wtorek, 30 września 2008

Kryzys.

Europejski Bank Centralny udzielił dziś jednodniowych pożyczek dolarowych oprocentowanych na 11 proc. (w skali roku). Dealerzy mówią, że tylko banki centralne zapewniają płynność na rynku. To sytuacja bez precedensu. "Rynku (pieniężnego) nie ma. Banki centralne są jedynymi dostawcami gotówki na rynek. Nikt inny nie chce pożyczać" - mówi cytowany przez Bloomberga Christopher Rieger z Dresdner Kleinwort. Potwierdzaliśmy te słowa w innych bankach. W tej chwili banki mogą liczyć na finansowanie jedynie z dnia na dzień, a długoterminowe kredyty praktycznie nie są dostępne. Oznacza to - poza oczywiście wzrostem rynkowych stóp procentowych - problemy z obliczaniem tzw. punktów swapowych, które są podstawą udzielania kredytów w walutach obcych. Fed podwoił pulę środków dla zagranicznych banków przeprowadzających transakcje w dolarach do 620 mld USD, lecz mimo to LIBOR wzrósł do 6,88 proc.Panika, jaką wczoraj obserwowaliśmy na rynku akcji w Stanach Zjednoczonych przeniosła się we wtorek praktycznie tylko na azjatyckie parkiety, które miały najmniej czasu na "przetrawienie" zaskakującej informacji o odrzuceniu planu Paulsona. Inwestorzy w Europie rozpoczęli sesję od wyprzedaży akcji, ale później stopniowo odkupowali papiery dzięki czemu indeksy powróciły powyżej wczorajszych niskich poziomów. Podobnie było w Warszawie - na zakończeniu sesji WIG wzrósł o 1,4 proc., a WIG20 odbił się o 2,1 proc. Pocieszający może być fakt, że dzisiejsze odbicie nastąpiło przy znacznie wyższych obrotach niż ostatnie spadki (1,6 mld PLN na całym rynku), czyli znajdują się chętni do kupowania akcji po niższych cenach. Od ponad dwóch miesięcy zdecydowanym outsiderem wśród warszawskich blue chipów jest KGHM - papiery spółki we wtorek były warte o połowę mniej niż w lipcu. Prezes Microsoftu stwierdził w udzielonym we wtorek wywiadzie, że żadna firma na świecie nie jest całkowicie odporna na skutki kryzysu finansowego. To już nie tylko problem kredytów hipotecznych typu subprime (czyli tych o najgorszej jakości) ograniczonych do amerykańskiego rynku, ale zupełne załamanie partnerskich relacji, które uniemożliwia planowanie biznesowych przedsięwzięć. To, że na rynku pieniężnym tylko banki centralne udzielają krótkoterminowych pożyczek jest znacznie bardziej niepokojące niż spadek wartości akcji i jednostek funduszy inwestycyjnych, ponieważ niewiele trzeba, aby uruchomić efekt domina i wywołać serię bankructw w rozmaitych branżach. Po czteroprocentowych spadkach indeksów w Tokio, europejskie i amerykańskie giełdy odrabiały straty z poniedziałku.Dolar umocnił się dziś wobec euro o 2 proc. i jest najsilniejszy od prawie dwóch tygodni. Jak widać inwestorzy z rynku walutowego wcale nie uważają, aby brak planu ratowania instytucji finansowych miał zaszkodzić dolarowi. To jednak tylko część prawdy – inwestorzy na całym świecie szukają bezpiecznych miejsc do zdeponowania gotówki. A skoro banki nie są już traktowane jako bezpieczne, to pozostają rządowe obligacje. A wśród nich to amerykańskie papiery skarbowe oferują póki co największe bezpieczeństwo (zwłaszcza, że budżet - jak się okazało - nie zostanie obciążony kwotą 700 mld USD). U nas dolar podrożał o 2 proc. do 2,40 PLN, euro spadło natomiast do 3,39 PLN, a frank zdołał utrzymać się powyżej 2,15 PLN.Niezdecydowanie na rynkach finansowych sięgnęło w ostatnich dniach niespotykanych poziomów. Przyszła pora weryfikowania skuteczności strategii, które jeszcze niedawno uchodziły za bezpieczne, a dziś uszczuplają portfele inwestorów. Analitycy związani z rynkiem funduszy hedgingowych (w dużej mierze lokujących kapitał na rynku surowców) przewidują, że w tym roku może odpłynąć z nich nawet do jednej czwartej pieniędzy i w związku z tym zarządzający powinni dysponować odpowiednimi rezerwami gotówki. We wtorek taniało złoto, miedź i ropa naftowa, które wyceniano odpowiednio na 880 USD za uncję, 6400 USD za tonę i 97,5 USD za baryłkę. W ubiegłym roku to przewidywałem. Procesy te będą postępować. To dopiero początek problemu.

sobota, 27 września 2008

Kryzys, a Watykan.

Nalezy zauwazyć , że rok 2008 dla watykańskich finansów "może zamknąć się w jeszcze bardziej katastrofalny sposób" niż rok poprzedni, gdy odnotowano deficyt w wysokości ponad 9 milionów euro.Włoski dziennik zauważa, że "nowy alarm" dla budżetu Watykanu zawarty jest w tajnym dokumencie prefektury do spraw ekonomicznych, podpisanym przez biskupa Vincenzo Di Mauro. Ujawnił go zaś brytyjski tygodnik katolicki "The Tablet".Gazeta ocenia, że dokument, który wyciekł z Watykanu, pełen jest obaw o "dziurę w budżecie" oraz wskazówek dla poszczególnych urzędów Kurii Rzymskiej, by były bardziej ostrożne w wydatkach i by nie przyjmowały nowych pracowników."La Repubblica" stwierdza ponadto, że z dokumentu wynika, iż "papiescy menedżerowie" rozważają obecnie "nowe formy inwestycji", by stawić czoło wstrząsom na międzynarodowych rynkach finansowych, wykorzystując nawet watykańskie rezerwy złota.Gazeta przytacza również opinię anonimowego eksperta finansowego, który stwierdza, że Stolica Apostolska, mimo obecnych trudności i "finansowej zawieruchy, wydaje się być w dobrej sytuacji.Według ujawnionego dokumentu Watykan dysponuje 340 milionami euro w obcych walutach, 520 mln euro w akcjach i obligacjach, 19 mln euro w złocie, którego w sztabkach ma około tony.Majątek w nieruchomościach szacuje się na 424 mln euro, zaś łączną wartość wszystkich dóbr watykańskich - na 1,4 miliarda euro.Kryzys to system naczyń połączonych. Mniejsze dochody wiernych=mniejsze dochody w parafiach itd.

czwartek, 25 września 2008

Recesja zbliża się do UE.

Gospodarka Irlandii jest pierwszą w strefie euro, która weszła w fazę recesji. PKB spadł w II kwartale tego roku o 0,5 proc. kwartał do kwartału, po spadku w I kwartale o 0,3 proc. - podał centralny urząd statystyczny w komunikacie. Rok do roku PKB spadł o 0,8 proc."Wygląda na to, że następne będą Włochy" - ocenia Julian Callow, ekonomista Barclays Capital."Poważnym kandydatem stają się też Niemcy" - dodaje. Na niemiecką gospodarkę dodatkowo negatywnie wpływa napięcie Rosja -Gruzja, za którą stoją USA, a w konsekwencji i inne elementy międzynarodowego systemu finansowego i gospodarczego jak np. MFW, czy BŚ itp. Zadyszka w Niemczech będzie mieć bardzo duży wpływ na nasz eksport, a w konsekwencji na cały system gospodarczy i budżet Państwa. To ze recesja będzie w Niemczech to pewnik dlatego powinniśmy już się przygotowywać, analizując, które dziedziny są najbardziej zagrożone i należałoby wcześniej opracować zabezpieczenie, aby w jak najmniejszym stopniu przełożyło się to na całą gospodarkę. Recesja w Irlandii następuje po dekadzie boomu gospodarczego.W ciągu ostatnich 10 lat gospodarka Irlandii rozwijała się w tempie ok. 7 proc. rocznie, trzy razy mocniej niż wynosi średnia unijna.W Irlandii nie było recesji trwającej pełny rok od 1983 r.

wtorek, 16 września 2008

Kryzys polityczny przełożył się na gospodarkę.

Panika na giełdzie w Moskwie, rynek stracił płynność. Dwie największe giełdy w Rosji - RTS i MMWB - przeżyły we wtorek krach porównywalny z kryzysem finansowym z r. 1998. Ich indeksy spadły do poziomów najniższych od ponad trzech lat. Na obu parkietach na godzinę wstrzymano nawet handel akcjami. Papiery najatrakcyjniejszych spółek (blue chips) straciły na wartości od 8 do 32,5 proc.Indeks RTS (Rosyjskiego Systemu Handlowego) zjechał o 11,47 proc. - do 1.131,12 pkt. Natomiast indeks MMWB (Moskiewskiej Międzybankowej Giełdy Walutowej) poleciał o 17,45 proc. - do 881,7 pkt.Akcje Vneshtorgbanku (VTB) potaniały o 29,26 proc., a Sbierbanku - o 21,72 proc. VTB i Sbierbank to największe banki w Rosji.Papiery koncernu naftowego Rosnieft straciły 21,27 proc., a koncernu gazowego Gazprom - 17,89 proc.Tę paniczną wyprzedaż spowodowało bankructwo Lehman Brothers, jednego z największych banków inwestycyjnych na świecie, a także obniżenie ratingu kredytowego dla AIG, największego na świecie towarzystwa ubezpieczeniowego.Nałożył się na to dalszy spadek cen ropy naftowej i trwający od kilku tygodni odpływ kapitału zagranicznego z Rosji, będący konsekwencją wojny w Gruzji.Cena baryłki "czarnego złota" zjechała we wtorek do 91,5 dolara wobec ponad 140 USD w połowie lipca. Spotęgowało to panikę na moskiewskich parkietach, na których królują koncerny paliwowe.Od maja tego roku, kiedy to rosyjskie rynki przeżywały największe wzloty, indeks RTS stracił już ponad 50 proc., a indeks MMWB - 55 proc.RTS obejmuje walory 50 najatrakcyjniejszych spółek rosyjskich, a MMWB - 30.Na tym pierwszym parkiecie akcjami obracają głównie zagraniczni inwestorzy. Indeks RTS jest wyliczany na podstawie cen papierów wyrażonych w dolarach. Największy udział mają w nim walory Gazpromu (15 proc.), Łukoilu (15 proc.), Sbierbanku (13,59 proc.), Rosnieftu (9,03 proc.) i Norylskiego Niklu (5,05 proc.).Po zamknięciu giełd premier Rosji Władimir Putin ogłosił, że Ministerstwo Finansów i Centralny Bank Rosji (CBR) razem z czołowymi bankierami pracują nad planem wspólnych działań. Są to przede wszystkim skutki konfliktu kaukazkiego w Gruzji popartej przez Zachód. Gdyby tego poparcia nie było to by nie było paniki. Inwestorzy mają swiadomość, że Zachód szykuje rozwiązania by zachować "twarz". W przypadku Rosji nie wchodzi rozwiązanie militarne a jedynie oddziaływanie gospodarcze poprzez manipulowanie na rynkach finansowych. Stąd aby nie stać się ofiarą w pierwszej kolejności powoli uciekał kapitał spekulacyjny, a w tej chwili ruszyły towarzystwa ubezpieczeniowe. Zjawiska te dotkną również europejskie rynki finansowe powiązane z rosyjską gospodarką. W tym odczują to Niemcy. Natomiast nalezy spodziewać się ciekawych zmian w ChRL.

środa, 10 września 2008

Papierosy to marnotrstwo.

Platforma Obywatelska chce wprowadzić zmiany do ustawy o podatku akcyzowym, które uniemożliwią firmom tytoniowym nadmierne magazynowanie papierosów przed spodziewanymi podwyżkami stawek podatku akcyzowego na te wyroby. Wiceszefowa sejmowej Komisji Finansów Publicznych Krystyna Skowrońska (PO) przyznaje, że taka nowela z pewnością uderzy po kieszeni palaczy, ale - jednocześnie - jak podkreśla - zwiększy wpływy do budżetu państwa.Pod jednym warunkiem, że uszczelni się granice, a o to bardzo trudno. Działanie to moze znacznie wzmocnić kontrabandę. Dlatego wymaga powaznej analizy. Sam pomysł ograniczenia palenia jest bardzo dobry, ale jego realizacja moze dać odwrotne efekty od oczekiwanych. PO, która chce złożyć projekt w Sejmie w przyszłym tygodniu, zakłada, że zmiany wejdą w życie przed końcem roku. Jakub Szulc (PO) z Komisji Finansów Publicznych ocenia, że budżet państwa może zyskać na tym rozwiązaniu nawet miliard złotych rocznie. Przy bardzo optymistycznym załozeniu realizacji ochrony szczególnie wschodniej granicy. Platforma chce ograniczyć tworzenie przez firmy tytoniowe nadmiernych zapasów papierosów, które powstają przed podwyżką stawek podatku akcyzowego.- W okresie poprzedzającym przewidywane podwyższenie stawki podatku akcyzowego producenci papierosów lub tytoniu do palenia w istotny sposób zwiększają produkcję, tworząc zapasy objęte opodatkowaniem akcyzowym jeszcze o niższej stawce. Wyroby te są wprowadzane na rynek już po podwyżce akcyzy, ale z opłaconą stawką niższą, bo jeszcze z poprzedniego okresu - powiedziała Skowrońska.Przyjmuje się, że "normalny" zapas papierosów powinien odpowiadać maksymalnie 2-miesięcznej sprzedaży. Tymczasem - jak zaznaczył Szulc - choć mamy wrzesień na rynku ciągle jeszcze sprzedawane są papierosy, za które akcyza została opłacone według niższej stawki obowiązującej jeszcze przed 1 stycznia 2008 roku.- To pokazuje skalę zapasów firm tytoniowych. Efektem jest oczywiście niższa cena papierosów, ale i niższe wpływy do budżetu. Chcemy uszczelnić system - podkreślił Szulc.PO chce wprowadzić dwa rozwiązania: w kilkumiesięcznym (nie rozstrzygnięto jeszcze jak długim) okresie przed podwyżką akcyzy firmy tytoniowe nie będą mogły produkować (i wprowadzać na rynek) więcej papierosów niż średnia liczona z ostatnich (najprawdopodobniej sześciu) miesięcy.Po drugie, w danym okresie po podwyżce akcyzy na rynku nie będą mogły już funkcjonować wyroby tytoniowe ze starą banderolą (sprzed podwyżki). To drugie rozwiązanie ma zapobiec temu, aby firmy tytoniowe nie "wyprzedzały" zakazu zwiększania produkcji, produkując więcej, ale wcześniej niż w objętym zakazem okresie.Pytany, co na taki projekt palący przynajmniej w części elektorat Platformy, Szulc przyznał, że sam jest palaczem, ale jednocześnie dodał: "nie mamy większych skrupułów; akcyza tytoniowa to chyba jeden z nielicznych, niekwestionowalnych podatków".Według zasady na każdy doskonalszy miecz zawsze znajdzie się doskonalsza tarcza.Powodzenia.

wtorek, 9 września 2008

Biodisel to jest jedna z dróg pobudzenia polskiej i europejskiej gospodarki.

Biodisel jego produkcja jest prymitywnie prosta, zastosowanie bezpieczne i ekonomiczne. Sam przetestoawłem. Zrobiłem go z bydlęcego łoju. Przetestowałem na własnym samochodzie osobowym wyposażonym w czujniki sprzężone z komputerem i otrzymałem wyniki korzystniejsze niż na oleju napędowym. Jego produkcja jest prostsza niż ugotowanie smacznej zupy!!! Ale prawne wdrożenie tej produkcji jest niemożliwe!!! Tak długa i karkołomna procedura jest wdrożona, że aż zastanawia komu to jest potrzebne? Biodisel to tylko paliwo. Nikt tym się nie otruje, nikogo tym nie można w normalny sposób uszkodzić itd., a wdrożenie jego produkcji jest kilkadziesiąt razy trudniejsze niż wdrożenie produkcji odżywek dla niemowląt i kilkanaście razy trudniejsze niż wdrożenie produkcji broni, amunicji czy materiałów wybuchowych. Gdzie logika i sens zastawiania tak dużych prawno-administracyjnych blokad? Po co angażować wszystkie instytucje jakie istnieją w Państwie do jego nadzoru? Ci którzy tworzyli te regulacji chyba nie zdają sobie sprawy jak funkcjonuje u nas system nadzoru poszczególnych instytucji. Żeby otworzyć skład podatokwy to praktycznie taki producent jest zmuszony poddać się kontroli wszystkim instytucjom; od sanepidu poczowszy, a na zgodzie sąsiadów w promieniu kilometra skończywszy, gdyż sanepid może wydać decyzje, ale nawiedzony sąsiad może spowodować, że ją cofnie. Sąsiad może zrobić to ze zwykłej zazdrości i zawiści po to tylko żeby pokazać, że on jest ważniejszy niż ten, który próbuje coś zrobić nie tylko dla siebie. Wystarczy, że napisze durny, nieprwdziwy anonim i już uruchomi armie bezmylśnych urzędasów, którzy najczęściej mają bardzo ogólną wiedzę i dla własnego bezpieczeństwa zmuszają kontrolowanego do tego by wykazał , że nie jest wielbłądem bo sami nie wiedzą jak to zrobić. Zmuszenie potencjalnego producenta do przebrnięcia tego urzędniczego "buszu" jest równoznaczne z utrąceniem przedsięwzięcia na etapie organizacyjnym. W naszych warunkach można by było w 50% zastąpić olej napędowy biodislem otrzymywanym ze smalcu, łoju, tłuszczy zwierzęcych odpadowych, oleji roślinnych posmażalniczych; w tym również z oleju z rydza i w ten sposób pobudzić produkcję rolniczą, zwiększyć popyt wewnętrzny, ograniczyć import, poprawić stan środowiska naturalnego i stanu zdrowia ludzi i zwierząt itd. Natomiast stworzeniem durnych barier sami na własne życzenie z tego rezygnujemy. Np. Niemcy potrafią maksymalnie z tego korzystać - to dla tych, którzy chcieliby się zastawić regulacjami unijnymi. W naszym przypadku barierą jest głupota!!!!!

niedziela, 7 września 2008

Wodór jako paliwo.

Parlament Europejski przegłosował w tym tygodniu wprowadzenie jednolitych kryteriów w zakresie homologacji typu pojazdów silnikowych napędzanych paliwem wodorowym. Decyzja ta może okazać się przełomowa, dzięki której dużo łatwiejsze stanie się wprowadzanie tego typu pojazdów do sprzedaży. Obecnie bowiem brak jednolitych dla całej Unii Europejskiej warunków dopuszczających samochody o napędzie wodorowym do ruchu publicznego. Wynika to z nie ujęcia pojazdów wodorowych w jednolitym europejskim systemie homologacji typu WE (WVTA), który od stycznia 1998 r. jest obowiązkowo stosowany w większości aut osobowych, a od czerwca 2003 r. w motocyklach. Homologacja ta umożliwia szybszą i łatwiejszą rejestrację pojazdu we wszystkich państwach członkowskich.Skutkuje to tym, iż uzyskanie stosownych zezwoleń na wprowadzenie pojazdów wodorowych do ruchu wymaga załatwiania wielu skomplikowanych i kosztownych procedur. Producent tego typu samochodów, nawet jeśli uzyska dopuszczenie do ruchu w jednym z państw, wcale nie ma pewności, iż podobne zezwolenie zdoła otrzymać w innych krajach. W przypadku, gdyby istniały jednolite zasady homologacji dla całej Unii Europejskiej, wówczas wystarczyłoby raz przejść przez proces uzyskania homologacji. Ponadto, uzyskanie stosownego zezwolenia gwarantowałoby jednocześnie, iż dopuszczone do ruchu pojazdy o napędzie wodorowym są co najmniej tak samo bezpieczne jak auta napędzane benzyną czy olejem napędowym. Ułatwienia w zdobyciu unijnej homologacji oznaczają także niebagatelne oszczędności dla producentów, które według szacunków Komisji Europejskiej wyniosą 124 miliony euro w latach 2017-2025.Według Guntera Verheugena, komisarza Unii Europejskiej do spraw przemysłu i przedsiębiorczości, zgoda Parlamentu Europejskiego jest dużym krokiem naprzód do szerszego wprowadzenia na rynek pojazdów wodorowych. Pojazdy te mają spory potencjał, by sprawić, żeby europejskie powietrze było dużo czyściejsze (samochody są odpowiedzialne za emisję ok. 14% dwutlenku węgla do atmosfery w krajach UE) i uniezależnić się od paliw płynnych. Ponadto decyzja PE zwiększy konkurencyjność europejskich producentów motoryzacyjnych w stosunku do koncernów z Japonii oraz Stanów Zjednoczonych. Napęd wodorowy uznaje się za czysty napęd pojazdów przyszłości, stanowiący krok na drodze ku gospodarce niezanieczyszczającej środowiska opartej na wtórnym wykorzystywaniu surowców i na zasobach odnawialnych, ponieważ pojazd napędzany wodorem nie wytwarza zanieczyszczeń zawierających węgiel ani nie emituje gazów cieplarnianych. Jednak wodór jest nośnikiem energii, a nie jej źródłem, w związku z czym korzyść dla klimatu wynikająca z napędu wodorowego uzależniona jest od rodzaju źródła, z jakiego pozyskuje się wodór. Dlatego należy dołożyć starań, aby paliwo wodorowe wytwarzane było w zrównoważony sposób, w miarę możliwości z odnawialnych źródeł energii, tak aby ogólny bilans środowiskowy wprowadzenia wodoru jako paliwa dla pojazdów silnikowych był pozytywny.Na obecnym etapie rozwoju stosuje się głównie dwa podejścia w rozwoju pojazdów napędzanych wodorem. Pierwsze polega na wykorzystaniu samochodów z silnikiem spalinowym, który może być zasilany paliwem wodorowym. Drugie podejście bazuje na technologii ogniw paliwowych, w których w dużym uproszczeniu dochodzi do reakcji chemicznej wodoru z tlenem i tym sposobem napędzany jest silnik elektryczny.Mimo wielu zalet ogólnie pojmowanego napędu wodorowego, ma on niestety też i wady. Przede wszystkim pojazdy napędzane wodorem muszą mieć dużo większe zbiorniki na paliwo, niż w przypadku aut na benzynę czy olej napędowy. Rozbudowana musi zostać sieć stacji, gdzie będzie można tankować wodór. Dziś, na nieco ponad czterdzieści stacji w całej Europie, aż dwadzieścia znajduje się w Niemczech. Bez znacznej poprawy w tych aspektach, nawet wprowadzenie jednolitego prawa dla całej Unii dopuszczającego tego typu pojazdy do ruchu nie przyniesie spodziewanych efektów.

piątek, 5 września 2008

Długość życia.

Tajemnica długowieczności tkwi nie tylko w genach, ale również w sposobie odżywiania się i życia - podkreślają uczestnicy pierwszego Zjazdu Medycyny Prewencyjnej i Przeciwstarzeniowej. Badania pokazują, że na długie i zdrowe życie trzeba zapracować już w młodości. Prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Prewencyjnej i Przeciwstarzeniowej profesor Stefan Zgliczyński przyznaje, że już w łonie matki kształtuje się nasza przyszłość i predyspozycja do niektórych chorób. Natomiast profesor Mariusz Ratajczak podkreśla, że kluczem do długowieczności są komórki macierzyste, które odpowiadają za regenerowanie się organizmu. Na przykład nabłonek przewodu pokarmowego, który ma powierzchnię pola tenisowego, wymienia się co 48 godzin, naskórek - co 14 godzin,a krwinki czerwone wymieniają się co 150 dni. Wraz z wiekiem zmniejsza się liczba i aktywność komórek odnawiających nasze tkanki, dlatego starzejemy się - dodaje profesor Ratajczak. Profesor Stefan Zgliczyński przyznaje, że ludzie szczupli żyją dłużej. Dlatego tak ważne jest przeciwdziałanie otyłości poprzez wysiłek fizyczny i niskokaloryczną dietę.W świecie zwierząt człowek jest na 2. miejscu, w udokumentowanej długości przeżycia. Najdłużej, bo 190 lat przeżył żółw, pewna Francuzka - żyła 120 lat.W XIX wieku średnia życia wynosiła 40 lat. Obecnie - dochodzi do 80 lat. Warto się zająć szerzej problemem. Na przykład Lukas Heidn twierdzi, że ludzka wątroba moze egzystować nawet 400 lat, a przeciez jest narządem najcięzej pracującym w organizmie. Zatem skoro ten organ moze tyle funkcjonować to i pozostałe tez są w stanie tyle funkcjonować. Jest nad czym się zastanawiać i poszukiwać racjonalnego zycia i funkcjonowania.

Ekonomia, a polityka w przypadku Rosji.

Rosyjska inwazja na Gruzję zszokowała Zachód i wywołała gorące dyskusje, jak na nią odpowiedzieć. Obiegowa prawda głosi, że Zachód może zrobić niewiele, by ukarać Rosję. W istocie, zachodnie rządy mają ograniczone środki nacisku, ale w kategoriach ekonomicznych inwazja poważnie zaszkodziła Rosji..... zanim jeszcze zachodnie rządy zdążyły pogrozić palcem. Ten ekonomiczny cios pokazuje Zachodowi, jak może ukarać rosyjskich przywódców.Brzemiennego w skutkach 8 sierpnia rosyjska giełda spadła o 6,5 procent. W ostatnich dwóch miesiącach zanotowała 36-procentowe tąpnięcie, co oznacza, że z rynku wyparowało 500 miliardów dolarów, prawie tyle, ile wynoszą dziś rosyjskie rezerwy walutowe, oceniane na 580 miliardów dolarów. W tygodniu, w którym dokonano inwazji, odpływ kapitału sięgnął 16 miliardów dolarów, powodując nieoczekiwanie zator kredytowy. Wśród największych podmiotów sprzedających akcje Gazpromu zidentyfikowano dwóch zamożnych Rosjan. Oni nie mogą być zadowoleni z postępowania rosyjskiego premiera, Władimira Putina. W istocie, jego przechwałki mówiące o Moskwie jako nowym centrum globalnych finansów i rublu jako o przyszłej walucie rezerwowej świata, brzmią jak ponury żart.Te poważne straty prawdopodobnie nie pozostaną bez konsekwencji. W raporcie dla inwestorów bank inwestycyjny UBS zauważa, że stary paradygmat – że inwestycje w Rosji wiążą się z ryzykiem politycznym – powrócił. UBS obniżył swoją cenę docelową dla rosyjskich spółek średnio o 20 procent, czyli o 300 miliardów dolarów.Rosyjskiej potęgi gospodarczej nie należy przeceniać. Jej produkt krajowy brutto podskoczył z 200 miliardów dolarów w 1999 roku do 1700 miliardów w tym, ale to wciąż zaledwie 2,8 procent światowego PKB. Pomimo sukcesu w Gruzji, rosyjskie wojsko jest niedoinwestowane. Oficjalne wydatki na siły zbrojne to 48 miliardów dolarów, czyli siedem procent amerykańskich wydatków na obronę. Ponieważ ropa i gaz ziemny stanowią 60 procent jej eksportu, Rosja jest uzależniona od światowych cen energii, a te spadają. Sama zaś produkcja energii jest pogrążona w stagnacji z powodu renacjonalizacji i wrogiego klimatu wobec inwestorów. Korupcja jest najgorszym przekleństwem Rosji, ponieważ między innymi z tego powodu nie można tam przeprowadzić znaczących inwestycji infrastrukturalnych. Autorytaryzm zatrzymał reformy ekonomiczne, a bez nich wysokiego wzrostu nie uda się utrzymać.Zachód stoi przed wyborem pomiędzy sankcjami a ekonomicznym zaangażowaniem. Sankcje ekonomiczne wzmocniłyby tylko kontrolę elity wywodzącej się z aparatu bezpieczeństwa nad gospodarką i ożywiły jej dyktatorskie zapędy. Błędem byłoby wyrzucanie Rosji z Międzynarodowego Funduszu Walutowego, albo powstrzymanie jej członkostwa w Światowej Organizacji Handlu, ponieważ to właśnie otwarte rynki i międzynarodowe standardy mogą najlepiej obnażyć słabe punkty Putina i jego kolesiów. Zamiast tego Unia Europejska i USA powinny narzucić etyczne i prawne standardy, których złamanie drogo by Rosję kosztowało i wziąć na cel duże państwowe firmy i wysokich urzędników, a nie prywatnych obywateli lub biznesmenów.Po pierwsze, UE powinna przyjąć wspólną politykę energetyczną, wprowadzając w życie takie zasady karty energetycznej jak przejrzystość, równe prawa inwestycyjne i dostęp podmiotów trzecich do rurociągów. Zjednoczona UE ma tu mocną pozycję przetargową, bo wszystkie rosyjskie rurociągi poza byłym Związkiem Radzieckim biegną do Europy.Po drugie, Komisja Europejska powinna zmusić Gazprom do rozdzielenia produkcji i przesyłu i złamać w ten sposób jego monopol. Dlaczego UE przeprowadza postępowanie antytrustowe przeciwko Microsoftowi, a nie przeciwko Gazpromowi? Musiałby on pozbyć się swojej sieci rurociągowej poza granicami Rosji, zrezygnować z bezczelnej dyskryminacji cenowej i zakończyć plany budowy rurociągów Nord Stream i South Stream.Po trzecie, Zachód powinien prześwietlić czołowych rosyjskich urzędników i ich firmy handlowe pod kątem prania pieniędzy.Po czwarte, duże państwowe rosyjskie firmy zwyczajowo kuszą polityków z innych krajów. Były niemiecki kanclerz Gerhard Schroeder to najbardziej okazała zdobycz Gazpromu. Zachodnie standardy etyczne dotyczące kontaktów z państwowymi rosyjskimi firmami powinny zostać zaostrzone, a UE winna przyjąć amerykańską zasadę ujawniania wszelkich dochodów z lobbingu. Nieetyczne zachowanie najskuteczniej zwalcza się poprzez zwiększenie transparentności.I wreszcie, jeżeli zachodnie agencje wywiadowcze posiadają jakiekolwiek dowody korupcji ze strony Putina lub jego kolesiów, powinny je ujawnić. Nic nie osłabiłoby go mocniej w oczach Rosjan, niż potwierdzone fakty wskazujące na korupcję. Rosja i jej przywódcy są wciąż dość słabi, ale by działać skutecznie, Zachód musi być zjednoczony. Jest to jeden z bardziej bezpiecznych i skutecznych sposobów oddziaływania na Rosję, ale trzeba się liczyć, że bardzo szybko zostanie politycznymi i administracyjnymi metodami zneutralizowany. Jednak pozostawi trwały efekt i dlatego jest warty wsparcia.

środa, 3 września 2008

Most na Bałtyku.

Dania i Niemcy podpisały oficjalne porozumienie o budowie nad Bałtykiem 20-kilometrowego mostu łączącego oba kraje. Dwukondygnacyjny most samochodowo-kolejowy zostanie ukończony w 2018 roku. Powstanie nad cieśniną Bełt Fehmarn i połączy położony na niemieckiej wyspie Fehmarn port w Puttgarden z duńską wyspą Lolland. Plany przewidują budowę czteropasmowej autostrady i dwutorowej linii kolejowej.Obie wyspy są już połączone mostami z lądem stałym. Leżąca między nimi cieśnina przerywa bezpośrednie połączenie drogowe między Kopenhagą, a Hamburgiem. Dzięki tej konstrukcji czas podróży między Kopenhagą a Hamburgiem skróci się do trzech i pół godzin. Opłata za przejazd nowym mostem wyniesie prawdopodobnie ok. 60 euro.Projekt, którego realizacja ma kosztować 4,8 miliarda euro, niemal w całości sfinansuje strona duńska. Niemcy przeznaczą tylko 800 milionów euro na rozbudowę połączeń drogowych i kolejowych w Szlezwiku-Holsztynie.Koszty budowy, która rozpocznie się w 2012 roku, zostaną pokryte przez prywatnych inwestorów oraz z unijnych funduszy.Przedstawiciele lokalnych niemieckich władz oraz ekolodzy z obu krajów sprzeciwiają się projektowi, twierdząc, że jest on niepotrzebny i zaszkodzi środowisku.A może by pomyśleć o połączenie z dornholm, a następnie do Skandynawii.

Gaz i ropa w Polsce.

Krajowe źródła zaspokoją 5 proc. popytu na ropę. Nawet po zwiększeniu wydobycia gazu ziemnego i ropy naftowej, polskie złoża nie wystarczą do zaspokojenia potrzeb krajowych.
Co roku Polska potrzebuje ok. 20 mln ton ropy i ok. 14 mld metrów sześciennych gazu ziemnego. Z krajowych źródeł możemy zaspokoić ok. 40 proc. zapotrzebowania na gaz i 5 proc. na ropę. Większość surowców musimy importować z zagranicy, głównie z Rosji. Analitycy podkreślają, że jednym z elementów dywersyfikacji i zwiększenia bezpieczeństwa dostaw ropy i gazu może być zwiększenie wydobycia krajowego. Według danych Państwowego Instytutu Geologicznego mamy w Polsce 256 złóż gazu i 89 złóż ropy. Zasoby wydobywalne gazu ziemnego wynoszą 154,4 mld m sześc., a ropy 19,5 mln ton. Eksperci podkreślają, że w rzeczywistości, uwzględniając zastosowanie nowoczesnych technik poszukiwań i wydobycia, wielkość wydobywalnych zasobów ropy i gazu może być wyższa. Ropa naftowa wydobywana jest głównie przez Oddział Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w Zielonej Górze w pięciu kopalniach (w Górze, Grodzisku Wielkopolskim, Gorzowie Wielkopolskim, Karlinie, Ostrowie Wielkopolskim). Z 4,3 mld m sześc. gazu 2,4 mld m sześc. gazu wydobyto w oddziale zielonogórskim, a 1,9 mld m sześc. - w oddziale sanockim. Gaz wydobywany jest też w kopalniach na Wielkopolsce, ziemi lubuskiej i na Dolnym Śląsku. - Polska, szczególnie w dziedzinie ropy naftowej, zmarnowała ostatnie lata dobrej koniunktury. Od trzech lat, do 2007 roku, spadało wydobycie dwóch największych krajowych producentów: PGNiG i należącego do Grupy Lotos Petrobalticu o 18 proc. Spada również wydobycie gazu ziemnego. To kwestia zbyt małej skali poszukiwań nowych złóż. Obecnie eksploatowane powoli się kurczą - wyjaśnia Jarosław Bałasz, szef Poszukiwań Nafty i Gazu Kraków, spółki z Grupy PGNiG. Zarówno Lotos, jak i PGNiG w ostatnich miesiącach ogłosiły jednak plany intensyfikacji działań w zakresie wydobycia. Zajmujący się wydobyciem z dna Morza Bałtyckiego Petrobaltic planuje zwiększenie produkcji ropy na Bałtyku, na co chce wydać w najbliższych czterech latach ok. 3,4 mld zł. W tle są znaczne zasoby biopaliw, które swobodnie mogłyby zastąpić 50% importu tylko trzeba zaniechać szkodliwej propagandy i znieść akcyzę. Polskie władze wolą dać zarobić rosyjskim koncernom niż polskim rolnikom! Wolą mieć deficyt w kontaktach handlowych z Rosją niż zwiększyć popyt na rynku wewnętrznym! Wolą zadłużać Państwo niż wykorzystać krajowe rezerwy! Czy ktoś jest w stanie wytłumaczyć te anomalie?!

Dziecko - największe bogactwo.

Dziecko to największe bogactwo. Można mieć dużo majątku, pieniędzy i innych kosztowności i dóbr, ale czy one dają szczęście? Natomiast zdrowe i inteligentne dziecko jest zawsze nieocenionym skarbem. Posiadanie licznego rodzeństwa jest zwiastunem przyszłego zdrowia psychicznego. Osoby wywodzące się z dużych rodzin mają niezłe szanse na udane małżeństwo, ponieważ przywykły do tego, by się dzielić. Spora gromadka braci i sióstr to także zabezpieczenie przed presją ze strony nadopiekuńczych rodziców. Kiedy ktoś mówi, że ma pięcioro dzieci, w odpowiedzi słyszy na ogół: „Ale ci dobrze!”. W przybliżonym tłumaczeniu oznacza to jednak: „Co za tupet!”. W poprzednim pokoleniu duże rodziny uchodziły za rezultat niestosowania środków antykoncepcyjnych. Dzisiaj uważa się je za publiczną deklarację ogromnych dochodów, niewyczerpanej energii i samolubnego lekceważenia przyszłości naszej planety.
Nic z tego nie jest prawdą , ale zwykle są kłopoty z obroną dużych rodzin wychodzącą poza stwierdzenie, że cieszy kogoś posiadanie wielu dzieci, bez względu na to, jak jest to kosztowne i męczące. Każdy nowy układ genetyczny to nowa przygoda, fascynująca jednostka, czasami męcząca, ale zwykle urocza mieszanka zalet i wad. Jeśli chodzi o duże rodziny, rzecz w tym, że są one czymś więcej niż sumą swoich części – są mikrokosmosem społecznym, w którym członkowie walczą o uwagę i najlepsze miejsce w samochodzie. Sprzeczki trwają bez końca i często bywają ostre, ale pod koniec dnia wszyscy muszą pogodzić się ze sobą, ponieważ przyjdzie im dzielić się pilotem telewizyjnym. Zawsze uważałem, że posiadanie sporej rodziny to nie tylko egoistyczna przyjemność, ale także korzyść dla kraju, a nawet świata, ale do tej pory brakowało mi argumentów na poparcie mojej tezy, która jest jawnym zaprzeczeniem teorii Maltusa. Jestem zatem wdzięczny dziennikarzowi telewizyjnemu ze Sky News, Colinowi Brazierowi, który przez ostatnie pięć lat zbierał dowody świadczące o tym, że duże rodziny to coś dobrego.
– Tak często słyszymy o wadach wielodzietnych rodzin, że zapomnieliśmy o ich ukrytych zaletach – mówi on. Jego misja rozpoczęła się pewnego dnia na początku wojny w Iraku, kiedy będąc tam z oddziałami armii USA, usłyszał w radiu, że koszt wychowania jednego dziecka wzrósł do 180 tysięcy funtów. W tamtym czasie nie miał pięciorga potomstwa, tak jak teraz, ale już wówczas zdał sobie sprawę, że bzdurą jest sugerowanie, iż wychowanie każdego dziecka kosztuje tyle co dom. Ze względu na wspólne sypialnie, łazienki i zabawki oceniał, iż każde kolejne dziecko w dużej rodzinie kosztuje mniej niż w niewielkiej. Brazier uważał też, że wyliczenie, że każde dziecko wnosi do środowiska naturalnego dodatkowych 750 ton dwutlenku węgla nie jest rzetelne. Oznacza ona jedynie to, że nalezy posadzić kolejne rośliny i drzewa, które by zuzyły ten dwutlenek. Świat jest tak skonstruowany, ze to co dla jednego gatunku jest odpadem-wydzieliną, to dla innego jest pokarmem. Musimy jedynie uwazać aby były zachowane proporcje, umozliwiające zachowanie harmonii w tej koegzystencji. Czteroosobowe gospodarstwo domowe zużywa na głowę połowę prądu zużywanego przez jednego człowieka mieszkającego samotnie. Ludzie szkodzący planecie to single żyjący w eleganckich apartamentach. Ktoś musi obalić wreszcie nonsensowne teorie, pomyślał. Od tamtego momentu Brazier nie tylko zbierał argumenty na obronę, ale i przeszedł do ataku. Skondensował wyniki swoich badań do postaci artykułu dla ośrodka badawczego Civitas i teraz powinien jeszcze raz włożyć kamizelkę kuloodporną: ludziom propagującym korzyści wynikające z posiadania małej rodziny może nie spodobać się to, co ma do powiedzenia. Również rządowi może się to nie spodobać. We Francji rodzice posiadający trójkę lub więcej dzieci dostają medale za swą prokreacyjną dzielność. W Wielkiej Brytanii karani są wyższymi podatkami od większych samochodów i wkrótce przyjdzie nam słono płacić za wywóz śmieci i zużycie wody.A to wszystko z powodu złej technologii koegzystencji, człowiek powinien mieć możliwość zagospodarowania odpadów w swoim otoczeniu i przetwożeniu ich na dobra uzytkowe. Woda powinna podlegać recyklingowi na przykład i w ostatecznej fazie wykorzystywana do podlewania roślin czy drzew. Odpady pokarmowe wykorzystywane do karmienia zwierząt, a reszta kompostowana. Inne odpady powinny być segregowane i przekazywane do recyklingu jako surowiec. We własnym zakresie kazdy powinien wytwarzać część pokarmu i dóbr mu potrzebnych. Jednym z bardzo waznych dóbr jest energia słoneczna, która w znikomym stopniu jest przez nas wykorzystywana, a w jej miejsce produkujemy energię zuzywając duze ilości surowców i zatruwamy własne środowisko. Na przeciwięństwo tego zatruwania dwutlenek jako pochodna kolejnego dziecka to znikomy drobiazg. Szkoły prywatne nie dają zniżek dla hurtowo przyjmowanych uczniów, a i szkoły państwowe odchodzą od preferowania rodzeństwa i rodzice nie mogą mieć pewności, że każdego ranka nie będą odwozić dzieci do kilku różnych szkół. Skutkiem takich posunięć oraz serwowanych ciągle strasznych opowieści o tym ile dzieci kosztują, jest to, że 90 tysięcy ludzi znalazło się w trudnej sytuacji: chcieliby mieć więcej pociech, ale rezygnują, ponieważ nie stać ich na większy dom czy przestronniejszy samochód. Musimy zmienić mentalność i obalić wszelkie neomatuzjańskie teorie!