedy, gdy stoją na jego czele świadome swych celów, znakomicie wykształcone i dobrze dobrane elity;
• stąd można mówić o powrocie do merytokracji, tak bardzo widocznym w wypracowanym zgodnie z ideami „ojca reform” Deng Xiaopinga systemie rotacji kadr oraz, co ważniejsze, zastępowaniu jednej generacji przywódców państwa kolejną, za każdym razem młodszą i lepiej wykształconą;
• świadome stosowanie zasady „rynek przed demokracją”, a więc trzymanie się formuły, zgodnie z którą reformy rynkowe mają poprzedzać wszelkie eksperymenty o charakterze demokratycznym;
• akceptacja podstawowych praw człowieka, rozumianych jednak w formule uniwersalnej,
a więc z położeniem nacisku na wikt i opierunek, czyli na zagwarantowanie obywatelom podstawowych potrzeb w sensie materialnym, a nie – jak na Zachodzie – indywidualnych wolności obywateli;
• neoautorytaryzm, oparty na przywracanych i dostosowywanych do wyzwań współczesności zasadach patriarchalnego z ducha konfucjanizmu, połączonego z zasadami komunitaryzmu, co łącznie stanowi zaprzeczenie indywidualistycznego liberalizmu;
• daleko idące, w chińskiej tradycji bezprecedensowe, otwarcie na świat i tym samym korzystanie z procesów globalizacyjnych;
• w stosunkach z zagranicą trzymanie się tradycyjnych pięciu zasad pokojowego współistnienia (pancha shila), czyli głośne opowiadanie się za przestrzeganiem reguł suwerenności, integralności terytorialnej państw i ich samostanowienia oraz wzajemnego poszanowania.
Chiński model, choć niedopracowany i jakkolwiek go rozumiemy, zdaje się budzić zainteresowanie, a nawet poklask przynajmniej w niektórych elitach intelektualnych Zachodu, podobnie jak cieszy się rosnącą uwagą, a nawet swego rodzaju „wzięciem” w wielu państwach afrykańskich i azjatyckich, jednak w samych Chinach widać w tej dziedzinie sporo sceptycyzmu.
Chińczycy znacznie lepiej niż ktokolwiek inny zdają sobie sprawę z tego, że ich model jest niedokończony, że cały tamtejszy proces transformacji jeszcze trwa, że – owszem – gospodarkę już w dużej mierze zreformowano i zmodernizowano, a kraj skutecznie włączono w światowy krwiobieg gospodarki kapitalistycznej doby globalizacji, jednakże kraj nadal boryka się z poważnymi niedomaganiami i trudnościami. By przedstawić najpoważniejsze, jakie wymieniają chińscy eksperci:
• Chiny nadal są „państwem na dorobku”, jeśli spojrzeć na dochody per capita obywateli znajdują się jeszcze na początku drugiej setki w zestawieniu wszystkich państw na globie. Mamy tam ciągle nie mniej oznak i przejawów państwa rozwijającego się, aniżeli już rozwiniętego;
• proces tak spektakularnych i przynoszących niebywałe sukcesy reform (gaige) i otwarcia na świat (kaifang) przyniósł też ze sobą bezprecedensowe rozwarstwienie społeczne i stratyfikację terytorialną. Według najlepszego znanego wskaźnika tego rozwarstwienia, tzw. współczynnika Gini, Chiny, z litery i prawa ciągle państwo komunistyczne, są obecnie nawet bardziej rozwarstwione aniżeli USA, będące przecież kolebką światowego, wolnorynkowego kapitalizmu!
• dewastacja środowiska naturalnego jest uznanym faktem. Ocenia się, że zdecydowana większość demonstracji i napięć społecznych, szacowanych na dziesiątki tysięcy w ciągu roku, bierze się właśnie z tego powodu. Ludzie po prostu mają dość skażeń i zatrucia, a zarazem braku odpowiedzialności ze strony tych, którzy do tych zanieczyszczeń (wody, ziemi, powietrza) doprowadzają;
• reformy, owszem, przyniosły sukcesy, ale jednym z najpoważniejszych „skutków ubocznych” tych niebywałych zmian jest niemal kompletne rozbicie systemu świadczeń socjalnych, kiedyś przecież, w „epoce Mao Zedonga”, będącego podstawą legitymacji ówczesnego reżimu. To jeden, nie jedyny powód tego, iż Mao, przecież tyran, jest w niektórych chińskich kręgach do dziś dobrze wspominany;
• załamał się system wartości i cały kodeks moralny. Sama, tak bardzo teraz widoczna, wiara w pieniądz, zwana baijinzhuyi, to zdecydowanie za mało. A nowego kodeksu brak!
Chińscy politycy i eksperci nie dodają tego do powyższego katalogu i nie obnoszą się z tym, chociaż doskonale wiedzą, że ojciec tych reform Deng Xiaoping pozostawił im "w spadku” swoje strategiczne wizje i dyrektywy, które do dziś obowiązują. Najgłośniejsze z nich nakazują: „nie wyrywać się przed szereg”, „nie podnosić głowy”, „nie udawać liderów”. To dlatego Chiny w początkach ubiegłego roku odrzuciły amerykańską koncepcją tworzenia G-2, takiego konglomeratu czy duumwiratu, który miałby zarządzać światową gospodarką. Jeszcze nie czas! – powiadają przedstawiciele Państwa Środka . To ciągle jeszcze jest faza transformacji i porządkowania własnego podwórka. Jeszcze nie czas na ekspansję i zmiany – oficjalnie dopowiadają – skupiając się ostatnio tylko na jednym azymucie: reunifikacji (przynajmniej gospodarczej) z Tajwanem . A jednak inni, nie za bardzo rozumiejący chińskie wewnętrzne uwarunkowania, za to zachwyceni i pełni podziwu dla ich sukcesów, za chińskim modelem coraz częściej się oglądają. Chiński model, o ile o takim w ogóle można mówić (niektórzy preferowali termin „pekiński konsensus”, mający być zaprzeczeniem neoliberalnego „konsensusu waszyngtońskiego”) jest jeszcze niedojrzały, znajduje się w budowie. To, z czym mamy dzisiaj w Chinach do czynienia, to systemowa hybryda, połączenie komunizmu (w rozumieniu systemu politycznego) z kapitalizmem. Chiny nie dopracowały się jeszcze ani dojrzałego systemu socjalnego, choć ostatnio mocno nad tym pracują, ani nie są tym bardziej, choć też by chciały, modelowym państwem prawa, ani nie mają unikatowych rozwiązań instytucjonalnych, godnych pozazdroszczenia. Silne państwo, oświecone elity (merytokracja), patriarchalizm i swoisty ekonomizm to jeszcze za mało. Sukcesy gospodarcze można święcić, nawet na wiele sposobów, ale niejako po drodze można się też wywrócić z powodu społecznych napięć i poczucia niesprawiedliwości ze strony obywateli. Na szczęście ciągle dość trzeźwe i pragmatyczne chińskie władze o tym wiedzą i – jak dotąd – są wstrzemięźliwe, powściągliwe i wręcz ugodowe na scenie zewnętrznej. Jednak ten układ zależy nade wszystko od dalszych sukcesów. Dużą rolę w tych procesach odgrywa chińska mentalność mająca swe podłoże w swojej kulturze, rozwiązaniach systemowych i instytucjonalnych.
Od końca lat 80-tych średni rokroczny wzrost PKB wyniósł 9.7%; w 2007 roku było to ok. 11 %. W pierwszym kwartale 2010 roku wzrost gospodarczy w Chinach znowu sięgnął 11,9%. Utrzymanie obecnych tendencji stwarza możliwość wzrostu gospodarczego nawet na poziomie 12%. Oznacza to powrót chińskiej gospodarki do przedkryzysowego tempa rozwojowego, ale też stwarza możliwość przegrzania koniunktury. Inflacja spadła w marcu 2010 roku do 2,4% z 2,7% w lutym, ale warto też zauważyć, że wzrosła stopa inflacji towarów potrzebnych do produkcji z 5,4% do 5,9%. Chiny wykorzystują okres w światowej gospodarce, kiedy to one mają olbrzymie rezerwy walutowe , podczas gdy inni zwiększają swoje zadłużenie. W tych warunkach Pekin zamienia swoje rezerwy w atrakcyjne inwestycje, w dużym stopniu w strategiczne surowce. Według serwisu Thomson Reuters od 2007 r. chińskie koncerny podpisały za granicą 256 umów o wartości 68,6 mld USD na przejęcia w branżach energetycznej (ropy i gazu) oraz wydobywczej (chodzi tu o zasoby innych surowców strategicznych). Wśród tych umów są również kontrakty w Afryce i są to z punktu widzenia efektywności najatrakcyjniejsze kontrakty – najczęściej narzucone przez chińskie firmy. Ta efektywność przekłada się na kolejne nadwyżki walutowe, które znowu trzeba dobrze zainwestować. W ostatnim czasie ceny chińskich mieszkań wzrosły o 11,7 % w stosunku do 2009 roku. Wzrósł też niepokój o rosnącą bańkę w nieruchomościach. By zmniejszyć to niebezpieczeństwo rząd wprowadził mechanizmy ograniczające tempo wzrostu kredytów, ale też zmierza do (przynajmniej częściowego) wycofania sztucznych bodźców wzrostu, a także do zaostrzenia polityki pieniężnej. Na nawoływania do uwolnienia kursu chińskiej waluty Pekin odpowiada ostrym sprzeciwem tonowanym komunikatami, że zrobi to, jednak we właściwym czasie. Równolegle PKB Singapuru wzrósł w ciągu trzech pierwszych miesięcy 2010 roku o 32% kw/kw i o 13,1% r/r. Według rządowych prognoz w 2010 roku PKB wzrośnie o 7,9% r/r. W I kw. produkcja przemysłowa wzrosła o 132% kw/kw (decydująca rolę odgrywa tu przemysł elektroniczny i farmaceutyczny).
Ostatni raz dynamika wzrostu gospodarczego ChRL przekroczyła 11 proc. w pierwszym kwartale 2006 r. Wówczas bank centralny szybko zareagował i podnosząc stopy procentowe ograniczył dostępność kredytów i zmniejszył atrakcyjność inwestycji. Obecnie takie posunięcie może nie wystarczyć i niemal pewne jest, że w ciągu kilku tygodni władze monetarne pozwolą umocnić się juanowi, którego kurs od 2008 r. jest sztywno powiązany z dolarem (kurs ustalono na 6,83 juanów za 1 dolara). Wcześniej w 2010 roku podejmowano różne kroki mające ograniczyć akcję kredytową, zwłaszcza jeśli chodzi o kredyty hipoteczne, jednak mimo tego w marcu 2010 roku nieruchomości drożały najszybciej od 2005 r., czyli odkąd Chińczycy monitorują ceny rynkowe. W 70 miastach za nieruchomości mieszkaniowe i komercyjne w marcu płacono przeciętnie o 11,7 proc. więcej niż rok temu. Inflacja konsumencka powyżej 2 proc., a producencka na poziomie bliskim 6 proc. dają powody do obaw o przegrzanie gospodarki, ale w marcu wraz z rekordowym wzrostem PKB, dynamika cen spadła, co zmniejsza prawdopodobieństwo, że Ludowy Bank Chin podniesie stopy procentowe. Chińczycy uznają ten instrument za broń ciężkiego kalibru i z wypowiedzi przedstawicieli banku centralnego wynika, że zanim Chiny pójdą za przykładem Australii czy Indii, gdzie cykl podwyżek już został rozpoczęty, skorzystają z innych dostępnych metod walki z inflacją. Dzięki dynamicznemu rozwojowi chińskiej gospodarki setki milionów mieszkańców Chin wzbogaciło się na tyle, aby utrzymać stopę życiową powyżej poziomu absolutnej biedy. Udział samych Chin w redukcji biedy w państwach rozwijających wyniósł aż 75% na przestrzeni ostatnich 20 lat. Pomiędzy 1990, a 2004 r. liczba osób utrzymujących się z mniej niż 1 USD dziennie zmniejszyła się o 246 mln, podczas gdy liczba mieszkańców wzrosła o 156 mln. To podniosło wewnetrzny popyt. Udało się w znaczącym stopniu zmniejszyć nierówności regionalne (które wszakże nadal pozostają ogromne), a także podnieść wiele wskaźników społecznego rozwoju – analfabetyzm spadł o ponad połowę, z 37% w 1978 r. do 10% w 2005 r., zaś śmiertelność noworodków z 41 zgonów/1000 urodzeń do poziomu 23 w 2005 r. Tak imponujące wskaźniki są przede wszystkim efektem stopniowego, konsekwentnego wdrażania kompleksowych reform gospodarczych. Reformy te, zapoczątkowane pod koniec lat 70-tych XX wieku, polegały pierwotnie głównie na ograniczeniu kolektywizacji, zwiększeniu ekonomicznej efektywności w zakresie produkcji rolnej oraz stopniowej liberalizacji cen. W pierwszym okresie reformy ograniczały się jedynie do sektora rolnego i obszarów wiejskich; dopiero od 1984 roku przeniesiono je także na regiony zurbanizowane i uprzemysłowione. Wprowadzane stopniowo i niezbyt odważnie, reformy nie od razu dały pozytywne efekty – gwałtowny wzrost inflacji pod koniec lat 80-tych był jedną z przyczyn gwałtownych protestów społecznych, których kulminacją stały się krwawe wydarzenia na Placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie (czerwiec 1989). Przemiany ekonomiczne nabrały szybkiego tempa w latach 90-tych, po zmianach w kierownictwie państwowym ChRL i w nowych uwarunkowaniach międzynarodowych, charakteryzujących się zasadniczymi przemianami w środowisku geopolitycznym Chin. Reformy polegały wówczas na decentralizacji podatkowej, zwiększeniu niezależności przedsiębiorstw państwowych, utworzeniu zdywersyfikowanego systemu bankowego oraz rynków giełdowych, a także na szybkim rozwoju sektora prywatnego oraz otwarciu gospodarki kraju na wymianę międzynarodową i zagraniczne inwestycje. Koncepcja i teoretyczne założenia chińskich reform gospodarczych, zwłaszcza w latach 80-tych XX wieku, stoją w sprzeczności z koncepcjami zrodzonymi z dorobku filozoficznego liberalnej szkoły ekonomicznej Adama Smitha. Chińskie kierownictwo zdecydowało się sięgnąć do teorii opracowanych przez Friedricha Lista, nieco zapomnianego na Zachodzie XIX-wiecznego niemieckiego ekonomisty, których osią był postulat stworzenia systemu ekonomicznego opartego nie na wolności i sile przedsiębiorczości jednostek, ale na działaniach całej wspólnoty (narodu, państwa). Szeroko analizowano też teorie zachodnioeuropejskiej „społecznej gospodarki rynkowej” z lat 50-tych i 60-tych XX wieku. Celem strategicznym do dziś pozostaje niezmiennie wprowadzenie (w założeniach do roku 2020) „dojrzałej socjalistycznej gospodarki rynkowej”. Realizowany przez trzydzieści lat eksperyment ekonomiczny przyniósł tym razem pozytywne efekty, a chińskie reformy gospodarcze przyczyniły się do niemal dziesięciokrotnego zwiększenia PKB kraju. Jednak aż do początku obecnego stulecia (a więc niemal przez ćwierć wieku trwania chińskich reform) postępy gospodarcze Chin nie były szerzej zauważalne i odczuwalne na świecie. Działo się tak w efekcie znacznego odseparowania gospodarki chińskiej od światowego systemu ekonomicznego. Sytuacja ta zaczęła jednak ulegać zmianie po wejściu Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO) w grudniu 2001 roku. To od tego właśnie momentu masowo importowane towary „Made in China” zaczęły stawać się silną konkurencją dla zagranicznych przedsiębiorstw i wyrobów, a coraz bogatsze i sprawniejsze firmy chińskie zaczęły podbijać światowy rynek i skutecznie konkurować z koncernami międzynarodowymi. To wtedy nagle i dość niespodziewanie dla Zachodu okazało się, że tanie produkty z Państwa Środka są w stanie negatywnie oddziaływać na kondycję gospodarek rozwiniętych państw świata, doprowadzając nawet do upadku wielu branż, wzrostu bezrobocia itd. W 2007 roku chińska gospodarka – mierząc ją według parytetu siły nabycia –znalazła się na drugim miejscu na świecie po amerykańskiej, choć według przeliczenia w kategoriach per capita (5,300 USD na mieszkańca) Chiny są wciąż krajem o średnio-niskim dochodzie. Co więcej, w grudniu 2009 roku okazało się, że dotychczasowe szacunki co do rozmiarów samej gospodarki Chin były mocno zawyżone. Nowe, poprawione oceny Banku Światowego wskazują, że ekonomia Państwa Środka jest o 40 % mniejsza, niż sądzono dotychczas. Zdaniem części ekspertów, gospodarka chińska ma duże szanse, aby utrzymać wysokie tempo wzrostu pomimo negatywnych procesów, które zaczynają pojawiać się ostatnio w gospodarce światowej. Co więcej, ten szybki wzrost gospodarczy może utrzymywać się jeszcze przez dłuższy czas, wbrew dominującemu wśród zachodnich ekonomistów przekonaniu, że podstawowym ograniczeniem dotychczasowego tempa i zakresu rozwoju gospodarki Chin może być niekorzystna sytuacja gospodarcza w państwach – importerach towarów i produktów chińskich (lub wytwarzanych w Chinach). Najnowsze analizy sugerują bowiem, że chiński boom ekonomiczny ma głównie wewnętrzne źródła (związane z rosnącym poziomem krajowej konsumpcji), zaś wzrost dynamiki eksportu jest tylko dodatkowym impulsem rozwoju, a nie jego podstawową przyczyną. Analizy te wskazują też, że chińska gospodarka jest w zasadzie uniezależniona od światowych cykli ekonomicznych, związanych z kondycją gospodarki amerykańskiej. W ostatnich kilku dekadach Chiny zawsze rozwijały się wtedy, gdy w USA panowała recesja lub zastój gospodarczy, i na odwrót – gdy w Chinach następowało spowolnienie, w USA (a więc także i w większości państw rozwiniętych) trwał właśnie boom. Istnieje pewien punkt krytyczny, w którym załamanie się zagranicznego popytu na towary produkowane w Chinach – a co za tym idzie ograniczenie chińskiego eksportu i zagranicznych inwestycji bezpośrednich w Państwie Środka – sprawi, że chińska gospodarka nieuchronnie wyhamuje, a być może nawet wejdzie w fazę recesji. Nie jest to sytuacja niewyobrażalna – takie ograniczenie zagranicznego popytu na dobra chińskie może być wynikiem choćby poważnego załamania się koniunktury ekonomicznej na Zachodzie, lub też decyzji politycznych o charakterze protekcjonistycznym (np. w sytuacji, gdy zalew tanich produktów chińskich doprowadzi do fali upadków wielu branż i pogorszenia sytuacji ekonomicznej państwa). Zagrożenia zachodniego protekcjonizmu , silna potrzeba rozwijania nowych runku zbytu dla chińskiej produkcji oraz pozyskiwanie surowców na korzystnych warunkach, a także wpływanie na międzynarodowe rynki surowcówe są głównymi determinantami chińskiej aktywności w Afryce z punktu widzenia rozwoju gospodarczego ChRL.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz