sobota, 25 grudnia 2010

Role międzynarodowe ChRL .

Z perspektywy geopolitycznej sytuacja międzynarodowa Chin kształtuje się korzystnie. Chińczykom udało się osiągnąć strategiczną stabilizację, polegającą na spełnieniu praktycznie wszystkich geopolitycznych imperatywów ich państwa, do których należą:
-utrzymywanie jedności obszarów kraju będących kolebką chińskiego żywiołu etnicznego
(zamieszkanych przez rdzennie chińską ludność Han;
-sprawowanie pełnej i mocnej polityczno-militarnej kontroli nad peryferyjnymi regionami państwa (spełniającymi rolę bufora wobec chińskiego otoczenia międzynarodowego), takimi jak Tybet, Xinjiang, Mandżuria czy Mongolia Wewnętrzna;
- utrzymywanie kontroli nad wybrzeżem Chin, które ze względu na swe znaczne rozmiary (14,5 tys. km linii brzegowej) wielokrotnie w historii odgrywało rolę strategicznego „miękkiego podbrzusza” Państwa Środka.
To geopolityczne „spełnienie” Chin może na pierwszy rzut oka sugerować, że ich wzrastająca pozycja międzynarodowa, warunkowana gwałtownym rozwojem gospodarki i równie dużym przyspieszeniem procesów modernizacyjnych, nie będzie póki co skierowana na zewnątrz, przeciwko chińskiemu otoczeniu regionalnemu. Mocarstwowa pozycja Chin będzie zapewne koncentrować się na dążeniu do utrzymania strategicznego status quo w odniesieniu do własnego terytorium oraz zapewnieniu stabilnych warunków międzynarodowych (tak w skali regionu, jak i szerzej, na świecie) dla dalszego ekonomicznego rozwoju państwa. Nie należy jednak zapominać, że mimo wszystko istnieją czynniki, które już w średniookresowej
perspektywie czasowej mogą wpłynąć na zamianę Chin z mocarstwa typu „soft power” w państwo bardziej agresywne wobec swego otoczenia. Większość z tych czynników ma charakter wewnętrzny – należą do nich:
-gwałtownie rosnący popyt chińskiej gospodarki na surowce energetyczne, w tym zwłaszcza na
ropę naftową i gaz ziemny. W połączeniu z rosnącym popytem na te surowce w skali globalnej i
wzrastającą presją cenową, czynnik ten już w niedalekiej przyszłości może okazać się niezwykle silną determinantą negatywnych z punktu widzenia środowiska międzynarodowego zmian w chińskiej polityce zagranicznej;
-demografia, w tym zwłaszcza zwiększanie się ogólnej liczby ludności Chin, przy jednoczesnym
zachodzeniu niekorzystnych trendów, takich jak starzenie się społeczeństwa, zachwianie
statystycznych proporcji między liczbą kobiet , a mężczyzn (co oznacza już wkrótce wzrost odsetka samotnych młodych mężczyzn, bez szans na założenie rodziny) oraz wydłużanie średniej przewidywanej długości życia (wskutek poprawy warunków bytowych ludności);
- potrzeba zapewnienia stabilnych i trwałych dostaw żywności dla zwiększającej się liczby ludności w coraz trudniejszych (z ekologicznego punktu widzenia) warunkach produkcji. Ze względu na gwałtowny rozwój ekonomiczny i wzrastające uprzemysłowienie kraju, prowadzone w rabunkowy dla środowiska naturalnego sposób, już dziś wywołują zmiany klimatyczne i środowiskowe (np. pustynnienie znacznych połaci kraju, wysychanie rzek – w tym także tych największych). To z kolei powoduje kurczenie się obszarów uprawnych. Czynnikiem niezależnym od woli i działań Chin jest kształtowanie się podaży oraz cen najważniejszych surowców energetycznych (ropa i gaz) na rynkach światowych, od których to surowców chińska gospodarka będzie coraz bardziej uzależniona. Im trudniej będzie „zdobyć” stabilny dostęp do złóż tych surowców, tym bardziej agresywna może stawać się postawa Chin na arenie międzynarodowej. Część ekspertów sugeruje również, że w miarę zwiększania się geopolitycznej „pewności siebie” oraz ekonomicznych i polityczno-militarnych zdolności Chin, mogą one również pokusić się o rewizję swych granic, dążąc do odzyskania terytoriów „utraconych” kiedyś na rzecz sąsiadów lub po prostu atrakcyjnych z ekonomicznego punktu widzenia. Chiny mniej lub bardziej otwarcie zgłaszają dziś pretensje terytorialne wobec 11 ze swych 24 sąsiadów, w tym m.in. Rosji, Wietnamu, Filipin, Indii i Japonii.
W tym kontekście ciekawa jest coraz częściej przejawiająca się w chińskiej filozofii geopolitycznej koncepcja tzw. „żywotnej przestrzeni” państw. Koncepcja ta, dotycząca wszystkich strategicznych sfer funkcjonowania państwa jako organizmu politycznego, zakłada, że rozmiary „żywotnej przestrzeni” każdego kraju są wprost zależne od jego zdolności i sił strategicznych (gospodarki, dyplomacji, siły militarnej, siły i jedności narodu oraz społeczeństwa itd.). Według chińskich strategów, „przestrzeń” państw silnych (mocarstw) z reguły wykracza poza ich formalne granice polityczne; z kolei „przestrzeń” państw słabych jest często znacznie mniejsza niż ich aktualne administracyjne terytorium. Nie sposób nie zauważyć, że
koncepcja ta może stanowić dla Pekinu potencjalne ideologiczne i polityczne uzasadnienie dla podjęcia agresywnych kroków wobec swego najbliższego otoczenia międzynarodowego.
Wbrew potocznej opinii na temat Chin jako mocarstwa generalnie akceptującego aktualny ład
międzynarodowy, Pekin od kilkunastu lat konsekwentnie dąży do zbalansowania wpływów i globalnej pozycji USA, kwestionując hegemonistyczną pozycję Ameryki. Chińczycy prowadzą jednak tę politykę w sposób bardzo wyważony i dyskretny, czym różnią się np. od Rosjan, również sprzeciwiających się obecnemu układowi sił na świecie, lecz posługujących się w tym celu znacznie mniej subtelnymi metodami. Chińską ofertą dla świata w zakresie kształtu i porządku stosunków międzynarodowych jest multilateralizm, rozumiany jednak inaczej niż w Europie i Ameryce. Część ośrodków myśli politycznej i strategicznej w Chinach postrzega bowiem multilateralizm z perspektywy tradycyjnych chińskich koncepcji filozoficznych,
z dominującym czynnikiem sinocentryzmu. W ciągu minionych dwóch dekad Chiny znacząco wzmocniły swą pozycję geopolityczną, zarówno w skali regionu, jak i całego globu. Proces ten jest, jak wspomniano wcześniej, warunkowany przede wszystkim gwałtownym i długotrwałym wzrostem chińskiej gospodarki, a co za tym idzie wzmocnieniem strategicznych możliwości i instrumentów Chin. Nie sposób jednak nie zauważyć, że chińskiej drodze do osiągnięcia pozycji globalnego mocarstwa sprzyja też od kilkunastu lat koniunktura międzynarodowa.
Aktualna sytuacja międzynarodowa na świecie w naturalny sposób otwiera nowe możliwości dla
tych państw, które – mając aspiracje, silne motywacje oraz odpowiednie predyspozycje ekonomiczne, militarne i polityczne – od dawna dążyły do umocnienia swej pozycji strategicznej w skali swojego regionu lub wręcz całego globu, nie mogły jednak konkurować z USA (nie mówiąc już o rzuceniu im otwartego wyzwania na arenie międzynarodowej). Jednym z takich państw są właśnie Chiny . Pekin od kilku lat coraz aktywniej angażuje się w działania polityczne i ekonomiczne w tych częściach świata, które dotychczas nie tylko nie stanowiły przedmiotu zainteresowania Chin, ale wręcz należały do regionów o dominujących wpływach innych mocarstw. Najlepszymi przykładami takich kierunków aktywności Pekinu są Bliski Wschód i Afryka. Działania te podyktowane są w dużej mierze czynnikami ekonomicznymi,
w tym zwłaszcza koniecznością zapewnienia coraz większych, zdywersyfikowanych i stabilnych dostaw surowców energetycznych (ropa naftowa, gaz ziemny) dla rozwijającej się w zawrotnym tempie chińskiej gospodarki. Angażując się w odległych regionach świata, Chiny umacniają też jednak przy okazji swą ponadregionalną potęgę polityczną, działając tym samym na rzecz realizacji wymienionych wcześniej geopolitycznych imperatywów państwa.
Od 1993 roku, gdy dla zaspokojenia swych potrzeb energetycznych Chiny zmuszone zostały do
polegania na imporcie surowców z zagranicy, bezpieczeństwo ekonomiczne i stabilny rozwój gospodarczy Państwa Środka zależą w dużej mierze od czynników zewnętrznych. Na większość z tych czynników (m.in. bezpieczeństwo i drożność morskich szlaków komunikacyjnych, stabilność i ciągłość produkcji surowców energetycznych w państwach-eksporterach, ceny surowców itd.) Chiny nie mają większego wpływu, a chińska machina militarna nie jest jeszcze w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwa i ciągłości dostaw surowców energetycznych nawet w najbliższym otoczeniu Chin. Pekin ma pełną świadomość tego stanu rzeczy i podejmuje od wielu lat aktywne kroki na rzecz jego zmiany, intensywnie rozwijając swe
zdolności militarne, w tym zwłaszcza w zakresie sił morskich
Od ponad dekady świat ze zdumieniem, podziwem, ale też często niepokojem obserwuje zawrotne tempo rozwoju potęgi ekonomicznej Chin. W ślad za szybko rosnącą gospodarką Państwa Środka nieuchronnie idzie także wzrost jego znaczenia międzynarodowego – tak w wymiarze politycznym, jak i militarnym. Chiny z roku na rok stają się – niejako wbrew swej wielowiekowej tradycji – coraz bardziej aktywne i zauważalne na całym świecie.
Obecna pozycja międzynarodowa Chin i spodziewane kierunki jej ewolucji w najbliższej przyszłości upoważniają do określania tego państwa mianem „wschodzącego mocarstwa”, z pewnością o co najmniej regionalnym charakterze. W polityce Pekinu coraz częściej zauważalne są jednak aspiracje do odgrywania roli w skali globalnej i otwartego konkurowania na wielu płaszczyznach z dotychczasowymi mocarstwami światowymi, a także z jedynym supermocarstwem - Stanami Zjednoczonymi Ameryki. Jeśli obecne tempo rozwoju chińskiej gospodarki oraz modernizacji struktur społecznych i państwowych utrzyma się – a wszystko na to wskazuje – to według najnowszych szacunków Chiny już w 2035 roku mogą dogonić USA
pod względem wielkości gospodarki. W 2050 roku chińska ekonomia ma natomiast wszelkie szanse, aby stać się aż dwa razy większą od amerykańskiej. Nie sposób dziś jednoznacznie przewidzieć, co scenariusz taki mógłby oznaczać dla geopolitycznego układu sił na świecie.
W opinii większości ekspertów, w chwili obecnej Chiny nie przejawiają aspiracji do odgrywania roli światowego supermocarstwa, ani też militarnego hegemona, dominującego w stosunkach międzynarodowych na wzór USA. Dziś chińskie plany dominacji strategicznej nie wykraczają w zasadzie poza region Wschodniej i Centralnej Azji oraz zachodniego Pacyfiku. Czy jednak będzie tak również w przyszłości? Czy w perspektywie 10 – 20 lat nie zajdą w Chinach procesy polityczne, które odmienią dotychczasowy sposób postrzegania przez Chińczyków rzeczywistości międzynarodowej i wpłyną na zwiększenie agresywności działań Pekinu?
Choć obecnie Chiny można uznać za mocarstwo typu „status quo”, nie dążące radykalnymi środkami do zmiany aktualnego ładu międzynarodowego, to nie sposób przewidzieć, w jaki sposób długotrwały i szybki wzrost gospodarczy wpłynie na przyszłe ambicje i aspiracje Pekinu. Tym bardziej, że zawrotna szybkość, z jaką zachodzą chińskie procesy gospodarcze i modernizacyjne, a także ich olbrzymia skala, już dziś w niezwykle wyraźny sposób wywołują niespotykane dotychczas w Chinach przemiany społeczne i świadomościowe. Chiński „cud ekonomiczny” ma przeogromny wpływ na zmiany postaw społecznych, obyczajowych i światopoglądowych, na funkcjonowanie modelu rodziny i stosunek do świata zewnętrznego. Generacja Chińczyków, urodzonych i wychowanych w dobie boomu gospodarczego i szerokiego otwarcia na świat, z pewnością prezentować będzie diametralnie inne postawy niż ich rodzice i
dziadkowie. Zapewne będzie mieć to wpływ na przyszłą strategię działania Pekinu, zwłaszcza jeśli koniunktura ekonomiczna utrzyma się dłużej, a Chiny zyskają odpowiednie polityczno-militarne środki oddziaływania w środowisku międzynarodowym. Powstaje między innymi pytanie, czy modernizacja i awans cywilizacyjny przyczynią się do pokojowego rozwoju Chin, czy też wkroczą one na ścieżkę ekspansji silnie zakorzenionego i umacnianego przez władze chińskiego nacjonalizmu.

Iran w polityce zagranicznej ChRL.

Chiny w swojej polityce stosują swego rodzaju zasadę „wróg mojego konkurenta jest moim przyjacielem”. To ewidentnie widać na przykładzie Sudanu czy Iranu. Zasada ta wyjątkowo sprawdza się na przykładzie Iranu z którym nie zawsze miały poprawne stosunki polityczne. Chińczycy i Persowie to dwa najstarsze narody Azji. Przez Iran prowadził Jedwabny Szlak do Chin. Obydwa kraje mają więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać, a współpraca między nimi zacieśnia się z każdym rokiem. W pierwszej dekadzie istnienia ChRL stosunki irańsko-chińskie były bardzo złe, gdyż oba państwa należały do przeciwstawnych obozów zimnowojennych – Chiny zawarły z ZSRR 14 lutego 1950 roku traktat przyjaźni, sojuszu i pomocy wzajemnej, zaś Iran w październiku 1955 roku przystąpił do paktu bagdadzkiego grupującego przyjazne Zachodowi państwa Bliskiego Wschodu. Wzajemne relacje zaczęły się poprawiać dopiero w połowie lat 60-tych w związku z rozłamem chińsko-radzieckim i poszukiwaniem przez Pekin nowych partnerów politycznych. 16 sierpnia 1971 roku Iran i Chiny nawiązały stosunki dyplomatyczne. We wrześniu 1972 roku wizytę w Chinach złożyła cesarzowa Farah, a w czerwcu 1973 roku Iran odwiedził po raz pierwszy wysoki rangą przedstawiciel ChRL, minister spraw zagranicznych Ji Pingfei. W tym okresie Iran i Chiny zaczęło łączyć postrzeganie ZSRR jako wroga. Pekin uważał, że Iran jest bastionem przeciw ekspansjonistycznym zakusom Moskwy w regionie Zatoki Perskiej i całkowicie popierał szacha Mohammeda Rezę Pahlawiego. Położenie geograficzne Iranu determinujące istotę aktywności międzynarodowej. Iran jest zaliczany do państw Bliskiego Wschodu, chociaż często uznaje się go w tym regionie za państwo peryferyjne . Jednak z punktu widzenia peryferii regionu Bliskiego Wschodu oznacza to, że jest geograficznym „łącznikiem” pomiędzy innymi regionami – Bliskim Wschodem, a Azją Centralną i subkontynentem indyjskim (jeżeli zaliczymy do tego obszaru Pakistan, aczkolwiek może stanowić to przedmiot sporu) . Tworzy to bardzo ciekawy układ geopolityczny z kluczową rolą Iranu pomiędzy tymi obszarami. Zresztą irańscy geopolitycy podkreślają wyjątkowe położenie Iranu, wskazując na jego kluczowe miejsce w koncepcji „Większego Bliskiego Wschodu” . Pirouz Modżtahed-Zadeh irańską przestrzeń geograficzną utożsamia z Heartlandem obszaru Azji Zachodniej wskazując, że połączenie Bliskiego Wschodu z Azją Kaspijsko-Centralną jest wyłącznie możliwe przez Iran, który współcześnie stanowi jedyny kraj subregionu Zatoki Perskiej i jednocześnie Bliskiego Wschodu, odznaczający się obecnością w Azji Kaspijsko-Centralnej . W ten sposób Modżtahed-Zadeh wskazał na rozwinięte relacje Iranu z takimi państwami jak Turkmenistan (który łączy z Iranem gazociąg, transportujący gaz dalej do Turcji) oraz położone stricte w Azji Centralnej Tadżykistan i Afganistan. Tadżykowie to ludność pochodzenia irańskiego, posługująca się językiem, który jest określany jako tadżycki, jednak w rzeczywistości jest to język wschodnioperski. Podobnie Afganistan zamieszkują ludy pochodzenia irańskiego – Pasztuni (Pasztunowie) czy Beludżowie . Ludy te posługują się językami, które należą do grupy irańskiej – beludżi, paszto czy dari. Zdarza się nawet, że grupy etniczne zamieszkujące obszary Azji Centralnej, które nie należą do grupy ludów irańskich posługują się językami irańskimi. Klasycznym przykładem są Hazarowie zamieszkujący środkowy Afganistan używający dialektu języka perskiego (język hazarski) i wyznający ponadto szyicką odmianę islamu . Więzi etniczno-językowe, jak i gospodarcze wzmacniają rolę i oddziaływanie Iranu na tych obszarach. A należy zauważyć, że jest to bezpośrednie otoczenie Chińskiej Republiki Ludowej. Usytuowanie geograficzne Iranu bez wątpienia predestynuje to państwo do odgrywania roli politycznego centrum w szeroko pojmowanej Azji Środkowo-Zachodniej. Wzmacniają to dodatkowo czynniki historyczne. Współczesny Iran jest kulturowo-cywilizacyjnym spadkobiercą historycznej Persji. I jeżeli nawet obecni przywódcy priorytetowo odnoszą się do dorobku rewolucji Ajatollaha Ruhollaha Chomejniego, zapewne mają świadomość określonej ciągłości historycznej. Wielkość i narodową spójność buduje się w oparciu o historyczne dzieje ze szczególnym uwzględnieniem swoich złotych wieków i lat potęgi państwa. Nie sposób zatem w kreowaniu wizerunku mocarstwa pominąć starożytnych podbojów perskiej dynastii Achemenidów, wkładu w rozwój i siłę państwa panującej od XVI-XVIII wieku dynastii Safawidów, czy już XX wiecznych planów szacha Rezy Pahlawiego dotyczących przeobrażenia Iranu w mocarstwo światowe. Świadomość kilku tysiącletniej historii i wielkiej cywilizacji stanowi bardzo istotny determinant kształtujący współczesną politykę zagraniczną Iranu i jest to cecha wspólna z ChRL. Z tego powodu Iran nie godzi się na stawiane przez Amerykanów warunki, które zdaniem Irańczyków uderzają w suwerenność ich państwa. Trudno jest im zaakceptować fakt historyczny, że ich państwo, istniejące tysiące lat i uczestniczące w polityce międzynarodowej od starożytności, musiałoby ulegać państwu, którego historia sięga około 250 lat. .Drugim wspólnym elementem z ChRL związanym z historycznymi determinantami wpływającymi na politykę zagraniczną jest długotrwała niezależność Persji, a potem Iranu, zwłaszcza w kontraście do państw sąsiednich, z wyjątkiem Turcji, która przez kilkaset lat odgrywała istotną rolę w Europie i na Bliskim Wschodzie, będąc Imperium Osmańskim. Persja musiała opierać się wpływom brytyjskim i rosyjskim w regionie, często przegrywając wojny, m.in. z Wielką Brytanią w latach 1856-1857, po której Iran zaprzestał swoich roszczeń do prowincji Afganistanu. Jednak w swojej współczesnej historii nie straciła suwerenności . Większego wpływu nie ma na to epizodyczna, w całym przekroju historii Iranu, obecność wojsk radzieckich i brytyjskich na jego terytorium podczas II wojny światowej. Poza determinantami historycznymi, należy zwrócić uwagę na potencjał Iranu, jako państwa pretendującego do roli mocarstwa regionalnego. Jest on jednym z większych państw regionu z całkiem sporą liczbą ludności szacowaną na ok. 66 mln. Zyski z sektora surowców energetycznych pozwalają utrzymać wzrost gospodarczy (w 2009 roku gospodarka Iranu zwiększyła się o 6,4 proc. PKB) i aktualnie PKB per capita mierzony parytetem siły nabywczej wynosi ok. 13,1 mln USD . Istotny element w kwestii potencjału zajmuje aspekt militarny. Iran na sektor wojskowy wydaje ok. 2,5 proc. swojego PKB przy wielkości gospodarki kraju szacowanej na 392 mld USD (dane z uwzględnieniem nominalnego PKB, bowiem gospodarka Iranu mierzona parytetem siły nabywczej jest szacowana na 859 mld USD, co wówczas plasuje Iran na 17 miejscu wśród gospodarek świata). Państwo to dysponuje wszelkimi rodzajami sił zbrojnych i na przestrzeni ostatnich kilku lat liczba aktywnych sił zbrojnych Iranu jest szacowana na ok. 545 tys., nie licząc sił rezerwy i osób, które znalazłyby się pod bronią w pełnej mobilizacji. W ramach sił zbrojnych Iranu należy wyróżnić dwa piony: armię regularną i siły rewolucyjne, które uzbrojeniem i formacjami wojskowymi nie ustępują tej pierwszej. Armia liczy sobie około 345 tys. żołnierzy (z tego 220 tys. stanowią poborowi), natomiast główne siły rewolucyjne – Korpus Strażników Rewolucji (Pasdaran) – liczył sobie ok. 125 tys. i posiadają własne siły powietrzne oraz morskie. W ramach Pasdaran funkcjonuje również specjalna jednostka wywiadowcza (siły Quds), w liczbie około 5 tys. żołnierzy. Warte uwagi są także paramilitarne jednostki bezpieczeństwa wewnętrznego – basidż, których liczba wynosi ok. 90 tys., lecz przy pełnej mobilizacji może wzrosnąć nawet do 1 mln . Jednak większą uwagę przykuwa rozwijający się irański arsenał rakietowy. O ile od lat wiadomo, że Iran jest w posiadaniu rakiet krótkiego (200-300 km) i średniego zasięgu (1500-2000 km), to obecnie trwają prace nad konstrukcją rakiety interkontynentalnej (5000-6000 km) o nazwie Szahab-6, która miałaby być technologicznym odpowiednikiem północnokoreańskiej rakiety Taepdong-2 . W tym kontekście ujawnia się sprawa irańskiego programu nuklearnego, który dla wielu państw regionu Bliskiego Wschodu oraz Stanów Zjednoczonych jest zjawiskiem wysoce niepożądanym. Aczkolwiek należy pamiętać, że Iran rozpoczął swoje pierwsze badania nad wykorzystaniem energii atomowej jeszcze za czasów szacha Rezy Pahlawiego, będąc w zupełnie innej konfiguracji politycznej niż znajduje się obecnie. Wejście Iranu w posiadanie broni atomowej pozwoli mu na diametralny wzrost znaczenia międzynarodowego i umocnienie pozycji w regionalnym, ale i również w globalnym systemie międzynarodowym. Iran będąc państwem atomowym niewątpliwie „przeskoczy” o kilka szczebli wyżej w hierarchii państw. Uzyska w ten sposób silniejszą pozycję wyjściową w prowadzeniu polityki zagranicznej i zacznie w pierwszej kolejności oddziaływać na państwa subregionu Zatoki Perskiej tak, aby w efekcie stać się państwem-centrum tego obszaru. Uwzględniając powyższe uwarunkowania należy przyjąć ze zrozumieniem stosunek ChRL do Iranu. Proces angażowania się Chin w regionie Bliskiego Wschodu sięga początku lat 90-tych ubiegłego wieku, gdy Pekin nawiązał stosunki dyplomatyczne z większością państw tego regionu. Prawdziwe przyspieszenie w relacjach Chin z krajami bliskowschodnimi nastąpiło jednak już w obecnej dekadzie, wraz ze wzrostem tempa rozwoju chińskiej gospodarki i gwałtownym wzrostem zapotrzebowania na dostawy surowców energetycznych. Do ważnych przyczyn aktywnego angażowania się Chin w regionie bliskowschodnim należy jednak również dążenie do osłabiania pozycji USA i innych „graczy” obecnych w tej części świata. Warto zauważyć, że głównymi obiektami zainteresowania Chin w tym regionie są państwa, które przejawiają wobec Waszyngtonu chłodny (np. Arabia Saudyjska , Libia, Jemen) lub wręcz wrogi (Iran, Syria, Sudan) stosunek. Konkludując, należy podkreślić, że aspiracje polityczne Iranu stanowią pochodną historycznych dążeń tego państwa do mocarstwowości w skali regionalnej. Jednak w obecnej sytuacji Stany Zjednoczone jeszcze skutecznie blokują Iran w jego działaniach politycznych, do tego stopnia, że nie jest on w stanie stworzyć sobie strefy wpływów. Jednak sytuacja ta może ulec zmianie w momencie, kiedy Stany Zjednoczone zredukują liczbę swoich wojsk w Iraku do potrzebnego minimum, a Iran wejdzie w tym czasie w posiadanie broni atomowej. Iran, który będzie chciał skutecznie stosować politykę perswazji przede wszystkim wobec państw arabskich Zatoki Perskiej napotka opór USA. Od wyniku tej konfrontacji mogą zależeć przyszłe losy Bliskiego Wschodu. O ile obecnie Iran znajduje się w stanie zagrożenia przez otaczające go wojska USA i ich koalicjantów, w przypadku wzrostu jego pozycji w regionie, m.in. za sprawą broni atomowej, to Bliski Wschód będzie zagrożony zmianą układu sił i destabilizacją całego swojego obszaru. Problem polega na tym, że wizja Iranu jako państwa atomowego stanowi bardzo realną perspektywę. Zatem równie ważna jest tutaj rola Rosji i ChRL – państw o wiele bliżej położonych geograficznie w stosunku do Bliskiego Wschodu niż Stany Zjednoczone – mających mocarstwowe aspiracje ponadregionalne. Bez ich politycznego zaangażowania się w celu skutecznego ograniczania Iranu w jego politycznej ekspansji (nie sposób obecnie w perspektywie krótkoterminowej przewidywać militarnej ekspansji Iranu), USA osamotnione w roli utrzymywania Pax Americana na Bliskim Wschodzie mogą mieć spore trudności w relacjach z atomowym Iranem. Rosja i ChRL musiałyby określić, który układ sił jest dla nich korzystniejszy i czy zagrożenie stabilności Bliskiego Wschodu nie dotknie ich w równym stopniu jak Stany Zjednoczone. Zagrożenie dla bezpieczeństwa międzynarodowego w skali globalnej ze strony Iran ma jedynie swoje uzasadnienie jeśli destabilizacja regionu Bliskiego Wschodu przełoży się na kryzys światowy, czego nie należy wykluczać. Destabilizacja na Bliskim Wschodzie częściowo leży w inetresie Federacji jako eksportera nosników energii, natomiast Chiny, które od 1994 stały się krajem importującym te nośniki są zainteresowane sytuacją stabilną, ale równolegle zagrożenie tej stabilizacji jest przyczyną poszukiwania nowych źródeł tych surowców na innych kierunkach, w tym bardzo istotnym kierunkiem jest Afryka. Pierwotnie wraz z boomem ekonomicznym i gigantycznym rozwojem przemysłowym, ropa była importowana, głównie z Rosji. I tak w 2001 został podpisany przez Rosję i Chiny pakt o dobrym sąsiedztwie, przyjaźni i współpracy, który już na dobre zmienił kształt polityczny świata. Obydwa kraje współpracują w zakresie kwestii politycznych, ekonomicznych i militarnych. Pakt zawiera pięć podstawowych punktów - walkę z hegemonią USA, ustalenie linii demarkacyjnej wzdłuż granicy chińsko-rosyjskiej, wymianę technologii wojskowej oraz cywilnej, a także wspólne rozwiązanie problemu rosnącego ekstremizmu islamskiego w Azji Środkowej. Ostatnim problemem zajmowała się funkcjonująca od 1996 organizacja zwaną Szanghajską Piątką, w której gestii było bezpieczeństwo regionu oraz zapewnienie pełnej suwerenności państw członkowskich. W 2001 dołączył Uzbekistan i organizacja została przemianowana na SCO - Shanghai Cooperation Organization. SCO jest uważane przez niektórych komentatorów za wschodnie NATO, mające trzymać siły Zachodu z dala od regionu. SCO zostało wykorzystane w 2005, kiedy zażądało od Amerykanów natychmiastowej ewakuacji bazy lotniczej w Uzbekistanie. USAF opuściły bazy w przeciągu kilku miesięcy. Czemu SCO jest tak ważne w kontekście współpracy między Chinami a Iranem? Ponieważ od 28 marca 2007 roku, Iran posiadając status obserwatora SCO, ubiega się o członkostwo tej organizacji. I jest wysoce prawdopodobne, że wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie. Wpłynie na to kilka czynników. Po pierwsze, w 2004r Iran podpisał z Chinami gigantyczny kontrakt na dostawy ropy o wartości 70 do 100 miliardów dolarów, czyniąc Iran drugim największym dostawcą ropy do Chin. W latach 2003-2005 wartość importu z Chin do Iranu wzrosła o 250% i uczyniła Iran drugim partnerem handlowym Chin, główną przyczyną takiego stanu rzeczy była izolacja polityczna i ekonomiczna Iranu przez Zachód. To sprzyjało ChRL w negocjowaniu i ustalaniu warunków współpracy. Między Iranem, a Chinami dochodzi również do intensywnej wymiany technologii zbrojeniowej oraz handlu bronią, jednak wartości tych kontraktów oraz ich szczegóły nie są publikowane. Iran i Chiny świetnie się uzupełniają - Iran posiada surowce naturalne, natomiast Chiny posiadają przemysł, który może te surowce przetwarzać. Popyt na produkty z napisem Made in China w Iranie wciąż rośnie - od 1979, czyli od rewolucji Ajatollahów, populacja Iranu podwoiła się. To co zbliża Chiny i Iran to również kwestia podejścia do własnej ideologii. Mimo, że Chiny to system komunistyczny i ateistyczny, a Iran to jedyne we współczesnym świecie państwo teokratyczne(wyłączając Watykan), obydwa kraje nie widzą powodu by przerwać współpracę gospodarczą. Oba te kraje zbliża też ustawiczne łamanie praw człowieka. Publiczne kary śmierci, niejasne wyroki sądowe, aresztowania polityczne, stosowanie tortur itd. W obu państwach rządzą jedynie słuszne i nieomylne partie polityczne i dlatego tak dobrze się rozumieją. Wejście do SCO dla Iranu jest jednym z głównych celów strategicznych. O ile Iran może być teraz pewien, że program nuklearny zostanie wypełniony dzięki pomocy i wsparciu Rosji, to po wejściu do SCO będzie już zupełnie zabezpieczony przed ewentualną inwazją USA. Napaść USA na jeden z krajów SCO oznaczałaby tak naprawdę wypowiedzenie wojny Rosji i Chinom. Sankcje nakładane przez UE i USA, czy też przez ONZ nie mają żadnej siły, są nic nie warte, ponieważ związki ekonomiczne między Iranem Rosją i Chinami pozwalają temu krajowi prawie w ogóle nie odczuć embarga amerykańskiego. Obecność amerykańska w Iraku nie pomaga integracji Zachodu ze Wschodem, a co więcej, pogłębia podziały. Wielokrotnie gazety podawały możliwość utworzenia pełnowymiarowego sojuszu między Rosją, a Chinami oraz państwami z nimi sympatyzującymi, który by odpowiadał poziomem NATO. Zbliżenie Iranu do Rosji i Chin czyni dialog między Zachodem, a Bliskim Wschodem trudniejszym do osiągnięcia, a w perspektywie kilkunastu lat można mówić o zapadnięciu kolejnej żelaznej kurtyny. Sytuacja polityczna na świecie potwierdza prognozy z przed kilku lat, że USA przestaną być jedynym supermocarstwem na świecie, a nadejdzie era multipolaryzmu politycznego. Iran, będąc wspierany przez Pekin i Moskwę ma szansę stać się przedmurzem bloku wschodniego. Izolacja Teheranu nie pomaga w żadnym wypadku w uzyskaniu wspólnego mianownika politycznego między USA, a Chinami. Wielokrotne próby podjęcia dialogu, wciąż pozostawiają obydwa państwa w pewnym dystansie od siebie. Sytuacja z Rosją wygląda trochę inaczej, z powodu wielostronności polityki zagranicznej Rosji. Moskwie zależy na dobrych kontaktach z UE ze względu na związki ekonomiczne. Jednak ambicje premiera Putina uzyskania przez Rosję statusu mocarstwa globalnego, kieruje główne wysiłki na Wschód, w kierunku państw Azji Środkowej, Indii, Iranu oraz Chin, które z przyczyn historycznych i ekonomicznych , a także politycznych nie są w stanie uzyskać poziomu partnerstwa z USA i UE. Zachód będzie musiał pogodzić się z utratą globalnej dominacji, jeśli nadal będzie narzucał własne standardy pozostałej części świata. Niestety wojna w Iraku pokazuje, że Zachód nie chce lub nie umie zrozumieć Wschodu, a skutki tego mogą wywołać nowy podział na strefy wpływów z narastającymi antagonizmami. Realizacja celów ekonomicznych Chin doskonale współgra więc z dążeniem do osiągnięcia najważniejszych strategicznych założeń polityki zagranicznej państwa. Bliskowschodnia polityka Pekinu pozwala angażować się chińskim firmom wszędzie tam, gdzie korporacje zachodnie nie chcą lub nie mogą prowadzić działalności ze względu na lokalne warunki bezpieczeństwa lub kwestie polityczne (takie, jak przestrzeganie w danym państwie praw człowieka, stosunek do terroryzmu itp.). Dobrym przykładem takiego działania Pekinu jest jego aktywność ekonomiczna w Iranie. Dla Chin relacje z Iranem zapewniają kolejne – po krajach arabskich – źródło relatywnie stabilnych (z perspektywy Pekinu) dostaw ropy, a w przyszłości także gazu ziemnego (w postaci LNG). Dla Iranu natomiast zbliżenie z Chinami oznacza przede wszystkim opiekę silnego globalnego gracza (zwłaszcza na forum ONZ i dyplomacji wielostronnej). Jest to także pozyskanie przewidywalnego (w porównaniu z Zachodem, kierującym się w swych działaniach ekonomicznych wobec Teheranu kryteriami ideologiczno-politycznymi) odbiorcy dla surowców energetycznych, stanowiących główne źródło dochodów Iranu. Nie można także pominąć faktu, że oba kraje łączy negatywny stosunek do obecnego ładu międzynarodowego. Ten aspekt ma niebagatelne znaczenie dla międzynarodowej rozgrywki wokół kwestii irańskiego programu jądrowego – Chiny odgrywają tu (wraz z Rosją) wyraźnie hamującą rolę wobec presji Zachodu na Teheran. Stopniowo, wobec narastającej niepewności sytuacji wokół Iranu i wycofywania się z tego kraju firm zachodnich, Chiny stają się również jego wiodącym partnerem handlowym. Bliskie stosunki z Pekinem przynoszą także Teheranowi konkretne korzyści w wymiarze militarnym i technologicznym. Ze względu na sankcje USA i restrykcje wielu innych państw zachodnich odnośnie dostarczania Iranowi broni i sprzętu wojskowego oraz technologii podwójnego zastosowania, irański przemysł zbrojeniowy pozbawiony był przez wiele lat możliwości rozwoju. Pomoc i asysta ze strony Chin (a także Rosji), trwająca już drugą dekadę, umożliwiają Iranowi szybki rozwój i modernizację sił zbrojnych. Dzięki współpracy z Chinami, Iran znacząco rozbudował swój potencjał militarny w zakresie strategicznych sił rakietowych, sił powietrznych i marynarki wojennej oraz obrony wybrzeża. Uzbrajanie przez Chińczyków Iranu wywołuje też duże kontrowersje ze względu na fakt, że chińska broń jest następnie re-eksportowana bądź przekazywana przez Teheran stronom trzecim, zarówno państwom (Sudan, Syria), jak też grupom i organizacjom terrorystycznym (Hezbollah w Libanie, Hamas w Autonomii Palestyńskiej). Rozszerzanie przez Iran strefy wpływów, dziś przede wszystkim w Iraku, w kontekście obecności amerykańskiej w regionie Bliskiego Wschodu będzie oznaczało prowadzenie gry o sumie zerowej. Jeżeli Iran zyska wpływy w Iraku to odbędzie się to kosztem Amerykanów. Stąd coraz bardziej kłopotliwa dla USA obecność ich wojsk na terytorium irackim musi być rozpatrywana w kontekście aspiracji irańskich. Iran w tym układzie znajduje się w o wiele lepszej sytuacji, będąc teoretycznie obserwatorem amerykańskich poczynań. To USA muszą ostatecznie podjąć decyzję, która pozwoli im z twarzą rozwikłać iracki dylemat. Obecny prezydent USA Barack Obama zapowiedział już, że misja wojenna (combat mission) zakończy się do sierpnia 2010 roku. Jednak potem w Iraku nadal pozostanie około 50 tys. żołnierzy, którzy mieliby opuścić ten kraj z końcem 2011 roku. Casus Iranu potwierdza teorię, że bez względu na ustrój cele państw są niezmienne. Proamerykański szach dążył do uzyskania przez Iran statusu mocarstwa , podobnie jak Ajatollah Chomejni i obecni przywódcy tego kraju. W obecnej sytuacji broń jądrowa może stanowić atrybut pozwalający Iranowi na osiągnięcie statusu mocarstwa regionalnego, czego nie udało się uzyskać ani szachowi, ani Chomejniemu. Z tego powodu trudno wskazać jakiekolwiek przesłanki, aby Iran wstrzymał swój program atomowy lub poddał go całkowitej kontroli zewnętrznej, bowiem nie ma takiej ceny, która mogłaby w obecnej sytuacji zrównoważyć odstąpienie od konstruowania ładunku nuklearnego. Tym bardziej, że dążenie państw do posiadania broni atomowej ma naukowe uzasadnienie. Wystarczy odnieść się do argumentów Kennetha Waltza, że państwa chcą wejść w posiadanie broni nuklearnej, aby zrównoważyć swoją pozycję względem przeciwnika, który już jest w posiadaniu takiej broni; będą w przypadku niektórych państw jest ona tańszą i szybszą metodą na osiągnięcie potencjału militarnego niż kosztowne i długotrwałe wyposażanie wojsk w broń konwencjonalną. Ponadto chęć posiadania broni atomowej jest powodowana strachem przed przeważającymi siłami konwencjonalnymi przeciwnika, a następnie pozwala na uruchomienie międzypaństwowych mechanizmów nuklearnego odstraszania . Niewątpliwie dla takich państw jak Iran, które mogą, co najwyżej osiągnąć status mocarstwa regionalnego, zdobycie broni jądrowej oznacza „drogę na skróty” w realizacji swoich celów. Warto zauważyć, że w przeszłości strategię tę zastosowała Korea Północna, która priorytetowo nastawiła się na wejście w posiadanie broni atomowej. W momencie, kiedy kraj ten stał się posiadaczem broni nuklearnej, w znacznym stopniu zmieniło to układ na Dalekim Wschodzie i ograniczyło możliwości perswazji i oddziaływania na Koreę Północną ze strony USA. . Przy wzrastających wpływach Rosji i Chińskiej Republiki Ludowej w kontekście przeciwwagi w regionie Bliskiego Wschodu wobec USA i w sytuacji, kiedy dopiero teraz od czasu upadku systemu bipolarnego zaczyna realnie kształtować się system multicentryczny, Iran ma historyczną szansę na zmianę swojej pozycji międzynarodowej. USA, od czasu obalenia reżimu Saddama Husajna w Iraku, nie były w stanie wpłynąć na zatrzymanie irańskiego programu nuklearnego i nie podjęły się żadnej akcji militarnej wobec tego państwa pomimo utrzymujących się spekulacji co do takiej możliwości. To jedynie potwierdza, że Iran jest u progu osiągnięcia statusu mocarstwa regionalnego. Nie tylko irańscy geopolitycy wskazują na kluczowe miejsce Iranu w stosunkach międzynarodowych w regionie „Większego Bliskiego Wschodu”. Zbigniew Brzeziński uważa Iran za jedno z państw pełniących rolę geopolitycznej osi świata (geopolitical pivot), chociaż mających ograniczone możliwości w porównaniu np. do USA, Rosji czy Chin . Według jego teorii Iran, zajmuje centralne miejsce w „światowej strefie przesiąkniętej niestabilnością” (w oryg. The Global Zone of Percolating Violence), która zawiera w sobie obszar określany przez Brzezińskiego jako Eurazjatyckie Bałkany (Eurasian Balkans) – czyli terytorium pod względem etnicznym i religijnym bardzo heterogeniczne. Część terytorium Iranu zawiera się w obszarze „Eurazjatyckich Bałkanów” Ta strefa pokrywa się z obszarem prezentowanym przez Modżtaheda-Zadeha jako Greater Middle East. . Geostrategicznej wagi terytorium Iranu dodaje jego usytuowanie, pomiędzy dwoma roponośnymi subregionami – basenem Morza Kaspijskiego i basenem Zatoki Perskiej – które ma nieprzeciętną wagę, szczególnie w dobie wzrastającego zapotrzebowania na surowce energetyczne. Złoża ropy naftowej w subregionie Zatoki Perskiej to ponad 60 proc. złóż światowych, w obszarze basenu Morza Kaspijskiego, to niecałe 7 proc. w skali światowej. W przypadku gazu ziemnego Bliski Wschód dysponuje, aż 42 proc. światowych złóż tego surowca, z czego sam Iran posiada 19 proc., co plasuje go w tej kategorii na drugim miejscu na świecie po Federacji Rosyjskiej. Iran jako jedyne państwo należy jednocześnie do obydwu subregionów i tym samym zajmuje należne miejsce w regionie Bliskiego Wschodu i Azji Kaspijsko-Centralnej. We wrześniu 1978 roku, gdy irański reżim chylił się ku upadkowi, wizytę złożył szef KPCh Hua Guofeng, następca Mao Zedonga. Wyrażenie poparcia dla despotyzmu szacha oraz proamerykańska polityka ChRL spowodowały gwałtowne pogorszenie się stosunków irańsko-chińskich po zwycięstwie rewolucji islamskiej w styczniu 1979 roku. Jednak Pekin, którego obawy o rozszerzanie się wpływów ZSRR na Bliskim i Środkowym Wschodzie pogłębiła interwencja radziecka w Afganistanie w grudniu 1979 roku, uznał za zasadne naprawienie stosunków z Teheranem i w styczniu 1980 roku wstrzymał się podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad nałożeniem sankcji na Iran. Po wybuchu wojny iracko-irańskiej we wrześniu 1980 roku Chiny stały się jednym z najważniejszych partnerów zagranicznych izolowanego przez większą część społeczności międzynarodowej Iranu. Iran zakupił od Chin znaczne ilości broni, nabył też technologię rakietową i przypuszczalnie know-how z dziedziny budowy broni masowej zagłady. Koniec Zimnej Wojny i zniknięcie zagrożenia radzieckiego nie spowodowały rozluźnienia stosunków irańsko-chińskich. Ponadto utrzymywała się izolacja międzynarodowa Iranu, a po incydencie na Tiananmen 4 czerwca 1989 roku pogorszeniu uległy stosunki chińsko-amerykańskie. Zdecydowanym zwolennikiem zbliżenia z Chinami był Ali Akbar Rafsanjani, prezydent Iranu w latach 1989-97, który w czerwcu 1985 roku jako przewodniczący parlamentu złożył pierwszą na tak wysokim szczeblu wizytę w ChRL. Rafsanjani miał pełne poparcie Ali Chameneiego, najwyższego przywódcę duchowego po śmierci 3 czerwca 1989 roku ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego. Chamenei w maju 1989 roku odwiedził Chiny w charakterze prezydenta Iranu, zaś jego następca Rafsanjani uczynił to we wrześniu 1992 roku. W lipcu 1991 roku w Iranie przebywał premier ChRL Li Peng, a w październiku – prezydent Yang Shangkun. Media zachodnie donosiły wówczas o zacieśniającej się współpracy irańsko-chińskiej w zakresie energetyki jądrowej; spekulowano nawet, że Chiny pomagają Iranowi w dążeniach do pozyskania broni jądrowej. Chociaż w kolejnych latach zabrakło wizyt na najwyższym szczeblu, Chiny i Iran konsekwentnie rozwijały powiązania gospodarcze oraz wojskowe, które budziły szczególny niepokój USA. Prowadząca politykę powstrzymywania Iranu i Iraku administracja Billa Clintona naciskała na to, by Chiny zrezygnowały z zaopatrywania Iranu w technologię rakietową i nuklearną, co jak przypuszczano mogło nawet odbywać się z pogwałceniem zasad Reżimu Kontroli Technologii Rakietowych (MTCR). Chińskie firmy stały się w związku z tym przedmiotem amerykańskich sankcji. Dopiero w 1997 roku Chiny zapewniły Waszyngton, że nie będą współpracować przy programie nuklearnym Iranu; 21 listopada 2000 roku zobowiązały się zaś, że nie będą pomagać żadnemu państwu w rozwoju rakiet balistycznych mogących przenosić głowice atomowe. Problem chińskiego eksportu technologii rakietowej do Iranu dalej jednak był podnoszony przez USA w kolejnych latach i np. w maju 2003 roku Departament Stanu USA nałożył sankcje na chińską firmę Norinco. Szybko okazało się, że Chiny nie zamierzają rezygnować z rozwoju stosunków z Iranem w imię dobrych relacji z Waszyngtonem. W lutym 2000 roku podczas wizyty w Teheranie chińskiego szefa dyplomacji Tanga Jiaxuana uzgodniono mechanizm regularnych konsultacji politycznych. Ponownie nastąpiła intensyfikacja kontaktów na najwyższym szczeblu. W czerwcu 2000 roku 5-dniową państwową wizytę w ChRL złożył wraz z liczną delegacją prezydent Iranu Mohammad Chatami; w wydanym wówczas communique mówiono o planach ustanowienia „zorientowanych na XXI wiek, długoterminowych i szeroko zakrojonych stosunków partnerstwa i współpracy.” W styczniu 2001 roku w Iranie przebywał wiceprezydent ChRL Hu Jintao, zaś w kwietniu 2002 roku, jako pierwszy najwyższy przywódca chiński od 1978 roku, prezydent Jiang Zemin. Nastąpiło to w 3 miesiące po tym jak w styczniu 2002 roku prezydent USA George W. Bush zaliczył Iran wraz z Irakiem i Koreą Północną do „osi zła”, co spotkało się z publicznie wyrażoną dezaprobatą Pekinu. Zarówno Chiny jak i Iran sprzeciwiały się wojnie w Iraku, do której USA i zmontowana przez nie koalicja międzynarodowa przystąpiły w marcu 2003 roku. Militarny pierścień wokół Iranu, składający się głównie z wojsk amerykańskich, a także innych państw NATO. Brak potencjalnych koalicjantów w aspekcie wojskowym, z którymi Iran mógłby utworzyć szeroką platformę kooperacyjną. Iran jest otoczony niemalże dookoła przez stacjonujące w sąsiednich państwach wojska amerykańskie, będą siły NATO, w których priorytetową rolę odgrywają Amerykanie. W Iraku siły amerykańskie liczą obecnie ok. 142 tys., w Afganistanie, będące pod egidą NATO Siły Międzynarodowe (International Security Assistance Force – ISAF) to ponad 56 tys. żołnierzy . W Kuwejcie i Katarze znajdują się dwie duże bazy wojskowe USA, ponadto Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA), Oman i Bahrajn wyraziły zgodę na korzystanie przez siły amerykańskie z ich baz wojskowych. W południowo-zachodniej Turcji znajduje się baza Incirlik, będąca częścią systemu NATO, ale korzystają z niej przede wszystkim siły powietrzne USA. Jeżeli dodamy do tego nieprzyjazne Iranowi otoczenie międzynarodowe – świat arabski – które toczy odwieczną rywalizację z Iranem (wcześniej historyczną Persją), Turcję będącą w NATO i Pakistan, który na płaszczyźnie rządowej jest sojusznikiem USA i w dalszej kolejności zdestabilizowany Irak oraz Afganistan, to w percepcji irańskiej stan bezpieczeństwa narodowego nie jest wolny od zagrożenia. Potwierdzają to teksty wielu irańskich uczonych i to nawet napisanych jeszcze przed amerykańską operacją militarną w Iraku w 2003 roku Sajjid Hussein Mousavi pisał, że „Islamska Republika Iranu jest zobligowana, aby bronić się wyłącznie na własną rękę”, a z całego tekstu można wywnioskować, że to nie Iran stwarza zagrożenie, a on sam jest poważnie zagrożony . Patrząc przez ten pryzmat broń jądrowa pozwoli Iranowi na wzmocnienie jego bezpieczeństwa narodowego. Trudno wskazać przy tym na realne przesłanki, aby Iran jako państwo nuklearne był zdecydowany użyć broni atomowej. Jednak wzmocnienie bezpieczeństwa Iranu oznacza zagrożenie dla bezpieczeństwa innych państw Bliskiego Wschodu, ze szczególnym uwzględnieniem subregionu Zatoki Perskiej. Analogicznie, tak jak w amerykańsko-irańskiej rywalizacji o strefy wpływów np. w Iraku, tak samo w dziedzinie bezpieczeństwa, występuje tu gra o sumie zerowej. Wzrost bezpieczeństwa Iranu oznacza osłabienie bezpieczeństwa dla państw arabskich Zatoki Perskiej. W momencie, kiedy Iran osiągnie status mocarstwa regionalnego, będzie stanowił zagrożenie dla istniejącego Pax Americana w subregionie Zatoki Perskiej. Paradoksalnie do takiej sytuacji przyczynili się sami Amerykanie likwidując reżim iracki Saddama Husajna, będący buforem chroniącym przed ekspansywnymi inklinacjami Iranu . Od 1945 roku, po zrzuceniu bomb atomowych na miasta japońskie, żadne państwo nie zastosowało tej broni w konflikcie zbrojnym. Każde państwo, którego elementami składowymi oprócz władzy najwyższej są ludność i terytorium, stosując broń jądrową ma bardzo dużo do stracenia, zwłaszcza przy zaawansowanych możliwościach nuklearnego kontrataku ze strony potencjalnych przeciwników. Państwa w środowisku międzynarodowym postępują racjonalne (kalkulują co im się opłaca, a co nie), a stopień ich racjonalności podnosi posiadanie przez nich broni atomowej. Jeżeli dojdzie do osłabienia pozycji USA w regionie i jednoczesnego wzmocnienia pozycji Iranu, skutki tego mogą być bardzo złożone, a w szczególności wywoła to lokalny wyścig zbrojeń.
Dynamicznie rozwijającym się Chinom szczególnie zależało na dostępie do irańskich rezerw ropy naftowej. Import tego surowca z Iranu zaczął wykazywać szybki wzrost i w 2004 roku ChRL stała się pierwszym odbiorcą eksportu irańskiej ropy. Najważniejszą umową w dziedzinie energetyki było zawarcie w październiku 2004 roku porozumienia o przekazaniu chińskiej firmie Sinopec 51% udziałów w największym irańskim polu naftowym Yadaravan, przewidujący inwestycje w wysokości około 2 miliardów dolarów i zobowiązaniu się do kupna 10 milionów ton irańskiego gazu rocznie przez kolejne 25 lat. W dużej mierze dzięki współpracy w dziedzinie energetyki w 2006 roku Chiny stały się pierwszym partnerem handlowym Iranu – wymiana wzrosła o 43% w skali rocznej osiągając 14,5 miliarda dolarów. Iran stał się trzecim dostawcą ropy naftowej do Chin po Angoli i Arabii Saudyjskiej.
Partnerstwo z Iranem w sferze energetyki jest jednym z czynników sprawiających, że Chiny są przeciwnikiem nakładania na Iran sankcji w związku z domniemanym dążeniem tego państwa do budowy broni jądrowej. Co prawda Chiny głosowały za rezolucjami Rady Bezpieczeństwa ONZ w grudniu 2006 roku, marcu 2007 roku i marcu 2008 roku, ale za każdym razem wraz z Rosją doprowadzały do złagodzenia przewidzianych w nich sankcji wobec Iranu. Chińskie władze akcentowały konieczność rozwiązania irańskiego problemu w drodze negocjacji międzynarodowych przy pełnej współpracy Iranu z Międzynarodową Agencją Energii Atomowej (IAEA) i w kwietniu 2008 roku zorganizowały po raz pierwszy na swoim terytorium (w Szanghaju) spotkanie 6 mocarstw (USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Rosji, Chin i Niemiec) w tej sprawie. Wyrazem zacieśniających się więzi politycznych między Teheranem, a Pekinem stała się obecność Iranu w Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SCO) w charakterze obserwatora od 2005 roku. W czerwcu 2006 roku irański prezydent Mahmud Ahmadinejad wziął udział w szczycie SCO w Szanghaju, a w sierpniu 2008 roku odwiedził Pekin, gdzie odbywały się Igrzyska Olimpijskie. Charakterystyczne jest też, że na stosunki chińsko-irańskie nie wpłynęły krwawe zamieszki między muzułmańskimi Ujgurami, a napływowymi Chińczykami w prowincji Xinjiang w lipcu 2009 roku. Zacieśniające się więzi energetyczne i brak percepcji zagrożenia ze strony Teheranu sprawiają, że Chiny wyrosły na głównego oponenta polityki sankcji wobec Iranu, ku której coraz bardziej skłania się Zachód. Chociaż długo oczekiwane rozmowy między delegatami Iranu i grupy P5+1 ,1 października 2008 przebiegły zdecydowanie lepiej niż się spodziewano, wielu obserwatorów uważa, że pojednawczo nastawiony Teheran poczynił w nich tylko pozorne koncesje i stosuje taktykę gry na czas, która prędzej czy później musi zostać obnażona i prowadzić do przyjęcia przez Zachód polityki ostrych sankcji międzynarodowych wobec Iranu. Tradycyjnie w przeszłości najbardziej protestowała przeciw temu Rosja, ale ostatnio to Chiny stały się najgłośniejszym przeciwnikiem polityki sankcji. Podczas gdy rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew 23 września 2008 dopuścił możliwość zastosowania sankcji w pewnych okolicznościach, przedstawiciele władz chińskich konsekwentnie argumentują, że nie tędy droga, apelują do wszystkich państw zainteresowanych o „podjęcie kroków w celu złagodzenia napięć” i wzywają do „nasilenia wysiłków dyplomatycznych” W ostatnich miesiącach, gdy o konieczności przyjęcia twardej linii wobec Iranu mówi się coraz głośniej, chińska aktywność w Iranie tylko się nasiliła: 14 marca 2009 roku, w 2 dni po tym jak administracja Obamy przedłużyła o rok sankcje gospodarcze wobec Iranu nałożone w 1995 roku, Iran i Chiny ogłosiły o zawarciu kontraktu dotyczącego pola gazowego South Pars o wartości 3,2 miliarda dolarów . W czerwcu 2009 roku China National Petroleum Corp. podpisała kontrakt o wartości niemal 5 miliardów dolarów na eksploatację części South Pars, zastępując francuski koncern Total, który według władz irańskich ociągał się z realizacją tego projektu . Ta sama firma podpisała pod koniec lipca 2009 roku memorandum o przejęciu 70% udziałów National Iranian Oil Company w projekcie eksploatacji pola naftowego South Azadegan, zobowiązując się do pokrycia 90% kosztów realizacji projektu . Według danych rządu chińskiego przytoczonych 28 września 2009 roku przez „Wall Street Journal”, w pierwszej połowie tego roku import irańskiej ropy naftowej do Chin wzrósł o 22% do 13 milionów ton i stanowił 15% całości chińskiego importu tego surowca . Całkowita wartość chińskiego zaangażowania w projekty naftowe i gazowe w Iranie przekracza już 100 miliardów dolarów. Uważa się, że rozluźnienie chińsko-irańskich powiązań energetycznych mogłoby nastąpić tylko w przypadku znalezienia przez Pekin innego wiarygodnego dostawcy ropy naftowej - sugerowano już, że mogłaby nim być Arabia Saudyjska, tym bardziej że niewątpliwie jest ona zainteresowana osłabianiem wpływów Iranu. Póki co jednak nic nie wskazuje na to, by taki układ miał dojść do skutku. Iranowi również bardzo zależy na utrzymywaniu dobrych stosunków z Chinami z pobudek gospodarczych. Irańska gospodarka posiada jeden szczególnie wrażliwy punkt, skupiający uwagę zwolenników sankcji: przy braku wystarczających zdolności rafineryjnych jest zmuszona importować niemal 50% konsumowanego paliwa. Gdy ostatnio w oczekiwaniu na wprowadzenie takich sankcji zachodnie firmy handlujące ropą i produktami pochodnymi ograniczyły dostawy do Iranu, lub nawet całkowicie się z nich wycofały, jak British Petroleum, lukę wypełniły firmy chińskie - 23 września 2009 roku „Financial Times” doniósł, że dostarczają już one Iranowi poprzez azjatyckich pośredników około 1/3 importu benzyny . Iran chce dzięki współpracy z Chinami zmodernizować swoją infrastrukturę sektora energetycznego i już podpisał z Sinopec kontrakty warte ponad 5 miliardów dolarów na budowę bądź rozbudowę 4 rafinerii
Pragmatyczne partnerstwo energetyczne między Iranem, a Chinami tylko częściowo tłumaczy dlaczego Pekin konsekwentnie opiera się dążeniom Zachodu do nałożenia sankcji na Iran. Równie istotne jest odmienne postrzeganie Iranu przez ChRL i państwa zachodnie. Podczas gdy dla USA czy Wielkiej Brytanii irański reżim jest przede wszystkim zagrożeniem dla stabilności regionalnej, władze w Pekinie widzą w Iranie państwo o stale rosnącym znaczeniu międzynarodowym, stwarzającym szansę na zwiększenie chińskich wpływów w kluczowym regionie Bliskiego Wschodu. Zresztą władze irańskie robią wiele by umocnić tę chińską percepcję, stroniąc od jakiejkolwiek krytyki, nawet w kwestiach szczególnie drażliwych dla muzułmanów - gdy w lipcu 2009 roku w Xinjiangu doszło do krwawych starć Chińczyków z Ujgurami, Teheran zachował całkowitą ciszę, co nawet wprawiło w konsternację niektórych lokalnych kleryków . Dla Chin więzi z Iranem są podstawowym sposobem zwalczania tego, co Pekin uważa za amerykańską politykę monopolizowania dostępu do surowców energetycznych Bliskiego Wschodu. „USA zawsze dążyły do kontrolowania kurka globalnych dostaw ropy”, napisał we wrześniu Sun Bigan, do niedawna specjalny wysłannik ChRL na Bliski Wschód, w chińskojęzycznym magazynie „Asia & Africa Review.” ”Między Chinami , a USA jest współpraca, ale jest też walka, a USA zawsze uważały nas za potencjalnego wroga”, dodał Sun, przestrzegając też, że ponieważ tak zwana „nowa polityka bliskowschodnia Obamy jest tylko taktyczną korektą”, „bilateralne kłótnie i starcia są nieuchronne” i „nie możemy obniżyć czujności przeciw wrogim działaniom na Bliskim Wschodzie wokół interesów energetycznych.” Sun uważa, że USA dopilnują by iracka ropa naftowa pozostała pod ich kontrolą, ale w przypadku Iranu sytuacja jest zupełnie inna, bo tamtejsze bogactwa „są w zasadzie pod ich własną kontrolą.” Ponadto, Chiny instynktownie sprzeciwiają się nakładaniu sankcji na inne państwa, uważając to za politykę kontrproduktywną i sprzeczną z promowanymi przez siebie zasadami stosunków międzynarodowych, np. nieingerencją w sprawy wewnętrzne innych państw. Przypomnieć trzeba, że Chiny od czasu masakry na placu Tienanmen w 1989 roku same są objęte embargiem państw zachodnich na dostawy broni i zdecydowanie domagają się jego zniesienia. Władze chińskie dobrze pamiętają również czym skończyło się w ostatnich latach prowadzenie polityki sankcji i w końcu zastosowanie siły militarnej przeciwko Irakowi i nie chcą by takie wydarzenia destabilizujące Bliski Wschód powtórzyły się, grożąc zwyżką cen surowców energetycznych i utrudniając ekspansję chińskiej gospodarki, a w konsekwencji może nawet zagrażając stabilności władzy. Chiny „podtrzymując swoje długotrwałe stanowisko o nieprowadzeniu na świecie działań policyjnych i nieingerowaniu w wewnętrzne sprawy innych państw wzywają do pokojowego rozwiązania irańskiej kwestii nuklearnej przez negocjacje dyplomatyczne (...) twarde podejście, takie jak nakładanie sankcji, w żadnym razie nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów - gorzej, przyniesie szkodę irańskiemu narodowi, co z pewnością nie jest tym, co zamierzają państwa zachodnie”, wyjaśnia chińskie stanowisko angielskojęzyczny „The Global Times” z 28 września 2009 roku . Już na kilka miesięcy przed pierwszą z ONZ-towskich rezolucji z grudnia 2006 roku były minister spraw zagranicznych Iranu Ali Akbar Velayati powiedział w wywiadzie: „Nie powinniśmy oczekiwać, że Rosja lub Chiny zawetują rezolucje Rady Bezpieczeństwa ONZ przeciwko nam, (...) lecz oba państwa mogą próbować osłabić te rezolucje na naszą korzyść.” Nic nie wskazuje na to, by ta charakterystyka polityki ChRL wobec irańskiego programu nuklearnego straciła na aktualności w chwili obecnej, a szczególnie trudno sobie wyobrazić by Pekin zgodził się na proponowane sankcje uderzające w irański import paliw bądź zabraniające inwestycji w lukratywny irański sektor energetyczny. Otwarty konflikt USA z Iranem jest niemożliwy z prostego powodu - Iran jest strategicznie powiązany gospodarczo z Rosją i Chinami, a Amerykanie nie chcą narazić się na gniew Pekinu czy Kremla. Czasy hegemonii USA na Bliskim Wschodzie dożywają ostatnich dni. Od co najmniej 5 lat, czyli od inwazji amerykańskiej na Irak, coraz większą rolę na scenie bliskowschodniej grają rosyjscy i chińscy dyplomaci. Stworzona do walki z terroryzmem koalicja pod wodzą Georga Busha okazała się mistyfikacją dla potrzeb wojennej propagandy i zasadności największych od drugiej wojny światowej wydatków na zbrojenia, zabudżetowanych ostatnio przez Kongres Stanów Zjednoczonych. Dla równoważenia wpływów USA w regionie, z inicjatywy Rosji została zawiązana nieformalna koalicja o skrócie BRIC (Brazylia Rosja Indie Chiny). Państwa BRIC dążąc do utrzymania silnej pozycji Iranu, który będzie w stanie oprzeć się izraelsko-amerykańskim wpływom, zapewniają wielomiliardowe kontrakty dla Teheranu. Poparcie Rosji dla poszczególnych państw Bliskiego Wschodu jest odbiciem globalnej polityki Kremla działającej w kierunku redukcji wpływów państw zachodnich w regionie Eurazji, a szczególnie w regionach, które tradycyjnie pozostawały pod kontrolą Rosji, a wcześniej ZSRR. Iran, którym do 1979 rządziła dynastia Pahlavich z silnym poparciem USA i Wielkiej Brytanii nosił miano “żandarma Zatoki”, który pilnował arabskich państw prosowieckich (Irak, Syria, Egipt) przed ekspansją ich wpływów na bardziej umiarkowane, prozachodnie państwa, takie jak Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie czy Jordania. Gdy doszło do rewolucji ajatollahów, która utworzyła Islamską Republikę Iranu, nienawiść nowej władzy do wszystkiego co amerykańskie i zachodnie, naturalnym biegiem rzeczy ustawiła Teheran w jednej linii politycznej z Moskwą i Pekinem. Należy jednak zauważyć, że Iran nie współpracował z ZSRR - radykalna ideologia islamska zakazywała kontaktów z ateistami, jakimi byli sowieci. Iran zdołał utworzyć trzecią siłę - islamizm, który obok kapitalizmu i komunizmu zyskiwał wpływy na świecie i stał się równorzędnym partnerem na scenie międzynarodowej. Jednocześnie Rosja dzięki wpływom z handlu ropą i gazem pod rządami Putina wróciła do gry i zaostrzyła kurs polityki wobec USA, obydwa więc państwa postanowiły otwarcie ze sobą współpracować. Budując reaktor atomowy, Irańczycy są głęboko przekonani, że mają do tego pełne prawo, a odległe i obce USA i UE nie powinny się w ogóle odzywać. Rosja doskonale wiedziała o nastrojach w Iranie i zamierzała w pełni wykorzystać impas na linii Waszyngton-Teheran bez większych szkód dla własnych kontaktów z Zachodem. By lepiej zrozumieć jak doszło do oficjalnego sojuszu między Rosją, a Iranem należy się cofnąć do roku 2001. 9/11, atak na WTC w Nowym Jorku przeprowadzony przez Al-Kaidę doprowadził do silnego poparcia udzielonego USA przez Rosję w zwalczaniu terroryzmu. Putin wyraził głęboki żal wobec ofiar ataku i obiecał Bushowi pełną współpracę w zakresie wojny z islamistami. Na deklaracji się jednak skończyło. Rosja jeszcze poparła inwazję NATO na Afganistan, ale wobec inwazji na Irak miała już o wiele większe obiekcje . Do krytycznego stanowiska Rosję próbowała namówić Francja, jednak ostatecznie Kreml poparł Waszyngton w zamian za uznanie przez USA trzech wyzwoleńczych organizacji czeczeńskich za grupy terrorystyczne i wymuszenie na swoich sojusznikach na Bliskim Wschodzie odcięcie finansowania bojowników z Czeczeni. Wyzwolenie Iraku nie przyniosło oczekiwanych zmian, a co więcej pogorszyło sytuację. Prestiż USA spadał gwałtownie na arenie międzynarodowej, Rosja bała się, że zmaltretowany Irak nie będzie w stanie spłacić olbrzymiego kredytu udzielonego w czasach ZSRR, obawiała się też destabilizacji regionu, a co za tym idzie utraty wpływów i nasilonej aktywności terrorystycznej. USA nazwały Iran państwem “osi zła” obok Iraku i Korei Południowej i zaczęły interesować się programem nuklearnym Iranu. Bojąc się wyprodukowania przez ten kraj bomb atomowych, zagroziły sankcjami ekonomicznymi przebąkując o inwazji na Iran w celu ostatecznej pacyfikacji antyzachodniej koalicji “osi zła”. W tym momencie Rosja zdecydowanie zareagowała i 27 lutego 2005 podpisała wielokrotnie odwoływany kontrakt na dostawy uranu do irańskiej elektrowni atomowej w Buszer. Iran zobowiązał się wtedy oddać Rosji stare rdzenie atomowe, by uniemożliwić wykorzystanie ich do produkcji bomb. Rosja następnie wielokrotnie blokowała próby wprowadzenia sankcji przeciw Iranowi przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, apelowała do Amerykanów by wynieśli się ze wschodniej części świata, co niosło za sobą stopniowe ochłodzenie kontaktów z USA i UE. Częścią tego konfliktu interesów był projekt tarczy antyrakietowej, która umieszczona w Polsce i Czechach, miała wg Rosji być wymierzona przeciwko niej. Zagrożenie ze strony Iranu Putin nazwał nieuzasadnionymi domniemaniami. Istotą rosyjskiej pozycji wobec Iranu nie jest chęć uczynienia z Iranu potęgi atomowej, a wręcz przeciwnie - Rosja chce implementacji irańskiego programu atomowego dla własnych korzyści. Stąd pomysł zwrotu zużytych rdzeni, a także uprzednie propozycje, by uran do irańskich elektrowni atomowych był wzbogacany na terenie Rosji i następnie wysyłany do Iranu. Rosja nie chce wbrew pozorom złościć Zachodu - w końcu 40% handlu zagranicznego Rosji odbywa się z krajami Unii Europejskiej. Rosja wymaga od USA i UE uznania Rosji jako hegemona regionu i uznania jej dominacji na arenie azjatyckiej. Sojusz ekonomiczny Rosji z Iranem doprowadza Izrael do furii. Jerozolima jest święcie przekonana, że Iran chce pozyskać uran dla produkcji bomby atomowej, a Rosja jej w tym pomaga. Jednak kiepskie kontakty z Moskwą spowodowane są również innymi czynnikami. W 2005r Rosja sprzedała Syrii systemy rakietowe Iskander klasy ziemia-ziemia o wysokiej precyzji i skuteczności. W lutym 2006 roku, przedstawiciele Hamasu odwiedzili Kreml, gdzie ustalili z rosyjskim MSZ, że w zamian za uznanie przez Rosję tej radykalnej organizacji, Hamas zerwie wszelkie kontakty z czeczeńskimi bojownikami. Zachodnia prasa odebrała to jako próbę zwiększenia wpływów w regionie i odegrania większej roli w procesie pokojowym. Również w 2006 miał miejsce skandal, którego autorem był prezydent Putin. W czasie spotkania z izraelskimi negocjatorami nawiązał żartobliwie do seks-skandalu z udziałem prezydenta Izraela Mosze Kacawa chwaląc jego kryminalne wyczyny. Izrael martwi się również o bezkarne ekscesy antysemickie na terenie Rosji. I chociaż Rosja zapewnia Izrael o przyjaźni, nie są to słowa wiarygodne i nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości. Po pierwsze, Rosja powraca do starego układu sił na Bliskim Wschodzie z czasów Zimnej Wojny. Wspiera kraje przeciwne USA takie jak Iran, Syria czy Sudan. Ameryce pozostają wierni tradycyjni sojusznicy - Izrael, Arabia Saudyjska, Jordania oraz królestwa Zatoki Perskiej a także mniej tradycyjni, jak Egipt. Mamy obecnie powtarzającą się sytuację, która nie wprowadza wiele zmian w układzie sił sprzed 1991, mimo obecności USA i NATO w Afganistanie i Iraku. Paradoksalnie, to inwazja na Irak była katalizatorem przywrócenia układu, którego świadkami jesteśmy obecnie. Rosja konsekwentnie wspiera wszystkie kraje, które są wrogie wobec państw Zachodnich, także zbrodniczy Sudan. W roku 2004, Rosja podpisała kontrakt z tym krajem na sprzedaż broni, która wg niektórych organizacji międzynarodowych i pozarządowych służy teraz do dokonywania ludobójstwa w Darfurze. Co więcej, w 2006 wraz z Chinami Rosja zablokowała sankcje ONZ-tu wobec tego kraju, by “zapobiec zburzeniu delikatnej struktury społecznej Sudanu”. Warto dodać, że wartość kontraktu zawartego w 2002r na wydobycie ropy przez rosyjski Slavneft w Sudanie opiewała na 200 mln $ , co w rzeczywistości stanowiło niewielką część biznesu zrobionego przez Rosję na sprzedaży sudańskiej ropy.

Stosunki ChRL z Federacją Rosji i sukcesywne przejmowanie jej wpływów

Pierwsze kontakty Rosji i Chin przypadają na pierwszą połowę XVII wieku. Rosja budowała wówczas ze zmiennym szczęściem swą mocarstwową pozycję m.in. tocząc krwawe wojny z Rzeczpospolitą. Kontynuowała, rozpoczętą pod koniec XV stulecia, ekspansję na wschód. Ówczesne Chiny przeżywały okres chwilowego osłabienia. Rządząca od 1368 roku dynastia Ming chyliła się ku upadkowi. Problemy gospodarcze oraz klęska nieurodzaju spowodowały serię powstań. Wraz z postępującym słabnięciem dynastii, inwazję rozpoczęły zjednoczone plemiona Mandżurów. Zdobywając w 1644 roku Pekin założyli nową dynastię - Qing. Problemy Chin umożliwiły Rosjanom dotarcie w 1643 roku nad rzekę Amur, północną granicę Chin i rozpoczęcie kolonizacji miejscowych terenów. W 1652 roku tereny nad Amurem zostały włączone do Rosji. Zaczęło dochodzić do potyczek między wojskami rosyjskimi, a chińskimi. Rosjanie usiłowali nawiązać stosunki handlowe z Państwem Środka, jednak ich poseł został przyjęty wrogo. Chińczycy postanowili zająć tereny nad Amurem. Za rządów cesarza Kangxi (jego właściwe imię to Xuanye, Kangxi to epoka w której rządził, ale cesarzy chińskich często nazywa się tytułami epok w których panowali), gdy uporano się z oporem wewnętrznym, rozpoczęto przygotowania do wyprawy przeciwko Rosjanom. Walki nad Amurem trwały do 1689 roku. Wobec przewagi liczebnej Chińczyków, strona Rosyjska została zmuszona do oddania ziem nad Amurem. Granica między państwami została ustalona mniej-więcej w rejonie rzek Uda i Argun oraz szczytów górskich Wielkiego Chinganu. Wzajemne stosunki w stuleciach XVIII oraz pierwszej połowie XIX upłynęły obu państwom pokojowo. Oba kraje prowadziły wtedy ekspansje w innych rejonach. XVIII wiek to czasy w których olbrzymie tereny opanowali Chińczycy. Jeszcze pod koniec XVI stulecia podbili Mongolię. W pierwszej połowie wieku XVIII wojska chińskie opanowały Tybet, a następnie Turkiestan. Rządzone przez Mandżurów Państwo Środka uczyniło swymi lennikami Nepal, Birmę, Laos, Wietnam. Za czasów panującego wówczas cesarza Qianlonga Chiny znalazły się u szczytu swej potęgi. Równie spore były nabytki terytorialne Imperium Rosyjskiego. W wyniku wojny północnej odebrało Szwedom Ingrię, Karelię, Estonię i Inflanty. Systematycznie z Austrią i Prusami zabierało kolejne tereny Rzeczpospolitej, ostatecznie wchłaniając ją pod koniec XVIII wieku. W latach 1784-1813, Rosja opanowała Kaukaz. Na początku drugiej połowy XIX wieku rozpoczęła podbój Azji Środkowej. Jeszcze w XVIII wieku Chiny były państwem silniejszym od Rosji. Na przełomie XVIII i XIX stulecia znajdowały się u szczytu swej potęgi, były najludniejszym i największym państwem świata. Niemniej już wtedy rozpoczął się powolny upadek cesarstwa. Państwo zaczęło się borykać z coraz większymi problemami ekonomicznymi. Następcy cesarzy Kangxi i Qianlonga byli władcami słabymi. Potężnym terytorium wstrząsały rozliczne bunty Tybetańczyków, muzułmanów oraz innych grup ludności nie chińskiej. Chinami rządzili cudzoziemcy - Mandżurowie. Mimo tego, że byli mocno zsinizowani powstawały przeciwko nim liczne tajne stowarzyszenia. Wszczynały one powstania: Białego Lotosu (1796-1804), Niebiańskich Zasad (1811-1814), Tajpingów (1850-1864). Począwszy od klęski zadanej Chinom przez Wielką Brytanię w wojnie opiumowej mocarstwa zachodnie oraz Japonia rozpoczęły dzielić Państwo Środka na strefy własnych wpływów. Wymuszały na władzach chińskich oddawanie w dzierżawę na długie lata poszczególnych terenów. Na osłabieniu Chin skorzystała także Rosja. W latach 1858-1860 zajęła nie napotykając oporu Kraj Nadamurski utracony w XVII wieku. Armia rosyjska wzięła udział w tłumieniu Powstania Bokserów. Rosyjską strefą wpływów w Chinach była Mandżuria. Chiny wydzierżawiły Rosjanom Liaotung wraz z bazą marynarki wojennej w Port Artur. Rosjanie budowali w Mandżurii linię kolei Transsyberyjskiej. Pojawiło się tutaj wówczas wielu osadników z imperium rosyjskiego. Wśród nich było sporo Polaków (w pierwszych latach ok. 10 000). Powstawały polskie kościoły, oraz szkoły np. w 1908 roku w Harbinie otwarto Gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza. Rosyjsko-japońska rywalizacja o wpływy w Korei doprowadziła oba kraje do wojny, którą Rosja przegrała i musiała zrzec się swych wpływów w Korei oraz południowej Mandżurii. Lata pierwszej wojny światowej, okres międzywojenny oraz lata II wojny światowej były dla obu państw gwałtownymi latami. W Chinach w 1912 roku wybuchła rewolucja w wyniku której kraj stał się republiką. W ciągu paru lat kraj pogrążył się w długotrwałej wojnie domowej. Dla Rosji I wojna światowa okazała się katastrofą. W 1917 roku kraj został nawiedzony przez rewolucję republikańską, czyli lutową oraz przewrót komunistyczny. Przez kilka lat krajem wstrząsała wojna domowa z której zwycięzcami wyszli komuniści. Z zainteresowaniem przyglądali się wojnie domowej w Chinach. Chińska wojna domowa w swym wczesnym etapie toczyła się między Kuomintangiem (Partią Narodową, w skrócie KMT), a licznymi wojskowymi satrapami. W 1921 roku powstała Komunistyczna Partia Chin (KPCh), wspierana przez sowieckiego kolosa. KMT oraz KPCh początkowo współpracowały ze sobą. KMT kierował Sun Jat-sen, człowiek o dość lewicowych poglądach. Związek Radziecki popierał obie partie - sowieccy oficerowie szkolili oficerów armii KMT. Sytuacja zmieniła się, gdy władzę w KMT przejął Czang Kaj-szek. Będąc antykomunistą rozpoczął prześladowania komunistów. Ich bazy w dużych miastach zostały rozbite. Komuniści swą działalność przenieśli na wieś, co spowodowało większą niezależność chińskiego ruchu komunistycznego wobec Moskwy. Pewne ocieplenie stosunków między Chinami Czang Kaj-szeka, a ZSRR nastąpiło w 1937 roku. Czang Kaj-szek został zmuszony przez jednego ze swoich generałów do zawarcia pokoju z KPCh wobec oczekiwanej agresji japońskiej. Osłabiony krwawymi represjami stalinowskimi ZSRR chciał mieć silnego sąsiada na południu, który mógłby skupić na sobie oraz zatrzymać japońską potęgę. Udział ZSRR w II wojnie światowej na froncie daleko-wschodnim sprowadził się do agresji na okupowaną przez Japończyków Mandżurię. Od razu zaczęli wypierać miejscowych komunistów. Wspierana przez Rosjan Chińska Armia Ludowo-Wyzwoleńcza (ChALW) pokonała armię KMT. W 1949 roku Chiny stały się komunistyczne. Mimo tego, iż oba państwa były komunistyczne, nie oznaczało to sielskich stosunków między nimi. Przez kilka pierwszych lat stosunki ChRL z ZSRR upływały pod znakiem współpracy. W Chinach znajdowało się wielu radzieckich doradców. Po śmierci Stalina stosunki obu państw zaczęły się pogarszać. Mao Tse-Tung zarzucał ZSRR imperializm, oraz odejście od ideałów komunistycznych. Komunizm w wydaniu maoistowskim był bardzo radykalny, lewacki. Szaleństwa „Wielkiego Skoku”, czy „Rewolucji Kulturalnej” przewyższały czasem swym absurdem oraz brutalnością nawet rządy Stalina. Oba kraje rywalizowały o prymat w III świecie i ruchu komunistycznym. Chęć Pekinu uczynienia z Azji swej strefy wpływów nie podobała się Moskwie. W 1969 roku doszło nawet do chińsko-radzieckich incydentów granicznych na rzece Ussuri. W latach 70 Mao Tse Tung zdecydował się znormalizować kontakty z USA. W 1979 roku doszło nawet do krótkiej wojny z pro moskiewskim Wietnamem. Różnie wyglądało odchodzenie obu krajów od komunizmu. ZSRR za czasów Gorbaczowa przeszło jednoczesną liberalizację systemu politycznego oraz gospodarki. Skończyło się to rozpadem Związku. W tym kontekście należy przede wszystkim zwrócić uwagę na dwa zasadnicze fakty: rozpad dwubiegunowego systemu międzynarodowego w latach 1989-91 oraz obserwowane od kilku lat osłabienie międzynarodowej pozycji USA jako jedynego supermocarstwa. Dla Pekinu, w ujęciu strategicznym, rozpad Związku Radzieckiego oznaczał, że z najbliższego sąsiedztwa Chin zniknął ideologiczny i militarny przeciwnik oraz poważny geopolityczny rywal – bezpośredni konkurent w walce o wpływy w regionie Azji Centralnej i Wschodniej. Czynnik ten – wraz z obiektywnymi uwarunkowaniami natury ekonomicznej (rosnące potrzeby energetyczne państwa) miał niebagatelne znaczenie dla przeorientowania chińskiego myślenia o otaczającym Państwo Środka środowisku międzynarodowym, powodując zmianę jego trybu funkcjonowania z tradycyjnie zachowawczego, defensywnego na bardziej ofensywny i asertywny wobec bliższego i dalszego otoczenia. Chiny od 1979 roku liberalizowały gospodarkę, przy jednoczesnym utrzymaniu dyktatury KPCh. W latach 90 nastąpiło ponowne ocieplenie stosunków obu mocarstw. Od czasów upadku bloku wschodniego ChRL oraz Federacja Rosyjska (FR) aktywnie ze sobą współpracują. Oba państwa wiele rzeczy łączy. Aspirują do pełnienia większej roli politycznej, aniżeli odgrywają obecnie. Wspominają swe dawne imperialne czasy – Chiny okres dynastii Ming i Qing, Rosja czasy carskie oraz ZSRR po 1945. Sytuacja zmieniła się po rozpadzie ZSRR. Powstawanie po 1990 roku nowych państw mogło wywołać falę przemocy i walkę o terytorium, stąd też Rosja wzięła na siebie odpowiedzialność za utrzymanie pokoju na przestrzeni postradzieckej, wysyłając swoje wojska w najbardziej niestabilne regiony. Było te jednak podyktowane przede wszystkim chęcią utrzymania swoich wpływów politycznych i gospodarczych, aniżeli rzeczywistą troską o pokojowy rozpad imperium. Na tomisat ChRL bacznie obserwowała sytuację i przygotowywała swój program działań w celu zmiany azymutu stosunków gospodarczych nowych podmiotów politycznych na mapie Centralnej Azji. W ramach ZSRR między państwami członkowskimi istniały silne powiązania gospodarcze, które determinowały istnienie i rozwój wielu gałęzi przemysłu. Była to celowa polityka prowadzona przez Kreml po drugiej wojnie światowej. Moskwa chciała kontynuować tę strategię również w nowych warunkach politycznych, licząc, że uda się reanimować upadające imperium. W tym właśnie celu, między innymi, powołano Wspólnotę Niepodległych Państw, do której przystąpiły Rosja, Ukraina, Białoruś, Azerbejdżan, Armenia, Kazachstan, Kirgizja, Mołdawia, Tadżykistan, Turkmenistan i Uzbekistan. Była to kolejna próba wzmocnienia powiązań gospodarczych i odbudowania powiązań politycznych. ChRL nie czyniła działań wówczas w celu stworzenia dla niektórych państw alternatywy. Należy zwrócić uwagę, że Federacja Rosji i ChRL są obecnie mocarstwami regionalnymi i niechętnie patrzą na dominacje w dzisiejszym świecie Stanów Zjednoczonych. Zmagają się z problemami lokalnych separatyzmów. Rosjanie borykają się z separatyzmem w Czeczeni, Republice Karaczajo-Czerekieskiej, czy Tatarstanie. Chiny zwalczają ruch niepodległościowy w Tybecie, czy w zamieszkanym przez muzułmanów Turkiestanie. Nie bez znaczenia są też pewne podobieństwa ustrojowe. Rosja prezentuje się jako pewna mieszanka autorytaryzmu i demokracji (z przewagą tego pierwszego). Chiny są zaś krajem autorytarnym, a pewne elementy tego państwa wskazują nawet na totalitaryzm. Te wszystkie uwarunkowania prowadzą do współpracy tych dwóch mocarstw. Rosja sprzedaje Chinom surowce oraz broń. Od początku lat 90. XX wieku jednym z największych odbiorców rosyjskiej broni były Chiny. Współpraca wojskowa z Pekinem miała wówczas fundamentalne znaczenie dla poradzieckiego przemysłu zbrojeniowego. Po rozpadzie ZSRR rosyjscy producenci sprzętu wojskowego musieli szukać nowych źródeł finansowania, a zatem i nowych odbiorców. Pojawienie się nowych państw na mapie świata wiązało się także ze zwiększeniem liczby producentów broni tej samej klasy. Kreml, więc, w warunkach rosnącej konkurencji, ze strony chociażby Ukrainy, musiał szukać nowych sposobów na utrzymanie dotychczasowych rynków zbytu i pozyskiwanie nowych. Zbiegło się to w czasie z decyzją chińskich władz o modernizacji sił zbrojnych. Podczas gdy Zachód nie chciał wspierać planów Pekinu, Rosja bardzo szybko zgodziła się na współpracę z Chinami. Decydującym był rachunek ekonomiczny. Ta współpraca stała się podstawowym źródłem finansowania rosyjskiego sektora zbrojeniowego. W 1999 roku Rosja sprzedała Chinom 72 samoloty Su-30. Szacunkowa wartość transakcji wynosi ponad 3 mld USD. W tymże roku podpisano kolejny kontrakt na dostawy 30 odrzutowców Su-30 MKK. Pekin zapłacił za nie 1,8 mld USD . W 2002 roku wartość sprzętu wojskowego eksportowanego do Chin przekroczyła już 2,5 mld USD, co stanowiło ponad połowę eksportu rosyjskiego sektora zbrojeniowego. W kolejnych latach Moskwa sprzedawała nie tylko gotowe produkty, ale również licencje na samodzielną produkcję i technologie, będące zdobyczą radzieckiego przemysłu zbrojeniowego . Właśnie to przyczyniło się do zmniejszenia wartości chińskich zamówień w kolejnych latach. Chińczycy bowiem we własnych fabrykach zaczęli produkować kopie rosyjskich maszyn wojskowych. Stąd w 2006 i w 2007 roku łączna wartość chińskich zakupów militarnych w Moskwie wyniosła zaledwie 1,2 mld USD . Federacja Rosji sprzedaje technologie w momencie, gdy sama wypracuje dla siebie nowsze modele o lepszych parametrach. Tak jest naprzykład z rakietami S-300, które zostały sprzedane w momencie gdy do seryjnej produkcji weszły rosyjskie rakiety balistyczne dalekiego zasięgu S-400 Triumf . Testy rakiet trwały około trzech lat. Informacja o wprowadzeniu rakiet S-400 Triumf do seryjnej produkcji zaskoczyła wielu znawców uzbrojenia. Systemowi rakiet zarzucano wiele błędów, które eliminowały go z włączenia do uzbrojenia rosyjskiego wojska. Rakieta S-400 Triumf posiada unikalne cechy. Może niszczyć każdy cel w powietrzu, taki jak samoloty i bezzałogowe statki powietrzne. Jej zasięg to 400 kilometrów a pułap, jaki może osiągnąc to 30 tys. metrów. Ocenia się , że system rakiet S-400 Triumf jest trzy razy bardziej efektywny od podobnych stosowanych obecnie odpowiedników za granicą . Jednak dla chińskiej armii system rakiet S-300 jest również atrakcyjny i znacząco wzmacnia jej siłę rażenia w stosunku do sąsiadów. Ważny dla relacji Rosji i Chin był rok 2001. Wtedy to podpisały „Traktat o dobrosąsiedztwie, przyjaźni i współpracy”, a 15 VI 2001 roku powołano Szanghajską Organizację Współpracy. Celem organizacji jest umacnianie bezpieczeństwa w Azji Środkowej, poprzez zachowanie dominującej pozycji ChRL i FR w tym rejonie globu. Oprócz dwóch mocarstw do SOW należą Kazachstan, Tadżykistan, Kirgistan i Uzbekistan. Indie, Pakistan, Iran oraz Mongolia mają status obserwatora. W tym momencie należy zwrócic uwagę, że sformalizowanie stosunków z państwami Centralnej Azji jest ważnym kierunkiem politycznej i ekonomicznej chińskiej ekspansji w strefie postradzieckiej. Jest to zmiana chińskiej polityki w tym regionie z pasywnej na czynną. Ta część Azji, ze względu na swe bogactwa naturalne (w tym szczególnie surowce energetyczne) i geograficzną bliskość wobec Chin, jest niezwykle atrakcyjnym obszarem tej aktywności. Dostęp do złóż ropy naftowej i gazu ziemnego w Azji Centralnej jest zresztą w chwili obecnej strategiczną koniecznością dla Chin. Tak długo, jak długo Chiny nie będą w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwa swym morskim liniom zaopatrzenia w ropę i gaz (poprzez dysponowanie silną i nowoczesną flotą wojenną, zdolną operować z dala od terytorium własnego państwa), Pekin zmuszony jest poszukiwać lądowych źródeł surowców i szlaków ich transportu. Państwa Azji Centralnej idealnie nadają się do tego celu – ich położenie względem Chin umożliwia poprowadzenie ropo- i gazociągów aż do centralnych i wschodnich regionów Państwa Środka. Ukończony już został ropociąg o długości 613 mil (docelowo ponad 1800), podjęto także budowę gazociągu z Turkmenistanu. Gaz popłynie do Chin również przez Uzbekistan, który w lipcu 2008 r. rozpoczął budowę swojego odcinka gazociągu. Uzbekistan będzie sprzedawać Chinom 10 mld metrów sześciennych gazu rocznie - głosi ramowe porozumienie podpisane w Taszkiencie przez uzbecką spółką państwową Uzbeknieftiegaz i chiński koncern CNPC . Gaz popłynie do Chin gazociągiem Azja Środkowa-Chiny, uruchomionym w grudniu 2009 roku. Przepustowość rury liczącej ponad 1800 km długości, łączącej Turkmenistan z Chinami poprzez terytorium Uzbekistanu i Kazachstanu, to 30 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Ta pierwsza duża inwestycja, która umożliwia przesyłanie gazu z Azji Środkowej z pominięciem Rosji, przyczyni się do wyjścia regionu spod gospodarczych wpływów Moskwy. Porozumienie podpisane w Taszkiencie sygnalizuje, że trwają aktywne prace nad połączeniem uzbeckiego sektora magistrali Azja Środkowa-Chiny z wewnętrzną siecią gazociągów w Uzbekistanie. Podpisanie porozumienia miało miejsce podczas oficjalnej wizyty w Taszkiencie prezydenta Chin Hu Jintao, który bierze udział w rozpoczynającym się tam w czwartek 12.06.2010 roku szczycie Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW) na którym to Indie oznajmiły, że chcą zostać stałym członkiem Szanghajskiej Organizacji Współpracy. Celem organizacji jest umocnienie bezpieczeństwa regionalnego i walka z terroryzmem. Na szczycie organizacji w Taszkiencie New Delhi reprezentowane było przez szefa dyplomacji i występowało jako obserwator. Indie przywiązują coraz większą wagę do działalności Szanghajskiej Organizacji Współpracy, a indyjscy komentatorzy przyznają, iż status obserwatora kraj ten chciałby zamienić na członkostwo w tym ugrupowaniu. Jednym z powodów jest chęć zacieśniania współpracy New Delhi z proradzieckimi krajami Azji Centralnej, których zasoby energetyczne oraz mineralne mogłyby stać się ważnym zapleczem surowcowym Indii. Inny powód to wzrastające w Indiach zagrożenie ruchem terrorystycznym płynącym zarówno z Afganistanu i Pakistanu, jak i ze strony fundamentalistycznych uciekinierów z Azji Centralnej. Dlatego New Delhi chciałoby odgrywać istotną rolę w rozwiązywaniu problemu talibów działających w Afganistanie i na terenach pogranicza afgańsko-pakistańskiego. Ostatnie deklaracje stałych członków Szanghajskiej Organizacji Współpracy, iż kwestia Afganistanu będzie jedną z najistotniejszych w działaniach organizacji sprawiają, że New Delhi pragnie zostać stałym członkiem ugrupowania. Komentatorzy podkreślają, iż sygnały o życzliwym stosunku do indyjskich aspiracji napłynęły już z Moskwy. Dodają jednocześnie, że trudno przewidzieć, jakie stanowisko zajmie Pekin, tradycyjnie niechętny wzmocnieniu międzynarodowej pozycji Indii, szczególnie w Azji Południowej. Jest to jawny objaw rywalizacji w tym regionie świata, gdzie zarówno widzą źródło zaopatrzenia w surowce energetyczne. Stąd bardzo duże zaangażowanie ChRL w budowę infrastruktury przesyłowej. Jednym z przedsięwzięć jest budowę turkmeńskiego odcinka rozpoczętego w 2009 roku. Cały gazociąg będzie mieć 7 tys. km długości. Gaz ma popłynąć nim już w 2010 roku – początkowo będzie to 4,5 mld metrów sześciennych rocznie, a docelowo - 40 mld. Chiny będą odbiorcą 30 mld metrów sześciennych, a 10 mld zasili południowy Kazachstan, cierpiący na niedobór nośników energii. Chińskie sukcesy sprawiają, że polityka wobec tego regionu znajduje się na kursie kolizyjnym z interesami Rosji – wszystkie projekty infrastrukturalne pomijają Rosję jako państwo tranzytowe oraz udziałowca. Jedynym zagrożeniem dla mocarstwowej pozycji Rosji w tej części świata są Chiny. W przeciwieństwie do Moskwy Pekin nie stosuje szantażu wobec Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu, co skłania rządy tych państw do większego otwarcia się na wschodniego sąsiada. Działa to na niekorzyść Rosji, która ma coraz mniej instrumentów nacisku gospodarczego i politycznego w regionie. Według założeń formalnych, WNP miała być formą pokojowej dezintegracji Związku Radzieckiego i uporządkowania współpracy gospodarczej pomiędzy republikami poradzieckimi. W praktyce jednak sygnatariusze porozumienia powołującego WNP mieli nieco inne oczekiwania. O ile zamiarem Ukrainy i Białorusi – założycieli WNP – było pokojowe rozwiązanie ZSRR i zminimalizowanie negatywnych skutków jego niekontrolowanej dezintegracji, Rosja dążyła do utworzenia regionalnej organizacji międzynarodowej. Kreml wszelkimi możliwymi sposobami chciał nakłonić pozostałe państwa członkowskie do przyjęcia rosyjskiej koncepcji, co jednak nie udało się. Niemniej jednak większość kontaktów politycznych szefów państw byłego ZSRR odbywały się przy okazji spotkań i prac organów WNP. W ten sposób Kreml chciał kontrolować najważniejsze kwestie współpracy wielostronnej i dwustronnej. Przeciwstawiając się reintegracyjnym działaniom Rosji wiele państw azjatyckich zgodziło się na jej dominującą pozycję. Nie było to jednak podyktowane szczerą chęcią, lecz koniecznością. Moskwa bowiem ma „w rękawie” asa w postaci rurociągów przebiegających przez jej terytorium, a którymi z Azji do Europy płyną surowce energetyczne. Stąd też, wskutek wieloletniej polityki szantażu, rosyjskie plany reintegracyjne powiodły się, ale tylko częściowo. Wspólnota Niepodległych Państw bowiem nadal ma niejasny status prawny. Nie jest to ani organizacja międzynarodowa, ani struktura ponadnarodowa, a jedynie ugrupowaniem państw o różnym stopniu integracji i współpracy. Niemniej jednak w ramach Wspólnoty utworzono całą strukturę administracyjną, przypominającą po części NATO, jeśli chodzi o współpracę wojskową, a po części Unię Europejską, kładąc nacisk na swobodę przepływu towarów, usług, osób i informacji. Ustanowiono między innymi Radę Szefów Państw WNP, Radę Szefów Rządów WNP, Radę Szefów Ministrów Spraw Zagranicznych WNP. Decyzje podjęte przez te gremia nie mają jednak wiążącej mocy prawnej. Każde z państw przestrzega tylko te normy, na które wyraża zgodę. Polityka gospodarcza Federacji Rosyjskiej wobec państw Azji Środkowej jest częścią większej strategii energetycznej Kremla. Zainteresowanie tym obszarem jest podyktowane chęcią uzyskania kontroli nad bogactwami naturalnymi, którą Kreml stracił wskutek dezintegracji ZSRR. Nowa sytuacja polityczna, z dominującą pozycją Rosji, stwarzała nowe możliwości zarówno dla państw azjatyckich, jak i dla Moskwy. Najbardziej obiecująco zapowiadała się współpraca z Kazachstanem, który jeszcze w ramach ZSRR był mocno związany z Kremlem. To właśnie w Kazachstanie ulokowano głowice nuklearne oraz wybudowano kosmodrom Bajkonur, będący chlubą radzieckiej kosmonautyki. Stąd też nic dziwnego, że w referendum z dnia 17 marca 1991 roku w sprawie przyszłości ZSRR, aż 94 proc. Kazachów opowiedziało się za utrzymaniem sojuszu, podczas gdy średnia w całym Związku Radzieckim nie przekroczyła 77 proc. Kazachstan był także ostatnią republiką, która ogłosiła niepodległość. W kolejnych latach kraj ten chętnie przyłączał się do wszelkich inicjatyw integracyjnych wysuwanych przez Kreml. W 1992 roku, wraz z Uzbekistanem, przystąpił do traktatu o bezpieczeństwie zbiorowym. Zgodził się także na wspólną ochronę granic zewnętrznych WNP. W 1993 roku Astana została sygnatariuszem umowy powołującej Wspólnotę Gospodarczą. W konsekwencji, tworzone przez Rosję organizacje i instytucje oplatały Kazachstan i pozostałe kraje Azji Środkowej jak pajęczyna. Kazachowie liczyli, że WNP będzie tym samym, co ZSRR: że zostaną utrzymane powiązania polityczne, militarne i gospodarcze. To właśnie Kazachstan w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych wystąpił z inicjatywą utworzenia Unii Eurazjatyckiej; zabiegał także o utworzenie jednolitych sił zbrojnych. W tym celu podpisał ponad 20 umów międzynarodowych, głównie z Rosją. W 1995 roku Kazachstan przyłączył się do Unii Celnej zainicjowanej przez Rosję i Białoruś, zaś w 2000 roku był członkiem założycielskim Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej. Polityczna gotowość Kazachstanu do ścisłej współpracy z Rosją jest na rękę Kremlowi, zwłaszcza w świetle strategii energetycznej Moskwy. Posiadając największe, potwierdzone zasoby ropy naftowej w regionie, jest on głównym eksporterem tego surowca przez terytorium Rosji. Do niedawna mało kto na Zachodzie zdawał sobie z tego sprawę. Chociaż radzieckie szacunki wskazywały Kazachstan jako bardzo zasobny kraj, nikt nie dawał wiary tym badaniom. Dopiero najnowsze wyniki przekonały świat, że jest to prawda. W Kazachstanie znajduje się 99 ze 111 pierwiastków chemicznych z Tablicy Mendelejewa. Według różnych szacunków odkryte i nieodkryte zapasy ropy naftowej wynoszą 6,1 miliardów ton, a zapasy gazu – 6 trylionów metrów sześciennych. Z najnowszych raportów Business Monitor International wynika, że w 2010 roku średnie dobowe wydobycie ropy w Kazachstanie będzie wahać się w granicach 2,2 mln baryłek, a więc prawie tyle co w Kuwejcie . Oprócz zasobności w bogactwa naturalne, dla Rosji liczy się także położenie Kazachstanu nad Morzem Kaspijskim. Dzięki temu Astana jest ważnym decydentem w zakresie uzgadniania statusu morza. Rosja bowiem dąży do tego, aby podziałowi podlegało tylko dno morza, zaś woda powinna być wspólna . Nie wszystkim jednak odpowiada taka formuła, co utrudnia osiągnięcie porozumienia państw basenu Morza Kaspijskiego. Zasobność w bogactwa naturalne czyni Kazachstan bardzo atrakcyjnym krajem dla inwestorów. Aby przyciągnąć kapitał zagraniczny Astana sprowadziła formalności w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej do minimum. Utworzono cztery strefy gospodarcze, na terenie których zagraniczni inwestorzy mogą liczyć na ulgi i preferencje. Jest to element szerszej strategii Astany, która zakłada, aby jak największa liczba towarów była produkowana w kraju. To, oraz zasobność kraju, powoduje, że o wpływy w Kazachstanie walczą takie światowe mocarstwa, jak Rosja, Chiny i USA . Mniejszą aktywność na tym obszarze wykazuje Unia Europejska. Jak dotąd, w zmaganiach o obecność w Azji Środkowej zwycięstwo odnosi jednak Kreml. Współpraca z Kazachstanem jest dla Rosji jak bardzo korzystna lokata bankowa. Chodzi przede wszystkim o kwestie energetyczne. Dzięki współpracy i powiązaniom, uzależniających Astanę od Rosji, Kreml umacnia swoją pozycję eksportera surowców energetycznych z Azji Środkowej do Europy. W ciągu najbliższych lat nie zmieni się to z kilku powodów. Po pierwsze, Astana pozostaje wciąż prorosyjska. Z uwagi na uwarunkowania geopolityczne i ścisłą współpracę gospodarczą priorytetem dla niej są stosunki handlowe z państwami WNP. Po drugie, Kazachstan poniekąd jest skazany na współpracę z Rosją. Nie mając dostępu do otwartego morza musi liczyć się z jej zdaniem, gdyż surowce energetyczne na zachód płyną rurociągami przebiegającymi przez rosyjskie terytorium. Plany dywersyfikacji dostaw ropy dookoła Rosji wciąż pozostają na papierze. W zeszłym roku Kazachstan i Azerbejdżan rozpoczęły rozmowy o powołaniu spółki eksportującej ropę przez Morze Kaspijskie, Azerbejdżan i Turcję. Kazachska ropa miałaby być dostarczana do terminalu portowego nad Morzem Kaspijskim, następnie tankowcami do Baku, skąd popłynęłaby rurociągiem Baku-Tbilisi-Ceyhan. Budowa infrastruktury to inwestycja rzędu 3 mld USD. Nie prędko da się pozyskać takie środki. Stąd w najbliższych latach Kazachstan nadal będzie uzależniony w tym zakresie od Rosji . Niemniej jednak nie zamyka to drogi eksportu na wschód – Kazachstan dostarcza surowce energetyczne do Chin. Chociaż pod koniec 2006 roku otwarto tysiąckilometrowy rurociąg, jednak jego przepustowość nie pozwala na czerpanie równie wielkich zysków. W grudniu 2009 roku otwarto kolejny gazociąg z Kazachstanu do Chin z pominięciem Rosji, który docelowo ma mieć przepustowość 40 miliardów metrów sześciennych. Obecnie Kazachstan wraz z Turkmenistanem budują kolejny gazociąg, którym gaz z turkmeńskich złóż popłynie do Chin. Gazociąg łączy byłe republiki ZSRR z prowincją Xinjiang (Sinkiang) w zachodnich Chinach, która obecnie jest największym konsumentem gazu ze złóż w Azji Środkowej. Jest to jednak działanie zmierzające w kierunku pozyskania nowego rynku zbytu, w mniejszym stopniu zaś próba dywersyfikacji dotychczasowym szlaków eksportowych .
Kolejnym podmiotem politycznym tego regionu jest Turkmenistan. Pomijając założenia doktrynalne rosyjskiej polityki zagranicznej i oficjalne działania Kremla, znaczenie Turkmenistanu w budowaniu rosyjskiej potęgi określają dwa czynniki – zasobność w surowce energetyczne i położenie Turkmenistanu w basenie Morza Kaspijskiego. To oraz słaba pozycja tego państwa na arenie międzynarodowej sprawia, że Turkmenistan jest traktowany przez Kreml instrumentalnie, wyłącznie jako narzędzie służące umocnieniu wpływów Rosji w Azji Środkowej. Niemniej jednak w ciągu lat dziewięćdziesiątych wypracowano całą bazę prawną. Podpisano traktaty o przyjaźni i współpracy, co nie uchroniło od napięć w stosunkach dwustronnych. Podczas gdy do 1996 roku kooperacja polityczna i gospodarcza przebiegała dość intensywnie, w następnych latach można było zauważyć wyraźnie ochłodzenie. Eksperci, jako powód pogorszenia tych stosunków, podają rezolucję Zgromadzenia Ogólnego ONZ o statusie wieczystej neutralności Turkmenistanu . Kreml odczytał to jako próbę odizolowania się od procesów integracyjnych w ramach WNP. I rzeczywiście, taki był zamiar Turkmenistanu. Od początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Aszchabad nie wykazywał zainteresowania w budowaniu nowego systemu bezpieczeństwa promowanego przez Rosję. Niemniej jednak Turkmenistan zgodził się na wspólną obronę granic. Rosyjscy pogranicznicy stacjonowali w tym kraju aż do roku 1999 . Nie wpłynęło to jednak na poprawę kooperacji gospodarczej. Sytuacja zmieniła się dopiero po przyjściu do władzy Władimira Putina. Wówczas wypracowano nowe zasady współpracy, zadowalające obydwie strony. Z roku na rok Turkmenistan eksportował do Rosji coraz większe ilości gazu . Podobnie, jak w przypadku militarnej neutralności, Turkmenistan stronił od integracji gospodarczej, pozostając poza strukturami Eurazjatyckiej Wspólnoty Gospodarczej i Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej. To wpłynęło na stosunkowo niską wymianę gospodarczą: w 2006 roku jej wartość przekroczyła zaledwie 307 mln USD. Dla porównania wartość wymiany gospodarczej między Rosją i Kazachstanem w tym samy roku zamknęła się w kwocie 12,8 mld USD. Moskwa eksportuje do Turkmenistanu wyroby przemysłu maszynowego i chemicznego, importuje zaś surowce energetyczne . W stosunkach dwustronnych wciąż brakuje solidnych podstaw instytucjonalnych. Dotyczy to przede wszystkim sektora energetycznego. Turkmenistan jest krajem zasobnym w gaz i ropę. Wielkość złóż gazu ziemnego w tym kraju szacuje się na 20 bilionów metrów sześciennych . Te optymistyczne obliczenia studzi pełna zależność od rosyjskiej infrastruktury przesyłowej. Ogranicza to możliwości eksportowe, co skutkowało mniejszymi zyskami, gdyż to Rosja dotychczas dyktowała ceny, a nie na odwrót. Dzięki tej polityce Kreml nie tylko mógł ustanawiać niskie ceny na gaz na rynku krajowym, ale także nieźle zarabiać, reeksportując turkmeński gaz do państw trzecich Turkmenistan, podobnie jak Kazachstan, jest ważnym partnerem dla Rosji w uregulowaniu statusu Morza Kaspijskiego. Początkowo Aszchabad był skłonny uznać promowaną przez Iran koncepcję jeziora, co wyłączałoby Morze Kaspijskiej spod jurysdykcji międzynarodowego prawa morza. Wskutek działań rosyjskiej dyplomacji, udało się przekonać Turkmenistan, że, niezależnie od statusu morza, nie należy go dzielić. Ostry sprzeciw ze strony Azerbejdżanu i Kazachstanu miał wpłynąć na zmianę stanowiska Aszchabadu, który tym razem optował za podziałem akwenu . Spór z Azerbejdżanem, eksploatującym sporne tereny, doprowadził do zaostrzenia stosunków z Turkmenistanem, który znów popiera rosyjską propozycję o podziale tylko dna morza. Obecnie każde z państw basenu Morza Kaspijskiego, w obliczu braku konsensusu, realizuje własną wizję wobec spornych wód. W latach dziewięćdziesiątych między Rosją i Turkmenistanem ciągle toczyły się wojny gazowe. Kreml był głównym pośrednikiem dostaw turkmeńskiego gazu na zachód, w tym na Ukrainę. Kupując ten surowiec za bezcen, następnie odsprzedawał go z zyskiem dalej. Próba zablokowania tego procederu ze strony Turkmenistanu nie udała się, gdyż Rosja zagroziła zakręceniem kurków. Zresztą w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku Kreml kilkakrotnie wstrzymywał tranzyt. Brak precyzyjnych zasad współpracy i chęć dyktowania warunków doprowadziła do kolejnego konfliktu w 2009 roku, kiedy to Rosja znów zakręciła kurtki. Okazało się jednak, że wynik polityki szantażu był odwrotnym od oczekiwanego. Moskwa nie tylko utraciła pozycję monopolisty w handlu turkmeńskim gazem, ale także przegrała, jeśli chodzi o taryfy na gaz. Aszchabad bowiem w międzyczasie porozumiał się z Iranem w sprawie budowy drugiego już gazociągu z pominięciem Rosji. W ten sposób wielkość dostaw w kierunku południowym wzrosła prawie trzykrotnie z 8 do 20 miliardów metrów sześciennych. Pod koniec ubiegłego roku otwarto również rurociąg Turkmenistan – Uzbekistan – Kazachstan – Chiny o przepustowości 60 miliardów metrów sześciennych gazu. W ten sposób Turkmenistan zyskał przewagę w stosunkach z Moskwą. Stąd też, podpisując porozumienie w sprawie dalszych dostaw gazu do Rosji, Gazprom musiał zgodzić się na europejskie ceny, bezpowrotnie tracąc uprzywilejowaną pozycję monopolisty . Uzbekistan, podobnie jak Kazachstan, nie miał po dezintegracji ZSRR większego wyboru geopolitycznego, skutecznie jednak przeciwstawiał się rewitalizacji imperium radzieckiego. To właśnie stało się głównym celem uzbeckiej polityki zagranicznej na początku lat dziewięćdziesiątych. Taszkent nie zgadzał się także na tworzenie organizacji międzynarodowych, odbierających chociażby fragment niepodległości państwa, nie zamierzał też powierzać w ręce Kremla swojego bezpieczeństwa. Uzbekistan, mimo deklaracji, nie zaangażował się w tworzenie wspólnej polityki obronnej. Zgodził się jedynie na integracje gospodarczą, głównie z państwami w regionie. W 1993 roku wraz z Kazachstanem, Kirgistanem i Tadżykistanem powołał Związek Państw Środkowoazjatyckich, zaś w 1994 roku – Wspólną Przestrzeń Gospodarczą, członkami której zostali Kazachstan i Kirgistan. Może właśnie dlatego w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych Rosja zwróciła uwagę na Uzbekistan. Dotychczas bowiem głównym partnerem Kremla w Azji Środkowej był Kazachstan . Po 1997 roku Uzbekistan i Rosja podpisały szereg umów dwustronnych, regulujących współpracę gospodarczą. Bez takiej kooperacji gospodarka uzbecka nie miałaby szans na rozwój. Uzbekistan, mimo wszystko, nie poszedł tak daleko w integracji z Rosją jak Kazachstan. Polityka zagraniczna Taszkientu w dużym stopniu przypomina zachowanie Ukrainy, która ciągle balansuje między Rosją a UE, Uzbekistan z kolei chciał zrównoważyć wpływy Moskwy przy pomocy współpracy z Waszyngtonem. W latach 2002-2004 można zauważyć wyraźną przewagę USA. W tym okresie podjęto także symboliczne kroki takiej jak celowe zmniejszanie znaczenia języka rosyjskiego w Uzbekistanie. Oficjalna propaganda nie ustawała w gloryfikowaniu partnerstwa uzbecko-amerykańskiego, które jednak nie potrafiło obronić się przed przebiegłością rosyjskich dyplomatów. Moskwa dała do zrozumienia Waszyngtonowi, że Uzbekistan nigdy nie będzie demokracją w stylu zachodnią. W obliczu braku reform i autorytarnego sprawowania władzy Amerykanie zwątpili w skuteczność swojej polityki wobec Taszkientu, czemu dali wyraz poprzez ograniczenie wsparcia finansowego. Rosja znów odzyskała swoją pozycję w regionie. Rosyjskie firmy przejęły pełną kontrolę nad rynkiem bawełny oraz uzyskały koncesje na wydobycie gazu i nafty. Dzięki rosyjskim inwestycjom Kreml zdobył pozycję monopolisty w handlu uzbeckimi surowcami energetycznymi . W kolejnych latach Rosjanie poczynili szereg inwestycji w budowę nowych gazociągów, spajających byłe republiki radzieckie. W ten sposób zależność od Moskwy stała się faktem dokonanym i niepodważalnym. Prezydent Uzbekistanu Islam Karimow nieraz podkreślał, że Uzbekistan będzie eksportował swój gaz przez Rosję i nie szuka alternatywnych klientów w Europie. Trudno jednak uwierzyć w prawdziwość tych deklaracji. Jest to gra pozorów, mająca na celu odwrócenie uwagi Kremla. Uzbekistan, podobnie jak Kazachstan, rozwija współpracę z Chinami. W 2008 roku została powołana spółka, która do końca 2011 roku ma zbudować dwa gazociągi tranzytowe z Turkmenistanu do Państwa Środka. W spółce o nazwie Asia Trans Gaz po połowie udziałów ma uzbecki państwowy koncern Uzbeknieftiegaz i państwowy chiński koncern CNPC . Jest to posunięcie taktyczne. Umocnienie pozycji Pekinu w Azji Środkowej nie jest na rękę Rosji. Dzięki takim powiązaniom Chiny będą mogły w przyszłości nie tylko być konsumentem surowców energetycznych z Uzbekistanu, Kazachstanu i Turkmenistanu, ale także ich eksporterem. Uzbekistan z kolei będzie mógł równoważyć wpływy rosyjskie w sferze gospodarczej. Jest to bardzo istotne, biorąc pod uwagę, że Moskwa wciąż pozostaje najważniejszym partnerem handlowym Taszkentu. W Uzbekistanie działa ponad 800 firm z rosyjskim kapitałem. W 2009 roku wymiana handlowa między Moskwą a Taszkientem, pomimo kryzysu gospodarczego na świecie, zamknęła się w kwocie 4,5 mld USD. Dla porównania obroty handlowe Polski z Uzbekistanem w 2009 roku wyniosły niecałe 100 mln USD. Do grona głównym partnerów handlowych Uzbekistanu należą kolejno: Rosja, Chiny, Szwajcaria, Ukraina i Kazachstan.W porównaniu do Kazachstanu, Uzbekistan jest mniej atrakcyjnym dla inwestorów zagranicznych. Decyduje o tym struktura gospodarcza tego kraju, jak i przeszkody natury formalnej, chociażby wysokie cło importowe. Polityka zagraniczna Federacji Rosyjskiej wobec państw członkowskich WNP nie odbiega od tendencji panujących na świecie. W ciągu ostatnich lat na pierwsze miejsce wysunęły się sprawy gospodarcze. O ile w okresie zimnej wojny to ideologia była czynnikiem decydującym, obecnie liczy się zasobność portfela. Niekoniecznie musi to się przekładać na poziom życia, tak jak to jest w przypadku Rosji, czy Chin. Konta rządowe zasilane przez petrodolary i dochody z tytułu handlu czarnymi i kolorowymi metalami służą umacnianiu potencjału militarnego. Jest to oczywiście cel pośredni. Celem nadrzędnym jest natomiast przywrócenie statusu supermocarstwa, Moskwa wychodzi bowiem z założenia, że silnemu wolno więcej. Wydarzenia w Czeczenii i Gruzji wydają się potwierdzać skuteczność tej strategii. Ponadto, zacieśniając współpracę z państwami Azji Środkowej, Kreml podważa celowość amerykańskich i europejskich projektów energetycznych. W ten sposób Rosja w najbliższych latach może zdobyć pozycję bezkonkurencyjnego monopolisty na skalę europejską. Jedynym zagrożeniem dla jej mocarstwowej, hegemonistycznej wręcz pozycji w tej części świata są Chiny. W przeciwieństwie do Rosji Pekin nie stosuje szantażu wobec Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu, co skłania rządy tych państw do większego otwarcia się na wschodniego sąsiada. Działa to na niekorzyść Rosji, która ma coraz mniej instrumentów nacisku gospodarczego i politycznego w regionie. To bardzo poważne wyzwanie geopolityczne, przed którym stoi Kreml. Kazachstan, Turkmenistan i Uzbekistan zajmują pierwsze miejsca, jeśli chodzi o zasoby gazu ziemnego i ropy. Jest to główny powód walki o wpływy mocarstw światowych w tym regionie. Stwarza to nowe możliwości rozwoju gospodarczego dla Kazachstanu, Uzbekistanu i Turkmenistanu – państwa te stają się stopniowo zapleczem energetycznym dla Chin, na czym traci Rosja. Tym razem to Kreml musi zabiegać o kontrakty, przy czym dotychczasowa polityka szantażu z każdym dniem staje się coraz mniej skuteczna. Stąd też w najbliższych latach Rosja będzie musiała odejść od zasady przysłowiowego „kija”, oferując państwom Azji Środkowej trochę więcej „marchewki”. W innym wypadku może ona zostać zepchnięta do roli jednego z głównych, ale nie najważniejszego, dostawców surowców energetycznych do Europy. Skoro Chinom udało się zdobyć pozycję „fabryki świata”, to dlaczego nie miałoby się to udać w sferze handlu surowcami energetycznymi. Zachodzące procesy w Azji Centralnej odbywaja się według różnych filozofii, ale ich skutki są jednoznaczne – ChRL wzmacnia swoja pozycje natomiast Federacja Rosji traci swoje możliwości dyktowania warunków „współpracy”. Jak wspomniano wcześniej, oba państwa łączy obecnie wyłącznie wspólny strategiczny imperatyw (w skali globalnej), w postaci dążenia do osłabienia pozycji USA i przekształcenia dotychczasowego ładu międzynarodowego z jednobiegunowego w multipolarny. Obecnie głównym instrumentem aktywności Chin i Rosji w regionie Azji Centralnej (i jednocześnie instytucjonalnym forum współpracy między Moskwą , a Pekinem) jest Szanghajska Organizacja Współpracy (SCO, Shanghai Cooperation Organization). Dla realizacji zasadniczego strategicznego celu, wszelkie spory i sprzeczności interesów między Chinami, a Moskwą są na razie skrzętnie skrywane i odsuwane na dalszy plan, co nie zmienia jednak faktu, że istnieją nadal i w przyszłości dadzą o sobie znać ze zdwojoną siłą. Mimo to w październiku 2009 roku Chiny podpisały z Rosją umowy handlowe o wartości ponad 3,5 miliarda dolarów. Jest to element strategicznego zbliżenia między Pekinem, a Moskwą, jednak nie ulega wątpliwości, że ma ono charakter tymczasowy. Uwarunkowane jest przede wszystkim taktyczną zbieżnością krótkookresowych interesów politycznych obu państw – zarówno Rosja, jak i Chiny stoją bowiem w opozycji do funkcjonującego od czasu zakończenia Zimnej Wojny globalnego ładu międzynarodowego, opartego o prymat Stanów Zjednoczonych Ameryki. Długookresowe interesy i cele Rosji i Chin, zwłaszcza w regionie Azji Wschodniej, są jednak niewątpliwie rozbieżne, a w wielu aspektach wręcz kolidujące ze sobą. Mimo tego w 2005 roku armie Chin i Rosji przeprowadziły wspólne manewry wojskowe. Scenariusz przewidywał wspólną interwencję (Indie, które również czynią staranie o budowanie swojej strefy wpływów w tym regionie), zbrojną w kraju trzecim, ogarniętym konfliktami etnicznymi. W manewrach wzięło udział kilkanaście tysięcy żołnierzy. ChRL i FR wiele również dzieli. Pomiędzy obiema państwami pojawiają się coraz większe asymetrie. O ile od XIX wieku to Rosja (a potem Związek Sowiecki) był stroną silniejszą, to dzisiaj ta sytuacja zaczyna się z wolna odwracać. Chiny powoli stają się krajem potężniejszym od Rosji. Według danych Banku Światowego PKB w roku 2007 w Chinach wyniósł 7 055,079 M$, zaś w Rosji 2 088,207 M$. Wzrost PKB w ChRL wynosi 11,4 %, a w FR 8,1 %, a ostatnio w okresie kryzysu gospodarka FR maleje. Wspomninana wcześniej Szanghajska Organizacja Współpracy stanowi ugruntowanie dominującej pozycji obu mocarstw w rejonie Azji Środkowej. Należy pamiętać, że przez dziesięciolecia to wyłącznie Rosja dominowała nad tymi terenami. Dziś można mówić o wspólnym kondominium. Pod koniec lipca 2009 roku w Pekinie spotkali się szefowie dyplomacji Rosji oraz ChRL. Siergiej Ławrow i Yang Jiechi podpisali wówczas porozumienie regulujące przebieg granicy wzdłuż rzeki Amur. Szef rosyjskiego MSZ-u przekonywał, że współpraca z Państwem Środka jest dla Rosji priorytetem, a także, iż osiągnięto dobrosąsiedzki kompromis. Podczas tych negocjacji strona rosyjska ustąpiła. W wyniku porozumienia przekazano Chińczykom teren o powierzchni 174 km2 w regionie Chabarowska. Jedna z rosyjskich gazet napisała, iż „To prezent przed olimpiadą w Pekinie”. W Rosji nie brakuje krytyków owego porozumienia. Warto w tym momencie zadać sobie pytanie, jak potoczą się przyszłe relacje obu mocarstw. Czy podpisane w lipcu porozumienie graniczne jest przejawem dobrosąsiedztwa, czy też może oznaczać wstęp do utraty kontroli nad Syberią przez Rosję? Warto tu zwrócić uwagę na potężną chińską niekontrolowaną migracje w rejon Syberii, która w pewnym momencie może stać się nowym powodem do negocjacji terytorialnych. Rosja dzieli się władzą nad regionem z Chinami, ponieważ nie jest w stanie sama tu rządzić. Dla porównania sytuacji obu mocarstw należy przytoczyć dane demograficzne.Wg dany z 2009 roku Chiny zamieszkuje 1 330 044 605 ludzi, natomiast Federacje Rosji 140 mln. W Rosji na 1000 mieszkańców przypada 11,03 urodzin oraz 16.06 zgonów. W przypadku Chin na 1000 występuje 13,71 urodzin i 7,03 zgonów. Wniosek z tego jest prosty - Chińczyków przybywa, a Rosjan ubywa. Rosyjscy demografowie biją na alarm, że przy takim stanie rzeczy w 2050 roku Rosjan będzie 114 mln, a 50 lat później już tylko 80 mln. W Chinach natomiast mimo nawet brutalnej polityki „jednego dziecka” ludności przybywa. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w ChRL praktycznie niemal nie funkcjonuje opieka społeczna. Dla Chińczyka jedyną szansą, aby nie umrzeć z głodu na starość jest posiadanie w miarę możliwości licznego potomstwa. W ciągu najbliższego półwiecza populacja Chin ma się powiększyć o około 250 mln ludzi. W świetle stałego wzrostu populacji ChRL należy postawić pod znakiem zapytania przyszłość wschodnich rubieży Rosji. Od lat trwa nielegalne osadnictwo Chińczyków na Syberii. Mająca ujemny przyrost naturalny Rosja nie jest w stanie zasiedlić tak ogromnych terenów. Chiny. pomimo iż są olbrzymim krajem cierpią na przeludnienie. Dla porównania po rosyjskiej stroni granicy żyje ok. 8 mln ludzi, po chińskiej 110 mln. Chińscy gastarbeiterzy są pracowici oraz co ważne - trzeźwi. Stanowią już ok. miliona mieszkańców Syberii, a ich liczba wciąż rośnie. Syberia jest regionem bogatym w surowce naturalne, a Chiny traktują swego północnego sojusznika głównie jako dostawce surowców. Należy sobie zadać pytanie, do czego dojdzie gdy Chińczycy będą stanowić ok. 50% mieszkańców części Syberii? To jest możliwe. Czy nie zechcą kolejnych przyłączeń tych regionów do Chin? Obecnie Rosja to dostawca surowców, dobrowolny dostawca. Ale po co Chińczykom dostawca, skoro sami mogą sobie te surowce wziąć? Nie bez znaczenia jest także fakt, iż wielu Chińczyków osiedla się w Kraju Nadamurskim. Rejonie, który Rosjanie odebrali im w 1860 roku. Przyszłość stosunków Chińskiej Republiki Ludowej i Federacji Rosyjskiej wzbudza emocje wśród analityków stosunków międzynarodowych. Myślę, że na najbliższe 20, 30, 40, 50 lat można wziąć pod uwagę trzy ewentualne scenariusze: Wariant „Kaganowski”, sojuszu chińsko-rosyjskiego. Robert Kagan znany amerykański, neokonserwatywny wykładowca i publicysta w swym tekście „Brutalny powrót ideologii” twierdzi, iż ChRL i Rosja będąc państwami autokratycznymi stworzą antyzachodni sojusz. Wiele te kraje łączy. Kwestia chińskiego osadnictwa na Syberii jest ogromnym problemem w stosunkach obu państw. Myślę, jednak że nie jest nie do rozwiązania. Rosjan jest coraz mniej, a ktoś musi na Syberii żyć i eksploatować jej dobra. Skoro nie mogą tego robić Rosjanie, to muszą Chińczycy. Przy współpracy Chin i Rosji można spróbować jakoś ograniczyć chińską imigracje oraz starać się ją legalizować. Wówczas pracujący na Syberii Chińczycy pracowaliby tam legalnie oraz płaciliby podatki państwu rosyjskiemu. To rzecz bardzo trudna, ale przy współpracy obu państw może się udać. Blok rosyjskochiński może wejść w konflikt zbrojny z USA i ich sojusznikami. Wariant konfliktu chińsko-rosyjskiego. Przez kolejne lata zwiększa się ilość Chińczyków zamieszkujących wschodnią Syberię. We Władywostoku, Chabarowsku, Komsomolsku nad Amurem, a także bardziej na północ w Irkucku i Magadanie rozrastają się chińskie dzielnice. Dochodzi do starć między ludnością miejscową, a Chińczykami. Z czasem ziemie od Amuru do Irkucka, od Jez. Bajkał po Pacyfik są zamieszkiwane w np. 60% przez Chińczyków. Zaczynają oni domagać się połączenia z ChRL. Pojawiają się głosy , że Chinom należą się ziemię utracone po 1860. Część syberyjskich Chińczyków zaczyna tworzyć zbrojne grupy partyzanckie walczące z rosyjską władzą, wspierane przez chiński wywiad. Wojska Federacji Rosyjskiej zwalczają separatystów. Podczas walk z buntownikami nad Amurem oddziały rosyjskie ostrzeliwują niechcący jednostkę chińskich wojska ochrony pogranicza. ChRL stawiają FR ultimatum - mają wycofać wojska za rzekę Uda, terytorium poniżej oddać, sprawców ostrzelania jednostki przykładnie ukarać. Rosja naturalnie nie godzi się na takie warunki. ChALW przekracza rzekę Amur. Chińskie samoloty bojowe dokonują nalotów na rosyjskie lotniska. Wariant „Huntingtonowski”, zmiany sojuszy. Rosja zaniepokojona wzrostem potęgi chińskiej oraz perspektywą utraty wschodniej części Syberii wskutek chińskiego osadnictwa, decyduje się na zmianę sojuszy. Poprawiają swoje stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Ograniczają sprzedaż broni i surowców Chinom. Amerykanie przestają wspierać w akcesji do NATO państwa WNP. Stany Zjednoczone mogą również pomóc w modernizacji armii rosyjskiej. Połączone sojuszem USA i Rosja mogłyby odstraszyć Chiny od podejmowania agresywnych decyzji. Sytuacja taka przypominałaby nieco ocieplenie stosunków między USA, a ChRL w latach 70. Wizje sojuszu amerykańsko-rosyjskiego wobec zagrożenia ze strony Chin opisał w swej książce „Zderzenie cywilizacji” Samuel Huntington. Każdy z tych scenariuszy może się w przyszłości sprawdzić. Osobiście najbardziej prawdopodobne wydają mi się scenariusze drugi i trzeci. Rosję i Chiny wiele rzeczy łączy, ale i nie mało dzieli. Na pewno trwałym spoiwem sojuszu tych państw nie będą podobieństwa ustrojowe, jak widzi to Robert Kagan. W czasach zimnej wojny komunistyczny Wietnam zaatakował komunistyczną Kambodżę. W tym samym czasie w Ameryce Płd. o mało nie doszło do wojny między dwoma autorytarnymi krajami - Chile gen. Augusto Pinocheta i Argentyną gen. Jorge Videli. Starciu zapobiegła dyplomacja Watykanu. Nie mniej podczas wojny o Falklandy/Malwiny autorytarne Chile wspierało demokratyczną Wlk. Brytanię przeciwko niedoszłemu wrogowi. Dynamicznie rozwijające się Chiny potrzebują surowców naturalnych m.in. ropy naftowej i gazu ziemnego, a te znajdują się na Syberii. Zarówno Rosjanie, jak i Chińczycy to ludzie często przekonani o wyjątkowości i misji swych narodów. Wystarczy przypomnieć tutaj koncepcje „III Rzymu” w przypadku Rosji, czy „Państwa Środka” tłumaczącego, jak widzą swój kraj Chińczycy. Te wszystkie elementy mogą spowodować wojnę między obu krajami. Jeśli Rosja za kilka dekad będzie mocno osłabiona, to Chiny mogą próbować zagarnąć wschodnią Syberię. Ewentualny konflikt może powstrzymać fakt, iż oba kraje mają broń jądrową oraz sojusz FR z USA. Obecnie kraje te dzieli projekt budowy przez Amerykę globalnego systemu obrony antybalistycznej (słynna tarcza antyrakietowa) i fakt wspierania przez nią tzw. „kolorowych rewolucji”. Nie mniej w sytuacji, gdy Rosja będzie zagrożona przez Chiny Ameryka będzie bardzo cennym sojusznikiem. Przyszłość pokaże, jak potoczą się relacje Chin i Rosji. Czy ostatni traktat graniczny będzie kontynuacją pokojowych i sojuszniczych stosunków między nimi. Czy może jesteśmy świadkami zataczającego się koła historii - po latach dominacji Rosji, Chiny wracają do przewagi na wzór czasów dynastii Qing. Wyraźne umocnienie się pozycji Chin w ostatnich kilkunastu miesiącach na obszarze postsowieckim (Azja Centralna, państwa Partnerstwa Wschodniego), choć związane ze światowym kryzysem gospodarczym jest przejawem szerszego, trwającego od ponad 20 lat procesu wzrostu potęgi Pekinu (emerging power) w skali globalnej. „Wejście smoka” w obszar postsowiecki - zjawisko, które będzie narastać w najbliższej dekadzie - oznacza trwałą zmianę układu sił w tej części świata polegającą na zmniejszeniu się wpływów Rosji i Zachodu. Ten proces jest poważnym wyzwaniem dla Unii Europejskiej. Może być zarówno szansą, jak i zagrożeniem dla pozycji UE w przestrzeni postsowieckiej. Pierwsze strony gazet na świecie od kilku lat zapełniają artykuły poświęcone rosnącej potędze Chin w skali globalnej i różnych regionach świata. Wiele z nich nawiązuje w tytułach do kultowego filmu Bruce Lee „Wejście smoka”. Biorąc pod uwagę rozwój wydarzeń w ostatnich kilkunastu miesiącach spokojnie można zacząć używać określenia „smok już wszedł”. Z pewnością pasuje on do rozwoju sytuacji na obszarze postsowieckim.
W ostatnich kilkunastu miesiącach aktywność Chin szczególnie w wymiarze ekonomicznym (wzrost udziału w bilansie handlowym państw regionu, kontrakty budowlane, projekty energetyczne i transportowe, kredyty, inwestycje), ale także stricte politycznym (umowy dwustronne, wizyty) w przestrzeni postsowieckiej wzrosła w sposób spektakularny. W efekcie układ sił między mocarstwami na tym obszarze staje się bardziej wielobiegunowy. W przypadku Azji Centralnej, chińskie zaangażowanie ma już długą tradycję. Jednak, to właśnie w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy Chiny uzyskały ostatecznie pozycję najważniejszego gracza w regionie. Natomiast, choć w krajach Partnerstwa Wschodniego pozycja Chin jest znacznie słabsza niż w Azji Centralnej, to jednak ostatnie półtora roku było okresem bezprecedensowego wzrostu zaangażowania Pekinu. Turkmenistan chce dostarczać gaz do Europy - oświadczył prezydent tego kraju. Gurbanguly Berdymukhamedow poinformował, że Turkmenistan modernizuje swój przemysł wydobycia gazu i ropy, chce przesyłać te surowce także do krajów Europy.
W Turkmenistanie znajdują się czwarte na świecie co do wielkości złoża gazu - Południowy Jolotan. Według prezydenta, jego kraj dysponuje rezerwą ponad 24 trylionów metrów sześciennych gazu.
Gurbanguly Berdymukhamedow zapowiedział, że do 2030 roku Turkmenistan chce siedmiokrotnie zwiększyć obecny eksport gazu. Turkmenistan wezwał też swoich dotychczasowych odbiorców - Rosję, Chiny i Iran - do kupowania turkmeńskiego gazu po cenach europejskich.
Turkmenistan ma wziąć udział w projekcie gazociągu Nabucco, który będzie transportował gaz z rejonu Morza Kaspijskiego, przez Turcję do Europy. Ma on przełamać monopol Rosji na dostawy tego surowca do Europy.
W konsekwencji Chiny obok Rosji, Unii Europejskiej, USA i Turcji stały się po raz pierwszy stake-holderem w tym regionie. Ugruntowanie chińskiej pierwszoplanowej pozycji w Azji Centralnej oraz zaangażowanie Pekinu w krajach Partnerstwa Wschodniego mają wielkie znaczenie dla UE. Bruksela traktuje te regiony (zwłaszcza drugi z nich) jako istotne obszary Wspólnej Polityki Zagranicznej i Obronnej (CFDP). UE nie może pozostać bierna i reaktywna wobec rosnących wpływów Chin. Warunkiem pozostania przez UE w „wielkiej grze” jest uzyskanie przez nią statusu „kompozytora” w koncercie najważniejszych graczy (poszerzonym w pewnym stopniu na Kaukazie Południowym i Azji Centralnej o Iran oraz Indie w tej ostatniej). Ta rola wymaga od UE:
- dużej zdolności koalicyjnej oraz potencjału koncepcyjnego (inicjatywy, projekty regionalne).
- jednolitego stanowiska i asertywności w promocji własnej agendy
-umiejętności mediowania między głównymi graczami (łagodzenie różnic i poszukiwanie wspólnych interesów)
Konsensus Pekiński
Zaangażowanie Chin w obszarze postsowieckim trzeba umieścić w szerszej kontekście wyraźnego wzrostu wpływów Pekinu w skali globalnej szczególnie w Azji, Afryce i Ameryce Południowej. Bez wątpienia okolicznością sprzyjającą umocnieniu pozycji Pekinu na arenie międzynarodowej jest światowy kryzys gospodarczy, z którego Chiny w odróżnieniu od innych mocarstw wyszły wzmocnione, nie zaś osłabione. W 2009 r. Chiny zanotowały 9% wzrost gospodarczy, podczas gdy np. gospodarka Rosji zmniejszyła się o 8%, zaś UE o 4%. Jednak, światowy kryzys był tylko katalizatorem, który przyspieszył proces zmiany globalnego układu sił trwający już od kilkunastu lat. Ten proces będzie narastał w najbliższych dekadach. Charakter chińskiego zaangażowania na arenie międzynarodowej może ze względu na pewne stałe cechy podobnie jak w przypadku modelu rozwoju gospodarczego zostać ochrzczony mianem pekińskiego konsensusu. Polega on na ekonomizacji polityki zagranicznej i oparciu jej na soft power. Szybko rozwijające się Chiny są szczególnie zainteresowane surowcami energetycznymi oraz rynkami zbytu własnych produktów i technologii w krajach rozwijających się oraz możliwościami inwestycyjnymi zwłaszcza dla swojego największego na świecie sektora budowlanego. Zaangażowanie gospodarcze Pekinu ma także wymiar polityczny. Jego podstawami są nie ingerencja w sprawy wewnętrzne partnerów gospodarczych i odgrywanie na arenie międzynarodowej roli ich protektora w zamian za akceptację stanowiska Chin w kluczowych kwestiach (np. Tybet, Tajwan). Last but not least, to budowanie „miękkiej” strefy wpływów przez Chiny wpisuje się w strategię umocnienia jej geopolitycznej pozycji na arenie międzynarodowej w skali globalnej. Opisana powyżej strategia Chin jest obecnie skutecznie wprowadzana w życie także w obszarze postsowieckim. Zaangażowanie Pekinu w Azji Centralnej wynika przede wszystkim z bogactw złóż surowców oraz kalkulacji geopolitycznych- zabezpieczenia miękkiego podbrzusza Chin (Sinkiang). W przypadku Partnerstwa Wschodniego pewne znaczenie odgrywają względy ekonomiczne (rynki zbytu i inwestycje), jednak ważniejszą kwestią jest wzmocnienie wpływów Chin w regionie buforowym położnym między Rosją i UE - ważnymi graczami w Eurazji.
Na jedwabnym szlaku
Chiny są obecnie najważniejszym partnerem handlowym krajów Azji Centralnej (pierwsze lub drugie miejsce w ich bilansach handlowych i udział procentowy od kilkunastu procent do blisko pięćdziesięciu). Szczególnie duże znaczenie ma fakt, że Chiny są najważniejszym partnerem handlowym Kazachstanu (ponad 20% jego bilansu), którego gospodarka jest znacznie większa od gospodarek pozostałych państw regionu razem wziętych. W zeszłym roku Chiny i Kazachstan rozpoczęły budowę trasy kolejowej o wielkiej przepustowości, która zdecydowanie zwiększy chiński wolumen handlowy z regionem. Warto przypomnieć, że jeszcze 20 lat temu tuż po rozpadzie ZSRR Rosja posiadała niemal całkowitą dominację w bilansach handlowych republik azjatyckich, zaś pozycja Chin była marginalna. W przypadku Azji Centralnej papierkiem lakmusowym pozycji mocarstw globalnych są ich wpływy w sektorze energetycznym. Najbardziej jaskrawym symbolem pozycji Pekinu w tym sektorze było otwarcie pod koniec 2009 r. gazociągu z Turkmenistanu, który docelowo w 2012 r. ma mieć przepustowość 40 mld m3 w 2012 roku. W maju 2010 r. Pekin podpisał także umowy z Kazachstanem i Uzbekistanem, na mocy których tym gazociągiem popłynie do Chin także gaz uzbecki i kazachski. Otwarcie tego gazociągu oznacza, że Kreml utracił dotychczasowy niemal całkowity monopol na import gazu z Azji Centralnej. Rosnące wpływy Chin w sektorze energetycznym pokazało także udzielenie w 2009 r. przez Pekin wielkich kredytów Kazachstanowi (10 mld USD) i Turkmenistanowi (4 mld USD). Kredyt dla Kazachstanowi posłuży do sfinansowania kazachskiego gazociągu łączącego z wspomnianym już gazociągiem z Turkmenistanu do Chin oraz kupna aktywów w kluczowych kazachskich firmach naftowych, o które bezskutecznie starała się rosyjska firma. Fundusze z kredytu przyznanego Turkmenistanowi zostały natomiast przeznaczone do zagospodarowania gigantycznego turkmeńskiego złoża gazowego (Yolat). Chińskie zaangażowanie w sektorze energetycznym nie ogranicza się wyłącznie do „tradycyjnych” surowców. W czerwcu 2010 r. Kazachstan i Chiny zawarły porozumienie o współpracy w dziedzinie pokojowego wykorzystania energii atomowej oraz podpisały kontrakt ws. zakupu na dużą skalę kazachskiego uranu. (W Kazachstanie znajdują się jedne z największych na świecie złóż uranu – ok. 15% złóż światowych).
Przedsionek Europy
Nowym zjawiskiem jest wyraźny wzrost aktywności Chin w krajach Partnerstwa Wschodniego. Chiny nie odgrywają w tym regionie tak znaczącej roli jak w Azji Centralnej. Uwarunkowania geopolityczne powodują, że pozycja Pekinu w Europie Wschodniej i Kaukazie Południowym nigdy nie będzie tak silna jak w środkowoazjatyckim „bezpośrednim sąsiedztwie”. Jednak, ostatnie kilkanaście miesięcy pokazały, że Chiny posiadają duży potencjał do odgrywania ważnej roli gospodarczej i w konsekwencji politycznej w tej części świata. Obecnie Chiny są co najmniej dość ważnym partnerem wszystkich państw Partnerstwa Wschodniego oprócz Azerbejdżanu (udział w bilansie handlowym od blisko 4% do niemal 10%). W przypadku Ukrainy zdecydowanie największego państwa w regionie udział Chin w bilansie handlowym wynosi ok. 5%. W przypadku niektórych państw (Armenia, Białoruś, Gruzja) udział Chin w ich wymianie handlowej wzrósł radykalnie w ostatnich kilkunastu miesiącach. Chiny nie tylko zwiększyły swój eksport do tych krajów, lecz także otworzyły swoje rynki dla nich. Na przykład w pierwszym półroczu 2010 r. eksport białoruski do Chin wzrósł aż o blisko 300%. Przejawem nowej pozycji Chin w krajach Partnerstwa Wschodniego jest udzielenie przez Pekin wielkich kredytów Białorusi (kilka mld USD) i Mołdawii (1 mld USD). W przypadku tej ostatniej kredyt ten stanowi aż 1/8 PKB tego kraju. Kredyty mają zostać przede wszystkim przeznaczone na modernizację infrastruktury transportowej i energetycznej w tych krajach. Chińskie firmy mają także w najbliższych latach zrealizować ważne projekty transportowe na Ukrainie. Pekin prowadzi także rozmowy z Armenią na temat budowy przez chińskie firmy strategicznej trasy kolejowej łączącej Erewań przez Iran z Zatoką Perską. Wyraźna intensyfikacja relacji między krajami Partnerstwa Wschodniego i Chinami nastąpiła także w wymiarze stricte politycznym. Szczególnie spektakularne jest zacieśnienie relacji między Chinami i Ukrainą w 2010 r. W maju po raz pierwszy od 9 lat odwiedził Ukrainę chiński szef MSZ. Już w lipcu z rewizytą przybył do Chin minister spraw zagranicznych Ukrainy. Na jesieni Chiny ma odwiedzić prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. Będzie to pierwsza wizyta prezydenta Ukrainy w Pekinie od 2003 r. W jej trakcie mają zostać podpisane ważne umowy dwustronne, które są obecnie negocjowane. Aktywność Chin w obszarze Partnerstwa Wschodniego pada na podatny grunt, gdyż wśród lokalnych elit politycznych robi obecnie furorę polityka wielobiegunowości polegającą na lawirowaniu pomiędzy mocarstwami i rozgrywaniu różnic między nimi dla własnych korzyści. Popularność tej koncepcji wynika z asertywnej czasami wręcz agresywnej postawy Rosji (np. wojna w Gruzji), pasywności Zachodu (fiasko idei akcesji Gruzji i Ukrainy do NATO, niechęć UE do przyznania krajom PW długoterminowej perspektywy członkostwa), bardzo bolesnego przebiegu kryzysu gospodarczego w niektórych krajach (np. spadek PKB o 15% w Armenii i Ukrainie) oraz zmianach politycznych w krajach regionu (zwycięstwo niebieskich na Ukrainie). Chiny są szczególnie atrakcyjnym „wektorem” dla elit miejscowych, gdyż nie są tak wymagające jak UE (brak warunkowości), ani „zaborcze” jak Moskwa.
Spolegliwy rosyjski niedźwiedź
Rosja mimo osłabnięcia jej wpływów na obszarze postsowieckim w ciągu ostatnich 20 lat pozostaje bardzo ważnym graczem w tej części świata. Moskwa wprost uznaje WNP za „własną, uprzywilejowaną strefą wpływów” i reaguje alergicznie na zachodnią aktywność w krajach tego regionu. W ostatnich miesiącach Rosja starała się także utrzymać wpływy w krajach byłego ZSRR min. poprzez utworzenie unii celnej z Białorusią i Kazachstanem oraz podpisanie kilku ważnych umów z Ukrainą. Te działania Rosji są spektakularne, ale nie przynoszą wymiernych korzyści porównywalnych z sukcesami Chin. Twarda postawa Rosji wobec aktywności Zachodu szczególnie Unii Europejskiej w byłym ZSRR stoi w rażącym kontraście do rosyjskiej spolegliwości wobec zaangażowania Chin. Ta sytuacja wynika z wyraźnej i pogłębiającej się asymetrii potencjałów między Rosją i Chinami (chińska gospodarka już dziś jest ponad czterokrotnie większa od rosyjskiej) oraz znacznie większej asertywności Pekinu niż Brukseli. Dysproporcja sił jest bardzo widoczna w rosyjsko-chińskich relacjach handlowych. W ostatniej dekadzie udział procentowy Chin w wymianie handlowej Rosji wzrósł blisko dwukrotnie, jednak w imporcie blisko czterokrotnie. Chiny są obecnie drugim partnerem Rosji (blisko 10% rosyjskiego bilansu handlowego, w tym 15% w ramach importu – pierwsze miejsce). Pekin jest jedynym poważnym partnerem handlowym Rosji, z którym Moskwa ma duży i systematycznie rosnący deficyt. Moskwa mogłaby odwrócić negatywny trend w wymianie handlowej gdyby rozbudowała infrastrukturę energetyczną do Chin i zaczęła do nich eksportować gaz. Elity rosyjskie obawiają się jednak degradacji Rosji do roli energetycznego zaplecza „chińskiego smoka”. Sytuacja Rosji jest nie do pozazdroszczenia. Asymetria potencjałów będzie się pogłębiać. Chiny w najbliższej dekadzie będą rozwijać się w tempie nawet do 10% rocznie, blisko 2,5 krotnie szybciej niż Rosja.
Praca domowa dla Unii Europejskiej
Wzrost wpływów Pekinu w przestrzeni postsowieckiej w najbliższej dekadzie jest nieunikniony, jednak zaangażowanie kilku ważnych aktorów (UE, USA, Rosja, Turcja) powoduje, że nie należy spodziewać się pełnej dominacji chińskiej nie tylko w krajach Partnerstwa Wschodniego, ale nawet w regionie Azji Centralnej. Rosnące wpływy Chiny są dla UE zarówno szansą jaki i zagrożeniem. Pekin jest twardym graczem, ale w odróżnieniu od Rosji bardziej pragmatycznym i częściej myślącym w kategoriach „win-win”. W efekcie UE może być łatwiej przekonać Pekin do współpracy przy wspólnych projektach korzystnych dla obu stron. Przykładem takiego projektu jest wspomniana linia kolejowa między Chinami z Kazachstanem, której budowę rozpoczęto w zeszłym roku. Ma ona być częścią korytarza transportowego „Europa – Chiny”. Jego powstanie będzie sprzyjać rozwojowi relacji handlowych między wszystkimi krajami położonymi na tym szlaku. Istnieje szansa, że polityka zagraniczna Rosji pod wpływem zaangażowania Chin ulegnie „sinizacji” i stanie się bardziej pragmatyczna. Jeszcze bardziej korzystnym scenariuszem z perspektywy Brukseli byłoby przekonanie się Rosji do tezy, że strategiczne partnerstwo z UE, z którą łączy ją znacznie więcej niż z Chinami jest najlepszą szansą dla realizacji rosyjskich interesów na obszarze postsowieckim. Ewentualna współpraca UE z Rosją nie powinna się jednak przerodzić w antychiński sojusz. Strategicznym celem UE nie może być bowiem powstrzymywanie Chin na obszarze postsowieckim, lecz wręcz przeciwnie jej strategicznym celem musi stać się ich włączanie w unijne projekty i inicjatywy. Dlatego Chiny powinny zostać jako nowy stake holder zaproszone do grupy przyjaciół Partnerstwa Wschodniego. Współpraca regionalna UE z Chinami powinna stać się także motywem przewodnim nowej unijnej strategii dla Azji Centralnej na lata 2014-2020, która zostanie przyjęta w najbliższych latach. Jednak, Chiny będą liczyły się z UE jedynie pod warunkiem, że ta ostatnia będzie mówiła jednym głosem i asertywnie promowała swoje interesy. W Azji Centralnej „egzaminem dojrzałości” UE będzie jej zdolność do budowy gazociągu Nabucco, którym miałby popłynąć do Europy gaz z regionu. Uwarunkowania projektu Nabucco pokazują, że pozycja UE w obszarze postsowieckim zależy także w dużym stopniu od zdolności Brukseli do zacieśnienia współpracy z USA i Turcją.
Najważniejszą negatywną konsekwencją dla unijnych interesów w obszarze postsowieckim wynikającą z perspektywy dalszego wzrostu wpływów Chin może być zmniejszenie się możliwości wywierania przez UE „reformatorskiej” presji na miejscowe elity polityczne. Szczególnie duże wyzwanie ta sytuacja może stanowić na obszarze Partnerstwa Wschodniego. Agenda UE w tym regionie jest bowiem znacznie bardziej pro-modernizacyjna niż w Azji Centralnej. Najlepszą metodą przeciwdziałania temu zagrożeniu byłoby skupienie się przez UE na oddolnej, społecznej europeizacji państw PW (wsparcie dla NGO’s, mediów, ułatwienia wizowe, stypendia). Wówczas elity polityczne krajów regionu znajdą się pod najskuteczniejszą oddolną presją „proeuropejską”. Ich nastawienie do UE będzie miało wówczas solidniejsze podstawy będzie bardziej zinterioryzowane nie zaś wyłącznie czysto merkantylistyczne, czyli oparte na filozofii życiowej wyrażonej najlepiej mottem ”kto da więcej?” Bruksela, Moskwa czy Pekin?). UE musi być jednak świadoma, że atrakcyjność jej modelu na poziomie społecznym jest silnie powiązana z zdolnością do przyznania niektórym krajom regionu długoterminowej perspektywy członkostwa. Z drugiej strony koncepcja wielowektorowej polityki zagranicznej krajów byłego ZSRR nie musi być a priori niekorzystna dla UE. Szczególnie w Azji Centralnej -gdzie pozycja Chin jest szczególnie mocna, zaś Rosja w hierarchii kluczowych graczy zajmuje miejsce tuż za Pekinem- wśród państw regionu potrzeba poszerzenia pola manewru poprzez zaangażowanie innych graczy jest całkowicie zrozumiała. Zapobiegnięcie zdominowania regionu przez dwubiegunowy układ Moskwa-Pekin stwarza szansę dla trzeciego gracza, którym w najbliższych latach jeśli wykaże się wystarczająca determinacją może stać się właśnie UE.
Zdecydowano o zmianach w organizacji MFW. Zwiększyła się rola Chin, zmieniono sposób powoływania członków rady MFW. Nie podjęto decyzji w sprawach międzynarodowego ładu walutowego.
Nie ulega wątpliwości, że światowy system finansowy już od dłuższego czasu wymagał gruntownej przebudowy. Jego struktura i system powiązań, a także wpływy poszczególnych krajów w światowych instytucjach finansowych zostały zdefiniowane kilka dekad temu, odpowiadając ówczesnemu układowi sił tak w sensie gospodarczym, jak i politycznym. Jednak od tamtych czasów wiele się zmieniło. Dynamiczny rozwój Chin, Indii, czy Brazylii, powstanie pod chińskim parasolem największej strefy wolnego handlu krajów ASEAN, ale także poważne osłabienie gospodarki amerykańskiej w ostatnim okresie spowodowało, że utrzymanie ustalonego kiedyś porządku na rynkach finansowych i w tak kluczowej instytucji finansowej współczesnego świata jaką jest MFW stało się niemożliwe, a reform w tej instytucji nie można było już przesuwać na dalsze lata. O zakresie tych zmian w strukturze władz i w sposobie działania MFW mówiło się od dłuższego czasu, ale do oficjalnych rozmów doszło dopiero w trakcie pierwszego szczytu przywódców G20, a dopiero ostatnio podjęto pierwsze decyzje w tym zakresie. W tym komentarzu zamierzam zwrócić uwagę na treść tych postanowień...
Mówiąc o ostatnich decyzjach i zmianach organizacyjnych w MFW w pierwszej kolejności chcę zwrócić uwagę na to, że w opinii ekspertów jak dotąd nie można mówić o znaczącym postępie w rozmowach dotyczących międzynarodowego ładu walutowego. W końcowym komunikacie ministrów finansów i szefów centralnych banków krajów G20 mówi się co prawda o "dążeniu do systemu wymiany walut opartego mocniej niż obecnie na mechanizmach rynkowych oraz powstrzymywaniu się od zaniżania kursów walut w celach konkurencyjnych", jednak nie przedstawiono konkretnych sposobów, które mają zapobiec niebezpieczeństwu wojny walutowej. Stąd nie należy liczyć się z tym, że kraje, które dotąd interweniowały na rynkach walutowych nie przestaną to robić (a mam tu na myśli Chiny, USA i Japonię).
Rozwiązania przyjęte w trakcie koreańskiego spotkania ministrów finansów i szefów banków państwo grupy G20 dotyczą tylko spraw organizacyjnych w zarządzie MFW. Idą one w kierunku zwiększenia roli państw dynamicznie rozwijających się (będą miały teraz o 6% więcej głosów). Może nie do końca, ale po tych zmianach w sposobie kierowania MFW można powiedzieć, że teraz lepiej odpowiada on układowi sił w globalnym układzie sił ekonomicznych. Zmiany te umożliwiły Chinom zajęcie trzeciego miejsca co do wielkości udziałów w Funduszu. Po zmianach w 24-osobowej radzie MFW straty roli Europy poszły na konto Chin, jednak dominującą pozycję zachowały Stany Zjednoczone (17,7%), które zachowały też dotychczasowe prawo veta, chociaż nie wiadomo, na jak długo...
Większe zmiany dotyczą spraw związanych ze sposobem wybierania członków rady MFW. Swoje dotychczasowe miejsca zachowały Stany Zjednoczone, Japonia, Wielka Brytania, Francja i Niemcy, jednak teraz kraje te „nie będą miały już pełnej swobody w powoływaniu reprezentujących ich dyrektorów” i będzie ich powoływać cała rada na podobnych zasadach jak dyrektorów reprezentujących Chiny, Rosję i Arabię Saudyjską. Reszta członków będzie powoływana kolektywnie. Trzeba jednak zaznaczyć, że przeprowadzone zmiany zostały uzgodnione przed rokiem przez G20.