niedziela, 29 czerwca 2008

Rozwój lokalny, a kultura.

1. Wprowadzenie
Przedmiotem szczególnego zainteresowania geografów, etnografów, kulturoznawców są układy lokalne - względnie zamknięte systemy tworzone przez zorganizowane społeczności lokalne władające określonym terytorium1. Zmiany zachodzące we współczesnym świecie kształtują nowe oblicze zjawisk Rozwój lokalny stanowi istotny wymiar gospodarowania przestrzenią. Jego podmiotem i głównym animatorem są społeczności lokalne. Wielowymiarowość procesów zmian zachodzących na poziomie lokalnym sprawia, że rozwój lokalny jest przedmiotem zainteresowania przedstawicieli różnych nauk społecznych, zajmujących się odmiennymi aspektami przemian: gospodarczym, politycznym, terytorialnym, społecznym i kulturowym..
lokalnych. Przekształcenia układów lokalnych wymykają się jednoznacznym ocenom. Z jednej strony nie brak opinii, iż czeka nas rychły zmierzch lokalności. „Obszar życia zostaje wyodrębniony z zewnętrznych wyznaczników związanych z miejscem, a samo pojęcie miejsca traci na znaczeniu w obliczu rozwoju mechanizmów wykorzeniających. W większości kultur tradycyjnych, niezależnie od stosunkowo częstych migracji ich populacji oraz przemierzanych przez nie niekiedy ogromnych obszarów, życie społeczne było na ogól związane z miejscem. Podstawowym czynnikiem zmiany tego stanu rzeczy nie jest nasilenie ruchliwości, ale fakt, że miejsca uległy całkowitemu spenetrowaniu przez mechanizmy wykorzeniające, które powiązały lokalne działania w relacje przestrzenno-czasowe o wciąż rosnącym zasięgu”[1]. Z drugiej strony, w wielu miejscach na świecie obserwujemy rozkwit idei lokalizmu i liczne przykłady świadomego konstruowania ‘nowych lokalności’[2]. Zjawiska te zdają się być reakcją na mechanizmy wykorzeniania i homogenizacji kulturowej. Wiążą się też często z nadzieją na znalezienie skutecznych strategii rozwojowych dla niewielkich społeczności szukających swoich szans gospodarczych na globalnych rynkach towarów i usług. Nic, więc dziwnego, że na ogól „idea tego lokalne- szczególnie tego, co uważa się za lokalne- powstaje w obrębie dyskursów globalizacji i poprzez nie”[3]. Złożoność powiązań między tym, co lokalne i tym, co globalne skłania do pogłębionych refleksji nad charakterem procesów rozwoju lokalnego i ich uwarunkowań. Sprzyjają im, moim zdaniem, badania procesów rozwojowych społeczności lokalnych funkcjonujących w różnych kontekstach geograficznych.

2. Kultura jako czynnik rozwoju lokalnego
Teza głosząca, iż kultura może być istotnym czynnikiem rozwoju lokalnego nie była popularna jeszcze w latach 70-tych XX wieku. ‘Rozwój’ utożsamiano z paradygmatem zmian modernizacyjnych, kultura zaś oznaczała dla jego promotorów lokalne tradycje, systemy wartości i postawy traktowane na ogół jako bariera rozwojowa, którą należało przezwyciężyć, by móc promować ‘nowoczesne’, ‘postępowe’ idee i rozwiązania. Jako przykład mogą służyć polityki rozwoju kierowane do ludności tubylczej w krajach Ameryki Łacińskiej takiego podejścia. Rozwój indiańskich obszarów wiejskich oznaczał konieczność asymilacji ich mieszkańców, wpisania ich w ramy kultury narodowej, włączenia w obieg gospodarki i uczynienia z nich obywateli na ujednoliconych zasadach obowiązujących wszystkich. Edukacja kolejnych pokoleń w języku i kulturze narodowej miała doprowadzić z czasem do pełnego rozwoju kulturowego. Miejscem dla lokalnych kultur były ‘muzea tradycji ludowych’. Kultura wiązała lokalną społeczność z przeszłością, która stawała się brzemieniem. Kultura lokalna jeszcze dziś może być traktowana jako stygmat, synonim zaściankowości i wykluczenia, a zjawisko to dotyczy także niektórych europejskich obszarów wiejskich [4]. W sferze zarządzania układem lokalnym, kulturę kojarzono z działalnością ‘nieproduktywną’ ‘wymagająca dotacji’, nieprzynoszącą na ogół dochodów ani żadnych wymiernych korzyści. Sądzono, że jeśli w ogóle kultura może przynosić jakiekolwiek dochody to i tak będą one bardzo niewielkie w porównaniu z innymi dziedzinami działalności gospodarczej;
Różnicowanie się poglądów na temat znaczenia kultury w rozwoju lokalnym widoczne w latach 90-tych XX wieku ma wiele przyczyn. Wiąże się niewątpliwie ze zmianami w pojmowaniu rozwoju. Niepowodzenia programów rozwojowych opierających się na założeniach teorii modernizacji i z pojawieniem się nowych paradygmatów rozwoju, w tym m.in. koncepcji rozwoju endogennego, czy alternatywnego, nie mówiąc o tzw. alternatywach dla rozwoju[5], przesunęło uwagę badaczy w stronę społecznych i kulturowych aspektów procesów zmian.Czynnikiem zmian w postrzeganiu roli kultury w rozwoju lokalnym są też wspomniane już, nowe koncepcje lokalności. „Wspólnotę lokalną tradycyjnie pojmowano w kategoriach zbiorowej tożsamości pewnej grupy osób zajmujących określone miejsce, pozostających w regularnych, wzajemnych interakcjach, a w konwencji będących pospołu ‘udziałowcami’ kulturowych zasobów, wśród których zasadnicze spełniające funkcję zasobów interpretacyjnych struktury znaczeniowe. Równocześnie takie rozumienie wspólnoty oznaczało traktowanie związku kilku wymiarów - miejsca (terytorium),struktur tożsamości, sieci stosunków społecznych oraz wzorów kultury, jako nierozerwalnej całości” [6]. Badacze społecznych i kulturowych aspektów procesów globalizacji zwracają uwagę na konieczność przewartościowania takiego podejścia. Zygmunt Bauman stwierdza wprost” „...”lokalność” w nowym świecie wielkich szybkości nie jest tym samym, czym była w czasach, gdy informacja poruszała się jedynie razem ze swym materialnym nośnikiem: miejscowość i ludność miejscowa niewiele mają wspólnego ze ‘społecznością lokalną’. Przestrzenie publiczne- rozmaite agory i fora, miejsca, w których ustala się pogramy działania, prywatnym sprawom nadaje wymiar publiczny, kształtuje opinie, zbiera sądy i feruje wyroki - śladem elit odcięły się od lokalnych powiązań. W pierwszej kolejności odrywają się od konkretnego terytorium i sytuują daleko poza zasięgiem komunikacyjnej wydolności jakiejkolwiek lokalnej wspólnoty i jej mieszkańców, która ograniczona jest przez możliwości’ materiału ludzkiego’. Ludność miejscowa, jak najdalsza od tworzenia wspólnoty, bardziej przypomina pęk sznura o luźno zwisających, niepowiązanych ze sobą końcach”[7]. Najpełniejsza interpretację zasygnalizowanych powyżej zjawisk przedstawili Arjun Appadurai - pisząc o wytwarzaniu lokalności w warunkach globalizacji[8]. Autor proponuje rozpatrywanie funkcjonowania współczesnego świata poprzez pryzmat dysjunkcji między ‘obrazami’, czy ‘pejzażami’- sferami rzeczywistości, które kiedyś w poszczególnych miejscach składały się na jedną spójną całość, a dziś działają jako ‘osobne byty’ wchodzące ze sobą w bardzo rośne konfiguracje w różnych kontekstach. Appadurai pisze o rozłącznych przepływach takich kategorii jak etnoobrazy (ethnoscapes), technoobrazy (technoscapes), finansoobrazy (finanscapes), medioobrazy (mediascapes), ideoobrazy ( ideoscapes). Grupy etniczne, technika, transakcje finansowe, obrazy medialne i prądy ideologiczne nie są już składowymi ‘harmonijnego planu’- ich wpływy są rozdzielone i niespójne. Wytwarzają mozaikę zaskakujących ‘lokalności’. Dlatego właśnie bulwersuje nas widok tubylca, w tradycyjnym stroju etnicznym pracującego przy laptopie, czy anten satelitarnych i plazmowych ekranów w dzielnicach nędzy.
W Połowie lat 80-tych XX wieku wśród przedstawicieli różnych dyscyplin nauk społecznych dało się zauważyć rosnące zainteresowanie kulturą, określane czasem mianem zwrotu kulturowego. Wpłynęło ono także na specjalistów zajmujących się problematyką rozwoju[9]. O kulturze i kulturach pisali już nie tylko przedstawiciele antropologii, ale także historycy, socjologowie, geografowie i ekonomiści. Ogromne znaczenie miały też, moim zdaniem, nowe zjawiska gospodarcze, społeczne i kulturowe, jakie przyniosła ze sobą globalizacja, wykraczające poza ramy omówionej już kwestii lokalności. Gospodarcze sukcesy niektórych państw azjatyckich, czy niektórych regionów europejskich wiązano z unikalnymi cechami kulturowymi społeczeństw i społeczności, które sprzyjały zastosowaniu niemożliwych do przeniesienia na inny grunt strategii wzrostu gospodarczego. Intensywne ruchy migracyjne, powszechnie dostępne środki masowego przekazu, nowe techniki gromadzenia i przekazu informacji sprzyjały upowszechnianiu jednolitych idei i treści, postaw i mód a więc zaczęły stanowić realne zagrożenie różnorodności kulturowej. Równocześnie, na jej straży stanęły powstające spontanicznie, oddolne ruchy społeczne broniące tożsamości etnicznej, praw tubylczych i praw mniejszości - narodowych, religijnych czy seksualnych. Dzięki środkom masowego przekazu i Internetowi - ich postulaty docierały do bardzo szerokich kręgów odbiorców w różnych częściach świata.
Podczas gdy w jednych środowiskach rodziły się ruchy protestu społecznego, broniące m.in. różnorodności kulturowej, w innych kultura i różnorodność kulturowa stawały się ważnym przedmiotem konsumpcji - a więc towarem. Kultura będąca źródłem konsumpcji i bezpośrednim jej przedmiotem ma oczywiste znaczenie gospodarcze. Zaspokaja także różnorodne potrzeby ludzkie w tym potrzebę przynależności i określenia własnej tożsamości. Niesie w sobie wartości duchowe i intelektualne.
Wymienione powyżej procesy i zjawiska doprowadziły do zróżnicowania głosów na temat związków między kulturą i rozwojem. Podstawowymi elementami stanowiącymi o zróżnicowaniu opinii są, moim zdaniem:
· Problemy ‘definicyjne’ -, kultura’ określana jest i rozumiana na różne sposoby przez przedstawicieli różnych dyscyplin i różnych kierunków
· Fakt, iż w sferze kultury mamy do czynienia ze zjawiskami trudnymi do ujęcia ilościowego
· Fakt iż zjawiska o których mowa wpisane są w bardzo szeroki kontekst: historyczny, geograficzny, psychologiczny, instytucjonalny, polityczny
Zróżnicowanie postaw wobec obrazu kulturowego świata i pożądanego kierunku zmian[10]. Wśród autorów piszących o roli kultury w rozwoju lokalnym wyraźnie wyróżniają się zwolennicy koncepcji rozwoju alternatywnego. Dokonują oni swoistej nobilitacji społeczności lokalnych, których członkowie pojmowani są jako główni aktorzy i promotorzy zmian15. Współczesne koncepcje rozwoju alternatywnego i endogennego trudno uznać za spójne teorie. Ciągle są one przedmiotem Ożywionych debat, w których zarzuca się ich autorom idealizm i zbyt ‘romantyczne’ postrzeganie rzeczywistości społeczeństw słabo rozwiniętych. Z drugiej jednak strony, koncepcje te w coraz bardziej istotny sposób wpływają zarówno na praktyki badawcze jak i na realizowane w różnych częściach świata projekty rozwojowe. Są efektem poszukiwań teorii odpowiadającej rosnącemu zróżnicowaniu obserwowanych sytuacji i uwzględniającej, w większym stopniu rolę lokalnych uwarunkowań rozwoju w tym także lokalnych lokalnych zasobów. Rozwój przestaje być abstrakcyjnym celem zmian określanym w kategoriach gospodarczych czy politycznych- w nawiązaniu do idei Ernsta Schumachera - ma służyć zaspokajaniu rzeczywistych potrzeb ludzkich, w takim wymiarze, w jakim postrzegają je aktorzy spoleczni16. Procesy pożądanych zmian są ‘zlokalizowane’ - silne wpisane w określony kontekst przyrodniczy, kulturowy, społeczny i gospodarczy. Słabość teorii modernizacji czy teorii zależności polegała między innymi na niedostrzeganiu lokalnej specyfiki i przekonaniu, że istnieją uniwersalne rozwiązania problemów dotykających zbiorowisk ludzkich odmiennych pod wymienionymi wyżej względami. Zarysowane powyżej koncepcje ukształtowały przekonanie, iż kultura może być ważnym elementem określającym charakter rozwoju lokalnego. Może też stanowić podstawę lokalnych strategii rozwojowych. Takie poglądy wyrażają zarówno naukowcy - w tym autorzy podręczników i innych opracowań z zakresu geografii rozwoju[11], jak i twórcy unijnych programów rozwojowych, czy działacze lokalni. W definicjach rozwoju lokalnego formułowanych na przełomie wieków, miejsce uproszczonego paradygmatu modernizacyjnego zajmuje złożona wizja kompleksowych zmian zachodzących w układach lokalnych z uwzględnieniem ich specyfiki, a zwłaszcza potrzeb, preferencji i systemu wartości lokalnych aktorów społecznych. „Zdaniem wielu badaczy społeczności lokalne są głównym podmiotem i animatorem szczegółowego procesu zmian, nazywanego rozwojem lokalnym albo endogennym, albowiem akcentuję w nim rolę czynników wewnątrzsystemowych”[12]. Nie oznacza to, że społeczności lokalne i lokalność w takim kontekście należy rozumieć w wymiarze tradycyjnym, opisanym powyżej słowami Zygmunta Baumana. Rzeczywiste umiejscowienie terytorialne jednostek, czy grup działających na rzecz rozwoju lokalnego bywa zaskakujące. W krajach latynoamerykańskich istotnymi aktorami takich działań są stowarzyszenia migrantów realizujące inwestycje publiczne w miejscach swego pochodzenia. Strategie oparte na lokalnych zasobach odwołują się często do globalnego rynku i głębokiej znajomości panujących na nim w danym momencie trendów.
Autorzy raportu OECD zatytułowanego Culture and Local Development, także wskazują na wielopłaszczyznowość oddziaływań kultury na rozwój lokalny. W dalszej części tekstu zostaną przedstawione jej trzy wybrane aspekty.
2. 1 . Kultura jako czynnik kształtujący zachowania aktorów lokalnych. Kultura a mobilizacja społeczna.
Jeśli posłużymy się jedną z szerokich koncepcji kultury traktowanej jako ‘sposób życia’, nie sposób uniknąć stwierdzenia, iż określa ona w znaczny sposób układ lokalny. Stanowi o wartościach i postawach członków społeczności lokalnej, kształtuje ich więzi i aspiracje, określa wspólne cele, bądź ich brak. Takie pojmowanie relacji między kulturą, a rozwojem lokalnym jest istotą koncepcji rozwoju endogennego, wpisanego w realia społeczności lokalnej. Choć formułowane lokalnie działania rozwojowe muszą uwzględniać istnienie czynników zewnętrznych, takich jak polityka państwa czy mechanizmy rynkowe, nie mogą wyrastać jedynie z chęci podporządkowania się logice świata zewnętrznego. Ich cele określa zgodnie z własnymi aspiracjami społeczność lokalna. Warunkiem powodzenia przedsięwzięć rozwojowych jest aktywne zaangażowanie aktorów społecznych, którzy mają być ich beneficjentami na wszystkich etapach ich realizacji. Najważniejsze działania na rzecz rozwoju powinny odbywać się na szczeblu lokalnym, a społeczność lokalna powinna też sprawować nad nimi kontrolę. Postuluje się wykorzystywanie lokalnych zasobów, stosowanie dostępnych lokalnie technologii, tworzenie lokalnych przedsiębiorstw i ich związków, budowanie lokalnych rynków, instytucji finansowych. Oznacza to na ogól konieczność zinwentaryzowania i zrewaloryzowania lokalnych zasobów pod kątem planowanych przedsięwzięć. Do zasobów zalicza się także ‘wiedzę lokalną’: znajomość środowiska przyrodniczego i umiejętność wykorzystywania go, umiejętności organizacyjne i wytwórcze. Jeden z twórców amerykańskiej geografii kultury, Carl Otwin Sauer, współpracując z Fundacją Rockefellera w latach czterdziestych XX wieku sporządzał ekspertyzy dotyczące planów ‘modernizowania’ rolnictwa w Meksyku i w krajach andyjskich. Przestrzegał przed pochopnym wprowadzaniem nowych odmian, mechanizacją i powielaniem wzorców rodem ze Stanów Zjednoczonych. Zachęcał do zainteresowania się miejscowymi uprawami i do zachowania bioróżnorodności, rodzimej kultury i gospodarki, którą uznawał za ‘mądrą’. Bardzo wyraźnie krytykował miejscowych specjalistów za kopiowanie obcych rozwiązań . Stanowisko Sauera nie dziwi zważywszy na jego związki z antropologią, bliską współpracę z Kroeberem, przejęcie kroeberowskiej koncepcji kultury i zastosowanie jej w badaniach geograficznych. Jednak, jak pisze Anthony Bebbington, Fundacja Rockefellera postrzegała Sauera jako radykalnego indygenistę i uznała, że jego propozycje nie przyczynią się do rozwiązania problemu głodu na świecie. Idee Sauera powróciły do literatury rozwojowej w latach osiemdziesiątych, m.in. za sprawą Roberta Chambersa, autora głośnej książki Rural development. Putting the Last First Chambers postulował rewaloryzację ‘lokalnej wiedzy’ mieszkańców wsi i domagał się traktowania ich sposobów gospodarowania jako racjonalnych. Domagał się też uwzględnienia pełnego uczestnictwa lokalnych aktorów społecznych w działaniach rozwojowych. Podkreślał przy tym, że nie może się ono ograniczać do ‘konsultacji’ rozwiązań przygotowanych odgórnie. Proponował stosowanie nowych metod badawczych za pomocą, których ‘specjaliści w zakresie rozwoju’ mogliby się uczyć od mieszkańców wsi, dążąc do zrozumienia warunków lokalnych w pełni ich złożoności. Za warunek sukcesu uznawał szacunek dla lokalnej wiedzy i wolę porozumiewania się z jej przedstawicielami.
Zasadność postulatów zwolenników rozwoju endogennego nie wzbudza większych wątpliwości. Wprowadzanie ich w życie nie jest jednak łatwe. Entuzjastom endogennego rozwoju lokalnego zarzuca się zbyt idealistyczne podejście do społeczności lokalnych. Na ogół nie są one harmonijnie współpracującymi wspólnotami. Ich członków dzielą sprzeczne interesy i konflikty. Te ostatnie mogą się nasilać w miarę pojawiania się ‘zmian rozwojowych’, jeśli nie wszyscy będą mieć poczucie, iż z nich korzystają. Trudno określić naprawdę wspólne cele i zagwarantować pełną partycypację. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, jeśli formułowane oddolnie programy są wspierane przez aktorów zewnętrznych - polityków, instytucje publiczne, organizacje pozarządowe, międzynarodowe agencje rozwojowe. Narzucane przez nich warunki pomocy nie zawsze uwzględniają lokalne uwarunkowania kulturowe. Czasem odwołują się do ich całkowicie odrealnionej wizji. Aktorzy zewnętrzni skazani są na pośredników w kontaktach z lokalną społecznością, co może wywoływać nowe konflikty, lub też pogłębiać istniejące. Odbiegającemu od rzeczywistości, i co więcej, stanowiącego element strategii lokalnych elit zawłaszczających projekty.
Z zainteresowania dynamiką procesów społecznych i kulturowych zachodzących w społecznościach lokalnych zrodziła się potrzeba zaadaptowania do potrzeb badań nad rozwojem takich pojęć jak kapitał kulturowy i kapitał społeczny. Zadomowiły się już one w tekstach z zakresu geografii rozwoju, gdyż ułatwiają opis i analizę trudnych do uchwycenia czynników zmian mocno związanych z kulturą, takich jak wiedza, wykształcenie (formalne lub nieformalne), umiejętności i kwalifikacje zawodowe, sprawność w zbiorowym działaniu a nawet takie kompetencje jak talenty artystyczne czy dobry gust. To właśnie niektórym z nich można przypisać sukcesy społeczności lokalnych z powodzeniem realizujących własne strategie rozwojowe
2. 2 Kultura jako czynnik kształtujący atrakcyjność terytorium
Rozwój lokalny dotyczy układu lokalnego - a więc społeczności, jej organizacji i zajmowanego przez nią terytorium. Terytorium jest zarówno przedmiotem, jak i czynnikiem rozwoju. Poziom zagospodarowania, wyposażenie infrastrukturalne, walory estetyczne, wyrazisty wizerunek stanowią o atrakcyjności terytorium dla jego mieszkańców, a także dla inwestorów czy turystów. Związki społeczności lokalnej z jej terytorium najlepiej oddaje koncepcja „miejsca’ rozwinięta przez geografów humanistycznych, lecz wykorzystywana już szeroko zarówno przez socjologów, jak i antropologów uprawiających swoistą ‘antropologią miejsca’. Poprzez miejsce rozumiane jako ‘uczłowieczoną przestrzeń’ doświadczamy świata, także w jego wymiarze społecznym. Więzy łączące nas z miejscem są istotnym elementem tożsamości lokalnej. Jej istnienie na ogól uznawane jest za warunek lokalnej aktywności i szerokiej mobilizacji aktorów społecznych na rzecz działań rozwojowych. Dbałość o wyrazisty wizerunek miejsca prowadzi do jego świadomego kształtowania. Specyfika miejsca czy odrębność kulturowa zamieszkującej je grupy są w tym procesie podkreślane. O atrakcyjności terytorium coraz częściej stanowi jego wyjątkowość. Może być ona oczywista - jeśli w ramach układu lokalnego istnieją unikalne i znane zjawiska przyrodnicze czy cenne zabytki. Można ją też odkrywać konstruując opowieść o miejscu, jego przeszłości i współczesnych mieszkańcach. Badacze zajmujący się rolą dziedzictwa w rozwoju lokalnym wskazują na możliwości rewaloryzacji śladów przeszłości, które stają się częścią narracji o miejscu. Doskonałym przykładem takich działań jest poszerzanie dziedzictwa o elementy zupełnie wcześniej niedoceniane, takie jak na przykład pozostałości budynków fabrycznych i innych instalacji produkcyjnych. Doświadczenia wskazują, iż można je traktować nie tylko jako dodatkowe atrakcje turystyczne wzbogacające istniejącą ofertę turystyki wiejskiej. Można także kreować nowe produkty turystyczne takie jak szlaki dziedzictwa przemysłowego regionu. Szeroka definicja dziedzictwa proponowana przez naukowców i organizacje międzynarodowe pozwala na określanie tym mianem wszystkiego, co wiąże się z przeszłością i tradycją, czemu współczesne pokolenia przypisują wartość, obejmując także nie-materialne elementy przeszłości i kultury współczesnej. UNESCO proponuje ujęcie, w którym mieszczą się “tradycje ustne, zwyczaje, języki, muzyka, tańce, rytuały, święta, tradycyjna medycyna i ziołolecznictwo, tradycje kulinarne oraz wszystkie umiejętności wiążące się z materialną stroną kultury - w tym wykorzystaniem narzędzi i zasobów środowiska”. Wprzęganie dziedzictwa w strategie rozwoju lokalnego przynosi bezpośrednie i pośrednie korzyści ekonomiczne, ale i przyczynia się do wzmacniania więzi lokalnych i identyfikacji mieszkańców z miejscem. Wiążę się to nieraz z ‘tworzeniem tradycji‘ wpisywanej w lokalny kontekst. Miejsce i tożsamość lokalna stają się swoistym ‘towarem na sprzedaż’. Widać to wyraźnie w przypadku społeczności lokalnych opierających swe strategie rozwojowe na turystyce etnicznej. Komercjalizacja ‘miejsca’ i tożsamości, nie musi jednak oznaczać, iż kategorie te przestają się liczyć jako ważne elementy miejscowej kultury. Na to, iż z czasem - turystyka wpisuje się w społeczność lokalną i staje się jej integralną częścią. Nie jest ‘zewnętrzną siłą wywierającą wpływ na lokalną grupę etniczną czy kulturową, lecz raczej ważnym elementem rzeczywistości tej grupy’. Określa nie tylko warunki gospodarowania, ale i stosunki społeczne oraz przebieg zachodzących współcześnie procesów kulturowych. ‘Tradycja skonstruowana’ także może funkcjonować jako istotny element tożsamości lokalnej.
2.3. Kultura jako czynnik leżący o podstaw kreowania ‘lokalnych’ produktów i marek
Wyrazisty wizerunek miejsca docierający do szerokiej publiczności pozwala na kreowanie lokalnych produktów identyfikowanych z daną społecznością. Mogą się wiązać z lokalnym dziedzictwem poprzez wykorzystanie zasobów, sposobów produkcji, tradycji. Historia i charakterystyka produktu wpisana jest w narrację o miejscu, o której była mowa w poprzedniej części tekstu. Dlatego też strategie marketingowe odwołują się nie tylko do walorów użytkowych, ale i do wszystkiego, co dany produkt ‘oznacza’. Częścią towaru jest, więc informacja o jego pochodzeniu, tradycji jego wytwarzania, czasem o lokalnej społeczności, czy konkretnym wytwórcy, zamieszczona na metce, etykiecie, lub w załączanym do produktu folderze, będących świadectwem ‘autentyczności’ wyrobu. Na ogól produkty lokalne sprzedawane są początkowo w miejscu ich wytwarzania i na tradycyjnych rynkach regionalnych. Sam fakt nabywania ich od wytwórców, lub w miejscach gdzie powstają przydaje im dodatkowej wartości, zwłaszcza, jeśli można przy okazji zwiedzić warsztat, czy wytwórnie i poznać tajemnice produkcji. Tak jest na przykład w przypadku lokalnej produkcji rolno- spożywczej: serów, wina, nalewek, miodów, kawy. Coraz częściej ich wytwórcy starają się o oficjalne certyfikaty potwierdzające pochodzenie (Np. oficjalny znak produktu regionalnego), czy sposób produkcji ( w tym na przykład certyfikat ‘produkcji ekologicznej’).Certyfikaty poszerzają możliwości sprzedaży gdyż ułatwiają eksport, promowany m.in. przez organizacje propagujące „Sprawiedliwy Handel’. „Rzemiosło turystyczne” i „sztuka turystyczna” także są dobrymi przykładami wyrobów lokalnych. Wywodzą się z lokalnych tradycji rękodzielniczych lub artystycznych dostosowanych do popytu i zmieniających się gustów klientów. Zachowują specyficzny, ‘unikalny’ charakter pozwalający na zachowanie związków z miejscem, gdzie powstają, świadczący o ich ‘autentyczności’, bądź stwarzający sugestywne pozory tejże. Zmiany dostosowawcze przybierają różne formy i doczekały się już opracowań naukowych. Choć produkt końcowy nie musi być wiernym odbiciem wyrobów wytwarzanych tradycyjnie, produkowany jest często przy wykorzystaniu tradycyjnych technik i umiejętności, które także należą do lokalnego dziedzictwa kulturowego. Tradycje rękodzielnicze zyskujące rozgłos dzięki turystom mogą też być wykorzystywane w celu rozwijania produkcji eksportowej. Lokalni wytwórcy na ogól napotykają trudności związane w wejściem na rynki wyrobów dekoracyjnych czy pamiątkarskich. Nie zawsze też są w stanie chronić swe prawa do produktu i jego oryginalności. Istotnym, nowym elementem ułatwiającym handel wyrobami rękodzieła są sklepy i galerie internetowe.
4. Zakończenie. Lokalne strategie rozwoju, a kultura.
Badacze i stratedzy rozwoju są zgodni, co do tego, iż procesy pożądanych zmian są ‘zlokalizowane’ -mocno wpisane w określony kontekst przyrodniczy, kulturowy, społeczny i gospodarczy. Starania o podtrzymywanie, czy odbudowanie tożsamości lokalnej, która pozwala na włączenie czynnika kulturowego do procesu przemian, ułatwia aktywność społeczną - społeczną mobilizację i partycypację oraz zachowanie harmonii między zachodzącymi zmianami i środowiskiem przyrodniczym stają się istotnym elementem strategii rozwoju lokalnego i czynnikiem przekształcającym układy lokalne. Rozwój przestaje być abstrakcyjnym celem zmian określanym w kategoriach gospodarczo- politycznych- w nawiązaniu do idei Ernsta Schumachera - ma służyć zaspokajaniu rzeczywistych potrzeb ludzkich, w takim wymiarze, w jakim postrzegają je aktorzy społeczni. Takie rozumienie rozwoju wpływa dziś zarówno na praktyki badawcze jak i na realizowane w różnych częściach świata projekty rozwojowe formułowane oddolnie i wspierane przez instytucje państwowe, organizacje pozarządowe, organizacje międzynarodowe i takie instytucje jak Bank Światowy. Silne związki społeczności lokalnych z miejscem i ich równoczesne otwarcie, zaangażowanie w relacje daleko wykraczające poza zasięg lokalny, regionalny i narodowy stanowią jedno z największych wyzwań dla współczesnych badaczy i praktyków rozwoju lokalnego.
[1] Giddens A., 2001 Nowoczesność i tożsamość. „Ja” i społeczeństwo w epoce późnej nowoczesno PWN Warszawa, s. 201
[2] Sulima R., 2001 Glosy tradycji Wyd. DiG Warszawa; Theiss W.(red.), 2001 Mała ojczyzna. Kultura, edukacja, rozwój Lokalny. Wydawnictwo Akademickie „żak” Warszawa
[3] Barker Ch., 2005 Studia kulturowe. Teoria i praktykaWyd. UJ, Kraków, s.197
[4] Rykiel Z., 2006 Globalność a lokalność, w: Jałowiecki B., Lukowski B., (red.) Społeczności lokalne. Teraźniejszości przyszłość. Wyd. Scholar i Wyd. Academica, Warszawa, s. 57-66 ; Bukraba-Rylska I., 2000 Kultura w społeczno i lokalnej-podmiotowość odzyskana? PAN IRWiR, Warszawa
[5]Lisocka-Jaegermann B., 2006 Podmiotowość człowieka w geograficznych badaniach nad rozwojem w: Maik
W., Rembowska K., Suliborski 2006 Człowiek w badaniach geograficznych., G Bydgoszcz, s. 95-108
6Kempy M.,2004 Lokalność dziś-co można i warto badać, w: Kurczewska J. (red) Oblicza lokalności. Tradycja a współczesność. IFiS PAN Warszawa, s. 552
[7]Bauman Z., 2000 Globalizacja PIW Warszawa
[8] Appadurai A., 2005 Nowoczesność bez granic. Kulturowe wymiary globalizacji. Universitas. Kraków, rozdział
9, s. 263-294
[9]Patrz: Harrison L.E., Huntington S.P. (red), 2003 Kultura ma znaczenie. Zysk i S-ka, Poznań
[10] Można je zilustrować trzema scenariuszami przyszłości przedstawionymi przez Richarda Schwedera w książce ‘Kultura ma znaczenie’(Harrison Huntington 2003, s.264-266) : 1. Zachód jest najlepszy i powinien propagować własne wartości; dążenie do liberalnej demokracji, decentralizacja władzy, wolna przedsiębiorczość, własność prywatna, prawa jednostki, równouprawnienie płci, itd... to elementy zachodniego ‘oświecenia’ poddanego uniwersalizacji i wysłanego w przyszłość 2. Kultura Zachodu jest niepowtarzalna, ale nie uniwersalna. Kultury i cywilizacje mogą zachować własną odmienność i każdy dostanie swój ‘kawałek tortu’
3. Nowy lad światowy może opierać się na porządku ‘dwuwarstwowym’: kosmopolityczni liberałowie o wpojonej neutralności światopoglądowej i szacunku dla zróżnicowania kulturowego przewodziliby światowym instytucjom; drugą ‘kastę’ stanowiliby lokalni nieliberałowie oddani idei ‘gęstej etniczności’ gwarantujący
[12]: Jałowiecki B., Szczepański M.S., 2002 op.cit. s. 19

Import samochodów używanych.

Po raz drugi od początku roku indywidualny import samochodów osobowych do Polski w ciągu miesiąca przekroczył pułap 100 tysięcy sztuk i wyniósł 102.300 aut - podał w raporcie Instytut Samar, powołując się na dane resortu finansów. To o 17,4 procent więcej niż przed rokiem i jednocześnie o 4,5 procent mniej niż w kwietniu bieżącego roku. Import samochodów używanych z innych krajów UE wyniósł w maju 99 tys. 494 auta (o 16,8 procent więcej niż rok wcześniej), natomiast 2 tys. 800 sztuk to pojazdy sprowadzone spoza Unii (wzrost o 28,7 procent).Łącznie od początku roku do końca maja sprowadzono do Polski 457 tys. 472 sztuki samochodów osobowych, o 19,4 procent więcej niż przed rokiem. W ciągu roku wzrosła liczba aut sprowadzonych zarówno z UE (445 451 aut, wzrost o 19 procent), jak i spoza UE (12.021 sztuk, przysrost o 26,8 proc.).Najwięcej samochodów zgłoszono w wielkopolskiej izbie celnej (67,7 tys. sztuk), nieco mniej w mazowieckiej (48,8 tys. aut) i śląskiej (46 tys. aut). Najdynamiczniej wzrosła liczba sprowadzonych samochodów w woj. kujawsko-pomorskim (o 34,4 procent) i śląskim (o 31,9 procent). Największy wzrost liczby aut zgłoszonych do rejestracji odnotwała izba celna w Katowicach (o 11 tys.131 szt.), mniej w Warszawie (o 7.730 szt.) i Toruniu (o 6. 951 szt.).Polacy najchętniej sprowadzają i kupują używane samochody marki Volkswagen (niemal 92,6 tys. szt.). Na kolejnych pozycjach znajdują się auta Opla (62,8 tys. szt.), Forda (40,1 tys. szt.), Audi (36,6 tys. szt.), Renault (34,2 tys. szt.), Mercedesa (22,0 tys. szt.), BMW (17,7 tys. szt.), SEAT'a (13,4 tys. szt.), Peugeot (12,2 tys. szt.) i Toyoty (11,9 tys. szt.).

Kredyty w Jenach-zagrożenie.

Kredyty hipoteczne w jenach są o 37,5 proc. "tańsze" od kredytów złotowych i 13,3 proc. od kredytów nominowanych we frankach - wynika z analizy Open Finance. Ze względu na ryzyko kursowe są jednak bardziej ryzykowne. Klienci bankowości dla zamożnych (private bankingu) w Polsce mają już dostęp do kredytów hipotecznych rozliczanych w japońskiej walucie, ale wciąż nie jest to standardowa oferta. Tego rodzaju kredytów udziela się wyłącznie osobom o dobrej sytuacji finansowej i na ich wyraźną prośbę. Również warunki są każdorazowo negocjowane. Jednak ze względu na niskie oprocentowanie, kredyty w jenach mogą być niebawem stopniowo wprowadzane na rynek do standardowej oferty także poza bankowością prywatną.Na pierwszy rzut oka kredyty w jenach prezentują się atrakcyjnie – także w porównaniu do popularnego u nas franka szwajcarskiego. Zresztą kredyty w jenach są bardzo popularne np. na Węgrzech, gdzie stopy procentowe banku centralnego są znacząco wyższe niż w Polsce. Zaletą kredytów o niskim oprocentowaniu jest nie tylko niższa rata, ale też tempo spłaty kredytu. Ktoś, kto wybierze 30-letni kredyt w jenach, już w pierwszej racie 42 proc. całej jej wartości przeznaczy na spłatę kapitału. Dla kredytów we frankach udział raty kapitałowej w całej racie spada do 30 proc., a w wypadku kredytów złotowych do zaledwie 10,6 proc. Czyli np. po roku spłaty kredytu w wysokości 100 tys. PLN, posiadacz kredytu złotowego spłaci zaledwie 0,9 proc. kapitału, frankowego 1,7 proc., a w jenach 2,1 proc.Natomiast zasadniczą wadą kredytów w jenach jest narażanie się kredytobiorców na znacznie większe ryzyko kursowe. Jen, w przeciwieństwie do franka, nie jest powiązany – ani geograficznie ani w jakikolwiek inny sposób – z notowaniami euro, co czyniłoby go walutą nieco bardziej przewidywalną także w notowaniach do złotego.Licząc od początku roku jen staniał wobec złotego o prawie 5 proc. (według kursów NBP), ale w tym czasie był też o ponad 5 proc. droższy. W 2007 r. notowania jena spadły o 11,2 proc. Obecnie notowania te musiałyby jednak wzrosnąć aż o niemal 60 proc., aby raty kredytów (zaciągniętych dziś) w złotych i w jenach zrównały się.Osobną kwestią pozostaje także ryzyko stopy procentowej. Stopy w Japonii utrzymują się na historycznie niskim poziomie – w latach 1998-2008 wahały się one pomiędzy 0-0,5 proc., zatem trudno mówić o ich dużej zmienności (co naturalnie nie oznacza, że taki stan musi trwać w nieskończoność). Wobec spowolnienia gospodarczego w Japonii, inflacja może utrzymywać się w najbliższych miesiącach na niskim poziomie, co oznacza, że na niskim poziomie mogą utrzymać się również stopy procentowe.Zawsze należy pamiętać, że ryzyko kursowe może objawić się także w sposób nieoczekiwany gwałtownymi zmianami notowań. Posiadacze kredytów walutowych powinni brać je poważnie pod uwagę.W opinii Open Finance zadłużanie się w jenach jest rozwiązaniem na tani kredyt w perspektywie 3-5 lat – do momentu wejścia Polski do strefy euro.

Zmiany w gospodarce.

RPP dokonała kolejnej podwyżki stóp procentowych, znowu o 0,25 punktu procentowego.
Według sprawozdania finansowego przedstawionego przez Komisje Europejską w 2007 roku, do Polski trafiło 7,8 mld euro (w tym 4,2 mld w ramach funduszy strukturalnych oraz 3,1 mld na wsparcie rolnictwa), czyli 7,4% wszystkich unijnych wydatków. Po podpisie prezydenta, weszła w życie nowelizacja Kodeksu spółek handlowych. Nowe przepisy m.in. obniżają wysokość kapitału zakładowego w spółkach z ograniczoną odpowiedzialnością z 50 do 5 tys. zł, a w spółkach akcyjnych z 500 do 100 tys. zł. Znowelizowana ustawa znosi obowiązek przekształcania spółek cywilnych w spółki jawne. Według GUS stopa bezrobocia wyniosła w maju 2008 roku 10%, wobec 10,5% w kwietniu (w maju 2007 roku stopa ta wyniosła 12,9%). W opinii NBP inflacja powróci do pasma wynikającego z celu inflacyjnego (2,5% +/- 1%) dopiero w 2010 roku. Do końca 2009 r. inflacja będzie znajdowała się ponad górną granicą przedziału odchyleń od celu. Centralna ścieżka projekcji zakłada inflację w 2008 na 4,3%, w 2009 na 4,3% i 3,1% w 2010.
Jeśli przemysł węglowy nie zainwestuje w nowe pola i poziomy wydobywcze kilkudziesięciu mld złotych, to w ciągu najbliższych 12 lat możliwe do wydobycia zasoby węgla zmniejszą się o jedną trzecią. Ostatnio wiele mówiło się o ograniczeniu prawa do wcześniejszych emerytur dla licznych grup zawodowych, co obecnie kosztuje budżet państwa ok. 20 mld zł. Według projektu nowej ustawy przywileje te ma zachować tylko 150 tys osób, a utracić je ma ok. 800 tys. Jednak wejście w życie tej ustawy jest już dziś wątpliwe, bo rząd uzależnia to zgodą związków zawodowych, a to jest wątpliwe. Do 2015 roku w Polsce powstaną elektrownie opalane węglem za ok. 50 mld zł. Polska będzie współpracowała z Ukrainą w dziedzinie energetyki atomowej.
VW wyda do 2012 roku ok. 250 mln euro na rozbudowę swojej fabryki w Poznaniu. Spór polskiego rządu z holenderskim koncernem Eureko B.V. trwa już wiele lat. Jego bazą jest umowa o prywatyzacji polskiego ubezpieczyciela PZU SA z 1999 roku. Holendrzy zarzucili nam zablokowanie realizacji tej umowy i późniejszych dodatkowych porozumień z naszym rządem (aneks z 2001 roku). Kilka lat temu, wobec niemożności dojścia do porozumienia, Holendrzy rozpoczęli dochodzenie swoich praw na drodze prawnej. Konflikt był rozpatrywany przez międzynarodowy arbitraż w Londynie. Nasz rząd przegrał i nie udało się też nam zablokowanie dalszej kontynuacji pracy przez arbitraż (na obecnym etapie pracuje on nad określeniem poziomu strat poniesionych przez Eureko i nad wyznaczeniem wielkości odszkodowań) przed dwoma sądami w Brukseli.Wykorzystując czekający nas teraz ok. 1,5 roczny okres pracy komisji arbitrażowej nad rozstrzygnięciem dotyczącym wysokości odszkodowania obie skonfliktowane strony zdecydowały się na jeszcze jedną rundę negocjacyjną. Niestety zakończyła się ona fiaskiem, nie doszło do takiego zbliżenia stanowisk, które uzasadniałoby dalsze kontynuowanie rozmów. Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że upływający czas nie jest naszym sojusznikiem. Im dłużej nie będzie osiągnięte porozumienie, tym bardziej będzie usztywniało się stanowisko Holendrów, którzy wygrali pierwszą rundę przed arbitrażem.Na obecnym etapie przyjęto, że reprezentujące strony sporu ich banki inwestycyjne (polskie MSP reprezentuje Lehman Brothers, Eureko zaś JP Morgan) mogą prowadzić rozmowy nie mające jednak statusu negocjacji. Jednak trzeba mieć świadomość, że te rozmowy toczyć się będą niezależnie od procedur międzynarodowego arbitrażu. Obie strony przystały swoim reprezentantom mandat do końca września.Gra idzie o wysoką stawkę. Eureko domaga się pełnej realizacji podpisanej ze Skarbem Państwa umowy prywatyzacyjnej oraz aneksu, co umożliwiałoby przejąć większościowy pakiet akcji PZU (obecnie ma 33% minus 1 akcję ubezpieczyciela). Holendrzy oszacowali swoje straty i żądają odszkodowania w wysokości 35,6 mld zł. RPP dokonała kolejnej podwyżki stóp procentowych znowu o 0,25 punktu procentowego. W opinii L. Balcerowicza decyzja o ostatniej serii podwyżek stóp była spóźniona. Jego zdaniem, gdyby była podjęta wcześniej, można było uniknąć obecnej, wysokiej inflacji, znacznie wyższej niż założony cel inflacyjny NBP. Pogorszenie się sytuacji w gospodarce światowej przenosi się do polskiej gospodarki, podobnie jak ceny paliw. W opinii NBP czeka nas zahamowanie wzrostu gospodarczego, który do końca roku może zwolnić do 4%. Według sprawozdania finansowego przedstawionego przez Komisje Europejską w 2007 roku. do Polski trafiło 7,8 mld euro (w tym 4,2 mld w ramach funduszy strukturalnych oraz 3,1 mld na wsparcie rolnictwa), czyli 7,4% wszystkich unijnych wydatków. Po zapłaceniu składki, "na czysto" Polska "zarobiła" ok. 5,135 mld euro, czyli ponad 2 mld euro więcej niż w 2006 roku (w 2006 roku Polska otrzymał netto Polski 2,997 mld euro, a w 2005 i 2004 poniżej 2 mld euro). To było sprawozdanie z realizacji pierwszego budżetu w przyjętych planach na lata 2007-13. Według najnowszych danych dotyczących wykorzystania do 1 czerwca 2008 roku dostępnych środków z budżetu na lata 2000- 2006 unijna średnia absorpcyjna to 82% (przy czym Polska osiągnęła wraz z Czechami wynik 63%). Najlepiej, bo aż 91-92% dostępnych w latach 2000- 2006 środków wykorzystały Irlandia, Austria i Niemcy. Budżet UE w 2007 roku był na poziomie poniżej 1% PNB PNB i wyniósł 114 mld euro, (dokładnie 0,96% PNB) i było o 8 mld wyższy niż w 2006 roku.Proponowana przez resort rolnictwa ustawa ma wyłączyć z KRUS osoby, które nie prowadzą rzeczywistej działalności rolniczej i może też przyczynić się do ograniczenia szarej strefy . Oznacza to, że ta zmiana będzie dotyczyć ok. 60-80 tys. osób. O przynależności do KRUS ma decydować to, czy dana osoba prowadzi działalność rolniczą i jakie dochody osiąga w gospodarstwie. Wykluczymy osoby, które tylko posiadają lub dzierżawią ziemię. Natomiast wyższa składka może dotyczyć od 100 do 200 tys. gospodarstw.Warunkiem objęcia rolnika i jego rodziny oraz innych osób pracujących w jego gospodarstwie rolnym, ubezpieczeniem społecznym w rolnictwie i rybołówstwie będzie wpis do ewidencji producentów prowadzonej na podstawie przepisów o krajowym systemie ewidencji producentów, ewidencji gospodarstw rolnych oraz ewidencji wniosków o przyznanie płatności. Według szacunków resortu w pierwszym roku funkcjonowania ustawy wpływ do KRUS z tytułu składek zwiększy się o ok. 300 mln zł. Skuteczne kierowanie zespolem lub firmą a takze sprawne funkcjonowanie w obecnie juz coraz bardziej globalnym świecie, nie jest mozliwe bez rozumienia istoty zjawisk i procesów we wspólczesnej globalnej gospodarce. Dlatego firma 2000 PLUS CONSULTING oddala do dyspozycji swoich czytelników wydawnictwo internetowe pod adresem www.globaleconomy.pl . Zapewnia ono bezpośredni i szybki dostep do: wiarygodnych, źródlowych i syntetycznych informacji gospodarczych, kompetentnych i zawansowanych, a przy tym klarownych i zrozumialych publikacji omawiających mechanizmy rządzące rozwojem wspólczesnych firm i funkcjonowaniem obecnie juz globalnej gospodarki.

Koszty wychowania dzieci.

Analitycy Centrum im. Adama Smitha szacują koszt wychowania jednego dziecka w Polsce (do osiągnięcia dwudziestego roku życia) na 160 tys. zł, a dwójki dzieci na 280 tys. zł. Według niedawnego raportu Rady Unii Europejskiej [Wspólne sprawozdanie w sprawie ochrony socjalnej i integracji społecznej z 4 marca 2008 roku] wśród 78 milionów Europejczyków zagrożonych ubóstwem w 2005 roku, 19 milionów to dzieci. W wielu państwach członkowskich dzieci są bardziej zagrożone ubóstwem niż reszta ludności, a wskaźnik ten jest szczególnie wysoki w Grecji (20%), Rumunii (25%), na Litwie (27 proc.) i niestety w Polsce. Równie niepokojąca jest intensywność ubóstwa wśród polskich dzieci mierzona jako „luka ubóstwa”, czyli procentowy dystans pomiędzy progiem ubóstwa a dochodami rodzin z dziećmi, gdyż i pod tym względem nasz kraj znajduje się w grupie państw (wraz z Bułgarią, Litwą i Estonią), w której ubóstwo dzieci przybiera największe rozmiary. Ubóstwo dzieci jest w znacznej mierze pochodną ogólnego poziomu ubóstwa oraz struktury i stanu rodziny. Na całym świecie na ubóstwo częściej narażone są dzieci utrzymywane i wychowywane przez osoby samotne oraz dzieci z rodzin wielodzietnych (w skali UE przeciętnie 13 procent dzieci jest pod opieką jednego z rodziców, a 21% w rodzinach z co najmniej trójką dzieci). Osoby samotnie wychowujące dzieci muszą podejmować trudne wybory pomiędzy długością i intensywnością pracy a czasem dla dziecka, rodziny wielodzietne muszą natomiast rozwiązywać problem wysokich kosztów dóbr i usług, które są niezbędne dla dzieci. Chociaż radości i troski rodzicielstwa nie sprowadzają się do ciągłej utylitarnej kalkulacji kosztów i korzyści z posiadania dziecka, to nie sposób nie zauważyć, że wychowanie i utrzymanie dzieci jest niezwykle kosztowne. Co więcej, należy podkreślić, że o ile dla rodziców posiadanie dzieci nieuchronnie wiąże się z materialnym wyrzeczeniem, to dla społeczeństwa jako całości dzieci (ich ilość i „jakość”) są jednoznacznie pozytywną wartością – zasobem bez którego zagrożony jest dobrobyt i funkcjonowanie społeczeństwa. To zbiorowości, i jej politycznej organizacji czyli państwu, powinno więc zależeć na zapewnieniu odpowiednio wysokiej dzietności i „jakości” polskich rodzin. Koszty dzieciZanim zarysujemy kierunek działań służących zmniejszaniu kosztów wychowania dzieci, spróbujmy odpowiedzieć na pytanie, jakie są rzeczywiste koszty utrzymania dzieci? Najpełniejsze dane dotyczące kosztów wychowania dzieci gromadzone są i udostępniane opinii publicznej w Stanach Zjednoczonych . Z danych wynika, że wychowanie dwójki dzieci do osiągnięcia przez nich pełnoletniości kosztuje 250,000 dolarów, a ukończenie przez nie prywatnych uczelni zwiększa te koszty dodatkowo o 100,000 dolarów.(Anglicy obliczyli, że wychowanie dziecka od urodzenia do ekonomicznego usamodzielnienia kosztuje przeciętnie 160 tysięcy funtów). Z kolei analizy prowadzone w Australii wskazują, że przeciętne koszty utrzymania i wychowania jednego dziecka wynoszą 20,1 procent dochodu w dyspozycji gospodarstwa domowego, gdy koszty te liczone są bez kosztów opieki nad dziećmi oraz 24,6%, gdy koszty te uwzględniają wydatki na zewnętrzną opiekę nad dziećmi .Niestety w Polsce nie istnieją wieloletnie dane pozwalające na wyliczenie pełnych kosztów wychowania dziecka. Gromadzenie oficjalnych danych i przedstawianie ich opinii publicznej w celu uświadomienia, jak kosztowne jest utrzymywanie dzieci (belgijskie powiedzenie głosi: „Jedno dziecko – jeden dom”) staje się niezbędne, gdyż sprzyjać będzie zrozumieniu sytuacji ekonomicznej rodzin z dziećmi. Koszty wychowania dzieci to suma kosztów bezpośrednich (wydatków na wyżywienie, odzież, obuwie, leczenie etc.) oraz kosztów pośrednich i alternatywnych (rodziny z większą liczbą dzieci niejako „poświęcają” zarobki jednego z rodziców, który w pełnym zakresie opiekuje się dziećmi). Chociaż oczywistym jest, że koszty wychowania dzieci mogą się kształtować na różnym poziomie (w zależności od aspiracji i możliwości finansowych rodziców), to z punktu widzenia polityki państwa istotne jest określenie przybliżonych kosztów minimalnych (kosztów odpowiadających standardom życia w danym społeczeństwie). Na jakim poziomie kształtują się te koszty minimalne w 2008 roku? Wykorzystując dane przedstawione w tabeli 2 oszacowaliśmy, że koszt wychowania jednego dziecka do okresu osiągnięcia przezeń 20 roku życia wynosi w Polsce około 160 tyś. złotych, a koszt wychowania dwójki dzieci wynosi około 280 tyś. złotych (przyjmujemy, że koszt drugiego dziecka wynosi 80 procent kosztów pierwszego ze względu na możliwe oszczędności). W przypadku rodzin z trójką dzieci koszty te (przyjmujemy, że koszt trzeciego dziecka wynosi 60 procent kosztów pierwszego) wynoszą około 376 tyś. złotych. Jeśli pamiętamy, że kalkulacja ta nie bierze pod uwagę kosztów pośrednich i alternatywnych oraz, że jest kalkulacją kosztów minimalnych, to oczywiste jest, że łączne koszty rzeczywiste są prawdopodobnie jeszcze wyższe.
Warto zauważyć, że istnieje silny związek pomiędzy ubóstwem a kosztami dzieci. Utrzymanie dzieci obciąża budżety rodzin wpływając negatywnie na poziom życia rodziców, a obawy potencjalnych rodziców o bezpieczeństwo ekonomiczne rodziny i jej poziom życia negatywne wpływają na ich decyzje o liczbie dzieci. Jeśli więc ogólny wskaźnik płodności kobiet, pokazujący stosunek liczby urodzeń do liczby kobiet w wieku rozrodczym, zmalał w Polsce z około 3 w roku 1960 do około 1,3 w 2003 roku [Green Paper “Confronting demographic change: a new solidarity between the generations”, Komisja Europejska, 2005], to znaczna część wyjaśnienia wiąże się z wysokim kosztem dzieci. Wyliczanie kosztów dzieci nie powinno nas oburzać, gdyż wnioskiem z nich nie jest zrównanie użyteczności dziecka z użytecznością przedmiotów takich jak dom czy samochód, lecz wskazanie, że z indywidualnego punktu widzenia posiadanie dzieci nieuchronnie wiąże się z obniżeniem dochodu dostępnego na inne cele życiowe.Jak można obniżyć koszty wychowania dzieci? Jak sprawić, ażeby polityka prorodzinna stała się w Polsce trwałą opcją? Zarysować można dwa kierunki działań. Jednym z nich jest tworzenie specjalnych programów skierowanych na poprawę warunków życia rodzin z dziećmi (od ulg podatkowych, przez bony towarowe do programów dożywiania dzieci). Innym jest dbałość o wysoką jakość usług publicznych, przy redukcji obciążeń podatkowych rodzin i szerzej wszystkich obywateli.Historia programów socjalnych dowodzi, że są one mało skuteczne i bardzo kosztowne. Doświadczenia wielu krajów - od Stanów Zjednoczonych po Europę Zachodnią (nie mówiąc o doświadczeniach krajów realnego socjalizmu) dowodzą, że skuteczność programów socjalnych jest niska, a niekiedy wręcz sprzyjająca rozpowszechnianiu się zachowań, które państwo chce ograniczać: jeśli rząd chce przy pomocy pieniędzy publicznych i państwowych urzędów zmniejszyć liczbę samotnie wychowujących matek, to ją, jak w przypadku Stanów Zjednoczonych, zwiększa; jeśli chce, przy pomocy hojnych zasiłków dla bezrobotnych, chronić poziom życia osób niepracujących, to na skutek tego zwiększa liczbę osób pozostających bez pracy. Przykłady te nie są argumentem przeciwko wszelkiej pomocy potrzebującym. Wręcz przeciwnie! Przypominają jednak, że interwencja administracyjna jest mało efektywna. I bez niej ludzie w sposób spontaniczny niosą i organizują pomoc innym. Często wymuszone pośrednictwo instytucji państwowych jest zbyteczne, a zawsze kosztowne. I tak zebrane społecznie 100 złotych na pomoc dla Iksińskiego trafi z pewnością do tegoż Iksińskiego. Ze 100 złotych zabranych przez rząd podatnikom na pomoc potrzebujących (dotkniętych jakimś kataklizmem), do Iksińskiego dotrze nie więcej niż 30–40 procent. Reszta przepadnie w „czarnej dziurze”, jaką jest budżet państwa. Taki jest bowiem stopień marnotrawienia środków przez biurokrację.(Dane te odnoszą się co prawda do Stanów Zjednoczonych, ale nie ma żadnych powodów by sądzić, że polska biurokracja jest sprawniejsza i bardziej wydajna od amerykańskiej.)U podstaw polityki sprzyjającej rodzinie powinno znajdować się założenie, że najlepiej służy jej prawo do dysponowania własnymi pieniędzmi oraz konkurencyjne otoczenie obejmujące obszary usług publicznych, czyli głównie ochrony zdrowia i edukacji. Warto przypomnieć, że odwrotną stroną rozbudowy programów socjalnych są wysokie obciążenia podatkowe i wysokie wydatki publiczne.(Wydatki socjalne są dominującą pozycję w budżetach państw Europy Zachodniej sięgającą 50-60% ogółu wydatków publicznych) Pod koniec XIX wieku we Francji i we Włoszech wydatki publiczne i podatki były na poziomie 13% dochodu narodowego, a w Stanach Zjednoczonych nawet na niższym. Gospodarcza funkcja rządu skupiona była na zasadniczych dla sprawnego funkcjonowania zbiorowości kwestiach takich jak obrona narodowa, bezpieczeństwo fizyczne osób i mienia, wymiar sprawiedliwości oraz infrastruktura publiczna.Do wielkiego wzrostu wydatków publicznych doszło w okresie pomiędzy rokiem 1960 a połową lat osiemdziesiątych, kiedy to wiele krajów, a szczególnie kraje zachodniej Europy, stworzyło rozwinięty system redystrybucji i „bezpieczeństwa socjalnego”, który ujmował życie jednostki w ramy socjalnej kurateli państwa W okresie mniej więcej jednego pokolenia (dwudziestu pięciu lat) kilka krajów europejskich, w tym w szczególności Austria, Belgia, Dania, Francja, Niemcy, Irlandia, Włochy, Holandia i Szwecja obciążyło wydatkami publicznymi prawie (a czasem więcej) 50% PKB. Co więcej, w niektórych krajach takich jak Włochy i Belgia dług publiczny przekroczył 100% dochodu narodowego, a spłata odsetek od tego długu dodatkowo obciąża obywateli tych krajów. Kraje takie jak Włochy wpadły w pułapkę zadłużenia: obsługa długu publicznego wymusza utrzymywanie wysokiego obciążenia podatkowego, a wysokie podatki z kolei negatywnie wpływają na międzynarodową konkurencyjność gospodarki Włoch. Polska, z długiem publicznych w granicach 50-53%, wciąż ma szansę uniknąć włoskiego scenariusza.Wobec zaobserwowanego w ciągu XX wieku wielkiego wzrostu obciążeń podatkowych nie powinno dziwić, że wysokość podatków znajduje się w centrum publicznej uwagi. Warto jednakże zauważyć, że opinia publiczna niesłusznie skupia się wyłącznie na kwestii podatków dochodowych (podatku dochodowego od osób fizycznych i podatku dochodowego od osób prawnych), chociaż w rzeczywistości w dochodach współczesnych państw największy udział ma podatek pośredni (od towarów i usług i akcyzowy): w większości państw UE podatki pośrednie przynoszą ponad 70% dochodów budżetowych, podczas gdy podatek dochodowy od osób fizycznych ok. 20%, a podatek dochodowy od osób prawnych około 10%. Podatki pośrednie nie są więc tak obojętne dla sytuacji ekonomicznej ludzi oraz dla ich decyzji, jak może się to wydawać osobom, które nie znają struktury przychodów budżetowych współczesnych państw!Z punktu widzenia rządów podatki pośrednie są „wydajne”, względnie łatwe w naliczaniu i poborze, a ich niewątpliwą „zaletą” jest to, że obywatele nie są w stanie uświadomić sobie łącznego ciężaru opodatkowania – wyobraźmy sobie jakim szokiem dla podatnika byłoby stwierdzenie sumy zapłaconych podatków pośrednich, gdybyśmy wprowadzili, niejako analogicznie do podatku dochodowego, rodzaj rocznego rozliczenia podatków pośrednich! I tak dla 95 procent polskich podatników 22 procentowa stawka podatku VAT jest większym obciążeniem niż 19 procentowa stawka podatku od dochodów osobistych. Stawka VAT a koszty dziecka w PolsceWcześniej przedstawiliśmy wyliczenia pokazujące, że utrzymanie i wychowanie dziecka w okresie od narodzenia do osiągnięcia 20 roku życia najprawdopodobniej kosztuje około 160 tys. złotych. Przyjmując, że każde następne dziecko zwiększa koszty mniej niż proporcjonalnie (drugie dziecko 80% kosztów pierwszego) można wyliczyć, że koszty utrzymania dzieci wynoszą: a) dla rodziny z dwóją dzieci – 280 tys. złotych; b) dla rodziny z trójką dzieci – 376 tys. złotych, a dla rodziny z czwórką dzieci – około 472 tys. złotych. Jeśli do kosztów tych dodamy koszty utrzymania i kształcenia na poziomie wyższym, to koszty te należałoby zwiększyć o co najmniej 50 tys. złotych na każde dziecko. Jaki jest związek różnego typu podatków z przedstawionymi wyliczeniami? Odpowiedź brzmi: bardzo silny i wielostronny. Zacznijmy od podatku dochodowego od osób fizycznych i od najbardziej do niedawna typowej w polskich warunkach rodziny z trójką dzieci. Ponieważ, według przedstawionych wyliczeń, utrzymanie, wychowanie i wykształcenie trójki dzieci kosztuje 526,000 złotych, to pracujący rodzice muszą osiągnąć w ciągu prawie ćwierćwiecza dochody przed opodatkowaniem (przyjmujemy stawkę 19%,) rzędu 649,000 złotych. Przeprowadzone obliczenie pokazuje, że rodzice-podatnicy oddają w tym czasie państwu 123,000 złotych. To niestety nie koniec drenażu kieszeni rodziców. Wspomnieliśmy już o ukrytych, choć kumulatywnie, znacznych obciążeniach płynących z podatku VAT. Należy zauważyć, że stawka VAT w Polsce jest wyższa niż stawka VAT w większości państw członkowskich UE: średnia stawka VAT dla 27 państw członkowskich UE wynosi 19,5%. Wyższą niż Polska stawkę VAT mają jedynie Szwecja i Dania (w obu państwach stawka VAT wynosi 25%), najniższą zaś Hiszpania – 16% oraz Wielka Brytania – 17.5%). Jak duże jest obciążenie VAT-em kosztów dzieci w Polsce? Pozostańmy przy przykładzie rodziny z trójką dzieci. Przyjmując dla prostoty rachunków jednolitą stawkę VAT w wysokości 22% otrzymujemy, że jej wydatki na utrzymanie, wychowanie i wykształcenie dzieci są obciążone podatkiem w wysokości 142,000 PLN. Chociaż w rzeczywistości obciążenie VAT-em jest nieco mniejsze ze względu na niższe stawki VAT na żywność oraz odzież i obuwie, to wciąż wielkość obciążenia podatkowego podatkiem pośrednim jest znaczna.Powtórzmy - wysokość podatku VAT wpływa w sposób znaczący na koszty wychowania i utrzymania dzieci. Jeśli więc, jak jest to przez rząd planowane, VAT na produkty dla dzieci (odzież i obuwie) zostanie zwiększony z 7% do 22%, to skutkiem tylko tej zmiany byłoby zwiększenie kosztów dzieci w rodzinie z trójką dzieci (w cenach stałych) o 7890 złotych w ciągu całego okresu (rocznie o około 394 złotych).(Wyliczenie to oparte jest na założeniu, że na założeniu, że wydatki na odzież i obuwie stanowią ok. 10% kosztów dzieci.)Wyliczenia dla rodzin z trójką dzieci służą jako punkt wyjścia dla wyliczenia hipotetycznych kosztów dla wszystkich polskich rodzin. Ponieważ na początku XXI wieku około 47% polskich rodzin to rodziny z jednym dzieckiem, około 36% to rodziny z dwójką dzieci, a pozostała część to rodziny 3 i więcej dzietne, to dla wszystkich rodzin w Polsce zmiana ta wiązałaby się z koniecznością poniesienia dodatkowych wydatków rzędu 2,42 miliarda złotych rocznie.(Przyjmujemy, że dla rodziny z jednym dzieckiem dodatkowy roczny koszt to 160 złotych, a dla rodziny z dwójką dzieci to 280 złotych)Chociaż brak pełnych danych uniemożliwia osiągnięcie wyższej precyzji obliczeń, to nasze wyliczenie jest dobrą ilustracją tego, jak znaczne są łączne koszty zmian w wysokości podatku pośredniego jakim jest VAT i dowodem na to, że w Polsce wydatki na utrzymanie dzieci są traktowane niemalże tak, jak wydatki na dobra luksusowe. Wpływ wysokości podatku VAT na ceny artykułów dla dzieci i koszty dzieci został dobrze rozpoznany w Wielkiej Brytanii. Stąd też w kraju tym obowiązuje zerowa stawka VAT na produkty dziecięce (odzież i obuwie). Kolejne rządy Wielkiej Brytanii opierają się naciskom Komisji Europejskiej, która domaga się podniesienia stawki VAT w celu harmonizacji podatków pośrednich.(Ten harmonizacyjny upór Komisji Europejskiej budził zdziwienie obecnego Prezydenta Francji, który w grudniu 2006 roku mówił, że nigdy nie rozumiał dlaczego stawki VAT na świadczenia lokalne, takie jak gastronomia czy remont, ustalane są dyrektywą unijną przy zgodzie wszystkich państw członkowskich. ) Warto zauważyć, że Komisja Europejska nie potrafi przytoczyć silnych argumentów na rzecz tez o zniekształceniach jednolitego rynku płynących ze zróżnicowania stawki VAT nakładanych w kraju przeznaczenia (byłoby to prawdą, gdyby konsumenci uprawiali „turystykę zakupową” jeżdżąc w celu dokonywania zakupów do kraju o niższej stawce podatku VAT. Ta ewentualność występuje w przypadku dóbr o wysokiej jednostkowej wartości takich jak wyroby jubilerskie, lecz nie w przypadku nawet zerowej stawki VAT na produkty dziecięce). Ponadto, warto przypomnieć, że harmonizacja może przebiegać w odwrotnym kierunku: można więc postulować dostosowanie do stawek VAT w Wielkiej Brytanii, co w sytuacji grożącej Europie Zachodniej zapaści demograficznej byłoby czymś mocno wskazanym. Prościej i taniej: Zamiast transferów socjalnych, niższe podatki i niższa stawka VATAnaliza ekonomiczna prowadzi do wniosku, że połączenie wysokich podatków (w tym VAT) z rozbudowanym systemem celowych zasiłków jest rozwiązaniem nieefektywnym, a gdy już zaistnieje, to utrwala je fakt, że wysokie opodatkowanie, zmniejszając dochody w dyspozycji obywateli, spycha część obywateli poniżej progu ubóstwa, a rząd skłania do rozbudowy programów socjalnych.(Warto również zauważyć, że wzrost stawek VAT na artykuły dla dzieci byłby szczególnie niekorzystny dla wielodzietnych rodzin na polskiej wsi, gdyż rolnikom wzrost cen artykułów dla dzieci nie mógłby zostać zrekompensowany przez żadną ulgę w podatku dochodowym. ) Znacznie bardziej efektywny jest stan, w którym niskie podatki (oraz niskie obowiązkowe składki socjalne) motywują ludzi do pracy, pozwalają im zwiększać dochód będący w ich dyspozycji i zmniejszają w ten sposób liczbę osób zależnych od transferów socjalnych. Rząd Polski powinien zmniejszać koszty dzieci poprzez zmniejszanie opodatkowania (w tym utrzymywanie niższych stawek VAT na produkty dla dzieci), gdyż dzięki temu wzrasta efektywność gospodarowania, a maleją koszty administracyjne rozbudowanych programów transferujących dochody oraz maleje groźba utrwalenia zależności od zasiłków socjalnych (istnieją przypadki rodzin, dla których korzyść z transferów jest w krótkim okresie jedyną dostępną korzyścią, lecz takich przypadków jest stosunkowo niewiele).Należy powtórzyć: w przypadku polskich rodzin niższy VAT na artykuły dla dzieci, w tym obuwie dziecięce, to najbardziej efektywny sposób zmniejszenia kosztów wychowania dzieci: Nie wymaga on ponoszenia kosztów transferu środków, a samym rodzicom umożliwia zakup potrzebnego towaru. Niższy VAT zwiększa również dostępność obuwia wyższej jakości oraz zachęca rodziny do częstszych zakupów, a oba te czynniki mają olbrzymie znaczenie dla zdrowia dzieci. ZakończeniePolitycy często uciekają się do publicznego rozdawnictwa jako najłatwiejszej metody zdobywania politycznego poparcia. Uważają, że podwyższenie o kilka procent stawki podatkowej dla kilku procent obywateli jest politycznie bezpieczną strategią – nie grozi zamieszkami, buntem czy rewolucją. Zapominają jednak, że grozi to gospodarczym zastojem. Źródłem rozwoju gospodarczego nie są bowiem działania polityków ani chronione subsydiami deficytowe branże gospodarcze, lecz ludzie gospodarczo twórczy – przedsiębiorcy i menedżerowie. System podatkowy nie powinien osłabiać lub zabijać ich kreatywności, zniechęcać do podejmowania ryzyka i do cięższej pracy, z której owoców są oni wywłaszczani przez wysokie podatki. Jak pokazywaliśmy, szkód wyrządzonych przez wysokie podatki nie naprawiają także ulgi i rozwinięte transfery socjalne.Polskim rodzinom lepiej niż transfery pomóc mogą niższe podatki, w tym szczególnie niższy VAT na produkty dziecięce, gdyż w swojej istocie są one rodzajem „horyzontalnej” pomocy. Jest to paradoksalna „pomoc”, gdyż jest ona pomocą przede wszystkim dzięki temu, że pozwala ludziom decydować o własnym dochodzie i nie zniechęca ich do wysiłku. Można żywić uzasadnione przekonanie, że polskie rodziny są w stanie samodzielnie zarobić na utrzymanie dzieci i jest to silniejszym ekonomicznym motywem do rodzicielstwa niż jednorazowe becikowe czy też okazjonalne ulgi podatkowe. Opinia ta jest szeroko rozpowszechniona wśród Polaków, gdyż 85 procent obywateli uważa, że podatki w Polsce są za wysokie i jest to pozytywny wskaźnik optymizmu i wiary w to, że system gospodarczy powinien dać ludziom szansę na samodzielną poprawę poziomu życia. Jeśli ludzie sprzeciwiają się wysokim podatkom, to czynią tak właśnie dlatego, że sami mają nadzieję na wzrost zamożności, a nadzieja ta jest także wielkim zasobem gospodarczym.

Budżet 2009.

Rada Ministrów przyjęła założenia projektu budżetu państwa na 2009 r. Założono, że w 2009 r. dochody budżetu wyniosą 310,5 mld zł, a wydatki - 328,7 mld zł. Tempo wzrostu PKB zmniejszy się do 5,0 proc. Deficyt budżetowy osiągnie 18,2 mld zł, tj. 1,3 proc. ( wg mnie powinien być zmniejszony co najmniej o jeden miliard złotych)PKB prognozowanego na 2009 r. Średnioroczny wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych prognozowany jest na 2,9 proc. (Ten wskaźnik nie zostanie dotrzymany )Popyt krajowy wyniesie 5,6 proc. Natomiast wzrost cen produkcji sprzedanej przemysłu oszacowano na 2,5 proc. Tempo wzrostu spożycia indywidualnego wyniesie ok. 5,4 proc., a spożycia zbiorowego – ok. 1,2 proc. Tempo wzrostu eksportu dóbr i usług wyniesie 6,7 proc. Wzrośnie deficyt obrotów bieżących do 5,5 proc. PKB. Przeciętne zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw wzrośnie o 3,0 proc., tj. o 160 tys. osób, natomiast w jednostkach sfery budżetowej zatrudnienie spadnie o 8 tys. osób.(Stanowczo za mało ja widzę realną mozliwość obnizenia zatrudnienia w sferze budżetowej o 50 tysięcy z pozytkiem zarówno dla budzetu jak i dla osób które nalezy przesunąć do sfery produkcyjnej) .Przeciętne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wyniesie 4,3 proc. Na poziom dochodów budżetu państwa w 2009 r. będą miały wpływ przede wszystkim wskaźniki makroekonomiczne, a także podatki. Ponieważ w 2009 r. zacznie obowiązywać dwustopniowa skala podatkowa ze stawkami: 18 i 32 proc. w podatku dochodowym od osób fizycznych, to nastąpi obniżenie bezpośrednich obciążeń nakładanych przez państwo na obywateli, a w efekcie wzrośnie dochód netto podatników. Na przyszłoroczne dochody budżetowe będą miały także wpływ zmiany w innych podatkach: od towarów i usług, akcyzowym, dochodowym od osób prawnych.

Woda.

Jezioro Sewan nie raz ocaliło byt Ormian jako narodu. Czerpali zeń wodę pitną, żywność, światło i ciepło oraz tożsamość. Woda często wymyka się pojęciu i spojrzeniu. Morza i rzeki dostępne są nam "w całości" tylko na mapach, na własne oczy mamy szanse zobaczyć jedynie ich niewielki wycinek. Za to jezioro, owszem, da się ogarnąć wzrokiem, szczególnie kiedy osadzone jest w kamieniu górskim: górą błękitnawa biel lodowców, dołem ciemna zieleń. I takie właśnie jest jezioro Sewan. Dla Ormian znaczy ono mniej więcej tyle co dla Rosjan Wołga. Rzecz jasna, tylko w wymiarze symbolicznym i poetyckim. W rzeczywistości znaczy o wiele, wiele więcej. Dla kraju jako całości Sewan jest niemal wszystkim. Wobec braku surowców energetycznych elektrownie wodne, wykorzystujące różnice poziomów, są głównym źródłem energii. Ponieważ jezioro leży na wysokości 1900 m, a Płaskowyż Araratu, na którym leży większość miejscowości, ponad kilometr niżej, jest z czego korzystać.Do tego jest to niewyczerpany niemal, mimo wszystkich niewydarzonych pomysłów inżynieryjnych i reformatorskich, zbiornik wody pitnej. Pływa w nim obfitość ryb, od karasia do siei i wszelkich innych stworzeń wodnych, łącznie z rakami. Brak tylko słynnego iszchana, Salmo ischan, pstrąga, który niestety nie dotrzymał pola kolejnym sprowadzanym z zewnątrz gatunkom.Światło, turbiny, woda pitna, nawadnianie pól, kwasy omega (w rybach)…. A w latach 90. Sewan ocalił Ormian po raz kolejny. Po katastrofie czarnobylskiej pod naciskiem ekologów i przestraszonego Zachodu zamykano kolejne elektrownie atomowe, w tym armeńską. W chwilę po wybuchu konfliktu Erewań–Baku o Górski Karabach Azerbejdżan zastosował całkowitą blokadę gospodarczą, wstrzymując między innymi dostawy węgla i ropy. Nie minął miesiąc, gdy stanęły kolejne elektrociepłownie. Wykorzystywane do maksimum siłownie wodne stały się wówczas kołem zamachowym gospodarki, ratując Armenię przed całkowitą zapaścią. Oto co znaczy posiadać rezerwy strategiczne! Byłyby one bez wątpienia większe, gdyby nie dekady sowieckiego barbarzyństwa. Jeszcze w latach 30., marząc o "zwiększeniu areału ziemi uprawnej" bez oglądania się na jakiekolwiek konsekwencje, inżynierowie z hydrobudowy zdołali obniżyć poziom jeziora o 20 metrów, wylewając kilometry sześcienne krystalicznie czystej wody, niczym do zlewu. Planowali dużo więcej, chcieli bowiem obniżyć poziom wód o 55 metrów. Wystarczyło jednak tych dwudziestu, by równowaga biologiczna została katastrofalnie naruszona. Wiatr i prądy poruszyły nietknięte dotąd pokłady denne, rozpoczęło się kwitnienie alg, deficyt tlenu rósł z miesiąca na miesiąc. Jako pierwszy zaczął padać endemiczny pstrąg. W 1978 roku wciągnięto go do "Czerwonej Księgi" najbardziej zagrożonych gatunków. Ten wpis stał jedną z ostatnich pamiątek po iszchanie. To, co oferowane jest dziś na niezliczonych straganach i w szaszłykarniach rozstawionych wzdłuż wiodącej do jeziora szosy, to pstrąg hodowlany, dowożony ze stawów w dolinach.Z myślą o naiwnych turystach urządzane są nawet nocne łowy, w zgiełku i ciemnościach nietrudno wpuścić zawczasu do sieci dorodną, hodowlaną rybkę, ale z iszchanem ma ona niewiele wspólnego.Nie tylko pstrąg należy bezpowrotnie do przeszłości. Pierwsze słowa słynnej "Podróży do Armenii" Osipa Mandelsztama brzmią "Na wyspie Sewan…" i opatrywać je należy przypisami. Bo nie ma już wyspy Sewan: po radosnych inicjatywach towarzyszy hydrogeologów stała się mocno związanym z lądem półwyspem. Nie zmieniły się tylko stojące na nim dwa klasztory z IX wieku, zapierającej dech w piersiach urody.Zmieniły się mapy, zmieniły się nazwy. Na stronach "Podróży do Armenii" trzykrotnie wspominana jest mieścina Jelenowka. Dziś to nie mieścina, lecz podupadające miasto nazwane od jeziora Sewan. Mołokanie – jedna z licznych radykalnych schizm w rosyjskim prawosławiu, od połowy XIX wieku tolerowana, przedtem nielegalna .

sobota, 28 czerwca 2008

Inflacja w Polsce.

Ceny w Polsce zaczynają wariować. Inflacja rośnie niemal wszędzie, co może sugerować, że jej przyczyny są wyłącznie natury globalnej. Dlaczego jednak Ministerstwo Finansów zamiast zahamować skalę lawinowych podwyżek cen regulowanych: gazu energii, paliw, akcyz, w tym oleju napędowego, które potęgują wzrost cen produkcyjnych, usług, kosztów utrzymania i widząc, co się dzieje na rynku paliw i żywności na świecie udaje, że nic nie może? Żaden z bogatych krajów starej Unii nie zdecydował się w ostatnim okresie na skokowe podwyżki nośników energii – z wyjątkiem Polski. Inflację na poziomie 3,5 proc., zaprojektowaną przez RPP oraz zakładaną inflację na rok 2009 na poziomie 2,9 proc., można włożyć między bajki. Dziś wynosi ona 4,4 proc., a to dopiero początek marszu w górę. Na jesieni może wzrosnąć do poziomu 5,5 – 6 proc., zwłaszcza jeśli dalej będą rosły ceny regulowane, w tym energii i gazu.Wyższa akcyza, wyższe ceny Według ministra rolnictwa Marka Sawickiego, ceny żywności wzrosną w tym roku zaledwie o 5 – 6 proc. Tylko w pierwszym półroczu niektóre produkty żywnościowe zdrożały od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, np. cena ryżu wzrosła o 150 proc., masło zdrożało o ok. 27 proc., pieczywo o ok. 15 proc., mleko o 17 proc., papierosy o 13 proc. W związku z podwyżką akcyzy na papierosy z 25 proc. do 31 proc. cena paczki Marlboro King Size wzrośnie z 8,20 zł, aż do 12 zł. Tańsze Sobieskie zdrożeją z 6,80 zł, do 10,30 zł. Oznacza to, że ceny papierosów wzrosną średnio o 30 – 50 proc., a w Polsce pali ok. 10 mln ludzi. Jest okazja by liczba palaczy się zmniejszyła. Znacząco podrożeje jesienią wieprzowina z powodu tzw. świńskiego dołka, sprzed paru miesięcy. Drób już podrożał o 25 proc. Drożeją: chleb, makaron, ciasta, a nawet truskawki w szczycie sezonu. Plony zbóż w Polsce z powodu suszy mogą być niższe aż o 30 – 35 proc. niż planowano. Rosną ceny pszenicy, jęczmienia i owsa. Pamiętajmy, że blisko 1/3 kraju objęta jest dziś klęską suszy. W USA, powódź w spichlerzu w stanie Main, wywinduje z pewnością ceny kukurydzy i pszenicy na rynkach światowych do niebotycznych poziomów.Ciężkie życie rolnika Drożeją nawozy. Od początku 2008 r. średnio już o ok. 30 proc., a amoniak nawet o 40 proc. Olej opałowy, powszechnie używany w polskim rolnictwie, zdrożał o ok. 20 proc. i cena rośnie nadal. Ceny pasz wzrosły o 12 proc., maszyny rolnicze 7 – 10 proc. Cena akcyzy na LPG z 695 zł za tonę wzrośnie od 1 stycznia 2009 r. do 1 100 za tonę, czyli o ok. 70 – 80 proc. Drożeją prąd i gaz – które stanowią blisko 2/3 kosztów produkcji nawozów azotowych. Ceny żywności wzrosną więc nie o 5 – 7 proc., ale o zdecydowanie więcej, między 10 – 15 proc., jeśli nie jeszcze więcej i to licząc średnio.Nowe opłaty Zapowiada się też, że w tym roku podrożeje stal. Mówi się o 30-proc. podwyżce. Węgiel koksowniczy już zdrożał o 200 proc., koks o 175 proc., złom aż o 75 proc. Drożeje również węgiel, w tym roku mamy już 11-proc. podwyżkę. Według GUS tylko w maju br. ceny energii wzrosły o 10 proc., a w czerwcu o kolejne 3 proc. Zbliżamy się do poziomu 15 proc. Już w tym roku opłaty za wywóz śmieci wzrosły od 50 – 100 proc., a od stycznia wzrosną o kolejne 30 proc. w związku z nowymi opłatami – klimatyczną i z tytułu emisji gazów cieplarnianych. Ceny gazu i oleju napędowego wzrosły w tym roku znacząco. Za gaz dziś płacimy ok. 330 – 350 USD za 1000 m3, ale niedługo ceny mogą sięgnąć poziomu 380 – 400 USD za 1000 m3. Wskaźnik inflacji bez cen energii i żywności jest aż o 60 proc. niższy. NBP wprowadza właśnie nową miarę liczenia inflacji bazowej – bez energii, gazu i kosztów kredytu. Będzie więc ona lepiej wyglądać na papierze, ale czy będzie lepiej w rzeczywistości? Rosnące ceny żywności i paliw w Polsce, wyższe podatki, zwłaszcza te akcyzowe, dopełniają czary goryczy. Dużo wyższe i lawinowo rosnące koszty utrzymania powodują, że przeciętna polska rodzina ponosi koszty dwa razy wyższe niż wskazuje na to oficjalny i publikowany wskaźnik inflacji, dziś na poziomie 4,4 proc. (jeśli chodzi o maj). Można więc bardzo odpowiedzialnie stwierdzić, że realna inflacja i realne koszty ekonomiczne utrzymania to są dziś w mojej ocenie 8 – 9,5 proc. Wydaje się, że inflacja jest świadomie zaniżana, jeśli chodzi o statystykę i sposób jej liczenia, m.in. dlatego, żeby nie trzeba było waloryzować świadczeń, głównie świadczeń emerytalnych, rentowych, jak również płac w sferze budżetowej. Z tego wynika również, że będziemy mieli efekt drugiej rundy w Polsce – czyli efekt dalszego wzrostu inflacji, wywołany żądaniami płacowymi, rosnącymi kosztami produkcji. Rosną bowiem koszty pracy i wskaźniki ceny dóbr produkcyjnych.Stopy rosną, inflacja też RPP już siedem razy podnosiła stopy, a z pewnością w czerwcu po raz kolejny wywinduje je do poziomu 6 proc., co spowoduje, że trzymiesięczny WIBOR wzrośnie do poziomu 7,5 proc. Nawet jeśli NBP podniesie je po raz kolejny w czerwcu i dalej je będzie podnosić w sierpniu i ewentualnie na jesieni to niewiele to da w walce z inflacją. Ta ani drgnie i będzie dalej piąć się w górę. Prędzej RPP, za namową podpowiadaczy Leszka Balcerowicza i analityków bankowych, wygasi wzrost gospodarczy – schłodzi polską gospodarkę, wywołując tzw. efekt Rostowskiego. Skokowe podwyżki stóp procentowych i rosnący koszt kredytów, rat kredytowych może wywołać falę bankructw zadłużonych już około 1,5 mln polskich obywateli, którzy już dziś mają problemy ze spłatą swoich długów. A kredytów hipotecznych wzięliśmy już na kwotę ponad 120 mld zł. Jeśli koszty rat kredytowych tylko w tym roku wzrosną o 30 proc., wielu tego nie wytrzyma, a zadłużeni jesteśmy już na ponad 250 mld zł. Ceny ropy i żywności, które w decydującej mierze odpowiadają za nadmierny i systematyczny wzrost inflacji leżą zdecydowanie poza sferą oddziaływania polityki monetarnej, co widać zarówno na przykładzie Polski, gdzie stopy są systematycznie i wysoko podnoszone, jak i na przykładzie USA, gdzie stopy są systematycznie i znacząco obniżane, są wręcz realnie ujemne. Inflacja w obu krajach idzie systematycznie w górę. Rośnie więc w dużej mierze, niezależnie od kosztów pieniądza. Gdyby to rozumiały RPP i Ministerstwo Finansów, gdyby uświadomiono sobie, że w naszym przypadku stałe podwyżki stóp procentowych raczej nakręcają psychozę, zżerają nasze lokaty i oszczędności, napędzają działania spekulacyjne i w konsekwencji uderzają w polską giełdę i we wzrost gospodarczy, to może wcześniej poradzilibyśmy sobie z tym problemem. Ten rok, mimo wszelkich działań może się zakończyć inflacją na poziomie 6 – 6,5 proc., a może nawet 7 proc. Według Merrill Lynch inflacja w Polsce będzie na poziomie 5,8 proc. w sierpniu, a potem będzie spadać. Wątpię w te spadki, gdy przyjdzie płacić pierwsze jesienno-zimowe rachunki za prąd, gaz, ogrzewanie, czynsze mieszkaniowe, czy rachunki za tankowanie i żywność. Ten niezbyt optymistyczny scenariusz trzeba przyjąć jako realistyczny i długotrwały. Przed nami jesień protestów. Czeka nas ciężki rok, wszyscy chcą podwyżek od sędziów po pielęgniarki, które znowu mogą rozbić białe miasteczko w Alejach Ujazdowskich. I choć Polacy zarabiają nieco więcej, to nadal 2/3 zarabia poniżej średniej krajowej.Szukanie rozwiązań Przywódcy takich krajów jak: Hiszpania, Francja czy Wielka Brytania już po pierwszych protestach społecznych na dużą skalę grup zawodowych uzależnionych od drogiej ropy, zareagowali natychmiast, uspokajając nastroje społeczne. Włochy chcą wprowadzenia „podatku Robin Hooda” dla firm paliwowych, by móc rekompensować najbiedniejszym wzrost opłat za energię. Podobnie zareagowała Francja. Nasi politycy wychodzą z założenia, że skoro rząd i rządząca partia ma 50 proc. poparcia, to nic nie trzeba robić. A tu już nie wystarczy obniżka akcyzy na paliwo. Warto zacząć działać, blokując choćby kolejne zapowiadane podwyżki cen gazu i paliw. Można by znieść np. akcyzę na elektryczność – archaiczne, bardzo inflacjogenne i szkodliwe rozwiązanie.Drożej niż na Zachodzie RPP powinna się zastanowić nad skrajnie przewartościowanym złotym. Jesteśmy najdroższym krajem Europy, zbyt drogim dla wielu Polaków, a już na pewno dla wielu emerytów. Już dziś warto rozważyć zwiększenie podaży żywności, np. poprzez uruchomienie rezerw żywności. Tymczasem nad polskim morzem jest dziś drożej niż w Grecji, nic więc dziwnego, że tego lata przyjedzie do Polski o 3 – 4 mln turystów mniej i to nie tylko z powodu Schengen, ale też z powodu szalejących cen. Donald Tusk skrytykował prezydenta Francji za propozycję obniżenia VAT-u na paliwa, zarzucając mu polityczne podejście. A przecież zachodnie paliwo jest tańsze od tego z polskich rafinerii. Benzyna i olej napędowy kupione na giełdzie w Rotterdamie i sprzedawane w Polsce, byłyby tańsze niż te sprzedawane przez nasze rodzime koncerny. Dziwne to, ale niestety prawdziwe.Działania zamiast obietnic Polski rząd ustami doradcy premiera, Michała Boniego, zapewniał niedawno protestujących pod kancelarią premiera, że rząd ma już strategię gospodarczo-społeczną do 2020 r. Problem w tym, że już w najbliższych dniach i tygodniach, trzeba będzie podjąć trudne i wyprzedzające decyzje. Obietnice cudów nie rozwiążą drożyzny i rosnących kosztów utrzymania polskich rodzin. Oprócz negatywnych zjawisk ta szalejąca inflacja ma równiez pozytywne - powinna ujawnić się potrzeba szukania oszczędności w wydatkach. Rząd powinien uwolnić okresowo produkcję biopaliw od restrykcyjnej kontroli. Trzy czwarte Polaków deklaruje, że przez rosnące ceny ograniczyło zakupy lub przerzuciło się na tańsze towary . Jak wynika z sondażu CBOS, prawie 60 procent ankietowanych twierdzi, że wzrost cen w dużym stopniu wpłynął na sytuację ich gospodarstwa domowego.Socjololog Michał Feliksiak zwraca jednak uwagę na to, że strach Polaków przed wzrostem cen może być nieproporcjonalny do skali podwyżek. Jego zdaniem ludzie reagują nie tylko na rosnące ceny, ale też na to, że w mediach coraz więcej się na ten temat mówi. Dowodem na to są ankiety, w których pytani często stwierdzają, iż odczuli wzrost cen także tych produktów, które w rzeczywistości staniały.Polacy mówią także w badaniach, że ograniczają konsumpcję. Te deklaracje nie mają jednak pokrycia w danych GUS . W maju sprzedaż detaliczna była bowiem o prawie 15 procent wyższa, niż rok wcześniej.

piątek, 27 czerwca 2008

Kontrola, a VAT.

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby przedsiębiorca skorygował deklarację VAT po wizycie inspektorów urzędu kontroli skarbowej. Nieco mniej szczęścia przypadnie w udziale tym, których odwiedził urząd skarbowy. Ordynacja podatkowa nie zezwala bowiem, aby podatnik skorygował po kontroli zeznanie w zakresie podatku od towarów i usług. Możliwość korekty deklaracji VAT po kontroli skarbowej bezsprzecznie wynika nie tylko z art. 14c ustawy o kontroli skarbowej, ale i ze stanowiska resortu finansów, można tu przytoczyć np. odpowiedź na interpelację poselską nr 2447 z 25 kwietnia 2008 r. czy pismo Ministerstwa Finansów z 13 lutego 2007 r. (AP13-8012/62/PZ/07/274). Takiej alternatywy nie daje niestety Ordynacja podatkowa, na podstawie której przeprowadza kontrolę urząd skarbowy. Art. 81b Ordynacji uprawnia co prawda podatnika do złożenia korekty po zakończeniu kontroli podatkowej, ale, w myśl § 3 powyższego przepisu, zasady tej nie stosuje się w odniesieniu do podatku od towarów i usług. Z nieco innego założenia wychodzi jednak resort finansów.W piśmie MF z 8 sierpnia 2005 r. (SP 1/618/8012-110-2024/05/EB), wydanym już po zmianach w zakresie zasad składania korekt, podano bowiem do wiadomości, że prawo do złożenia poprawek w deklaracji VAT przysługuje tym firmom, w których kontrola podatkowa nie wykazała nieprawidłowości. Stanowisko to potwierdza również pismo ministra finansów z 25 kwietnia 2008 r., gdzie, jak przytacza dziennik, czytamy m.in., że Ordynacja podatkowa „wyłącza prawo do skorygowania deklaracji w podatku od towarów i usług w zakresie objętym ustaleniami (oceną prawną) protokołu kontroli, które następnie mogą być przyczyną wszczęcia postępowania podatkowego”. Powyższe założenie nie odnoszą się jednak, jak podkreśla MF (wyjaśnienie z 13 lutego 2007 r.), do kontroli skarbowej, bowiem ustawa o kontroli skarbowej nie zawiera ograniczenia, o którym mówią przepisy Ordynacji podatkowej. Z kolei, zdaniem WSA w Bydgoszczy z 17 maja 2006 r. (I SA/Bd 216/06), z przepisów Ordynacji podatkowej wynika, że zawieszenia prawa do korekty po kontroli podatkowej następuje niezależnie od tego czy doszło podczas niej do stwierdzenia nieprawidłowości. Stanowisko resortu finansów nie jest wiążące dla organów podatkowych, dlatego też trudno przewidzieć jak zachowają się one w partykularnej sytuacji, mówi w rozmowie z dziennikiem Marcin Baran z Ernst & Young. Urząd powinien przystawać na korektę deklaracji nie tylko w przypadku gdy kontrola nie wykazała nieprawidłowości, ale i wtedy, gdy wykazała ona nieznaczne uchybienia, podsumowuje rozmówca.

PKP, a liberalizacja.

W 2010 roku otwiera się rynek przewozów kolejowych. Koleje niemieckie mogą na najbardziej dochodowych trasach zacząć konkurować z PKP InterCity. Deutsche Bahn stara się o założenie w Polsce spółki od około roku. Na razie próby utworzenia Kolei Nadmorskiej UBB nie przynosiły jednak efektów. Po liberalizacji rynku, która nastąpi od stycznia 2010 r., długotrwała procedura związana z powoływaniem nowego przewoźnika w ogóle nie będzie konieczna. Dla zagranicznych przewoźników będzie to ogromne ułatwienie, przekraczanie granic przez spółki kolejowe stanie się bowiem dużo łatwiejsze niż obecnie.Koleje niemieckie mogą zacząć obsługiwać jedną z najbardziej dochodowych tras z Warszawy przez Poznań do Berlina. W kręgu ich zainteresowania może znaleźć się również połączenie ze Szczecina do Berlina.- Należy pamiętać, że w 2010 roku pod Berlinem zostanie otwarte nowe lotnisko, a od dawna nieśmiało mówi się, że DB może z Lufthansą przygotować atrakcyjną, wspólną ofertę, żeby ściągnąć pasażerów z Polski . PKP InterCity nadchodzącej liberalizacji rynku się nie boi, nie ma również planów uruchamiania swoich połączeń poza granicami kraju.

Aborcja - porażka morale.

Aborcja pozostaje jednym z tych problemów społecznych, które najbardziej dzielą społeczeństwa na całym świecie - nie tylko w Polsce. Zwolennicy ruchów pro-life i pro-choice przerzucają się argumentami natury zdrowotnej, religijnej, demograficznej czy ekonomicznej . W skali globu żadna ze stron nie uzyskała jeszcze zdecydowanej przewagi stąd kwestii tej długo (jeżeli w ogóle) nie będzie można uznać za zamkniętą. Dziś przeważająca większość krajów europejskich dopuszcza aborcję na życzenie kobiety. Na jej całkowity zakaz zdecydowała się jedynie Malta.
Proces legalizacji aborcji w krajach europejskich rozpoczął się na dobre w latach 60. ubiegłego wieku i trwał do lat 90., jednak już w 1920 zabieg został zalegalizowany w Związku Radzieckim z inicjatywy samego Lenina. W 1936 roku Stalin zakazał przerywania ciąży z uwagi na (spowodowany notabene jego polityką) dramatyczny spadek populacji Imperium. Rok wcześniej Islandia została pierwszym krajem zachodnim, który w określonych warunkach zagrożenia zdrowia dopuścił legalne wykonywanie zabiegu. Kraje skandynawskie jako pierwsze w Europie zdekriminalizowały aborcję, tuż przed Wielką Brytanią, która przyjęła ustawę w 1967 roku. Podobne regulacje zostały potem przyjęte we Francji (1975), Austrii (1975), Włoszech (1978), Holandii (1980) i Belgii (1990). W kwietniu 2008 roku Zgromadzenie Parlamanetarne Rady Europy przegłosowało rezolucję ogłaszającą, że prawo do nieograniczonej, legalnej aborcji powinno być bezwarunkowe. Postanowienia Zgromadzenia nie są wiążące dla krajów członkowskich jednakże jego rekomendacje mają duży wpływ na inne organizacje takie jak Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Tekst rezolucji został opracowany przez Komitet Doradczy ds. Równych Szans dla Kobiet i Mężczyzn. Komitet przedstawił raport, w którym apeluje, że zakaz aborcji nie wpływa na zmniejszenie liczby zabiegów, lecz prowadzi do powstania podziemia aborcyjnego. Organizacje pro-life określiły raport jako „ideologiczny i nieoparty na sprawdzalnych faktach”.Dziś przeważająca większość krajów europejskich dopuszcza aborcję na życzenie kobiety. Należą do nich: Francja, Belgia, Holandia, Włochy, Niemcy, Dania, Szwecja, Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, Austria, Austria, Węgry, Rumunia, Bułgaria, Grecja, Słowenia.W pozostałych krajach Europy aborcja jest dopuszczalna z następujących względów:• Dla ratowania życia kobiety: Irlandia• Dla ratowania życia kobiety oraz ochrony jej zdrowia fizycznego i psychicznego: Polska, Hiszpania• Społeczno-ekonomicznych i wszystkich wyżej wymienionych: Wielka Brytania, FinlandiaJedynym państwem europejskim, które całkowicie zakazało aborcji jest Malta, gdzie aborcja nie jest dopuszczalna pod żadnym warunkiem, a każdy kto wykonuje zabieg lub kobieta, która mu się poddaje podlega karze więzienia od 18 miesięcy do trzech lat. Lekarz, chirurg lub farmaceuta zaangażowany w wykonywanie zabiegu może dożywotnio stracić prawo do wykonywania zawodu. U wybrzeży Malty niejednokrotnie dochodziło do incydentów związanych z przybyciem statków Kobiet na Falach, którym zdecydowanie sprzeciwiają się rząd Malty oraz grono biskupów. Drugim po Malcie krajem o surowym reżimie aborcyjnym jest Irlandia, na terenie której aborcja jest dopuszczalna, lecz tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety (również w przypadku ryzyka popełnienia przez nią samobójstwa). Ta „dziura prawna”, jak ja nazywają rząd i Kościół, była przez te instancje wielokrotnie krytykowana i poddawana głosowaniom, jednak w ciągu ostatnich 20 lat, w pięciu dotychczasowych głosowaniach nie udało się przeforsować zmiany tego przepisu. Wiele kobiet irlandzkich- oficjalnie ok. 6 tys. rocznie- na zabieg aborcyjny udaje się do sąsiedniej Wielkiej Brytanii, w której prawo aborcyjne jest dużo bardziej liberalne i stanowi jeden z ciekawszych modeli w Europie. Aborcja w Anglii, Szkocji i Walii jest bowiem uzasadniona nie tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety, lecz również z powodów ekonomiczno- społecznych. Warunkiem koniecznym jest poświadczenie dwóch uprawnionych do tego medyków, że spełnione zostały wszystkie zawarte w ustawie przesłanki medyczne do przeprowadzenia zabiegu. Kobieta może wykonać zabieg do 24 tygodnia ciąży, w uprawnionej do tego placówce medycznej, chyba, że jest to wypadek nagły, zarażający życiu kobiety. Zapis ustawy mówi, iż zgoda współmałżonka nie jest warunkiem koniecznym do wykonania zabiegu. Od 1967 roku, kiedy to Westminster zadecydował, że Ulster nie musi przyjmować ustanowionych przez niego nowych ustaw, prawo aborcyjne różni się w przypadku Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Ponieważ aborcja w Irlandii Północnej jest dziś dozwolona tylko w przypadku zagrożenia życia kobiety, setki chętnych udaje się na zabieg właśnie do Wielkiej Brytanii. Przykładem państwa, w którym aborcja jest całkowicie dostępna są nasi zachodni sąsiedzi. W Niemczech zabieg przerwania ciąży jest dostępny na żądanie, do 12 tygodnia trwania ciąży. Ponieważ każda kobieta trzy dni przed zabiegiem musi udać się na konsultacje medyczne i psychologiczne, bardzo dobrze rozwinął się system poradnictwa, które jest finansowane przez państwo i ma za zadanie poinformować kobietę o szczegółach zabiegu, zachęcić do ponownego przemyślenia swojej decyzji i skłonić do rozważenia innych możliwości np. adopcji. Dla kobiet o najniższych dochodach jest przewidziana możliwość sfinansowania zabiegu w ramach podstawowego koszyka świadczeń medycznych. Niemieckie prawo przewiduje kary dla osób nakłaniających lub zmuszających kobietę do poddania się zabiegowi przerywania ciąży.Jedną z najbardziej znanych europejskich organizacji działających na rzecz legalizacji aborcji w krajach, w których jest ona zakazana jest holenderska grupa Kobiety na Falach (ang. Women on Waves). Organizacja została założona w 1999 roku przez Rebekę Gomperts, która początkowo pracowała jako lekarka na statkach Greenpeace. Posiada zarejestrowany pod holenderską banderą statek Langenort. Okręty na wodach eksterytorialnych obowiązują prawa kraju rejestracji, więc po odpłynięciu na niewielką odległość od brzegu, na statku tym można legalnie dokonywać aborcji we wczesnym okresie ciąży, co jest legalne według holenderskiego prawa – niezależnie od praw obowiązujących w porcie. Statek Langenort podróżuje do krajów m.in. Ameryki Południowej, lecz również europejskich np. Portugalii i Polski, gdzie był na przełomie czerwca i lipca 2003, w porcie we Władysławowie.Dwa najludniejsze państwa świata; Chiny i Indie stosują aborcje jako ważne narzędzie polityki ludnościowej. W celu powstrzymania wzrostu liczby ludności w Chinach od 1979 r. obowiązuje polityka jednego dziecka. Jeszcze wcześniej bo w 1971 r., z tych samych powodów, zalegalizowały aborcję Indie. W obu krajach z powodów społeczno-kulturowych występuje silna preferencja posiadania dzieci-chłopców. Stąd problem selektywnej aborcji, która ze względu na olbrzymią łączną liczbę ludności Indii i Chin prowadzi do zaburzenia równowagi pomiędzy liczbą kobiet a mężczyzna w skali całego globu.IndieLegalna aborcja została wprowadzona w Indiach w 1971 r. głównie na skutek rosnących obaw związanych z niekontrolowanym wzrostem liczby ludności. W Indiach od 1994 r. zakazane jest świadczenie i korzystanie z badan prenatalnych określających płeć płodu. Wynika to z rozpowszechnionego zjawiska tzw. selektywnej aborcji. Indyjskie rodziny częściej preferują potomstwo płci męskiej, więc przy milczącej aprobacie dużej części społeczeństwa wiele płodów płci żeńskiej poddawanych jest aborcji. Korzenie lepszego traktowania potomstwa męskiego tkwią głęboko w tradycji hinduistycznej Indii. Wyznawca hinduizmu wierzy, że osiągnie zbawienie, gdy spłodzi syna. Oprócz przykazań religijnych w społeczeństwie indyjskim istnieje jednak cała gama innych uprzedzeń wobec kobiet. Powszechną praktyką jest wymaganie olbrzymiego posagu od rodziny kobiety, która chce wyjść za mąż. Jest to ciężar, którego nie jest w stanie, bądź nie chce udźwignąć wiele rodzin. Paradoksalnie, przewaga córek nad synami w rodzinie może doprowadzić do pogorszenia się sytuacji finansowej rodziny. Według szacunków w ciągu ostatnich 20 lat mogło dojść do aborcji ok. 10 milionów płodów płci żeńskiej. Liczba urodzonych dziewczynek na 1000 urodzonych chłopców obniżyła się z 945 w 1991 r. do 927 w 2001 r. Zdaniem UNICEF problem narasta wraz z coraz lepszymi metodami określania płci płodu.Prawo indyjskie dopuszcza aborcje do 7 tygodnia ciąży. Liczba aborcji w Indiach według Consortium on National Consensus for Medical Abortion może sięgać nawet 11 milionów rocznie. ChinyW 1979 r. Chiny wprowadziły politykę „jednego dziecka” by ograniczyć wzrost populacji. Przymusowe aborcje i dobrowolne sterylizacje były szeroko stosowane w latach osiemdziesiątych. Obecnie rząd chiński stosuje system zachęt i kar finansowych. Pary posiadające więcej niż jedno dziecko są karane, podczas gdy pary powyżej 60 lat, które dotrzymały wymogów polityki jednego dziecka nagradzane są roczną „nagrodą” w wysokości ok. 400 złotych. Rząd uważa, że gdyby nie polityka jednego dziecka ludność Chin liczyłaby dziś o około 300 milionów ludzi więcej. Polityka jednego dziecka przyczynia się do zaburzenia naturalnego stosunku chłopców i dziewcząt w populacji. Pary, które decydują się na dziecko ze względów społecznych preferują by to jedyne dziecko było płci męskiej. Coraz powszechniejszy w Chinach dostęp do badan prenatalnych umożliwiających określenie płci płodu prowadzi do narastającej nierównowagi w liczbie rodzonych dziewczynek i chłopców. Naturalny stosunek chłopców do dziewcząt to 104 do 100. Dostępne dane z początku lat dziewięćdziesiątych wskazują na utrzymującą się przewagę chłopców w stosunku ok. 120 chłopców na 100 dziewczynek. Innym problemem może się okazać starzenie społeczeństwa. Według źródeł chińskich ponad połowa ludzi starszych w Azji żyje w Chinach i do roku 2020 liczba osób w wieku ponad 60 lat osiągnie 234 mln. W skali światowej, liczba dokonywanych w Afryce aborcji pozostaje bardzo niska. Cieniem na te pocieszające wyniki kładzie się jednak tragedia 30 tysięcy kobiet padających rocznie ofiarą źle przeprowadzonych, nielegalnych aborcji. Afryka jest jednym z tych kontynentów, na których dostęp do aborcji pozostaje obłożony największymi restrykcjami. W tym kontekście badacze zjawiska wskazują przede wszystkim na surowe prawodawstwo, zazwyczaj nie zmienione jeszcze od czasów kolonialnych oraz konserwatyzm afrykańskich społeczeństw, których religijność jest znacznie wyższa niż w krajach bogatej Północy a wpływy ostro sprzeciwiających się aborcji chrześcijaństwa i islamu – znaczące. W rezultacie temat aborcji nie jest w krajach afrykańskich przedmiotem szerszej debaty. Osobnym problemem jest ograniczony dostęp do opieki medycznej, który utrudnia, jeśli wręcz nie uniemożliwia kobietom uzyskanie fachowej pomocy ginekologa.Spójrzmy na statystyki. Zaledwie trzy afrykańskie państwa (RPA, Republika Zielonego Przylądka i Tunezja) dopuszczają przerywanie ciąży na życzenie, a jedno pozwala ponadto na aborcję z przyczyn społeczno-ekonomicznych (Zambia). Z kolei w aż dziewiętnastu państwach (w zdecydowanej większości islamskich lub katolickich) przerwanie ciąży jest możliwe tylko w przypadku zagrożenia życia matki (zazwyczaj diagnozę taką musi wydać więcej niż jeden lekarz). Gwoli ścisłości należy dodać, że w żadnym z państw Afryki aborcja nie jest całkowicie zakazana, jak ma to miejsce w niektórych państwach Ameryki Łacińskiej czy nawet Europy. Nie zmienia to jednak faktu, że w Afryce dokonuje się zaledwie 10 procent ze wszystkich wykonywanych na świecie aborcji (wg statystyk WHO).W Afryce kwestia aborcji ma jednak drugą, ciemniejszą stronę. WHO donosi, iż rocznie dokonuje się tam 4,2 miliona nielegalnych, przeprowadzanych w niebezpiecznych warunkach aborcji. Według tych samych statystyk niemal połowa (30 tysięcy) wszystkich kobiet umierających na świcie z powodu źle wykonanej, nielegalnej aborcji ginie właśnie w Afryce. Przedstawiciele organizacji pro-choice mówią w tym kontekście o panującym na kontynencie „medycznym apartheidzie”, który sprawia, iż dostęp do bezpiecznej aborcji posiadają jedynie kobiety z zamożnych rodzin podczas gdy te ubogie ryzykują życie oddając się w ręce rozmaitych „znachorów” i dokonując aborcji w warunkach urągających wszelkim standardom.Przedstawiciele organizacji pro-choice lekarstwo na tą sytuację widzą w upowszechnieniu dostępu do legalnej aborcji. Wskazują przy tym na przykład RPA, gdzie po liberalizacji prawa aborcyjnego w 1997 r. liczba zgonów spowodowanych niewłaściwie przeprowadzoną aborcją spadła z 425 rocznie do niecałych 20 (liczbę taką podaje Roland Edgar Mhlanga z uniwersytetu KwaZulu-Natal). „W zbyt wielu państwach Afryki mamy do czynienia ze zbyt restrykcyjnym prawem. Pozwala ono dokonać aborcji jedynie w wypadku zagrożenia życia matki. To nieetyczne i niewystarczające” tłumaczy Eunice Brookman-Amissah, wiceprzewodnicząca organizacji IPAS i była minister zdrowia Ghany. „Jeśli mamy do czynienia z prawem, które zabija ludzi musimy je zmienić” dodaje.Podczas szczytu państw Unii Afrykańskiej w Maputo (lipiec 2003 r.) przyjęto protokół dodatkowy do Afrykańskiej Karty Praw Człowieka i Ludów, traktujący w całości o prawach kobiet. 14 artykuł tego protokołu przyznaje kobietom prawo aborcji (sformułowane jako prawdo do „kontroli swej płodności” oraz prawo do decyzji czy chcą posiadać dzieci, a jeśli tak to w jakiej liczbie). Ten sam artykuł nakłada na państwa-strony obowiązek do zagwarantowania kobietom prawa do aborcji w przypadku zagrożenia życia i zdrowia matki, gwałtu, kazirodztwa, bądź występowania wad wrodzonych u dziecka. Mimo to w Afryce trudno jednak mówić o zauważalnej liberalizacji prawa aborcyjnego.Środowiska konserwatywne ostro krytykują działania organizacji pro-choice. Były katolicki arcybiskup Konakry (Gwinea), Robert Sarah, określił aborcję jako zjawisko importowane i obce afrykańskiej kulturze, a protokół z Maputo jako prowadzący do „powolnego ale skutecznego zniszczenia afrykańskich wartości takich jak szacunek do życia, rodziny, macierzyństwa, płodności i małżeństwa”. Przyjęcie protokołu potępiły też m.in. konferencje episkopatów Kenii, Ugandy, Mozambiku oraz związek biskupów Środkowej Afryki. Wcześniej Watykan ostro wypowiedział się na temat Międzynarodowej Konferencji ONZ nt. Populacji i Rozwoju (Kair, 1994 r.) określając ją jako przykład „antykoncepcyjnego imperializmu”. Papieże Jan Paweł II i Benedykt XVI wypowiadali się negatywnie na temat działalności organizacji międzyrządowych i pozarządowych (m.in. Amnesty International) promujących w Afryce aborcję i antykoncepcję. Zdaniem tego drugiego podkopują one tradycyjne wartości rodzinne oraz szacunek do małżeństwa i wierności, prowadząc w ten sposób pośrednio do wzrostu liczby niechcianych ciąż i rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych droga płciową. Przeciwnicy aborcji argumentują, że to nie przeludnienie (któremu miałby zapobiec szerszy dostęp do aborcji) jest przyczyną nędzy w Afryce, lecz konflikty i nieudolność miejscowych rządów. Podobne stanowisko prezentują też przedstawiciele środowisk muzułmańskich i większości protestanckic. Przypadek Ameryki Łacińskiej dowodzi jak nieskutecznie działa prawo aborcyjne, a jednocześnie jak bardzo naraża życie kobiet. W większości krajów tego regionu przerwanie ciąży jest zakazane, a mimo to wskaźnik aborcji jest tam zdecydowanie wyższy, niż w Europie Zachodniej czy USA. Naciski wielu organizacji walczących o prawa kobiet do aborcji przyczyniły się do złagodzenia pewnych przepisów na kontynencie, ale nadal jest to bardzo poważny i nie rozwiązany problem.Do 2007 roku aborcja na żądanie legalna była jedynie na Kubie. W kwietniu tegoż roku rząd meksykański zezwolił na zabieg usunięcia ciąży w pierwszym trymestrze (dotyczy to jednak tylko miasta Meksyk). W pozostałych krajach aborcja na życzenie jest zabroniona, jednak niektóre dopuszczają taką możliwość w przypadkach zagrożenia życia kobiety, albo gdy ciąża jest skutkiem gwałtu, czy kazirodztwa.Kraj, w którym aborcja jest całkowicie zakazana to El Salvador. Na mocy prawa wprowadzonego w 1998 roku za przeprowadzenie aborcji grozi od dwóch do ośmiu lat więzienia. Również Chile miało bardzo restrykcyjne rozwiązania prawne w tej kwestii, ale decyzją prezydent Michelle Bachelet wprowadzono stosowanie w nagłych przypadkach tabletek na poronienie. Argentyna, Peru, Paragwaj, Wenezuela i Boliwia dopuszczają aborcję jedynie w przypadku zagrożenia życia matki. Warto zwrócić uwagę na fakt, że w trakcie prezydentury Hugo Chaveza podejmowano próby zalegalizowania aborcji, niczego jednak nie udało się osiągnąć. Tymczasem zupełnie odwrotne tendencje mają miejsce obecnie w Boliwii, w której dąży się do wprowadzenia całkowitego zakazu, tak jak stało się to w Nikaragui. W 2006 roku prezydent Daniel Ortega cofnął prawo pozwalające na dokonanie aborcji w określonych przypadkach. W Ekwadorze i w Brazylii aborcja dozwolona jest, gdy ciąża stwarza zagrożenie dla życia, bądź zdrowia matki, a także gdy jest skutkiem gwałtu. Do krajów, w których w ciągu kilku ostatnich lat udało się złagodzić przepisy należy Kolumbia. W 2006 roku zniesiono całkowity zakaz aborcji, stwarzając jej możliwość w sytuacji zagrożenia życia kobiety, gwałtu, kazirodztwa, lub w przypadku wady płodu.Według ONZ w Ameryce Łacińskiej 37 na 1000 kobiet w wieku rozrodczym poddaje się aborcji (mniej tylko od mieszkanek krajów Europy Wschodniej). Oznacza to cztery miliony zabiegów dokonywanych rocznie, z czego większość jest nielegalna, i w wyniku których ponad pięć tysięcy kobiet umiera co roku na skutek komplikacji (dane z 2005 roku).Tak przerażające dane wynikają z wielu problemów, z którymi borykają się kraje tego regionu. Przede wszystkim dotyczy to braku edukacji o życiu seksualnym. Aborcja spotyka się z dużym sprzeciwem środowiska kościoła katolickiego. Jest to często temat tabu, a dodatkowo restrykcyjne uregulowania prawne w tej dziedzinie powodują, że usuwanie ciąży nie jest zjawiskiem rzadkim, a raczej niebezpiecznym. O ile zamożne mieszkanki kontynentu południowoamerykańskiego mogą liczyć na profesjonalną pomoc medyczną, to zdecydowana większość kobiet oddaje się w ręce znachorów, amatorów, czy też nawet robią to same. Skutkiem restrykcyjnej polityki antyaborcyjnej w latach 1966-1989 był wzrost śmiertelności matek sięgający liczb niespotykanych w Europie. Sytuację zmienił dopiero upadek reżimu Ceausescu.
Problem aborcji w okresie systemu komunistycznegoWprowadzenie systemu komunistycznego przyniosło w 1948 roku zakaz aborcji. Jego zniesienie w 1957 doprowadziło do dramatycznego wzrostu liczby dokonywanych zabiegów przerywania ciąży sięgający 80 proc. w skali roku. [1 Przejęcie władzy przez Nicolae Ceausescu w 1966 roku, zwolennika polityki natalistycznej oraz propagatora elementów nacjonalistycznych w polityce państwa, doprowadziło do zmian w przepisach aborcyjnych. Dekretem Rady Państwa Nr 770 z 29 września możliwość przerwania ciąży ograniczono do niewielkiej liczby przypadków:1. Dalsza ciąża prowadzi do poważnego zagrożenia dla życia matki a aborcja jest jedynym sposobem pozwalającym na uniknięcie zagrożenia.2. Jedno z rodziców cierpi na poważną chorobę dziedziczną lub chorobę, która doprowadzi do powstania wad wrodzonych u dziecka.3. Kobieta w ciąży cierpi na poważną chorobę fizyczną lub umysłową. Ciąża jest efektem gwałtu lub kazirodztwa 4. Kobieta w ciąży przekroczyła 45 rok życia ( W 1972 roku wiek obniżono do 40 lat, natomiast w roku 1984 podwyższono do 42 lat).5. Kobieta w ciąży urodziła już czwórkę dzieci będących obecnie pod jej opieką. [2]Skutkiem restrykcyjnej polityki antyaborcyjnej w latach 1966-1989 był wzrost śmiertelności matek sięgający liczb niespotykanych w Europie. Podczas gdy w roku 1965 na 100 000 żywych narodzin przypadało 85 przypadków śmierci matek podczas porodu, w 1983 roku wskaźnik ten sięgnął 170. Ponadto wg nieoficjalnych statystyk 20 proc. kobiet w wieku pozwalającym na posiadanie potomstwa może być niepłodna z uwagi na przeprowadzane nielegalnie zabiegi aborcyjne. [3]Problem aborcji w Rumunii po 1989 roku [4]Upadek dyktatury komunistycznej doprowadził do zmian w ustawodawstwie regulującym kwestię aborcji. Prawo regulujące tę materię a pochodzące jeszcze z okresu rządów Ceausescu zostały uchylone w grudniu 1989 roku. Obecnie aborcja jest dopuszczalna z zastrzeżeniem, iż spełnione są warunki przewidziane w kodeksie karnym. Do legalnego przerwania ciąży konieczne jest zatem by zabieg odbył się w przeciągu 14 tygodni od zakładanej daty poczęcia za zgodą kobiety. Przeprowadzony musi być przez lekarza. Jeżeli natomiast aborcja jest konieczna żeby ocalić życie, zdrowie lub integralność cielesną kobiety, lub jeżeli kobieta w ciąży z powodów fizycznych, psychicznych lub prawnych nie może wyrazić swojej woli i aborcja jest konieczna z powodów terapeutycznych może być przeprowadzona w każdym momencie trwania ciąży również przez wykwalifikowanego lekarza.Naruszenie powyższej regulacji skutkuje karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 3 lat. Jeżeli natomiast aborcja została przeprowadzona bez zgody kobiety skutkuje to sankcją pozbawienia wolności od 2 do 7 lat.Zniesienie zakazu aborcji doprowadziło do gwałtownego wzrostu liczby zabiegów przerywania ciąży. W 1989 roku wykonano 192500 zabiegów i dała Rumunii niechlubne pierwsze miejsce w regionie. Ich liczba stopniowo maleje (347100 w 1997 roku, 207117 w 1998 roku, 198846 w 1999 roku). Problemem pozostają natomiast aborcje wymuszone. (W 1998 roku odnotowano 224 takie przypadki, zaś w 1999 roku 207). W tej całej dyskusji zapomina się, że to dyskusja o cudzym życiu. Pytanie zwolennikom aborcji nalezy postawić, czy zgodziłbyś/łabyś się aby Ciebie poddano aborcji, gdy byłeś\łaś w stanie embrionalnym? Jakie masz prawo decydować o cudzym życiu? Co zrobiłaś/łeś aby pomóc matce, która ma wątpliwości? Gdzie jest i jakie jest morale naszej cywilizacji? "Nie zabijaj" to fakt, czy fikcja?