W wyniku rozpętania wojen w Iraku i Afganistanie dług publiczny USA osiągnął rekord wszech czasów i osiągnął pułap ponad 14 bln dol. wg agencji AP. Każdy Amerykanin jest zadłużony na ponad 45 tys. dol.
Niemal połowa obecnego zadłużenia powstała w ciągu ostatnich sześciu lat. Zadłużenie wzrosło z 7,6 bln dol. w 2005 roku, kiedy prezydent George W. Bush zaczynał swą drugą kadencję, do 10,6 bln w dniu, w którym urząd prezydenta objął Barack Obama i do 14,02 bln obecnie.
Dług publiczny zazwyczaj kurczy się w czasach pokoju i rośnie w latach wojny. Gwałtowny skok zadłużenia od 2005 roku przypadł na okres, w którym Stany Zjednoczone prowadziły dwie kosztowne wojny oraz przeszły najgłębsze załamanie gospodarcze od lat 30. XX wieku. W marcu 2011 roku przekroczony zostanie dopuszczalny prawnie limit wysokości długu publicznego, który wynosi 14,3 mld dol. Jeśli limit ten nie zostanie podniesiony, gospodarkę amerykańską czeka katastrofa na miarę kryzysu finansowego z lat 2008-2009. Deficyt budżetowy wyniósł w 2010 roku 1,7 bln dol. W roku bieżącym rząd wyda zapewne o 1,3 bln dol. więcej niż uzyska przychodów. Oznacza to, że na każdego wydanego dolara rząd pożycza 41 centów. USA całkiem realnie mogą się znaleźć na granicy bankructwa. W tej sytuacji Prezydent USA Barack Obama i przywódcy Unii Europejskiej Herman Van Rompuy i Manuel Barroso zaapelowali w sobotę (08.01. 2011)do swych partnerów z grupy G20 o działania na rzecz zrównoważonego wzrostu gospodarczego i unikanie "wojen walutowych" w postaci "konkurencyjnego obniżania kursu walut nie odzwierciedlających podstawowych realiów ekonomicznych". Czy chińczycy bezinteresownie oprócz oficjalnego stanowiska w realnej rzeczywistości się zgodżą - bardzo wątpie. Pytanie pozostaje - jaką cenę wystawią za dalsze finansowanie tego długu - bo około 1 biliona dolarów to są chińskie kredyty. O ile podniosą odsetki.? Jaki ustępstwa uzyskają w międzynarodowych organizacjach? O ile poprawią sobie warunki zbytu chińskich towarów na rynkach kontrolowanych przez USA? Kiedy rozpoczną rozmowy o przyłączeniu Tajwanu? Wojna ekonomiczna trwa i chińczycy w tej rozgrywce narzucają swoje warunki wszędzie tam, gdzie im nadarzy się okazja. Oficjalnie protestowali przeciwko wojnom w Iraku i Afganistanie lub wstrzymywali się od głosu, by zyskać sympatie drugiej strony bo po zakończeniu wojen, robić interesy przy odbudowie. Jednocześnie bardzo chętnie współfinansowali te wojny w postaci kredytów dla USA. Umiejętność zarabiania na obydwu stronach konfliktu to specjalność chińska doskonale przećwiczona na afrykańskim "poligonie doświadczalnym".
Dwugodzinne spotkanie amerykańskiego prezydenta z czołowymi politykami UE odbyło się na marginesie szczytu NATO w Lizbonie. Po spotkaniu obie strony potwierdziły wolę realizacji zobowiązań podjętych na niedawnym szczycie grupy G20 w Seulu i podkreśliły kluczowe znaczenie wzmacniania i pogłębiania handlu światowego. USA i UE obiecały wykorzystać swoje możliwości dla pomyślnego zakończenia w przyszłym roku rokowań handlowych w ramach tzw. rundy z Doha.Negocjacje prowadzone w ramach rundy z Doha mają na celu obniżenie światowych barier handlowych i stymulowanie wzrostu gospodarczego."Podkreśliliśmy nasze zaangażowanie na rzecz zwalczania protekcjonizmu jako odpowiedzi na wyzwania stojące przed naszymi gospodarkami" - to komunikat. A w rzeczywistości to dalsze otwarcie się na chińską produkcje. Jak wjedzie do USA szerokimi "wrotami" chińska produkcja to deklaracje Prezydenta B. Obamy o walce z bezrobociem są czczą mową. Kolejną charakterystyczną cechą zmiany sytuacji jest fakt, że spotkanie z zaufanymi europejskimi partnerami odbyło się po spotkaniach w Azji - Daleki Wschód.To wyznaczyło miejsce Europy w amerykańskiej polityce."Ten szczyt nie był tak ekscytujący jak inne ponieważ zasadniczo zgadzaliśmy się we wszystkim" - powiedział Barack Obama podsumowując spotkanie z przywódcami UE.Czyżby Europie pozostała tylko rola realizacji tego co ustalono na Dalekim Wschodzie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz