Ważą się losy przyszłości Ukrainy. Co prawda nie są to roztrzygnięcia ostateczne, ale mają bezpośredni wpływ na długofalową politykę tego Państwa. Zjawiska polityczne i gospodarcze w tym Państwie są bardzo istotne dla naszej pozycji w międzynarodowej konstelacji.

Wystarczą nam już problemy na Białorusi. Sytuacja
konfliktowa na Ukrainie stawia nas w dwuznacznej pozycji, gdyż z jednej
strony jest w naszym interesie dyplomatyczna
walka o wzmocnienie pozycji Ukrainy w zabiegach na forum Unii Europejskiej, ale
z drugiej strony dopóty do póki nie będziemy przekonani, że władze Ukrainy
przestrzegają europejskich standartów w polityce i gospodarce to mamy “związane
ręce” w swoich działaniach, a europejscy przeciwnicy będą bezwzględnie te
problemy wykorzystywały przeciw Ukrainie i działaniom jej zwolenników.
Według pięciu różnych sondaży powyborczych
(exit-polls) rządząca Partia Regionów prezydenta Wiktora Janukowycza w
głosowaniu na listy partyjne w niedzielnych wyborach parlamentarnych na Ukrainie
uzyskała od 27,6 do 32 proc. poparcia, zajmując pierwsze miejsce.
Partia Janukowycza wyprzedziła partie opozycyjne:
Batkiwszczynę byłej premier Julii Tymoszenko, która uzyskała 24,7 proc., oraz
partię Udar- 15,1 proc., znanego Boksera Witalija Kliczki, a także
nacjonalistyczną Swobodę - 12,3 proc., która zajęła czwarte miejsce, choć do
niedawna sondaże nie prognozowały jej nawet przekroczenia pięcioprocentowego
progu wyborczego, a także komunistów - 11,8 proc..
Jeśli ugrupowania te utworzyłyby jednak sojusz w
przyszłej Radzie Najwyższej, to na podstawie wyników głosowania na listy
partyjne, miałyby w niej większość. Kliczko zapowiedział już, że w nowym
parlamencie chciałby współpracować z Batkiwszczyną i Swobodą; w ubiegłym
tygodniu te dwie partie zapowiedziały, że po wyborach utworzą koalicję.
Równocześnie Witalij Kliczko oświadczył po raz kolejny, że jego ugrupowanie nie
ma zamiaru współpracować z rządzącą Partią Regionów, ani z jej koalicjantami z
Komunistycznej Partii Ukrainy. Ale znowu powstaje pytanie czy ewentualnie nowa
koalicja jest w stanie wyzbyć się rewanżyzmu?
Najniższe notowania Partia Regionów uzyskała w
sondażu przeprowadzonym na zlecenie stacji telewizyjnej 5.Kanał przez grupę
“Rejtynh”, najwyższe w badaniu przeprowadzonym przez firmę “Socjalny
Monitoring”.
Ołeksandr Turczynow, jeden z najważniejszych
polityków Batkiwszczyny ocenił tymczasem, że ostateczne wyniki jego ugrupowania
będą wyższe niż w sondażach powyborczych. Zdaniem Turczynowa ludzie, których
ankietowano w exit-polls mogli obawiać się ujawnić swe rzeczywiste
preferencje.
Wicepremier Borys Kołesnikow wyraził opinię, że
Partia Regionów uzyska większość w nowym parlamencie dzięki deputowanym,
wybranym w okręgach jednomandatowych. "Gdyby to były wybory wyłącznie w systemie
proporcjonalnym, to opozycja zdobyłaby 49 proc. poparcia. Ale są jeszcze okręgi
jednomandatowe. Mamy 225 takich okręgów i w każdym mamy swojego kandydata i
liczymy na dwie trzecie głosów” – powiedział Kołesnikow gazecie internetowej
“Ukrainska Prawda”.
Ukraińcy głosowali według zmienionej rok temu i
popartej przez obecną opozycję ordynacji wyborczej. Połowa 450-osobowego
parlamentu wybierana jest z list partyjnych, a połowa - w okręgach
jednomandatowych.
Był technikiem pokładowym m.in. Jaka-40 i innych samolotów,
a więc maszyn mających za zadanie przewożenie najważniejszyh ludzi w Państwie.
Był w stanie spoczynku - emerytura, a więc uporządkowany tryb życia. Był ważnym
świadkiem!! Powinien być monitorowany. Jeżeli coś złego by się działo powinny
być podejmowane działania zapobiegające takiemu zdarzeniu. Było cicho. Nic nie
wskazywało, że znowu coś złego się stanie. Miał wiedzę o przebiegu lądowania na
smoleńskim lotnisku, godzinę przed katastrofą Tu-154M 10.04.2010 roku, a także
wiedzę odnośnie przygotowań do tych lotów. Więc pojawia się pytanie czy chorąży
śp. Remigiusz Muś był niewygodnym świadkiem w smoleńskim śledztwie gdyż
twierdził w swoich zeznaniach, że smoleńska obsługa zezwoliła do zejścia do 50
metrów, a w dokumentacji jest 100 metrów o wskazywałoby na manipulację dowodami
w sprawie?! Według zeznań i wywiadów medialnych twierdził, że pozostając w
kabinie, słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154M i kontrolerem i
słyszał wyraźnie, że kontroler miał zezwolić na zejście do "wysokości decyzji"
50 m, na której załoga miała zdecydować, czy wyląduje. Według śp. Musia również
załoga Jak-a dostała zgodę na zejście do 50 m. Jak-40 wylądował w trudnych
warunkach, około godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu.