środa, 23 lutego 2011

Bahrajn w amerykańsko-irańskim sporze.

Manifestacji w stolicy Bahrajnu Manamie na Placu Perłowym nie można bezpośrednio porównywać z protestami w Afryce Północnej, Joradnii, Sudanie, Jemenie, Syrii gdyż tam jest zupełnie inne podłoże społeczne, inne przyczyny i inne cele społecznych dążeń. Bahrajn to mały, ale bogaty i dobrze rozwinięty kraj położony w wyjątkowo newralgicznym punkcie globu na archipelagu w Zatoce Perskiej, między Arabią Saudyjską i Katarem na ok. 35 wyspach, z których największe to: Al-Bahrajn (572 km2), Umm an-Nasan (19 km2), Al-Muharrak (17 km2), Sitra (10 km2). Wyspy połączone są groblami i mostami, brak linii kolejowych. Mimo to komunikacja jest dobrze rozwinięta. Największą rolę odgrywa transport samochodowy (3 tys. km dróg, w tym 2,2 tys. asfaltowych). Powierzchnia 665 km2. 688,3 tys. mieszkańców (2005), z których 83% mieszka w miastach.

Jest to dziedziczna monarchia konstytucyjna. Głową państwa zgodnie z konstytucją jest od 1973 emir z rodu Banu Al-Chalifa, od 2002 król. Władzę ustawodawczą od 2002 sprawuje dwuizbowy parlament: izba wyższa – Rada Konsultacyjna (Madżlis asz-Szura, 40-osobowa, mianowana przez króla) i izba niższa – Zgromadzenie Narodowe (40-osobowe, wyłaniane w wyborach powszechnych). Władzę wykonawczą sprawuje rząd, na którego czele stoi premier. Podstawą gospodarki Bahrajnu jest wydobycie ropy naftowej z bogatych złóż (ok. 50 mln ton rocznie) i gazu ziemnego oraz przetwórstwo aluminium. Przemysł przetwórczy i górnictwo wytwarzają łącznie ok. 35% produktu krajowego brutto, rolnictwo zaledwie 1%, usługi, zwłaszcza handlowe, tranzytowe i bankowe pozostałą część. Produkt krajowy brutto na 1 mieszkańca wynosi ok. 25,8 tys. dolarów amerykańskich (2006). Inflacja: 2,1% (2004). Zadłużenie 6,215 mld USD (2004) przy eksporcie 8,2 mld USD, a imporcie 5,9 mld USD (2004). Struktura zatrudnienia: usługi (64%), przemysł (34%), rolnictwo (1%).Ropę naftową i gaz ziemny eksploatuje się głównie ze złóż podmorskich, pod kontrolą przedsiębiorstw państwowych. Rafinerie w Al Manama, Sitra i Awali przetwarzają ropę naftową własną (ok. 2 mln ton rocznie) i importowaną rurociągiem podmorskim z Arabii Saudyjskiej. Energia elektryczna produkowana w elektrowniach gazowych jest wykorzystywana w hutnictwie aluminium i do odsalania wody morskiej. Rozwinięte rzemiosło (tkactwo, garncarstwo).Produkcja rolna w 20% pokrywa potrzeby wewnętrzne. Użytki rolne stanowią 9% powierzchni, większość sztucznie nawadniana. W oazach i na terenach nawadnianych odsoloną wodą morską uprawa palmy daktylowej, drzew cytrusowych, warzyw oraz ryżu i pszenicy, proso i lucernę. Połów ryb, krewetek, pereł odgrywa coraz mniejszą rolę z powodu rosnącego zanieczyszczenia wód Zatoki Perskiej. Liczne zakłady przemysłu spożywczego, materiałów budowlanych, stoczniowego. Handel zagraniczny: eksportuje się przede wszystkim ropę naftową (79%), wyroby z aluminium (6%), natomiast importuje się surową ropę naftową (54%), wyroby przemysłowe i żywność. Głównymi partnerami handlowymi są: USA, Arabia Saudyjska. Zatem w Bahrajnie nie można mówić o bezrobociu, głodzie, biedzie, nędzy, które są przyczyną protestów w ww. wymienionych państwach. Jest dobrze to dlaczego ludzie wyszli protestować? Otóż w społeczności Bahrajnu jest silny podział na grupę sunnicką współpracującą z USA i Arabią Saudyjską i szyicką dążącą do współpracy z Iranem. Szyicka większość – wspierana przez Iran - stanowiąca ok. 70 proc. ludności Bahrajnu uskarża się, że jest dyskryminowana przez rządzącą dynastię sunnicką. Ingerencja nieoficjalna Iranu jest dodatkowo spowodowana tym, że Bahrajn w okresie 1602 – 1782 był integralną częścią Persji i z tego tytułu Iran od 1928 roku rości sobie stałe pretensje do jego terytorium. W 1981 i 1985 władze Bahrajnu udaremniły inspirowane przez Iran szyickie spiski dążące do obalenia rządu. Co było przyczyną zawarcia umów z USA w 1991 i 1994 dotyczących bezpieczeństwa państwa. Bezpieczeństwo oczywiście kosztuje! Ile to określają ściśle tajne umowy. Protesty z tytułu różnic co do kierunku współpracy w Bahrajnie odbywały się już wielokrotnie. Oczywiście społeczność szyicka swoje niezadowolenie zawsze argumentuje problemami wewnętrznymi. I tak w 1994 szyici wezwali do przywrócenia Zgromadzenia Narodowego, doszło do utarczek z policją, kilkumiesięczne rozmowy z szyitami zakończyły się fiaskiem, w następnych latach odbywały się aresztowania szyitów. W 1999 umarł emir Isa bin Sulman Al-Chalifa, jego następcą został wybrany syn - szejk Hamad bin Isa Al-Chalifa. Była to kolejna próba sił, w wyniku czego władze uzgodniły drogę reform i ułaskawiły więźniów politycznych. W 2001 odbyło się referendum dotyczące ustanowienia w Bahrajnie monarchii konstytucyjnej, na czele z królem i dwuizbowym ciałem ustawodawczym. W 2002 weszła w życie zmieniona konstytucja, m.in. przyznająca kobietom głos wyborczy i prawo do kandydowania, w październiku 2002 odbyły się pierwsze od 30 lat wybory parlamentarne, w listopadzie 2002 zaprzysiężono nowy rząd. W 2002 emir Sheikh Hamad ibn Isa Al. Khalifah przyjął tytuł królewski. A więc jest to demokracja, w której co prawda powolne, ale systematyczne zmiany występują. Jest pytanie jakie zmiany opozycja przy tej okazji wywalczy? Bahrajn leży w bardzo ważnej strefie strategicznego oddziaływania na Bliski Wschód. Jest uważany przez USA i Arabię Saudyjską za zaporę dla szyickiego Iranu. Wreszcie z tego powodu jest to miejsce stacjonowania dowództwa V floty USA z dwoma lotniskowcami: "USS John C. Stennis” i “USS Dwight D. Eisenhower” , 15 000 żołnierzy na wodzie i 1000 na lądzie, ze 160 myśliwcami F/A 18, kilkudziesięcioma śmigłowcami bojowymi, kilkunastoma okrętami bojowymi , w tym podwodnymi o napędzie atomowym. A więc jest to bardzo ważne miejsce i dlatego jest najbardziej podatne na niepokoje bo w nim różne służby specjalne mają swoje zadania. Sprzyja temu zróżnicowanie etniczne, gdzie rodowici mieszkańcy to 63%, Azjaci 19%, pozostali Arabowie 10%, Irańczycy 8% oraz religijne chociaż Islam stanowi 85% wyznawców i jest religią państwową to wewnętrzny podział (34% sunnici, 60% szyici) oraz fakt, że rodzina królewska przynależy do sunnitów jest przyczyną konfliktu. Aby zapobiec protestom w ostatnich tygodniach rząd Bahrajnu poszedł na różne ustępstwa - uchwalono wyższe wydatki socjalne i zasugerowano amnestię dla osób zatrzymanych w sierpniu podczas represji wymierzonych w część ugrupowań szyickich, a Król Bahrajnu szejk Hamad ibn Isa al-Chalifa postanowił 11 lutego br. w piątek wypłacić każdej bahrajńskiej rodzinie 1000 dinarów (2650 USD) z okazji 10. rocznicy konstytucji to swego rodzaju polityczne przekupstwo. Mimo to 14 lutego manifestanci wyszli z flagami, kwiatami i transparentami na ulice, a nie z kamieniami i kijami jak to odbywa się w północnej Afryce. Co prawda siły bezpieczeństwa usiłowały zagrodzić demonstrantom wstęp na Plac Perłowy, główny plac miasta Manama, ale już dzień później miała miejsce wielotysięczna demonstracja, której policja już nie blokowała drogi. Główne szyickie ugrupowanie opozycyjne Al-Wifak, które ma 18 z 40 mandatów początkowo nie przyłączyło się do ulicznych protestów, które rozpoczęły się w "dniu gniewu", ale wycofało się z prac parlamentarnych i wezwało rząd do dymisji, gdy zabito dwóch uczestników demonstracji. Równocześnie nie podało warunków powrotu do parlamentu. Z tych zachowań ewidentnie widać, że opozycja jest sterowana zewnętrznie bo jej reakcje są nie spójne. 17 lutego w wyniku ataku policji oraz sił bezpieczeństwa na demonstrantów zgromadzonych na Placu Perłowym w Manamie zginęło pięć osób, a rannych zostało 231 osób. Zaatakowani zostali także lekarze obecni na miejscu. Pojazdy opancerzone zajęły centrum stolicy Bahrajnu, Manamy. W kraju wprowadzono stan wyjątkowy. Gdy demonstranci zaczęli się gromadzić na Placu Perłowym w Manamie, zostali rozpędzeni przez policję gazem łzawiącym, ostatecznie jednak zdołali oni opanować plac. Szejk Issa Qassem, jeden z najważniejszych szyickich duchownych w Bahrajnie, powiedział 18 lutego, że policja dokonała masakry na demonstrantach. Tego dnia żołnierze otworzyli ogień do demonstrantów. Co najmniej jedna osoba zginęła, a 120 zostało rannych. W Manamie rozmieszczono czołgi i wozy pancerne, a w powietrzu latały helikoptery. Plac Perłowy w Manamie, na którym doszło do walk został otoczony zasiekami z drutu kolczastego. 18 posłów opozycyjnej partii Al-Wifak zrezygnowało z mandatu w parlamencie. Demonstranci zażądali wprowadzenia monarchii konstytucyjnej i zaprzestania dyskryminacji szyitów. Po tych wydarzeniach następca tronu Salman ibn Hamad Al-Chalifa wydał rozkaz, by armia wycofała się z ulic, i zapowiedział, że porządku w stolicy będzie odtąd strzegła wyłącznie policja. Wycofanie wojska było warunkiem opozycji podjęcia dialogu z władzami. Szyiccy demonstranci chcą obalenia szejka Chalifa ibn Salmana al-Chalifa, który rządzi od czasu wycofania się Bahrajnu z Federacji Emiratów Arabskich 15 sierpnia 1971 roku w skład której wchodził jeszcze Oman i Katar. W wyniku tej decyzji Bahrajn stał się państwem samodzielnym i został przyjęty do ONZ i Ligi Państw Arabskich, a od 1981 do Rady Współpracy Zatoki (Perskiej). Według oświadczenia sekretarza generalnego Al-Wifak szejka Ali Salman opozycja “nie dąży do państwa wyznaniowego, a dąży do obywatelskiej demokracji, w której naród jest źródłem władzy i do osiągnięcia tego potrzebuje nowej konstytucji , natomiast król Bahrajnu powinien przekształcić państwo w monarchię konstytucyjną i przedstawić szczegółowy terminarz tego procesu”. To tylko oświadczenie, ale o realiach decydują mocodawcy. Tak więc sytuacja jest napięta i występuje wzajemna korelacja między oddziaływaniem USA na Iran i Iranu na Bahrajn. 20 lutego armia wycofała się, a Plac Perłowy w Manamie zajęli demonstranci.21 lutego protest kontynuowało 10 tys. osób. Ponadto ogłoszono strajk nauczycieli, który doprowadził do zamknięcia wielu szkół. Co prawda jest to ostry spór polityczny z wykorzystaniem ulicy, ale dopuszczalny w demokracjach. Natomiast zagrożeniem jest oddziaływanie zewnętrzne na bieg zdarzeń wewnętrznych. Z powyższych faktów ewidentnie widać, że wydarzenia w Bahrajnie należy analizować w innych kategoriach.


Bahrajn, bezpieczeństwo międzynarodowe, manifestacje, USA, Iran

wtorek, 22 lutego 2011

LIBIA. Wojna domowa.

Czy Libijczycy wywalczą sobie zmiany? To zależy od UE i USA. Chińczykom Muammar al-Kaddafi już się naraził więc mu będzie trudno szukać wsparcia, ale w wielkiej polityce okazuje się, że ropa naftowa nie „śmierdzi” więc wszystko możliwe. Rosja oficjalnie solidaryzuje się z Zachodem, ale pamięta, że Kaddafi w ciągu kilku lat kupił od Związku Radzieckiego broń wartą 29 miliardów dolarów i potrzebuje do niej części zamiennych. Płaci dolarami, a więc dobry klient! Więc niech inni robią porządki. Tym bardziej, że realną opozycją są dwie islamskie grupy: Grupa Libijskich Bojowników Islamskich GICL, która powstała w 1995 roku, a w 2007 roku ogłosiła, że związała się z Al-Kaidą, a także, że jej celem jest obalenie rządzącego Libią pułkownika Muammara Kadafiego oraz druga grupa - "Islamski Emirat Barki".
Co wybiorą zachodni stratedzy – reżim Kaddafiego czy islamskich opozycjonistów? Same protesty bez Zachodniego wsparcia nie wiele znaczą. Problem jest bardzo poważny bo Zachód ma wyjątkowo trudny wybór ! Tym bardziej, że Libijczycy swoje Państwo dostali w „prezencie” od ONZ z powodu konfliktu interesów „Wielkich” – Francji i Wielkiej Brytanii.
W tym okresie na scenie politycznej nie pojawił się żaden inny odważny przywódca poza Kaddafim. Co prawda państwo składa się z trzech historycznych krain: Trypolitanii, Cyrenajki i Fezzanu, ale nie widać pomiędzy nimi większych sporów. Wprost przeciwnie następuje systematyczna unifikacja kraju. Od 2003 roku podzielony na 34 gminy, wcześniej była podzielona na 13 regionów.
Co prawda Libia - oficjalnie Wielka Arabska Libijska Dżamahirijja (przedstawicielstwo ludu)) Ludowo-Socjalistyczna - wydobywa tyle ropy, co Arabia Saudyjska i przynosi jej to 80% dochodów, ale ludzkie realia są inne. Libię o powierzchni 1 759 540 km², zamieszkuje 6 310 434 ludności pochodzenia berberyjskiego i arabskiego, czyli 3,6 osób/km². Choć oficjalnie PKB na mieszkańca wynosi 8500 USD i jest czwartym w Afryce to faktycznie dwie trzecie blisko 6,5-milionowej populacji żyje za mniej niż 2 dol. dziennie. W praktyce większość państwowego bogactwa spoczywa w rękach wąskiej grupy ludzi związanych z aparatem państwowym, w tym Kadafiego i jego dziewięciorga dzieci. A w kraju panuje 30-proc. bezrobocie, stan infrastruktury, edukacji i opieki zdrowotnej jest tu bez porównania gorszy niż w Arabii. A opłakany stan kolonialnych jeszcze budynków w półtora milionowym Trypolisie wymaga kapitalnej modernizacji. Podobnie jest w Bengazi (650 tys.), Misrata (435 tys.), Sabha (113 tys.) i innych.
Do pierwszych antyrządowych protestów doszło w dniach 13-16 stycznia 2011 w miastach Darna i Bengazi. Po nich rząd 27 stycznia ustosunkował się do petycji znosząc podatki i cła na krajowe i importowane produkty żywnościowe – to było na pokaz. Czy teraz obywatele mają coś do powiedzenia? Otóż nie! Bo w rzeczywistości jest to jednopartyjna socjalistyczna republika według projektu Muammara al-Kadafiego. Parlament - Powszechny Kongres Ludowy ma 1112 członków. Zgodnie z konstytucją proklamowaną w 1977 roku, pełnia władzy ustawodawczej należy do 178 lokalnych zgromadzeń i komitetów ludowych. Uchwalane zalecenia i projekty ustaw są przedstawiane na forum Powszechnego Kongresu Ludowego, który nadaje im formę prawną. Kongres wyłania dwie instytucje centralne: liczący 5 członków Sekretariat Generalny, któremu przewodniczy sekretarz generalny, sprawujący funkcję głowy państwa, oraz Generalny Komitet Ludowy pełniący funkcję rządu.
Faktyczną władzę w kraju sprawuje jednak Muammar al-Kaddafi. Przesiąknięty koncepcjami Gamala Abdela Nasera. . Kadafi nazwał swoją koncepcję zarządzania arabskim socjalizmem, a politykę - rewolucją. Jej zasady opisał w trzyczęściowej "Zielonej Księdze", która stała się obowiązkową lekturą wszystkich Libijczyków. W 96.5% są to wyznawcy islamu ze zdecydowaną przewagą odłamu sunnickiego. Czy ludzie coś mogą? Co Libijczykom doskwiera? „Rząd kontroluje media i cenzuruje krytykę. Opozycja, rzeczywista lub urojona, gnije w kryminale, takim jak więzienie Abuslim w stolicy, Trypolisie. Gdzie w czerwcu 1996 roku doszło do jednego z najtragiczniejszych epizodów w libijskiej historii. Na placu więziennym zgromadzono ponad 1200 więźniów politycznych. Było gorąco i duszno, osadzeni stali stłoczeni ramię przy ramieniu. Nagle od strony murów rozległ się huk - to pierwsi strażnicy zaczęli strzelać do przerażonego tłumu. Do rzezi przyłączyli się kolejni. Kanonada trwała i trwała. Plac zamienił się w basen napełniony krwią i ludzkimi strzępami. Wartownicy krążyli między celami, dobijając tych, którym udało się uniknąć śmierci na zewnątrz”(blizny świata). Władze ukrywały fakty do 2004 roku, kiedy to pod naporem rozpaczy najbliższych przyznano się do morderstwa połowicznie, bo winę zwalono na osadzonych, a ich ciała zaginęły. Ten przykład pokazuje jakie jest zagrożenie dla ludzi, którym nie podobają się obecne stosunki w Libii. A ludzie mają wybór być posłusznymi lub zginąć w kryminale albo w falach morza śródziemnego podczas ucieczki do Włoch. W tej sytuacji Libijczycy na fali „jaśminowej rewolucji” 15 lutego 2011 roku pod wpływem udanych rewolucji w Tunezji i Egipcie podjęli próbę zmiany umawiając się na manifestację za pośrednictwem Facebooka. W tej demonstracji wzięło udział około 600 osób w Bengazi. Doszło do walk z policją, w wyniku których rannych zostało 14 osób, w tym 10 funkcjonariuszy. Protestujący domagali się ustąpienia libijskiego przywódcy Muammara Kadafiego, który rządzi krajem od 42 lat.
Według źródeł medycznych i świadków policja odpowiada na protesty ostrą amunicją.16 lutego podczas antyrządowych demonstracji, które odbyły się w Bengazi, protestujący obrzucili policję kamieniami. W odpowiedzi, zostali ostrzelani gumowymi pociskami przez policję. Według służb medycznych, 38 osób zostało rannych w zamieszkach. Według świadków, bezpośrednią przyczyną protestów było aresztowanie obrońcy praw człowieka, który reprezentował ofiary policyjnych zabójstw w więzieniu Abu Salim. Rządowe media początkowo zignorowały protesty, ale później nadawały informacje o pro-rządowych demonstracjach w Bengazi, Trypolisie i innych miastach. 17 lutego podczas Dnia Gniewu, wg organizacji Human Rights Watch, zginęły 24 osoby. W trakcie starć pomiędzy siłami bezpieczeństwa i demonstrantami w mieście Al-Bajda śmierć poniosło 11 osób, a kilkanaście odniosło rany. Z kolei w Bengazi siły bezpieczeństwa użyły ostrej amunicji przeciwko protestującym. W wyniku ostrzału zginęło sześć osób. W mieście Zintan na południowy zachód od Trypolisu śmierć poniosło dwóch demonstrantów. 18 lutego tysiące ludzi zgromadziły się w Bengazi. Demonstranci spalili tam kilka posterunków policji, budynków rządowych oraz zajęli siedzibę państwowej telewizji. W walkach zginęło 35 osób. Doszło do buntu w miejscowym więzieniu z którego zbiegło około 1.000 osadzonych. Czterech zastrzelono, 150 złapano. W niektórych miastach zorganizowano wiece poparcia dla Kaddafiego. Demonstranci wyparli wieczorem siły bezpieczeństwa z miasta Bengazi, podpalono też siedzibę rozgłośni radiowej. Walki miały miejsce także w Bajdzie. Siły bezpieczeństwa skierowały do walki z demonstrantami najemników z innych państw afrykańskich. 50 schwytanych najemników zostało straconych. Powieszono też dwóch policjantów.
W nocy z 18 na 19 lutego zablokowano w Libii dostęp do internetu. Przez internet zwoływano masowe demonstracje. W związku z niespokojną sytuacją w Libii, Polskie MSZ zaleciło 19 lutego powstrzymanie się od podróży do tego kraju. To tylko suche medialne relacje. Ale za każdą kryją się ludzkie problemy, cierpienia i rozterki w Libii i nie tylko. Jak chociaż za ostatnią, która dotyczy naszych rodaków pracujących w Libii. Gdyż polskie firmy współpracują z Libią w dziedzinie energetyki - od trzech lat na rynku libijskim działa Geofizyka Kraków prowadząc badania sejsmiczne obszarów roponośnych. Firma „Poszukiwania Nafty i Gazu Jasło”, która w 2006 r. dokonała rejestracji oddziału w Libii, dysponuje już dwiema wiertniami i realizuje kontrakty na rzecz państwowej firmy naftowej WAHA Oil. W 2007 r. PGNiG S.A. wygrało przetarg, a w lutym 2011roku nastąpiło podpisanie umowy z libijską Narodową Korporacją Naftową na poszukiwania i wydobycie węglowodorów. Dla celów prowadzenia prac na terenie Libii została utworzona spółka POGC Libya B.V. w Holandii oraz oddział tej spółki w Trypolisie. Również PKN Orlen bada wejście na rynek libijski. Na rynku libijskim aktywne są polskie firmy kartograficzne: Geokart Warszawa, Geokart International, Małopolska Grupa Geodezyjno-Projektowa oraz firmy branży budowlanej: spółka ELENKO (polsko-włoska firma INTERTECNO spółka Joint Venture z partnerem libijskim), Konsorcjum Polimex-Hydrobudowa, Polimex-Mostostal Siedlce. Polscy budowlańcy trwale zapisali się przy budowie libijskich dróg samochodowych, których ma 47 590 kilometrów. Stąd jest problem z obecnością Polaków w tym trudnym i niespokojnym regionie.
Czy tyran, który do władzy doszedł – co prawda bezkrwawo- ale dzięki karabinom, utrzymywał ją przy pomocy broni i wiernej, dobrze opłacanej świty odejdzie bez wykorzystania do maksimum amunicji? Przecież dla niego nie ma świętości! Tego dowodzą strzały podczas pogrzebu ofiar wcześniejszych starć, wojsko ostrzelało ludzi, zabijając 15 osób. Wielu zostało rannych. W międzyczasie armia została wyparta z miasta Bajda. Zachód jedynie dyplomatycznie zaprotestował. Jak lecą kule to dyplomacja normalnie schodzi na drugi, albo dalszy plan. W tym wypadku Zachód ma problem! Nie sięgnął po ostre sankcje bo obawia się o własne interesy.
Czy Libia to tylko pustynia i ropa naftowa? Otóż nie! Bo za panowania rzymskiego była to bardzo bogata kraina. Z powodu jej bogactwa o to terytorium toczyły bitwy różne nacje. A przecież wtedy nie szukano ropy naftowej. Swoje piętno odcisnęli Wandalowie wyparci przez Bizancjum, a w VII wieku opanowani przez Arabów do połowy XVI wieku, w którym przeszli w niewolę Osmańską. W wyniku wojny włosko-tureckiej (1911 – 1912) terytoria te przeszły pod panowanie Włochów, którzy doprowadzili do zjednoczenia wszystkich trzech krain i utworzenia kolonii o nazwie Libia. Włosi osiedlali w Libii osadników oraz prowadzili italianizację miejscowej ludności. Po zajęciu przez Włochy Trypolisu w 1911 w kraju wybuchło powstanie kierowane przez bohatera narodowego Libii Omara Mukhtara. Walki partyzanckie koncentrujące się głównie w rejonie Gór Zielonych (Al-Dżabal al-Achdar) w Cyrenajce trwały do 1935. W celu zdławieniu powstania Włosi utworzyli w Libii obozy koncentracyjne, w których przetrzymywano łącznie 125 tys. osób, głównie mężczyzn mogących stanowić kadrę partyzantki. Pomimo sytuacji w kraju kontynuowana była polityka osadnictwa i w latach 30. w Libii mieszkało już około 100 tys. Włochów, którzy stanowili 10% ogółu ludności. Po zakończeniu wojny Włochy zrzekły się praw do Libii, która powtórnie została podzielona i początkowo przeszła pod zarząd angielski (Trypolitania i Cyrenajka) oraz francuski (Fezzan).
Z powodu rywalizacji angielsko-francuskiej dnia 21 listopada 1949 roku Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych wydało rezolucję o konieczności nadania Libii niepodległości przed początkiem roku 1952. W czasie negocjacji z Narodami Zjednoczonymi Libię reprezentował emir Trypolitanii (1929-1951) i Cyranejki (1917-1951) Sidi Muhammad Idris al-Mahdi al.-Senussi, który 24 grudnia 1951 roku ogłosił deklarację niepodległości Zjednoczonego Królestwa Libii, złożonej z Cyranejki, Trypolitanii i Fezzanu. A sam jako Idris I został królem nowopowstałego królestwa. Jego dziadek Muhammad ibn Ali as-Senussi był założycielem islamskiego sufickiego ruchu religijno-politycznego Senussi. Każda z trzech części składowych państwa otrzymała autonomię. 28 marca 1953 roku Libia dołączyła do Ligi Arabskiej. Nowe państwo miało ogromne problemy z kadrą zarządzającą, bowiem Włosi w czasach kolonialnych nie edukowali miejscowych, wszystkie stanowiska obsadzane były przez Włochów.
Włosi, zarówno przybyli z metropolii, jak i urodzeni w Libii byli właścicielami większości najlepszych gruntów w kraju, a także mieli faktyczny monopol na wykształcenie. Z powodu tych trudności Brytyjczycy prowadzili początkowo znaczną część administracji. W 1955 roku rozpoczęto poszukiwania złóż ropy naftowej, pierwsze pole odkryto w 1959 roku, zaś wydobycie ruszyło w kolejne cztery lata później. Wydobycie ropy stało się jednym z filarów libijskiej gospodarki. 25 kwietnia 1963 zniesiono federalny ustrój kraju, a także zmieniono nazwę kraju na Królestwo Libii. Rządy królewskie nie cieszyły się wielkim poparciem i dlatego 4 sierpnia 1969 abdykował na rzecz swojego bratanka Sayyid Hasan ar-Rida al-Mahdi as-Sanussi (gdyż nie miał własnego potomka), który miał przejąć rządy w kraju 2 września 1969. Tymczasem dzień wcześniej – 1 września 1969 podczas pobytu Idrisa I na leczeniu w Turcji został on obalony w wyniku wojskowego puczu dokonanego przez grupę młodych oficerów pod dowództwem 27-letniego kapitana Muammara al-Kaddafiego, która proklamowała utworzenie Libijskiej Republiki Arabskiej. Wkrótce zlikwidowano wojskowe bazy brytyjskie i amerykańskie, zmuszono do wyjazdu 25 000 mieszkających w Libii Włochów oraz przeprowadzono nacjonalizację wydobycia i przetwórstwa ropy naftowej. Król Idris I z Turcji udał się do Grecji, a stamtąd do Egiptu, gdzie przebywał na wygnaniu do śmierci. W listopadzie 1971 został skazany in absentia przez Libijski Sąd Ludowy na karę śmierci. Zmarł w wieku 94 lat – 25 maja 1983 roku w Kairze i został pochowany w Medynie w Arabii Saudyjskiej.
Kadafi w okresie swoich 42-letnich rządów stworzył państwo autorytarne, oparte na ortodoksyjnym islamie, zarządzane przez Kongresy Ludowe.
Dzięki dochodom płynącym z bogatych złóż ropy naftowej Libia stała się krajem chwilowo niezależnym od Zachodu. Miliardy dolarów uzyskanych z ropy wydano na szkoły, drogi, domy, szpitale, rozwój rolnictwa oraz broń i popieranie ruchów narodowowyzwoleńczych. Libia za rządów pułkownika Kadafiego wspierała ruchy narodowowyzwoleńcze w Afryce (Afrykański Kongres Narodowy w RPA, SWAPO w Namibii, FRELIMO w Mozambiku, FROLINAT w Czadzie, POLISARIO na Saharze Zachodniej), w Azji (Organizacja Wyzwolenia Palestyny, MNLF na Filipinach) i w Europie (IRA i ETA) oraz państwa zmagające się z agresją USA jak sandinistowska Nikaragua.
W latach 70. Kadafi wydał Zieloną książkę, w której opisał ustrój Libii, mający być alternatywą wobec kapitalizmu i komunizmu. W roku 1986 w odpowiedzi na sponsorowanie przez Libię zamachów na amerykańskie cele, lotnictwo USA dokonało nalotu na Libię, w którym zginęły dziesiątki ludzi.
W odpowiedzi 21 grudnia 1988 oficerowie Kadafiego podłożyli bombę na pokładzie amerykańskiego Boeinga 747 lecącego z Londynu do Nowego Jorku. Kilkadziesiąt minut po starcie samolot eksplodował. W powietrzu zginęło 259 pasażerów, a deszcz spadających szczątków aeroplanu zabił 11 mieszkańców sennego szkockiego miasteczka Lockerbie. Rok później libijski wywiad wysadził nad Nigrem francuski samolot ze 170 osobami na pokładzie. Niniejsze fakty dowiedziono podczas procesu, który zaczął się w 1999 roku.
W normalnym warunkach Kaddafi powinien zniknąć ze sceny jakiejkolwiek polityki. Jednak w polityce jak masz coś do zaoferowania to morale jest nie istotne. Tak też było w tym przypadku. W 1992 roku ONZ nałożyła na Libię sankcje. Ograniczenie wymiany międzynarodowej stało się bezpośrednią przyczyną trudności gospodarczych, które doprowadziły do konfliktów politycznych wewnątrz kraju. Jednak Kaddafi „brudnymi” dolarami za ropę odkupił swoje winy i 12 września 2003 roku ONZ zniosła sankcje rzekomo w wyniku przyznania się Libii do odpowiedzialności za atak w 1988 roku i zgody na wypłacenie 2,7 miliarda USD odszkodowań rodzinom ofiar zamachu.
W 2006 roku Trypolis skreślono z amerykańskiej listy sponsorów terroryzmu.
Czy Libia oprócz wydobycia ropy naftowej i przemysłu rafineryjnego oraz hutniczego (huty żelaza i stali w Misracie) rozwija inne dziedziny? Oczywiście, że nie pomimo iż posiada do tego doskonałe warunki. Zmarginalizowała rolnictwo i przemysł spożywczy, w tym przetwórstwo owoców i warzyw, przez co obecnie jest zmuszona importować ok. 75% żywności. Ktoś powie pustynia, słabe gleby i nie ma wody. Otóż to tylko pół prawdy. Pustynia bo człowiek z nią nie walczy, a to jest naturalny żywioł. Wodę Libia ma pod pustynią w regionie Cyrenajki. Środki by ją wydobyć i zagospodarowywać odbierane pustynii tereny też ma. Ludzi bezrobotnych, biednych i głodujących jak wcześniej wspomniałem. Druga dziedzina to turystyka, która jest prawie całkowicie zaniedbana. I tak dalej mógłbym wymieniać. A zatem fakt, że ludzie protestują nie jest żadnym zaskoczeniem. Natomiast jest problemem, że Zachód bardziej sobie ceni interesy, ropę naftową, „brudne” pieniądze Kaddafiego niż ludzkie istnienia. Bo media zachodnie nie nagłaśniały jak na zlecenie Muammara Kadafiego mordowano ludzi, wysadzano dyskoteki i samoloty pasażerskie - za wyjątkiem dwóch. Nie krytykowano - poza krótkimi newsami – jak Kaddafi wspierał bestialskie bojówki oraz ukrywał zbrodniarzy i terrorystów, zamiast zadbać o własny Naród. Wszystkie państwa robiły z nim interesy i traktowały go jak normalnego partnera. Nie protestowano, gdy Libijczycy w ucieczce przed głodem, biedą, nędzą tonęli w falach morza śródziemnego w drodze do upragnionych Włoch, a gdy dopłynęli to z powrotem byli wydalani do tego „piekła” na ziemi. A dziś gdy w swej rozpaczy idą naprzeciw kulom to media się rozpisują bo jest moda na „jaśminową rewolucję” natomiast przywódcy problem sprowadzają do dyplomatycznej krytyki. Moim zdaniem są zachwiane proporcje i zmylony kierunek – bo za to, że Kaddafi morduje swój Naród w równej mierze z nim odpowiedzialni są dzisiaj Przywódcy Zachodu, a o tym jakby nikt nie chce mówić i pisać. Jest zasada, że z terrorystami się nie negocjuje, a Kaddafi to terrorysta i wszyscy mu pozwalali i pozwalają na demonstracyjne obnoszenie się ze swoim namiotem i orszakiem, gdy jego naród przymierał głodem.
Sankcje gospodarcze nałożone przez ONZ w 1992 spowodowały znaczne opóźnienie w rozwoju technologicznym Libii i mogły wówczas doprowadzić do obalenia tego reżimu, a jednak zostały zniesione 12 września 2003, dlatego też obecnie mamy to co wówczas było do przewidzenia!!!.

niedziela, 20 lutego 2011

Oaza nad Jordanem w czasie "jaśminowej rewolucji".

Protesty w Jordanii, Jemenie, Egipcie i Algierii, Maroku, Libii, Bahrajnie, Sudanie, Iranie to echo wydarzeń w Tunezji, a ich przyczyny nawarstwiały się dziesiątkami lat. Gdyż pierwsze protesty w tych państwach odbywały się przed wydarzeniami w Tunezji. “Cechą sytuacji na Bliskim Wschodzie i w Magrebie - według profesora dr hab. Uniwersytetu Łódzkiego Marka Dziekana - jest nieprzewidywalność”. Jednak występuje zasadnicza różnica pomiędzy poszczególnymi protestami, bo w jednych państwach władze próbują szukać rozwiązania problemu w cywilizowany sposób, a w innych w barbarzyński sposób po prostu strzelają do swojego Narodu. Dlatego wbrew dziennikarskiej metodzie, że jak krew się leje to jest ciekawiej i wydarzenia są ważniejsze bo giną ludzie - Ja podejmę dzisiaj temat Jordanii, gdyż dla mnie jest najciekawszy. Co oczywiście nie oznacza, że nie ubolewam nad losem Narodów Iranu, Bahrajnu, Libii czy innych. Ale ich cierpienia są wynikiem oddziaływania “wielkich” tego świata, więc tacy maluczcy jak ja tu nic nie mogą zmienić. Dlatego warto się pochylić nad tym fragmentem Bliskiego Wschodu zamieszkałym przez 6 milionów ludzi, który strategicznie jest bardzo ważny i dlatego tam też mogły paść strzały i polać się krew, a jednak to nie nastąpiło. Jordania to kraj słabo rozwinięty gospodarczo, o wysokim wskaźniku bezrobocia (szacowanym od 15 do 40 %) wywołanym falą uchodźców palestyńskich po wojnie w Zatoce Perskiej (ok. 400 tys.), podczas której Jordania zachowała neutralność korzystną dla Iraku. Podstawą gospodarki jest wydobycie fosforytów (6 miejsce w świecie) oraz nadto rosnące przetwórstwo ropy naftowej (dostarczanej z Arabii Saudyjskiej rurociągiem), gdyż własnych zasobów nie posiada. Za to wydobywa rudy żelaza, miedzi i manganu, gipsu, sole kamienne i potasowe. Ma rozwinięte hutnictwo żelaza i metali nieżelaznych, przemysł włókienniczy, odzieżowy, przetwórstwo rolno-spożywcze. Uprawia pszenice, jęczmień, proso, palmę daktylową, ogórki, pomidory, figi, winorośle – ograniczona nikłym obszarem ziem nadających się pod uprawę (4% z 92 300 km2 powierzchni kraju). Jeszcze trudniejsze warunki hodowli (łąki i pastwiska zajmują 1% powierzchni kraju), głównie owiec, kóz, osłów i mułów, wielbłądów.

Od 1967, po zajęciu zachodniego brzegu Jordanu oraz części Jerozolimy tj. 5 440 km2 powierzchni kraju przez Izrael tzw. Cisjordanii, nastąpił spadek dochodów z turystyki i uzależnienie gospodarki od pomocy zagranicznej. Tej akcji międzynarodowa społeczność nie zaakceptowała, a mimo to w 1988roku Jordania “zrzekła się” roszczeń do Cisjordanii (Zachodniego Brzegu Jordanu), prowadząc politykę zbliżenia z Izraelem. W 1993 podpisała układ pokojowy kończący trwający od 1948 formalny stan wojny między obu państwami, kiedy to 14 maja 1948 roku Żydzi oficjalnie ogłosili niepodległość Izraela. Następnego dnia siedem sąsiadujących państw arabskich, sprzymierzonych ze sobą: Egipt, Syria, Liban, Jemen, Jordan, Arabia Saudyjska i Irak dokonały inwazji na Izrael, manifestując w ten sposób, że nie uznają planów ONZ..

Od początku lat 90. w Jordanii nastąpił proces demokratyzacji, m.in. 1991 zniesiono zakaz działalności partii politycznych, istnieje opozycja (m.in. działalności Bractwa Muzułmańskiego, Hamasu, komunistów), w polityce gospodarczej utrzymywane są konsekwentnie bliskie stosunki z USA. W 1993 zwycięstwo wyborcze zwolenników króla i równoczesne wykrystalizowanie się silnej opozycji fundamentalistów muzułmańskich. W 1997 podjęcie się przez Husajna roli mediatora między OWP, a Izraelem z myślą o przyspieszeniu procesu pokojowego na Bliskim Wschodzie. Abdullah II kontynuuje linię polityczną ojca. . Nowy król zawarł w 2001 roku Układ o wolnym handlu z USA oraz w 2002 Układ o stowarzyszeniu z UE i prowadzi politykę przyjazną Zachodowi. Od wybuchu wojny w Iraku szyici zarzucają Jordanii stałe wspieranie sunnitów irackich. W styczniu 2011 roku doszło do ogólnokrajowych protestów z tego tytułu w Iraku.
Cisjordania jest to bardzo ważny problem dla Jordańczyków, który wypływa przy wszelkich dyskusjach, w tych protestach też miał swój honorowy punkt. Jordańczycy protestowali przeciwko decyzji rządu o pozwoleniu na rekreacyjne podróże do okupowanej przez Izrael Jerozolimy Wschodniej (Wsch. Al-Quds). Jordania jest to kraj o średnim PKB na mieszkańca 4300 USD z sunnickim odłamem religijnym (93%) z monarchią konstytucyjną na podstawie konstytucji z 01.01. 1952 (wielokrotnie modyfikowanej); parlament dwuizbowy (Zgromadzenie Narodowe), złożony z Izby Reprezentantów - 80 deputowanych wybieranych na 4 lata w wyborach powszechnych (z zastrzeżeniem 19 mandatów dla mniejszości wyznaniowych i narodowych) i Senatu, 40 członków mianowanych przez króla (połowa składu odnawiana co 2 lata). 25 proc. społeczeństwa żyje w ubóstwie.

Największym problemem współczesnej Jordanii jest wciąż trwający konflikt polityczny między ludnością autochtoniczną (Beduinami) i napływowymi Palestyńczykami, którzy stanowią około 60% ludności tego kraju (część ma jordańskie obywatelstwo, a część to uchodźcy).

Drugą plagę stanowi bezrobocie, które rząd szacuje na 15 proc., choć eksperci mówią o dużo wyższej liczbie wymieniając – 40%.

Deficyt budżetowy z powodu światowego kryzysu ustanowił niechlubny rekord i znalazł się na poziomie 2 mld dolarów. Państwowe zasiłki nie nadążają za podwyżkami cen żywności i energii. Społeczeństwo Jordanii jest bardzo młode (ok. 37% ludności to osoby poniżej 15 lat), co jest rezultatem dość wysoko postawionej służby zdrowia (średnia wieku: 72 lata) oraz powszechnej wielodzietności. Wyższy poziom życia w mieście powoduje migracje (79% ludności żyje w miastach). Szkolnictwo podstawowe obejmuje w zasadzie całe społeczeństwo, istnieje 20 państwowych i prywatnych szkół wyższych. Stosunkowo wielu Jordańczyków studiuje zagranicą.

W tej skomplikowanej sytuacji Jordańczycy nie wytrzymali – wyszli w kilkutysięcznym tłumie na ulice stolicy Jordanii Ammanu, a także w innych regionach kraju, w tym w Irbidzie, Maanie, Salacie i Karaku 7,14,28. 01.2011 roku na czele z przywódcami ugrupowania opozycyjnego, w tym z sekretarzem generalnym Hamzehem Mansourem Frontu Akcji Islamskiej (FAI) politycznej przybudówki Bractwa Muzułmańskiego oraz różnych ugrupowań lewicowych i panarabskich oraz związkowcy z 14 działających związków zawodowych, którzy protestowali przeciwko rządom premiera Rafai, którego nazwano “tchórzem”. Pomiędzy tymi protestami - 11 stycznia 2011 roku - rząd przeznaczył 169 mln dolarów amerykańskich na obniżenie cen i tworzenie miejsc pracy, cofnął zaplanowane podwyżki cen żywności, obniżył podatki za paliwo, zwiększył o 6% subsydiowanie niektórych dóbr podstawowych oraz wprowadził podwyżki 20 dinarów (ok. 30 USD) miesięcznie dla służb cywilnych, żołnierzy i emerytów. Środki te jednak okazały się niewystarczające by zyskać przychylność obywateli. Bo demonstranci zarzucali rządowi, że nic nie robi, aby poprawić sytuację w kraju. W oświadczeniu protestujący napisali – “ Chcemy poważnego traktowania. Chcemy reform. Chcemy zmian które spowodują, że ludzie wreszcie zaczną się czuć jak partnerzy w procesie podejmowania decyzji . Domagamy się rozwiązania tego problemu przez wprowadzenie sprawiedliwych reform ekonomicznych i politycznych . “.

Po kolejnej manifestacji opozycji domagającej się ustąpienia jordańskiego rządu i premiera Samira Rafai i wyrażającej niezadowolenie z powodu rosnących cen, inflacji, biedy, podwójnego opodatkowania, bezrobocia, korupcji i niedemokratycznego charakteru sceny politycznej w piątek 28. 01. 2011roku Król Jordanii Abdullah II ibn Husajn przyjął rezygnację premiera Samira ar-Rifaia piastującego tą funkcję od 2009 roku i zwrócił się do swojego byłego doradcy wojskowego Marufa al.-Bakita - który był już premierem w latach 2005-2007 - o stworzenie nowego rządu oraz nakazał mu szybkie podjęcie politycznych reform - ogłosił we wtorek 01.02 2011 pałac królewski.

Król wskazał w szczególności na konieczność walki z korupcją, prywatą, a także wzmocnienie infrastruktury instytucjonalnej. FAI podkreśliła niepodważalność pozycji monarchy. 49 letni król Jordanii Abdullah II syn Husajna I z dynastii Haszymidów panujący od 7 lutego 1999 roku jest czynnikiem stabilizującym i szukającym racjonalnych rozwiązań. Przed Parlamentem oświadczył: "wszyscy urzędnicy powinni spełnić swój obowiązek i podejmować trafne i jasne decyzje"."Wszystkie archiwa w kraju powinny zostać otwarte dla publiczności, wątpliwości należy rozwiać, a błędy naprawić". Zalecił także "rozwiązanie kwestii rzekomej korupcji i protekcjonizmu". Jedna z zapowiedzianych reform ma dotyczyć prawa wyborczego, które islamska opozycja uważa za niesprawiedliwe. Był to powód zbojkotowania przez nią wyborów z 9 listopada 2010 roku.

Jednak opozycja nie jest zadowolona ze zmiany na stanowisku premiera, uznając al-Bachita za osobę niechętną reformom i zarzuca mu, że w czasie jego poprzednich rządów miało dojść do sfałszowania wyników wyborów parlamentarnych. Mimo to 3 lutego nowy premier spotkał się z przedstawicielami FAI, którzy ocenili je pozytywnie, ale nie odwołali planowanych protestów na 04.02.2011 roku – tu trzeba dodać, że również król Abdullah II spotkał się z liderami Bractwa Muzułmańskiego 03.02.2011 roku w swoim pałacu, aby uspokoić nastroje w kraju. Podczas tej minifestacji Jordańczycy wyrazili poparcie dla Egipcjan żądających ustąpienia prezydenta Hosniego Mubaraka. Manifestanci przeszli z pod siedziby premiera do ambasady Egiptu. Pomimo, że protesty w Jordanii jeszcze będą trwać, ludzie będą wychodzić na ulicę to do rażącego rozlewu krwi dochodzić nie powinno.

poniedziałek, 14 lutego 2011

Maroko i jaśminowa rewolucja.

Czy następca Hassana II z dynastii alawitów król Mohammed VI, który panuje w Maroku od 23 lipca 1999roku - abdykuje? To nie jest takie pewne, a jeżeli to bardzej z powodu wewnątrz dynastycznych konfliktów spowodowanych zazdrością, zawiścią, ambicjami i aspiracjami członków dynastii. W tej dziedzinie szczególnie wyróżnia się książę Mulaj Hassan, który w 2005 roku został wyznaczony następcą tronu, nazywany "czerwonym księciem" z powodu krytyki wypowiadanej pod adresem marokańskiego monarchy i systemu politycznego w swoim kraju. Faktycznie następcą powinien być brat Mohammada VI Mulaj Raszid – aktualnie dyplomata marokański.
Trzeba przyznać racje Mulajowi Hassanowi, że system polityczny w Maroku jest wyjątkowo anachroniczny. Zgodnie z konstytucją z 1972 (nowelizowana 1992 i 1996) Maroko jest dziedziczną monarchią konstytucyjną. Do króla i 2-izbowego parlamentu należy władza ustawodawcza. Co prawda wybory do parlamentu się odbywają i funkcjonuje dwuizbowy Parlament, który ma charakter bikameralny i składa się z: Izba Radców (Madżlis el-Mustaszarin) liczy 270 członków sprawujących swój urząd przez dziewięć lat, przy czym co trzy lata odnawiana jest jedna trzecia składu. Wybierają ich przedstawiciele władz lokalnych, a także środowisk przemysłowych, rolniczych i związków zawodowych i Izba Reprezentantów (Madżlis en-Nuwab) o pięcioletniej kadencji liczącej 325 mandatów, w tym 30 zarezerwowane jest dla kobiet, ale Król powołuje Premiera i wyznacza rząd oraz kontroluje najważniejsze ministerstwa. W wyniku protestów opozycji 1993, król Hasan stopniowo wprowadzał do rządów partie opozycyjnego Bloku Demokratycznego (Kutla). We IX 1996 w referendum powszechnym została przyjęta nowa konstytucja. 11 partii opozycyjnych podpisało 1997 Kartę dla umocnienia demokratycznych rządów na gruncie monarchii; rząd zobowiązał się do rozpisania wolnych wyborów, a opozycja do uznania ich wyników. W wyborach komunalnych 1997 Blok Demokratyczny zdobył ok. 30% miejsc, pozostałe przypadły prawicy i partiom centrowym; równowaga 3 ugrupowań — demokratycznego, centrowego i rządowego, utrzymała się także w wyborach parlamentarnych 1997. Obecnie Premierem Maroka jest Abbas El Fassi sprawujący ten urząd od 17. Września 2007 roku. Sądy nie są niezawisłe, a prasa jest cenzurowana, zwłaszcza jeśli chodzi o materiały odnoszące się do głowy państwa. Tak więc pełnia władzy jest skoncentrowanie w rękach monarchy. Właśnie z powodu tej krytyki Król powołał ostatnio nową partię (PAM), na której czele postawił swego byłego doradcę, a jej celem jest "zinstytucjonalizowanie jego reżimu". Scena polityczna w Maroku jest bardzo rozdrobniona. Oprócz tej królwskie partii funcjonują jeszcze o największym poparciu w wyborach 2007roku: Socjalistyczna Unia Sił Ludowych (Union socialiste des forces populaires), założona 1959, monarchistyczna Partia Niepodległości (Parti de l'Istiqlal) – 1943, umiarkowanie islamistyczna Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (Parti de la justice et du jéveloppement) — 1998, monarchistyczne Narodowe Zgromadzenie Niezależnych (Rassemblement national des indépendants) — 1978.
Partia rządząca Istiqlal jest nacjonalistyczna partią polityczną w Maroko i posiada młodzieżówkę - Jeunesse du Parti Istiqlal. W wyborach parlamentarnych w 2002 roku partia ta uzyskała 48 mandaty. W wyborach parlamentarnych 07 września 2007 roku partia Istiqlal zdobyła 52 manadaty, stając się główną siłą na scenie politycznej- jej szefem jest obecny premier. Drażliwy tematem zarówno wewnętrznie jak i na arenie międzynarodowej od 1975 roku dla Maroka jest problem Sahary Zachodniej, którą Maroko wcieliło do swojego terytorium, nie uznając Polisario (1976 proklamował on Saharyjską Arabską Republikę Demokratyczną). W 1975 rząd marokański zorganizował tzw. zielony marsz Marokańczyków na tereny Sahary Zachodniej, przyznane Maroku na mocy porozumienia z Mauretanią. Po uznaniu 1979 przez OJA prawa ludności Sahary Zachodniej do samostanowienia, 1984 Maroko na znak protestu opuściło tę organizację. W 1989 król Hasan II spotkał się z przywódcami Polisario w sprawie zawieszenia broni i przyszłości Sahary Zachodniej. Obie strony przystały na plan pokojowy ONZ przewidujący m.in. referendum wśród ludności saharyjskiej na temat niepodległości (nie odbyło się).
Muhammad VI w 2002roku ogłosił program modernizacji Maroka, zakładający m.in. wzrost roli kobiet w życiu publicznym. W 2002 doszło do zatargu militarnego z Hiszpanią o wysepkę Perejil w pobliżu Ceuty. Maroko jest krajem rolniczo-surowcowym o stosunkowo dobrze rozwiniętym przemyśle przetwórczym; PKB wg parytetu siły nabywczej na 1 mieszkańca wynosi 4,1 tys. dolarów USA (2007), w Egipcie 5900 USD (2008), Tunezja 6600 USD (2008). Znacznym źródłem dochodu są przekazy pieniężne od Marokańczyków pracujących poza granicami kraju. Jest to spowodowane faktem, że 1/3 ogółu ludności to ludzie w wieku 15-29 lat. Młodzi Marokańczycy stanowią 82% ogółu bezrobotnych wobec 56% w Tunezji i 73% w Egipcie. Tak wysoki wskaźnik bezrobocia jest przyczyną masowej migracji zarobkowej. A mimo to 80% “Marokańczyków ma trudności ze związaniem końca z końcem” i wskaźnik ten jest wyższy niż w przypadku Tunezji i Egiptu. Ceny w Maroku są wysokie, a owoce wzrostu gospodarczego nie przekładają się na poprawę poziomu życia zwykłych ludzi. Równolegle wyjątkowo drażliwym elementem jest fakt, że król Mohammed VI według magazynu Forbsa jest siódmym z najbogatszych monarchów świata, z osobistym majątkiem szacowanym na 2,5 mld USD. Marokańska prasa napisała przed ocenzurowaniem materiału, że na utrzymanie swoich 12 pałaców król wydaje milion USD dziennie. Ma przy tym rozległe interesy w bankach, towarzystwach ubezpieczeniowych, nieruchomościach i górnictwie.
Z powyższych powodów za pomocą portali społecznościowych ich użytkownicy, podobnie jak było w Tunezji i Egipcie zapowiedzieli na 20 lutego br. “ wielką demonstrację przeciwko bezrobociu i korupcji”. Zaczęło się 24. 01.2011roku całkiem niewinnie - cztery osoby, które poznały się za pośrednictwem internetu, otworzyły na Facebooku konto "Demokracja i wolność natychmiast". Teraz na tym portalu społecznościowym jest już podobnych pięć kont, gdzie jednoczy swe siły ponad 12 tys. młodych Marokańczyków. Trzeba dodać, że w Maroku 1/3 ludności, w większości ludzie młodzi, ma dostęp do internetu.
"Jesteśmy młodymi Marokańczykami, którzy utracili zaufanie do polityków, którzy bronią wyłącznie własnych interesów i zapominają o narodzie i jego bolączkach" - powiedział agencji EFE 23-letni Osama El Chlifi, jeden z administratorów tych kont.
Jest on jak dotąd jedynym uczestnikiem akcji, który postanowił ujawnić się publicznie.
Pomimo widocznych reform i wzrostu gospodarczego sytuacja w Maroku to wysokie bezrobocie, duże zróżnicowanie w dochodach oraz bardzo duży odsetek ludzi w trudnej sytuacji materialnej jest przyczyną społecznego niezadowolenia. Sytuacja dla rządzących jest bardzo trudna i w kraju może dojść do wystąpień społecznych. Wprawdzie król ma prawny tytuł do sprawowania władzy, ale nie oznacza to, że ludzie są szczęśliwi z jego sposobu panowania. Ale jaki charakter społeczny czy polityczny będzie miała ta manifestacja to trudno przewidzieć. To będzie efekt wymiany poglądów na portalu społecznościowym.
Mohammed VI 21 sierpnia br. ukończy 48 lat – jak na abdykacje to trochę za wcześnie, ale żyjemy w czasach, że wola ludu może zdecydować o losach Króla.

sobota, 12 lutego 2011

W Algierii wrze.

Świat| Eugeniusz Józef Kopciński, sob., 02/12/2011 - 20:44
Świat skoncentrował się na Egipcie, a w Algierii, Maroku wrze. Na ulice Algieru i kilku innych algierskich miast wyszły manifestacje młodych Algierczyków, by zaprotestować przeciwko 30% wzrostowi cen podstawowych produktów, takich jaki oliwa i cukier w okresie od 01. stycznia br.. Współorganizatorem manifestacji był Mustafa Bouasziszi, lider Ligi na rzecz Praw Człowieka. Manifestacje szybko przybrały gwałtowny obrót i wymknęły się organizatorom spod kontroli. Setki demonstrantów uzbrojonych w noże lub metalowe pałki zaczęły plądrować sklepy, domy oraz budynki publiczne. Według szefa resortu MSW Algierii Dahu uld Kablia, śmierć poniosły trzy osoby, a 826 osób zostało rannych, w tym 763 policjantów. Przesłuchano tysiąc uczestników zamieszek.

W dniu rezygnacji Mubaraka, w przeddzień nielegalnej demonstracji opozycji domagającej się ustąpienia rządu, Algir został obsadzony przez tysiące policjantów, którzy patrolują ulice. Do stolicy ściągnięto z całego kraju 30 000 policjantów. Powagę sytuacji podkreśla fakt, że w sobotę zebrała się rządowa komisja, której celem jest znalezienie rozwiązania dotyczącego uregulowania cen żywności. Jest to kolejny zryw od 22 stycznia br. Wówczas było ponad 40 rannych, poza tym w Algierii od pierwszej manifestacji doszło do co najmniej 25 prób samospalenia na znak protestu przeciwko tragicznej sytuacji gospodarczej i społecznej znacznej części ludności. Tu trzeba przypomnieć, że właśnie od takiego rozpaczliwego, samobójczego gestu studenta, który zmarł wskutek oparzeń, zaczęła się w styczniu rewolta tunezyjska, która doprowadziła do upadku dyktatora-prezydenta Tunezji Zina el-Abidina Ben Alego i jego ucieczki do Arabii Saudyjskiej..

Manifestację w Algierii mają poparcie RCD (Zgromadzenia na Rzecz Kultury i Demokracji) pod przywództwem Said’a Saadi. RCD jest to najsilniejsze z reprezentowanych w parlamencie Algierii ugrupowań opozycyjnych. Tu trzeba dodać, że w Algierii obok tych zamieszek na tle “głodowym” istnieje konflikt zbrojny sił rządowych z islamistami, a w związanych z nim walkach, masakrach i zabójstwach zginęło już około 200 tys. ludzi. Najsilniejszej walki występują w rejonie Sahelu, gdzie od kilku lat nasila się aktywność przemytników wszelkiego rodzaju oraz ugrupowań związanych z Al-Kaidą w Maghrebie Islamskim (Aqmi), które mają na swoim koncie liczne uprowadzenia cudzoziemców. Według wielokrotnych oświadczeń szefa sztabu generała Ahmeda Gaida Salaha algierskie wojsko jest nastawione na “wykorzenienie” “terroryzmu transsaharyjskiego" .W jego ocenie zbrojne ugrupowania mają przed sobą dwie możliwości: "albo wrócić na ścieżkę prawa (...) i skorzystać z Karty Pokoju i Pojednania Narodowego lub dalej szukać pewnej śmierci". Karta Pokoju, przyjęta w 2005 roku w referendum, przewiduje prawo łaski dla skruszonych islamistów, którzy wyrzekną się przemocy. Oprócz tego istnieje problem z żądaniami 6 milionowej mniejszości kabylowskiej pochodzenia berberyjskiego. Tak więc sytuacja jest wyjątkowa i złożona. Rząd i prezydent Algierii Abdelaziz Buteflika są w trudnej sytuacji. Abdelaziz Buteflik pierwszy raz został wybrany 27 kwietnia 1999 roku na urząd prezydencki z poparciem władz jako kandydat formalnie niezależny (kontrkandydaci wycofali się z wyborów i zarzucili władzom oszustwa wyborcze). W 2004 roku wybrany po raz kolejny. Głównym zadaniem Butefliki jest przywrócenie pokoju i zwalczenie terrorystycznego fundamentalizmu islamskiego. 11 kwietnia 2009 roku został wybrany na trzecią kadencję.Należy dodać, że po zmianach w 1979 roku był zmuszony emigrować jako były minister spraw zagranicznych. 2 marca ukończy 74 lat. Czyżby znowu czekał go los emigranta?

piątek, 11 lutego 2011

ŚRÓDZIEMNOMORSKI SERIAL.

Czy „rezygnacja” Hosni Mubaraka zakończy proces przemian w Egipcie? Otóż twierdze, że nie. Czy to odejście było spowodowane manifestacjami? Też widać, że nie. Oficjalnie Prezydent Egiptu Hosni Mubarak ustąpił i przekazał władzę wojsku . Władzę przejęła Najwyższa Rada Wojskowa, która podziękowała Mubarakowi i oddała cześć "męczennikom", którzy zginęli w trakcie demonstracji. Na czele rady wojskowej stanął minister obrony Egiptu marszałek Mohammed Husejn Tantawi . Rada przejęła kierowanie krajem. W swoich planach ma zdymisjonować rząd, zawiesić obie izby parlamentu i będzie rządzić wraz z przewodniczącym trybunału konstytucyjnego.
Pozostaje pytanie o rolę wiceprezydenta Omara Suleimana. Nie należy zapominać, że wywodzi się ze służb specjalnych! Komunikat nr 3 rady jest wyjątkowo dyplomatyczny, w którym zapowiedziała ogłoszenie "kroków, procedur i dyrektyw" na okres przejściowy. Nie poinformowano, kiedy to nastąpi. Jednocześnie oznajmiono swoją świadomość iż naród "żąda zainicjowania radykalnych zmian" bez wiążących deklaracji z wieloznacznym oświadczeniem, że rada "studiuje tę kwestię, by spełnić nadzieje naszego wielkiego narodu". To oświadczenie pokazuje jak trudna i złożona jest sytuacja. Jak długi będzie ten okres przejściowy? Pozostaje pytanie czy odbędą się wybory we wrześniu, o 60 dniowym terminie konstytucyjnym już nie wspomnę.
Zmiany w Egipcie zamiast poprawić sytuację na Bliskim Wschodzie to ją wyjątkowo skomplikowały. Wyraźnie widać, że ten proces jest sterowany. Egipt jest tylko jednym z ogniw które podlegało zewnętrznemu oddziaływaniu. W kolejce są Libia, Syria, Jordania, Algieria, Jemen, Sudan. Również napięcia we Włoszech spowodowane wyciągnięciem pikantnych ciekawostek z życie Premiera Berlusconiego oraz zamieszania w Serbii są wpisane w tą „Jaśminową rewolucje”. Należy zauważyć, że zmiany w Egipcie nie nastąpiły według pierwotnego scenariusza charakterystycznego dla Tunezji. Opór byłego prezydenta Hosni Mubaraka był zaskoczeniem, pomimo, że od samego początku było wiadomo, że nie ma szans na utrzymanie się na urzędzie. Zastanawiająca była rozbieżność stanowisk pomiędzy USA, a Izraelem i aktywne zaangażowanie się Izraela w utrzymanie Hosni Mubaraka na urzędzie. To wskazuje, że dyplomatycznie działania były nie dopracowane.
Ta zmiana stawia pod znakiem zapytania o kierunek całego procesu na Bliskim Wschodzie. Niebezpiecznie otworzono „puszkę pandory”. Złożone odejście Hosni Mubaraka nie rozwiązuje żadnego problemu. Dopiero teraz zacznie się komplikować sytuacja. Jest zbyt duże zagrożenie na przejęcie władzy przez opozycję „Bractwa Muzułmańskiego”, których pozycja polityczna radykalnie się wzmocniła. Jednak dojście ich do władzy w Egipcie bardzo by skomplikowało układ na Bliskim Wschodzie i w świecie arabskim. Pod ich rządami Egipt z bardzo dużym prawdopodobieństwem wzmocniłby współpracę z Iranem i jego sojusznikami. To spowodowałoby ograniczenie współpracy z USA i ich pomocy gospodarczej, a w szczególności wsparcia dla armii. Skomplikowałoby stosunki Egiptu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym. A porozumienia bliskowschodnie to już zupełnie nowy rozdział. Jednocześnie wzmocniłoby pozycję ChRL. Pytanie czy chińczycy na tym etapie są zainteresowani zaangażować się w te zmiany. Biorąc pod uwagę ich mentalność myślę, że nie.
Środowiska wojskowe w Egipcie są bardzo wpływową grupą społeczną i obecnie to one w dużej mierze decydują o biegu wydarzeń. Obecnie wewnętrznie w Egipcie rozgrywającymi są: minister obrony Egiptu marszałek Mohammed Husejn Tantawi i przywódca Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Badia. Ich interesy są radykalnie rozbieżne. Czy w tym układzie Mohammed ElBaradei jest w stanie ich zbliżyć? Ma taką możliwość, ale jego słabą stroną jest brak osobistego zaplecza politycznego na egipskiej scenie politycznej, natomiast atutem są bogate doświadczenia międzynarodowe. W przypadku dojścia do demokratycznych wyborów na prezydenta Egiptu, może być kompromisową kandydaturą, która nie ograniczałaby wpływów armii w sprawowaniu władzy. W tle jest "Ruch 6 kwietnia", który na obecnym etapie jest jeszcze zbyt słabym i nie ukształtowanym podmiotem sporów politycznych na egipskiej scenie, nie mniej może wzmocnić jedną z rywalizujących stron. Również należy pamiętać o wiceprezydencie Omarze Suleimanie, który ma atuty ze względu na swoje powiązania i posiadaną wiedzę. Poza tym trzeba pamiętać, że w stosunku do niego część Bractwa Muzułmańskiego ma pretensje za rolę w ich uwięzieniu. Jest zagrożenie, że w Egipcie spełni się scenariusz rewolucji w Libanie, w wyniku, którego szyickiemu Hezbollahowi udało się obejść w banalnie prosty sposób konstytucyjne gwarancje stabilności polegające na ustalonym rozkładzie władzy, według którego prezydentem kraju ma być chrześcijanin maronita, premierem sunnita, a przewodniczącym parlamentu – szyita. Hezbollah zgłaszając niewiele znaczącego sunnitę Nadżiba Nikate będącego odpowiedzialnym za skuteczne zdemontowanie rządu Saada Haririego pod pretekstem spóru o współpracę z Organizacją Narodów Zjednoczonych w kwestii dochodzenia w/s śmierci Rafika Haririego, ojca Saada, zabitego prawdopodobnie przez syryjski wywiad lub właśnie Hezbollah. Dzięki jego osobie przywódcy Hezbollahu – Partii Boga mają możliwość kierować państwem „z tylnego” siedzenia. W przypadku Egiptu taką osobą może być Mohammad ElBaradei, poparty w wyniku kompromisu przez „Bractwo Muzułmański”.

niedziela, 6 lutego 2011

Rola ONZ w zapobieganiu konfliktom zbrojnym.

Rola ONZ w zapobieganiu konfliktom zbrojnym.
Świat| Eugeniusz Józef Kopciński, ndz., 02/06/2011 - 21:48
Po zamieszczeniu tekstu o Sudanie jeden z czytelników wspomniał rolę ONZ. ONZ jest swego rodzaju następczynią Ligii Narodów, która się nie sprawdziła w okresie międzywojennym. Czyżby ONZ podzieliła losy Ligii? A zatem spróbujmy się zastanowić jako to jest z tym międzynarodowym powstrzymywaniem konfliktów. Karta Narodów Zjednoczonych (KNZ) w art. 2(3) nakłada na wszystkie państwa strony obowiązek rozstrzygania sporów międzynarodowych środkami pokojowymi. Mimo, iż nie wprowadza zasady obowiązkowego sądownictwa w przypadku powstania takich sporów, konsekwentnie zakazuje użycia siły lub groźby jej użycia w celu ich rozwiązania. Zgodnie art. 2(4) KNZ “Wszyscy członkowie powstrzymują się w swych stosunkach międzynarodowych od stosowania groźby lub użycia siły przeciwko całości terytorialnej lub niepodległości któregokolwiek państwa bądź w jakikolwiek sposób niezgodny z celami Narodów Zjednoczonych”. A jak jest widzimy!

Pojęcie wojny zastąpiono w KNZ pojęciem siły, ze względu na jego szerszy zakres pojęciowy. Do dziś zakres pojęcia siły nie jest jednak sprecyzowany. Nie ma pewności czy pojęcie to obejmuje jedynie siłę zbrojną czy także wszelkie formy nacisku o charakterze niemilitarnym (głównie ekonomicznym i politycznym).

Analiza postanowień KNZ wskazuje raczej na pierwsze rozwiązanie. We Wstępie KNZ mowa jest o “sile zbrojnej”, a w art. 51 KNZ o “zbrojnej napaści”. Deklaracja w sprawie umocnienia bezpieczeństwa zbiorowego z 1970 r. także potwierdza, że ... terytorium państwa nie będzie przedmiotem okupacji wojskowej, wynikającej z użycia siły z naruszeniem postanowień Karty”.

Natomiast kolejne dokumenty przyjmowane przez Zgromadzenie Ogólne ONZ oraz praktyka międzynarodowa skłaniają już do przyjęcia wniosku, że pojęcie siły należy interpretować szerzej. W Deklaracji zasad prawa międzynarodowego z 1970 r. czytamy, że “Żadnemu państwu nie wolno używać lub zachęcać do użycia gospodarczych, politycznych lub jakiegokolwiek innego rodzaju środków przymusu mających na celu podporządkowanie drugiego państwa w wykonywaniu jego suwerennego prawa oraz celem zapewnienia sobie od niego jakiegokolwiek rodzaju korzyści”. Podobne stwierdzenie zawiera Karta Praw i Obowiązków Gospodarczych Państw z 1974 r.

Zakaz użycia siły zbrojnej w KNZ nie ma charakteru bezwzględnego. Istnieją od niego wyjątki:

1.Artykuł 51 KNZ nie pozostawia wątpliwości, że każdy członek ONZ, przeciwko któremu dokonano zbrojnej napaści ma prawo do indywidualnej lub zbiorowej samoobrony;

2.Rada Bezpieczeństwa może zdecydować o podjęciu działań o charakterze militarnym w przypadku zagrożenia pokoju, naruszenia pokoju lub aktu agresji na podstawie rozdziału VII Karty;

3.Środki przymusu mogą być stosowane na podstawie układów regionalnych lub przez organizacje regionalne w ramach obowiązku nałożonego na nie przez Radę Bezpieczeństwa, albo z jej upoważnienia na podstawie rozdziału VIII Karty;

4. Siła zbrojna może być użyta również w celu realizacji prawa do samostanowienia.

Z zakazem użycia siły wiąże się zakaz interwencji w sprawy wewnętrzne innego państwa, który kształtował się od XIX w. Obecnie wynika on m. in. z zasady suwerennej równości państw wyrażonej w art. 2 ust. 1 KNZ. Karta w art. 2 ust.7 zakazuje wręcz Narodom Zjednoczonym ingerencji w sprawy, które ze swej istoty należą do kompetencji wewnętrznej któregokolwiek państwa. Jedyny wyjątek stanowi zastosowanie środków przymusu przewidzianych w rozdziale VII Karty.

Zasada nieinterwencji została potwierdzona w kilku rezolucjach Zgromadzenia Ogólnego ONZ, m.in. w Deklaracji o niedopuszczalności interwencji w sprawy wewnętrzne państw oraz o ochronie ich niepodległości i suwerenności z 1965 r., Deklaracji zasad prawa międzynarodowego z 1970 r. oraz Deklaracji w sprawie niedopuszczalności interwencji i ingerencji w sprawy wewnętrzne państw z 1981 r.

Pod pojęciem interwencji należy rozumieć zgodnie z KNZ ingerencję w sprawy należące do wyłącznych kompetencji innego państwa. Interwencja może przybierać różne formy: polegać na użyciu siły zbrojnej lub nie mieć charakteru zbrojnego.

Na temat zakazu interwencji wypowiadał się MTS, m.in. w sprawie incydentu w cieśninie Korfu oraz w sprawie Nikaragui z 1986 r.

W sprawie incydentu w cieśninie Korfu orzeczenie dotyczyło okrętu brytyjskiego, który przepływając przez cieśninę Korfu, leżącą na albańskich wodach terytorialnych, wszedł na minę, został poważnie uszkodzony, a kilkudziesięciu marynarzy poniosło śmierć. Miny pochodziły z czasów II wojny światowej i znalazły się tam przypadkowo, zniesione przez prądy morskie. Wielka Brytania przystąpiła do rozminowywania albańskiego morza terytorialnego i jako usprawiedliwienie dla swojego działania podawała prawo do interwencji w celu zabezpieczenia materiałów dowodowych dla potrzeb ewentualnego postępowania sądowego. Trybunał uznał odpowiedzialność Albanii, która powinna była wiedzieć, że miny znajdują się na jej wodach i powinna była powiadomić o tym wszystkie inne zainteresowane państwa.

MTS podkreślił, jednak że nie może uznać prawa do interwencji, na które powoływała się Wielka Brytania. Potraktował je jak “manifestację polityki siły, polityki, która w przeszłości powodowała najbardziej poważne naruszenia i która nie może, niezależnie od mankamentów organizacji międzynarodowych, mieć żadnego miejsca w prawie międzynarodowym”.

W późniejszym orzeczeniu w sprawie Nikaragui z 1986 r. MTS sformułował elementy składające się na zasadę nieinterwencji w sprawy innego państwa.

Sprawa dotyczyła skargi wniesionej w 1984 r. przez Nikaraguę przeciwko Stanom Zjednoczonym do MTS. Stany Zjednoczone nie uznawały kompetencji MTS-u w tej sprawie ponieważ jak twierdziły spór nie mieści się w kategorii sporów prawnych. Trybunał odrzucił argumenty amerykańskie i potwierdził swoją kompetencję do rozstrzygnięcia przedłożonego mu sporu. Nikaragua oskarżała w tej sprawie Stany Zjednoczone o prowadzenie bezprawnej działalności o charakterze wojskowym i paramilitarnym przeciwko Nikaragui. Uznała, że stanowi to naruszenie art. 2 ust. 4 KNZ oraz normy zwyczajowej zakazującej użycia siły. Stany Zjednoczone podnosiły argument zbiorowej samoobrony. Bezpieczeństwo USA miało być zagrożone przez interwencję Nikaragui w Salwadorze.

MTS w związku z interwencją amerykańską w Nikaragui stwierdził, że “Zgodnie z powszechnie przyjętą formułą, zasada ta zakazuje wszystkim państwom lub grupom państw interweniować bezpośrednio lub pośrednio w sprawy wewnętrzne lub zewnętrzne innego państwa. Interwencja zakazana dotyczy spraw, w stosunku do których zasada suwerenności pozwala każdemu państwu podejmować swobodne decyzje. Mają one również swobodę wyboru systemu politycznego, ekonomicznego, społecznego i kulturalnego oraz kształtowania swoich stosunków zewnętrznych. Interwencja jest bezprawna, jeśli w stosunku do takiego wyboru, który powinien być swobodny, stosuje środki przymusu. Ten element przymusu, konstytuujący zakazaną interwencję i stanowiący jej istotę, jest szczególnie widoczny w przypadku interwencji stosującej siłę bądź w formie bezpośredniej akcji militarnej, bądź bez niej, pośrednio, podpierając się zbrojnymi działaniami wywrotowymi lub terrorystycznymi na terytorium innego państwa”.

Jedyną usprawiedliwioną formą interwencji wydaje się być interwencja na prośbę zainteresowanego państwa.



Rola Rady Bezpieczeństwa



Rada Bezpieczeństwa ONZ jest głównym organem odpowiedzialnym za utrzymanie pokoju na świecie. Do jej kompetencji należy w tym zakresie:

- badanie sporów i sytuacji zagrażających pokojowi oraz rekomendowanie sposobów ich rozwiązywania;o stwierdzanie istnienia zagrożeń dla pokoju lub aktu agresji;o decydowanie o zastosowaniu odpowiednich środków w celu przywrócenia międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, w tym zastosowania sankcji gospodarczych;

- decydowanie o słuszności użycia siły.

Każde państwo, nawet jeśli nie jest członkiem ONZ, może zwrócić uwagę Rady Bezpieczeństwa na sytuacje zagrażające pokojowi. Rada Bezpieczeństwa zazwyczaj stara się osiągnąć porozumienie środkami pokojowymi. Podejmuje się mediacji lub prosi o to Sekretarza Generalnego ONZ. Jeśli dojdzie do wybuchu walk Rada Bezpieczeństwa może m.in. podjąć decyzję o wysłaniu sił pokojowych lub zastosowaniu środków przymusu na podstawie rozdz. VII Karty.

Choć KNZ w art. 45 mówi o “możliwie najszybszym” zawarciu układów dotyczących powołania kontyngentów narodowych pozostających pod strategicznym dowództwem ONZ, do dziś, a więc przez prawie 60 lat, nie zawarto ani jednego. Na przeszkodzie stanęły sprzeczne interesy państw członkowskich. Wojskowy Komitet Sztabowy, ang. Military Staff Committee, nie był praktycznie nigdy wykorzystany z tego samego powodu. Został on utworzony w 1947 r. na podstawie art. 45 – 47 KNZ jako organ doradczy RB w kwestiach wykorzystania sił zbrojnych dla utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. W jego skład wchodzą szefowie sztabów stałych członków RB lub ich przedstawiciele. Spotyka się raz na miesiąc głównie w celu przekazania przewodnictwa.

Jest także mało prawdopodobne, aby w niedalekiej przyszłości powstały siły wojskowe podporządkowane ONZ, a państwa były gotowe ponieść związane z tym konsekwencje zarówno militarne, jak i finansowe.

W związku z niemożnością zastosowania procedury wojskowej przez Wojskowy Komitet Sztabowy powołano misje pokojowe (zwane także operacjami pokojowymi lub operacjami utrzymania pokoju). KNZ nie wspomina o nich wprost, za ich podstawę prawną uznaje się jednak art. 40 i 48 Karty. Są to wielonarodowe siły wojskowe i cywilne pod nadzorem ONZ, których celem jest rozwiązywanie konfliktów wewnętrznych lub między państwami. Do ich zadań należy:

- wprowadzanie lub nadzorowanie realizacji postanowień;

- rozdzielanie wojsk;

- kontrolowanie stref buforowych

- całkowite lub częściowe rozwiązanie konfliktu;

- zabezpieczanie pomocy humanitarnej.

Pierwsza operacja pokojowa miała miejsce na Bliskim Wschodzie w 1948 r. Wysłano wówczas grupę mediatorów do Palestyny w celu udzielenia wsparcia mediatorowi ONZ. Klasyczne misje pokojowe dominowały do 1988 r. i przeprowadzono ich w tym czasie 13. Składały się głównie z kontyngentów wojskowych. Współczesne operacje pokojowe, nazywane operacjami nowej generacji, mają szerszy zasięg. Realizują zadania nie tylko wojskowe, ale i polityczne. Pierwszą operację nowej generacji przeprowadzono w Namibii w latach 1989-1990. Była to Grupa Pomocy Narodów Zjednoczonych w Okresie Przejściowym (UNTAG). Miała nadzorować ona wszelkie aspekty tworzenia niepodległego państwa na tym terytorium, bezprawnie zagarniętym przez Republikę Południowej Afryki. W latach dziewięćdziesiątych ONZ przeprowadziła więcej operacji pokojowych niż w ciągu poprzednich czterdziestu lat. Wypracowano nowe metody tworzenia pokoju po zakończeniu konfliktu. Zmianom uległy także formy organizowania operacji pokojowych. Przykładem tego jest Misja Tymczasowa Administracji Narodów Zjednoczonych w Kosowie (UNMIK). Misja w Kosowie jest najnowszym typem misji pokojowych. ONZ sprawuje tylko mandat cywilny realizowany zbiorowym wysiłkiem ONZ, Unii Europejskiej i OBWE. Natomiast kontyngent wojskowy (KFOR) nie podlega sekretarzowi generalnemu ONZ. Został on wydzielony przez NATO.

Ewidentnym przykładem niemożności RB wymuszenia środkami militarnymi przerwania konfliktu zbrojnego była ośmioletnia wojna iracko-irańska. Działania Rady Bezpieczeństwa w tym konflikcie ograniczały się właściwie do wezwania stron do “natychmiastowego powstrzymania się od stosowania siły” lub do “przerwania ognia”. Także w sporze Nikaragui ze Stanami Zjednoczonymi powodem bierności RB była niemożność podjęcia decyzji ponieważ stroną konfliktu było wielkie mocarstwo. Najświeższym przykładem jest atak Stanów Zjednoczonych i państw sojuszniczych na Irak, któremu RB także nie zdołała zapobiec.
Rola Zgromadzenia Ogólnego

Rola i uprawnienia Zgromadzenia Ogólna w dziedzinie utrzymania pokoju są znacznie skromniejsze niż Rady Bezpieczeństwa. Obejmują one:

- o rozpatrywanie i formułowanie rekomendacji dotyczących zasad współpracy w dziedzinie utrzymania pokoju i bezpieczeństwa z wyjątkiem spraw rozpatrywanych przez Radę Bezpieczeństwa)

- dyskutowanie wszystkich spraw odnoszących się do międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa;

- przekazywanie Radzie Bezpieczeństwa każdej sprawy przed lub po jej omówieniu, w związku z którą konieczne jest przeprowadzenie akcji.

Zgromadzenie Ogólne w dniu 3 września 1950 r., po tym jak ponowne – po kilkumiesięcznej przerwie – uczestnictwo delegata radzieckiego w obradach Rady uniemożliwiło uzyskanie jednomyślności przy podejmowaniu uchwał w sprawie wojny koreańskiej, przyjęło rezolucję nr 377 Zjednoczeni dla Pokoju. Umożliwiała ona działanie Zgromadzenia Ogólnego w wypadku braku jednomyślności stałych członków Rady . Stwierdzała m.in., że:

- w wypadku zagrożenia, naruszenia pokoju lub aktu agresji, gdy Rada Bezpieczeństwa nie jest w stanie podjąć decyzji w ciągu 24 godzin, może zostać zwołane Zgromadzenie Ogólne na sesje nadzwyczajną;

- Zgromadzenie Ogólne w takiej sytuacji może przyjąć większością 2/3 głosów zalecenie stosowania zbiorowych środków przymusu, włącznie z zastosowaniem sił zbrojnych.

Zgromadzenie Ogólne skorzystało z tego upoważnienia już w lutym 1951 r. w związku z interwencją wojsk chińskich w wojnie koreańskiej. Weto radzieckie uniemożliwiło wówczas podjęcia odpowiedniej rezolucji w Radzie. Wykorzystano je także podczas kryzysu sueskiego w 1956 r. Do chwili obecnej sesje nadzwyczajne zwoływane były kilkanaście razy. Przyjęto zasadę, ze wszelkie akcje z udziałem jednostek wojskowych ONZ, jeśli nie mogą być realizowane na podstawie rozdziału VII, wymagają zgody państw zaangażowanych w konflikt.

Kolejnym problemem jest zakaz interwencji. Definicji agresji nie zawarto w KNZ, aby umożliwić Radzie Bezpieczeństwa elastyczność działań w różnych sytuacjach. Zgromadzenie Ogólne ONZ dopiero w dniu 14 grudnia 1974 r. na XXIX sesji uchwaliło rezolucję nr 3314 dotyczącą definicji agresji, stanowiącą kompromis miedzy ówczesnymi państwami socjalistycznymi, ze szczególnym uwzględnieniem ZSRR, a państwami zachodnimi. Tu należałoby się zastanowić nad tematem samoobrony i wojny prewencyjnej. Wojna prewencyjna zwana także samoobroną prewencyjną jest obecnie przedmiotem licznych dyskusji i jednym z najpilniejszych zagadnień do rozstrzygnięcia na gruncie prawa międzynarodowego publicznego. W przewadze pozostają ci przedstawiciele doktryny, którzy sprzeciwiają się jej zalegalizowaniu. Podkreślają oni, że samoobrona dopuszczalna jest tylko w sytuacji bezpośredniego zagrożenia atakiem zbrojnym, a nie istnienia potencjalnego niebezpieczeństwa.

W praktyce międzynarodowej wojna prewencyjna zdarzyła się kilkakrotnie. Ocena poszczególnych przypadków przez Radę Bezpieczeństwa i społeczność międzynarodową nie była jednolita.Wśród nich były interwencje w Afganistanie i Iraku.

Wojna w Iraku podzieliła społeczność międzynarodową na dwa obozy. Jej przeciwnicy krytykują RB za to, że nie potrafiła przeszkodzić wybuchowi konfliktu. Państwa pozostające sojusznikami Stanów Zjednoczonych potępiają z kolei RB za brak zdecydowanego upoważnienia ich do walki. Czy w świetle wydarzeń 11 września 2001 r. postawę amerykańską należy uznać za sprzeczną z prawem międzynarodowym? Czy przywódcy innych państw nie zachowaliby się podobnie w analogicznej sytuacji (np. stosunek Rosji do Czeczenii po zamachu w moskiewskim teatrze w 2002 r.)? Czy można bezczynnie czekać na kolejny atak terrorystów? Czy raczej jeszcze raz należałoby zastanowić się nad kryteriami stosowania samoobrony, głównie tej wyprzedzającej oraz usprawnić działanie RB? W. Czapliński zauważa, że “...terroryzm kwitnie pod rządami amerykańskimi i jest skierowany – pośrednio lub bezpośrednio – przeciwko siłom okupacyjnym i współdziałającymi z nimi Irakijczykom.. Tym samym walka z terroryzmem nie może stanowić uzasadnienia dla działań wojennych przeciwko Irakowi”. Autor ten uznaje, że inwazja na Irak stanowiła “poważne naruszenie Karty Narodów Zjednoczonych” i dodaje, że “Żadne z ewentualnych uzasadnień dla działań zbrojnych przeciw Irakowi nie wytrzymuje krytyki z punktu widzenia zgodności z prawem międzynarodowym”. Podobnego zdania jest większość przedstawicieli doktryny. Wielu autorów przestrzega przed wybiórczym stosowaniem norm prawa międzynarodowego oraz uzależnianiem stosowania lub nie konkretnych norm od doraźnej sytuacji politycznej. Międzynarodowa wojna z terroryzmem w imię, której wszystko wolno łącznie z pogwałceniem najważniejszych zasad (takich jak zasada suwerenności państwa lub zakaz agresji) może łatwo przekształcić się w szereg wojen lokalnych a świat pogrążyć w jeszcze większym chaosie. Łatwo sobie wyobrazić Rosję ostatecznie rozprawiającą się z Czeczenią, Chiny pogrążające Tybet, Turków załatwiających ostatecznie problem kurdyjski. Jan Paweł II, wygłaszając stanowisko Kościoła, stwierdził, że “Wojna nigdy nie jest czymś nieuchronnym; jest zawsze porażką ludzkości. (...) Nigdy nie wolno uważać wojny za taki sam środek jak inne, którego można używać dla uregulowania sporów miedzy narodami”. Jeżeli analizujemy sytuacje republik posowieckiech to dźwięczy nam rosyjski argument interwencja w celu ochrony własnych obywateli, która polega na użyciu siły przez jedno państwo przeciwko innemu państwu, na terytorium którego znajdują się obywatele państwa interweniującego narażeni na niebezpieczeństwo. Dotychczasowe faktyczne przykłady interwencji w celu ochrony własnych obywateli może podzielić na kilka grup:

1. Interwencje nastąpiły za zgodą państw, na terytorium którego miały miejsce i ich legalność nie budzi właściwie żadnych wątpliwości;

2. Interwencje, które nie zostały jednoznacznie ocenione; oraz

3. Interwencje potępione przez społeczność międzynarodową.



Wybrane przypadki użycia siły w celu ochrony własnych obywateli :

- Interwencja w Kongo w 1964 r.

- Interwencja w Dominikanie w 1965 r.

- Interwencja w Grenadzie w 1983 r.

Swego rodzaju odmianą od interwencji w ochronie własnych obywateli jest interwencja humanitarna w imię ochrony praw człowieka jest coraz częściej wymieniana wśród sposobów legalnego użycia siły. Jej zwolennicy powołują się na św Tomasza z Akwinu, Hugo Grocjusza czy Emericha de Vattel. Po interwencji wojsk NATO w byłej Jugosławii w 1999 r. ogłoszono nawet powstanie nowej normy prawa międzynarodowego zezwalającej na interwencję humanitarną. Istotą tego typu interwencji jest prawo każdego państwa do podjęcia działań zbrojnych w przypadku gdy inne państwo lub państwa w sposób drastyczny łamią prawa człowieka lub mniejszości, zwłaszcza narodowych, lub zagrażają życiu i bezpieczeństwu jakiejś społeczności, nawet jeśli jej członkowie są obywatelami tych państw. Interwencja usprawiedliwiona jest interesem ogólnym lub względami wyższymi. Ocena tego typu działania nie jest jednoznaczna.

- Interwencja w Somalii w 1992 r.

- Interwencja w Rwandzie w 1994 r.

- Interwencja na Haiti

- Interwencja humanitarna w celu ochrony ludności kurdyjskiej

- Interwencja humanitarna w Kosowie w 1999 r.

- Interwencja w Liberii w 2003 r.

Przy inerwencjach humanitarnych powstają pytania: kto ma interweniować? Jaka jest rola organizacji regionalnych? Prawo użycia siły przez organizacje regionalne jest jednym z częściej dyskutowanych zagadnień w doktrynie. KNZ nie precyzuje czy organizacje regionalne muszą uzyskać wcześniejszą zgodę Rady Bezpieczeństwa na użycie siły lub zastosowanie groźby jej użycia na podstawie rozdziału VII Karty. Sytuacja wydaje się bardziej klarowna mocy rozdziału VIII Karty dotyczącego układów regionalnych. W obu przypadkach tylko kryteria zastosowania siły są takie same: zagrożenie pokoju, naruszenie pokoju lub akt agresji. Zgodnie z art. 52 Karty NZ otwierającego rozdział VIII “Żadne postanowienie niniejszej Karty nie wyłącza istnienia układów lub organizacji regionalnych dla załatwiania spraw dotyczących utrzymania międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, które nadają się do akcji o charakterze regionalnym pod warunkiem, że takie układy lub organizacje oraz ich działalność zgodne są z celami i zasadami Organizacji Narodów Zjednoczonych”.

Z kolei w art. 53 Karty czytamy, że organizacje regionalne mogą użyć siły tylko na mocy upoważnienia Rady Bezpieczeństwa, dopóki ONZ nie będzie mogła na żądanie zainteresowanych rządów przyjąć odpowiedzialności za niedopuszczenie do dalszej agresji. Konstrukcja ta odzwierciedla ducha czasów, w których była tworzona. Obawiano się wówczas, aby organizacje regionalne nie realizowały tylko własnych celów, ignorując kwestię międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, którego strażnikiem jest ONZ. Obecnie coraz częściej pojawiają się opinie, że w pewnych przypadkach organizacje regionalne powinny mieć prawo użycia siły do czasu wyraźnego sprzeciwu ze strony Rady Bezpieczeństwa. Opierają się one jednak na wątpliwych podstawach. W naszym przypadku weźmy pod uwagę Unię Europejską. Ocenia się obecnie, że Unia Europejska jest niezdolna do szybkiego reagowania w przypadku konfliktów zbrojnych. Wpływa na to wiele czynników: duża biurokracja, małe środki finansowe przeznaczane na Wspólną Politykę Bezpieczeństwa i Obrony, zależność od NATO oraz wewnętrzne zróżnicowanie. Zakłada się, ze będzie ją stać co najwyżej na misje humanitarne, bez żadnego znaczenia militarnego i o niewielkim znaczeniu politycznym.

Wspólna polityka obronna jest częścią wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa UE, ustanowionej przez Traktat z Maastricht o Unii Europejskiej (II filar). Traktat z Maastricht początkowo stwierdzał, że wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa będzie realizowana przez Unię Europejską i państwa członkowskie i obejmie wszelkie dziedziny tej polityki. Nie zawierał jednak żadnych reguł prowadzenia tej polityki. Główny ciężar jej wykonania spoczywał na państwach członkowskich. Po wejściu w życie Traktatu amsterdamskiego z 1997 r. wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa zaczęła stanowić domenę Unii Europejskiej.

Obecnie Rada Europejska określa zasady oraz ogólne wytyczne wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, włączając kwestie mające wpływ na sprawy obronności; a także decyduje o wprowadzeniu przez Unię wspólnych strategii w dziedzinach, w których państwa członkowskie mają wspólnie ważne interesy.Rada natomiast podejmuje decyzje potrzebne do określenia oraz wprowadzenia wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa na podstawie ogólnych wytycznych określonych przez Radę Europejską; zaleca Radzie Europejskiej wspólne strategie i wprowadza je, w szczególności poprzez przyjmowanie wspólnych działań oraz wspólnych stanowisk; oraz spełnia podstawową rolę w realizacji wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa; dba także o jedność, spójność i skuteczność działania Unii.

Traktat amsterdamski wprowadził nowe ustalenia w dziedzinie bezpieczeństwa i obronności. Sprawy bezpieczeństwa w sposób jednoznaczny zostały objęte zakresem wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, choć stosunek Unii do spraw obronności miał nadal charakter przyszłościowy. Wprowadzona zmiana polega na tym, że sformułowanie o “ewentualnym” określeniu wspólnej polityki obronnej zostało zastąpione przez “progresywne” kształtowanie tej polityki. Usunięto stwierdzenie, że “z czasem” polityka ta może doprowadzić do wspólnej obronności, postanawiając, że decyzję w tym zakresie podejmie Unia Europejska zalecając państwom członkowskim przyjęcie takiej decyzji zgodnie z ich odpowiednimi konstytucyjnymi wymogami. Wspólna europejska polityka obronna miała rozwijać się w oparciu o Unię Zachodnioeuropejską (UZE). UZE zaczęła stanowić integralną część rozwoju Unii, miała wspierać Unię w kształtowaniu aspektów obronnych wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.

Traktat z Nicei z 2001 r. był krytykowany za zakres reform dotyczących tworzenia wspólnej europejskiej polityki obronnej ponieważ nie odzwierciedlał on zmian zachodzących w tym obszarze od 1999 r. Po jego wejściu w życie Unia rozpoczęła przejmowanie zadań UZE.

Obecnie zgodnie z art.17 TUE “Wspólna polityka zagraniczna i bezpieczeństwa obejmuje wszelkie sprawy dotyczące bezpieczeństwa Unii, w tym stopniowe określanie wspólnej polityki obronnej, która mogłaby doprowadzić do wspólnej obrony, jeśli Rada Europejska tak zadecyduje”. Polityka Unii nie narusza polityki bezpieczeństwa i obronnej państw członkowskich i szanuje ich zobowiązania wynikające z Traktatu Północnoatlantyckiego. Wspólna polityka obronna obejmuje także zadania petersberskie sformułowane jeszcze przez Radę UZE w czerwcu 1992 r., zawarte w art. 17 ust. 2 TUE, które obejmują misje humanitarne i ratunkowe, misje utrzymania pokoju oraz misje zbrojne służące zarządzaniu kryzysami, w tym przywracaniu pokoju.

Traktat ustanawiający Konstytucję dla Europy znacząco rozwija uregulowania dotyczące wspólnej polityki bezpieczeństwa i obrony (WPBiO). WPBiO obejmie stopniowe kształtowanie wspólnej polityki obronnej Unii, będzie realizowana wspólnie przez Unię i państwa członkowskie. Traktat do zadań petersberskich dodaje misje związane z rozbrojeniem, stabilizacją sytuacji po konfliktach, a także misje przyczyniające się do walki z terroryzmem, włączając te prowadzone na terytorium państw trzecich. Traktat potwierdza istnienie Agencji do spraw Rozwoju Zdolności Obronnych, Badań, Zakupów i Uzbrojenia (Europejska Agencja Obrony). Do jej zadań zalicza m.in.: określanie potrzeb operacyjnych; realizację wszelkich środków dla wzmocnienia bazy przemysłowej i technologicznej sektora obrony oraz wspomożenie Rady przy ocenie doskonalenia zdolności wojskowych. Agencja jest otwarta dla wszystkich państw członkowskich chcących uczestniczyć w jej pracach. Rada Ministrów w drodze decyzji europejskiej podjętej większością kwalifikowaną określi statut, siedzibę i sposób działania Agencji. Traktat nakłada też szereg nowych obowiązków na państwa członkowskie w ramach WPBiO, m.in. obowiązek:

- oddania do dyspozycji Unii swojego potencjału cywilnego i wojskowego;

- oddania do dyspozycji WPBiO tworzonych wspólnie sił wielonarodowych;

- stopniowego zwiększania swoich zdolności wojskowych;

- wykonywania misji, w ramach Unii, w celu zachowania wartości Unii lub służenia jej interesom;

- ustanowienia współpracy strukturalnej w ramach Unii, przez te z nich, które spełniają zaostrzone kryteria w zakresie zdolności wojskowych, i które podpisały między sobą bardziej wiążące zobowiązania w celu podjęcia najbardziej wymagających misji;

- udzielenia pomocy i wsparcia, zgodnie z art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych, jeżeli jakiekolwiek państwo członkowskie stanie się ofiarą agresji zbrojnej na własnym terytorium – tzw. klauzula sojusznicza .

Klauzula solidarności zakłada, że Unia i państwa członkowskie mają obowiązek solidarnego wspierania się, jeżeli w którymkolwiek z państw dojdzie do ataku terrorystycznego, będzie miała miejsce klęska żywiołowa lub katastrofa spowodowana przez człowieka. Na Unii spocznie obowiązek mobilizacji wszystkich sił, w tym wojskowych, oddanych do jej dyspozycji przez państwa członkowskie w celu:

- zapobiegania atakom terrorystycznym;

- wspierania państw członkowskich, jeśli dojdzie do ataku terrorystycznego;

- niesienia pomocy na wniosek władz politycznych państw członkowskich w przypadku klęski żywiołowej lub katastrofy spowodowanej przez człowieka.

Myślę, że ten krótki tekst dał czytelnikom pewne wyobrażenie na co można liczyć od organizacji międzynarodowych w przypadku konfliktów lub sytuacji kryzysowych. Wedle starej zasady jak liczysz to zawsze licz na siebie!!!