czwartek, 23 grudnia 2010

USA – VII flota amerykańska - panowanie nad swoją strefą wpływów.

Po zwycięstwie komunistów w chińskiej wojnie domowej i proklamacji Chińskiej Republiki Ludowej 1 października 1949 roku USA nie uznały władzy komunistycznej w Chinach, a wkrótce powstrzymywanie rozprzestrzeniania się komunizmu stało się głównym celem polityki USA w regionie Azji i Pacyfiku. W 2 dni po wybuchu wojny koreańskiej 25 czerwca 1950 roku prezydent USA Harry Truman ogłosił wysłanie VII Floty amerykańskiej marynarki wojennej do Cieśniny Tajwańskiej w celu udaremnienia ewentualnego ataku na Tajwan. W wojnie koreańskiej siły amerykańskie i chińskie walczyły przeciwko sobie gdy chińscy „ochotnicy” wkroczyli do Korei Północnej w październiku 1950 roku z ofensywą przeciw siłom ONZ złożonym głównie z Amerykanów. Po raz kolejny Chiny i USA stanęły po przeciwnych stronach barykady, chociaż tym razem nie bezpośrednio, podczas wojny wietnamskiej w latach 60-tych i 70-tych, gdy Pekin wspierał siły komunistyczne w północnym Wietnamie. W tym okresie USA cały czas popierały siły nacjonalistyczne na Tajwanie, z którymi 2 grudnia 1954 roku zawarto układ o wzajemnej obronie. Zasadnicza zmiana w stosunkach chińsko-amerykańskich nastąpiła za prezydentury Richarda Nixona w USA. Waszyngton dostrzegł strategiczną szansę wynikłą z rozłamu chińsko-radzieckiego i postanowił znormalizować stosunki z ChRL. Sygnałem zbliżającego się przełomu było przybycie amerykańskiej drużyny tenisa stołowego do Chin 10 kwietnia 1971 roku; 14 kwietnia Waszyngton zniósł ponad 20-letnie embargo handlowe wobec Chin. 9-11 lipca 1971 roku tajną wizytę w ChRL złożył doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Henry Kissinger, 15 lipca Nixon ogłosił, że jako pierwszy prezydent USA złoży wizytę w ChRL. 21 lutego 1972 roku Nixon przybył do ChRL; na zakończenie wizyty 28 lutego wydano tzw. komunikat szanghajski w którym obie strony zadeklarowały wolę normalizacji stosunków bilateralnych i redukcji ryzyka wybuchu konfliktów międzynarodowych oraz wyparły się dążeń hegemonicznych w regionie Azji-Pacyfiku, zaś USA „przyjęły do wiadomości, że wszyscy Chińczycy po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej utrzymują, że istnieją tylko jedne Chiny i że Tajwan jest częścią Chin” i wyraziły zainteresowanie pokojowym rozwiązaniem kwestii Tajwanu przez samych Chińczyków. W grudniu 1975 roku Chiny odwiedził kolejny prezydent USA Gerald Ford. 15 grudnia 1978 roku ChRL i USA ogłosiły communique o ustanowieniu stosunków dyplomatycznych z dniem 1 stycznia 1979 roku, w którym USA uznały rząd ChRL za jedyny legalny rząd Chin, ale też zapowiedziały „utrzymywanie kulturalnych, komercyjnych i innych nieoficjalnych stosunków z ludnością Tajwanu.” Rząd USA „przyjął do wiadomości stanowisko chińskie, że istnieją tylko jedne Chiny i Tajwan jest częścią Chin.” W konsekwencji USA zerwały stosunki dyplomatyczne z Tajwanem i unieważniły układ o wzajemnej obronie z 1954 roku. Od 29 stycznia- do 4 lutego 1979 roku wicepremier Deng Xiaoping jako pierwszy przywódca ChRL złożył wizytę w USA, m.in. spotykając się z prezydentem Jimmym Carterem. 7 lipca 1979 roku podpisano porozumienie o stosunkach handlowych, w którym wzajemnie przyznano sobie klauzulę największego uprzywilejowania (KNU). W styczniu 1980 roku Chiny odwiedził po raz pierwszy sekretarz obrony USA, Harold Brown, tym samym otwierając dialog między siłami zbrojnymi obu państw. W kolejnych latach na pierwszy plan wysunęła się kwestia sprzedaży amerykańskiej broni na Tajwan. Przyjęta przez Kongres USA 10 kwietnia 1979 roku ustawa o stosunkach z Tajwanem (Taiwan Relations Act) mówiła, że USA oczekują rozstrzygnięcia kwestii przyszłości Tajwanu środkami pokojowymi i będą dostarczać Tajwanowi broni o charakterze defensywnym. Pekin uważał, że zobowiązanie to stało w sprzeczności z communique z grudnia 1978 roku i komplikowało dążenia do zjednoczenia Chin. Pod presją chińską w styczniu 1982 roku administracja Ronalda Reagana postanowiła nie sprzedawać Tajwanowi zaawansowanych samolotów bojowych, a we wspólnym chińsko-amerykańskim communique z 17 sierpnia 1982 roku stwierdzono, że rząd USA „nie zamierza realizować długofalowej polityki dostaw broni na Tajwan”, że „sprzedaż broni na Tajwan nie przekroczy, ani pod względem ilościowym ani jakościowym, poziomu dostaw w ostatnich latach” i że zamiarem jest stopniowa redukcja sprzedaży broni na Tajwan aż do całkowitego jej zaprzestania po pewnym czasie. Nie wyznaczono żadnych konkretnych terminów i Reagan mógł wkrótce stwierdzić, że nic się nie zmieniło i „będziemy nadal zbroić Tajwan.” Kwestia sprzedaży broni amerykańskiej na Tajwan do dnia dzisiejszego pozostaje jednym z głównych źródeł napięć w stosunkach chińsko-amerykańskich. Mimo to w latach 80-tych doszło do intensyfikacji bilateralnych kontaktów politycznych. W styczniu 1984 roku w USA przebywał chiński premier Zhao Ziyang, w kwietniu-maju 1984 roku państwową wizytę w ChRL złożył prezydent Reagan, w lipcu 1985 roku USA odwiedził prezydent ChRL Li Xiannian i była to pierwsza wizyta w USA chińskiej głowy państwa. W jej trakcie, 23 lipca podpisane zostało bilateralne porozumienie o współpracy w zakresie pokojowego wykorzystania energii jądrowej. Prezydent George Bush w jednej ze swoich pierwszych wizyt zagranicznych odwiedził ChRL w lutym 1989 roku. Masakra na placu Tienanmen w czerwcu 1989 roku wywołała głęboki kryzys w stosunkach chińsko-amerykańskich. Administracja Busha nałożyła na Chiny sankcje dyplomatyczne, zamrażając kontakty na wysokim szczeblu, i sankcje ekonomiczne, m.in. zakazując sprzedaży broni i sprzętu wojskowego, ale jednocześnie pragnęła zapewnić Pekin o woli kontynuacji przyjaznych stosunków, potajemnie wysyłając w lipcu doradcę prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Brenta Scowcrofta. W styczniu 1990 roku Kongres USA skodyfikował sankcje, zawierając w nich zawieszenie programów finansowania inwestycji prywatnych i inicjatyw handlowych, zakaz sprzedaży sprzętu wojskowego i broni oraz wyposażenia służącego zwalczaniu przestępczości, zakaz eksportu satelitów, możliwość odmowy sprzedaży towarów i technologii nuklearnej. Bush utrzymał w mocy klauzulę KNU, ale żądny potępienia Pekinu Kongres USA właśnie tu upatrywał skutecznego środku nacisku na Chiny i próbował wymusić, by przed jej odnowieniem prezydent poświadczał, że Chiny zrobiły postępy w dziedzinie praw człowieka; temat ten zdominował debatę wokół polityki USA wobec ChRL w kolejnych latach. Chiny ponadto niepokoiła ewolucja stosunków między USA, a Tajwanem. 2 września 1992 roku Bush ogłosił, że USA sprzedadzą Tajwanowi 150 nowoczesnych samolotów myśliwskich F-16, twierdząc że przyczyni się to do „utrzymania pokoju i stabilności” regionalnej. 30 listopada 1992 roku doszło do pierwszej wizyty na Tajwanie wysokiego rangą przedstawiciela rządu amerykańskiego, gdy na wyspę przybyła Carla Hills, przedstawiciel ds. handlu. Z obawami przyjęto w Pekinie objęcie urzędu prezydenta USA w styczniu 1993 roku przez Billa Clintona, który w trakcie kampanii wyborczej obiecywał twardszą politykę wobec Chin mającą na celu zmuszenie władz chińskich do poprawy sytuacji w sferze praw człowieka. 27 kwietnia Clinton spotkał się z przywódcą tybetańskim Dalaj Lamą, 28 maja wydał zarządzenie, w którym powiązał przedłużenie KNU dla Chin w kolejnych latach ze „znaczącym postępem” w zakresie praw człowieka (w 5 konkretnych obszarach, m.in. ochronie dziedzictwa religijnego i kulturowego Tybetu oraz zwalnianiu i poprawnym traktowaniu więźniów politycznych); 28 kwietnia 1994 roku Clinton ponownie spotkał się z Dalaj Lamą. Administracja Clintona nie zamierzała jednak opierać swojej polityki wobec Chin wyłącznie na krytyce pod kątem praw człowieka: we wrześniu 1993 roku ogłoszono politykę „konstruktywnego zaangażowania.” W listopadzie 1993 roku przy okazji szczytu Współpracy Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w Seattle doszło do pierwszego spotkania przywódców obu państw od 1989 roku – prezydentów Clintona i Jianga Zemina. 26 maja 1994 roku Clinton ogłosił, że nie będzie łączył odnawiania KNU ze stanem przestrzegania praw człowieka przez Chiny. Gdy 22 maja 1995 roku rząd amerykański zezwolił na „osobistą” wizytę prezydenta Tajwanu Lee Teng-hui w czerwcu w USA. Chiny złożyły ostry protest przeciw tej decyzji i przyjęły konfrontacyjną politykę wobec oskarżanych o „separatyzm” władz Tajwanu: 21 lipca chińska armia rozpoczęła testy broni rakietowej w pobliżu tajwańskiego wybrzeża, a potem w marcu 1996 roku przeprowadziła kolejną serię testów rakietowych w pobliżu głównych portów tajwańskich, co miało miejsce na zaledwie dwa tygodnie przed pierwszymi bezpośrednimi wyborami prezydenckimi na Tajwanie. W odpowiedzi USA wysłały w rejon Cieśniny Tajwańskiej 2 lotniskowce. Dość szybko jednak stosunki chińsko-amerykańskie uległy poprawie. W marcu 1997 roku do Chin udał się wiceprezydent USA Al Gore, a na przełomie października i listopada 1997 roku państwową wizytę w USA złożył chiński prezydent Jiang Zemin. W styczniu 1998 roku w Chinach przebywał sekretarz obrony USA William Cohen, a w dniach 25 czerwca-3 lipca 1998 roku 9-dniową państwową wizytę w ChRL złożył Clinton, składając w jej trakcie ważne zapewnienie, że USA nie będą popierać niepodległości Tajwanu ani członkostwa Tajwanu w organizacjach międzynarodowych. W kwietniu 1999 roku 8-dniową wizytę w USA złożył premier ChRL Zhu Rongji. Nieprzyjemny incydent miał miejsce 7 maja 1999 roku, gdy podczas kampanii bombardowania Jugosławii lotnictwo NATO omyłkowo zbombardowało ambasadę ChRL w Belgradzie, zabijając 3 reporterów, ale nie zakłóciło to zbytnio ogólnego trendu poprawy stosunków bilateralnych. 15 listopada 1999 roku Chiny i USA osiągnęły dwustronne porozumienie w sprawie warunków wstąpienia ChRL do Światowej Organizacji Handlu (WTO). 24 maja 2000 roku Izba Reprezentantów USA uchwaliła przyznanie Chinom permanentnych normalnych stosunków handlowych (czyli KNU) po ich wejściu do WTO, 19 września to samo uczynił Senat, a Clinton podpisał ustawę HR 4444 10 października 2000 roku, zamykając tym samym corocznie odbywającą się debatę na ten temat. Dodać trzeba, że przez całą dekadę lat 90-tych handel między ChRL, a USA bardzo szybko wzrastał: w 1995 roku wartość wymiany przekroczyła 50 miliardów dolarów, przy czym aż 45 miliardów dolarów stanowił chiński eksport, a w 2000 roku chiński eksport, a także całość wymiany handlowej, przekroczyły już 100 miliardów dolarów. George W. Bush wygrał wybory prezydenckie w USA w listopadzie 2000 roku głosząc, że ChRL nie jest dla USA „strategicznym partnerem” jak chciała tego odchodząca administracja Clintona, a raczej „strategicznym konkurentem.” W pierwszych miesiącach prezydentury Busha rzeczywiście wydawało się, że stosunki chińsko-amerykańskie czeka bardzo zły okres. 1 kwietnia 2001 roku około 100 kilometrów od wyspy Hajnan doszło do kolizji chińskiego samolotu myśliwskiego F-8 z amerykańskim samolotem szpiegowskim EP-3; chiński pilot zginął, a amerykańska maszyna wylądowała na Hajnanie, gdzie 24-osobową załogę przetrzymywano przez 12 dni. 24 kwietnia Bush w wywiadzie dla telewizji ABC oświadczył, że uczyni „wszystko co w jego mocy” by obronić Tajwan przed ewentualnym chińskim atakiem, zaznaczając, że nadal podtrzymuje opozycję wobec niepodległości Tajwanu i poparcie dla zasady jednych Chin; tego samego dnia Biały Dom zatwierdził sprzedaż Tajwanowi wielkiego pakietu broni, na który składały się łodzie podwodne, niszczyciele i samoloty zwalczania okrętów podwodnych. Jednak po zamachach terrorystycznych w Nowym Jorku i Waszyngtonie 11 września 2001 roku Waszyngton uznał, że przychylność Chin jest niezbędna w dominującej odtąd w polityce zagranicznej USA globalnej wojnie z terroryzmem i z proliferacją broni masowej zagłady. 19 października przy okazji szczytu (APEC) w Szanghaju doszło do pierwszego spotkania Busha z Jiangiem Zeminem, na którym obaj przywódcy zadeklarowali wolę budowy „konstruktywnych stosunków.” Po tym jak 11 grudnia 2001 roku Chiny oficjalnie zostały członkiem WTO 27 grudnia Bush zgodnie z ustawą HR 4444 przyznał im permanentne normalne stosunki handlowe z mocą od 1 stycznia 2002 roku. W dniach 21-22 lutego 2002 roku Bush przebywał w ChRL z wizytą zbiegającą się z 30-leciem przełomowej podróży Nixona. Pod koniec kwietnia 2002 roku wiceprezydent ChRL Hu Jintao, o którym już było wiadomo, że zastąpi Jianga, złożył wizytę w USA i 1 maja został przyjęty w Białym Domu przez Busha. We wrześniu działający w Xinjiangu Islamski Ruch Wschodniego Turkiestanu (ETIM) został wpisany przez USA na listę organizacji terrorystycznych. 25 października Jiang spotkał się z Bushem na jego prywatnym ranczo w Crawford w Teksasie. Władze w Pekinie odegrały wiodącą rolę w rozpoczęciu dialogu w sprawie programu nuklearnego Korei Północnej, który ponownie stał się ważnym problemem międzynarodowym w październiku 2002 roku, gdy Phenian pod naciskiem Waszyngtonu przyznał się do tajnego programu wzbogacania uranu w celu produkcji broni jądrowej, a następnie w grudniu 2002 roku ponownie uruchomił reaktor atomowy w Yongbyon. W kwietniu 2003 roku w Pekinie zorganizowano negocjacje z udziałem KRL-D, USA i ChRL, a w sierpniu 2003 roku w Pekinie odbyła się pierwsza runda rozmów 6-stronnych, z udziałem również Japonii, Korei Południowej i Rosji. Hu Jintao już jako prezydent ChRL po raz pierwszy spotkał się z Bushem 1 czerwca 2003 roku w Evian, gdzie odbywał się szczyt Grupy G-8. Chiński premier Wen Jiabao odwiedził USA w grudniu 2003 roku i uzyskał wówczas od Busha bardzo ważne zapewnienie, że USA sprzeciwiają się wszelkim próbom zmian status quo w Cieśninie Tajwańskiej, co było niezwykle istotne w kontekście coraz bardziej widocznych niepodległościowych dążeń prezydenta Tajwanu Chen Shui-biana. Waszyngtonowi czasami udawało się wymuszać na Chinach koncesje w zakresie praw człowieka, które tradycyjnie pozostawały jedną z ważniejszych kwestii spornych, np. 17 marca 2005 roku na kilka dni przed wizytą sekretarz stanu USA Condoleezzy Rice władze chińskie zwolniły Ujgurkę Rebiyę Kadeer, najbardziej znanego muzułmańskiego więźnia politycznego w Chinach; tego samego dnia USA ogłosiły z kolei, że nie będą dążyć do ocenzurowania Chin przez Komisję Praw Człowieka ONZ. W tym czasie USA przewidywały już coraz większą rolę międzynarodową ChRL: 21 września 2005 roku wicesekretarz stanu Robert Zoellick powiedział, że USA chcą by Chiny stały się „odpowiedzialnym udziałowcem” istniejącego systemu międzynarodowego. Postępowała instytucjonalizacja stosunków bilateralnych: w sierpniu 2005 roku Zoellick wziął udział w inauguracji w Pekinie dialogu strategicznego, a 14-15 grudnia 2006 roku w Pekinie odbyło się pierwsze spotkanie w ramach chińsko-amerykańskiego strategicznego dialogu gospodarczego, który zdominował stosunki chińsko-amerykańskie w końcowej fazie prezydentury Busha: do grudnia 2008 roku w sumie odbyło się 5 rund tego dialogu. Zarazem dochodziło do kontaktów na najwyższym szczeblu: w dniach 19-21 listopada 2005 roku Bush złożył oficjalną wizytę w Chinach, a 18-21 kwietnia 2006 roku ze swoją pierwszą państwową wizytą gościł w USA prezydent Hu Jintao. Podkreśleniem nieustannie poprawiających się stosunków dwustronnych pod koniec prezydentury Busha była jego wizyta w Chinach 8-11 sierpnia 2008 roku, zbiegająca się z rozpoczęciem Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Mimo wezwań do bojkotu tej imprezy z powodu łamania praw człowieka przez ChRL (w szczególności oburzenie wywołały krwawe zamieszki w Tybecie w marcu 2008 roku) Bush postanowił wziąć udział w ceremonii otwarcia Igrzysk i ograniczyć krytykę postępowania władz chińskich do sfery prywatnej, a 8 sierpnia otworzył nową, zbudowaną kosztem 434 milionów dolarów ambasadę USA w Pekinie, uznając ją za odzwierciedlenie „solidnej podstawy” stosunków dwustronnych. 3 października administracja Busha poinformowała Kongres USA o zamiarze sprzedania Tajwanowi broni o wartości 6,5 miliarda dolarów, w tym 330 rakiet Patriot i 30 śmigłowców szturmowych Apache, co spotkało się z ostrą krytyką Pekinu i spowodowało, że w ostatnich miesiącach urzędowania Busha zamrożeniu uległy chińsko-amerykańskie stosunki wojskowe. Kolejny prezydent USA Barack Obama objął urzędowanie w styczniu 2009 roku z mocnym przekonaniem, że Chiny są dla Ameryki nieodzownym partnerem międzynarodowym. Pekin był jednym z przystanków w pierwszej podróży zagranicznej sekretarz stanu Hillary Clinton w lutym 2009 roku, pod koniec lutego przywrócono kontakty wojskowe, a na pierwszym spotkaniu Hu-Obama w Londynie 1 kwietnia postanowiono o rozpoczęciu dialogu strategiczno-ekonomicznego. Jego pierwsza runda odbyła się 27-28 lipca 2009 roku w Waszyngtonie z udziałem wicepremiera Wanga Qishana i członka Rady Państwa Dai Bingguo po stronie ChRL oraz Clinton i sekretarza skarbu Timothy’ego Geithnera po stronie USA. W dniach 15-18 listopada Obama złożył swoją pierwszą wizytę w ChRL, w przeddzień której w przemówieniu w Tokio na temat polityki azjatyckiej zapewniał, że USA nie będą prowadzić polityki powstrzymywania Chin i z przychylnością odnoszą do większej roli międzynarodowej tego państwa. W stosunkach dwustronnych nie brakowało problemów, np. w dziedzinie handlu: we wrześniu i listopadzie 2009 roku Obama postanowił wprowadzić cła na importowane z ChRL opony i rury, narażając się na oskarżenia o uprawianie protekcjonizmu handlowego. Pierwszy prawdziwy kryzys za urzędowania Obamy wywołała ogłoszona 29 stycznia 2010 roku decyzja o sprzedaży Tajwanowi pakietu broni wartego 6,4 miliarda dolarów, w tym 114 rakiet ziemia-powietrze PAC-3 Patriot i 60 śmigłowców Black Hawk; dzień później Pekin zawiesił kontakty wojskowe z USA i zapowiedział nałożenie sankcji na amerykańskie firmy realizujące te transakcje. Ujawniały się też inne obszary sporów: rozbieżności wokół środków zwalczania globalnych zmian klimatycznych, wpływ na wymianę handlową niedowartościowanej chińskiej waluty, wyrozumiałość Pekinu wobec Iranu i KRL-D dysponujących zaawansowanymi programami nuklearnymi, ciągła cenzura mediów w Chinach, jaskrawo uwidoczniona sporem władz chińskich z internetowym potentatem Google. Ponadto sprzeciw Pekinu wywołało spotkanie Obamy z Dalaj Lamą w Białym Domu w dniu 18 lutego 2010 roku. Stosunki wojskowe uważane są zazwyczaj za najsłabsze i najbardziej niestabilne ogniwo w stosunkach chińsko-amerykańskich. Amerykańskie koła wojskowe USA są zaniepokojone bardzo szybką modernizacją chińskiej armii, uważajac że nie ma ku temu uzasadnienia, gdyż Chinom nie grozi żadne poważne niebezpieczeństwo. Panuje opinia, że reformy wojskowe w Chinach zmierzają do przekształcenia armii z siły defensywnej do zdolnej do działań ofensywnych i to nie tylko w najbliższym otoczeniu Chin. Wskazuje się tu na zakup przez Pekin nowoczesnych samolotów myśliwskich i łodzi podwodnych, rozbudowę i modernizację sił rakietowych i nuklearnych oraz marynarki wojennej. Zauważa się, że przekształcenia mają na celu zmniejszenie liczebności armii na rzecz zwiększenia efektywności i nowoczesności, tak aby chińska armia mogła wygrywać krótkie lecz intensywne konflikty zbrojne na peryferiach. Chiny są też uważane za lidera w technologii prowadzenia walki w cyberprzestrzeni, której celem najczęściej są USA: 7 listopada 2008 roku „Financial Times” doniósł, że chińscy hackerzy zdołali już kilkakrotnie spenetrować sieć komputerową Białego Domu, z Chin zaatakowano też sieci komputerowe kampanii wyborczych ówczesnych kandydatów na prezydenta USA Baracka Obamy i Johna McCaina. Budżet wojskowy Chin rośnie corocznie w tempie dwucyfrowym (np. w 2007 roku o 17,8% do 45 miliardów dolarów), aczkolwiek w Pentagonie uważa się, że realne wydatki są o wiele wyższe (w tymże 2007 roku miał wynieść 85-125 miliardów dolarów), a ponadto Chiny są w stanie przyspieszyć modernizację poprzez kradzież technologii wojskowej z państw zachodnich, wykorzystując dobrze rozwiniętą siatkę szpiegowską. 15 listopada 2007 roku działająca od 2001 roku bipartyjna US-China Economic and Security Review Commission stwierdziła w raporcie dla Kongresu USA, że szpiegostwo ze strony Chin stanowi największe zagrożenie dla utrzymania tajemnic technologicznych USA, a 20 listopada 2008 roku oceniła, że chińskie szpiegostwo komputerowe przeciw amerykańskiemu rządowi i biznesowi ulega ciągłemu nasileniu. Podobnie raport tejże komisji z 19 listopada 2009 roku mówił, że Chiny są państwem najbardziej agresywnie stosującym cyberszpiegostwo przeciw USA. Pentagon corocznie wydaje na życzenie Kongresu USA raport na temat sił zbrojnych Chin i np. 25 maja 2007 roku stwierdził w jednym z nich, że szybka modernizacja chińskiej armii ma na celu uzyskanie zdolności do podjęcia nagłych zaskakujących ataków także na cele zagraniczne, co zwiększyłoby ilość możliwych opcji rozwiązania kryzysów regionalnych, np. dotyczących dostępu do surowców lub sporów terytorialnych. Ponownie zarzucono Chinom brak przejrzystości w programie modernizacji armii, rodzący niepewność co do faktycznych jego celów. W „białej księdze” wydanej 20 stycznia 2009 roku Chiny odrzuciły te zarzuty, twierdząc że wzrost wydatków obronnych jest niezbędny z powodu takich czynników jak supremacja militarna, ekonomiczna i naukowa innych państw, zewnętrzne dążenia do powstrzymywania Chin i wewnętrzne zagrożenia ze strony sił separatystycznych. Najostrzejszy atak na chińską politykę obronną przypuścił sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld w czerwcu 2005 roku na Azjatyckiej Konferencji Bezpieczeństwa, kiedy w ostrych słowach określił chińskie zbrojenia zagrażającymi równowadze wojskowej w regionie Azji i Pacyfiku. Jednak w czerwcu 2007 roku nowy sekretarz obrony USA Robert Gates, podtrzymując obawy co do chińskich wydatków wojskowych, na tym samym forum wyraził optymizm co do przyszłości stosunków Chin z USA. Przedstawiciele Pentagonu uważają też, że chińskie „białe księgi” dotyczące sił zbrojnych są coraz bardziej miarodajnym źródłem informacji co do intencji i zakresu modernizacji armii chińskiej. Niemniej jednak w Quadrennial Defense Review Report z lutego 2006 roku USA uznały Chiny za państwo mające największy potencjał do konkurowania z USA w dziedzinie militarnej. USA od kilku lat stopniowo traci swą dotychczas pozycję globalnego hegemona. Proces ten wywołany jest głównie strategicznym „utknięciem” USA w regionie Bliskiego i Środkowego Wschodu, gdzie prowadzone przez Amerykanów operacje militarne (Irak, Afganistan) okazały się dużo trudniejsze niż sądzono. Sprawia to, że gros sił i środków polityczno-militarnych USA skupionych jest na „szerokim” Bliskim Wschodzie, co w naturalny sposób odciąga uwagę Waszyngtonu od innych regionów świata o strategicznym znaczeniu dla Ameryki, przekładając się również na spadek międzynarodowej sympatii i poparcia dla działań amerykańskich. Za główny punkt zapalny mogący stać się przyczyną konfliktu między USA i Chinami uważa się przede wszystkim Tajwan. Oficjalne stanowisko Waszyngtonu wzywa do pokojowego rozwiązania problemu chińsko-tajwańskiego, ale jednocześnie USA dają do zrozumienia, że w przypadku ataku chińskiego przyjdą na pomoc Tajwanowi, czego dowodem było wysłanie dwóch lotniskowców w kierunku Cieśniny Tajwańskiej w trakcie kryzysu rakietowego w 1996 roku. USA od wielu lat dostarczają Tajwanowi duże ilości sprzętu wojskowego, co zawsze budzi sprzeciw Pekinu. Waszyngton uważa, że podstawowym celem modernizacji chińskiego wojska jest zapewnienie sobie gwarancji skutecznej inwazji na Tajwan, niemożliwej do zablokowania przez siły amerykańskie; według raportu Pentagonu z maja 2007 roku Chiny intensywnie inwestują w pociski krótkiego zasięgu rozmieszczane naprzeciw Tajwanu – ich liczba miała wzrosnąć pod koniec 2006 roku do 900 z około 750 rok wcześniej; kolejny raport z marca 2008 roku podawał już liczbę 1070. W styczniu 2007 roku alarm w USA wywołało przeprowadzenie przez Chiny udanej próby zestrzelenia satelity na orbicie okołoziemskiej, do której Pekin przyznał się dopiero po dwóch tygodniach. Z kolei w lutym 2008 roku Chiny zarzuciły USA militaryzację przestrzeni kosmicznej, gdy krążownik US Navy stacjonujący nieopodal Hawajów trafił pociskiem przechwytującym uszkodzonego satelitę szpiegowskiego znajdującego się na orbicie okołoziemskiej, oficjalnie po to, by zniszczyć zbiornik paliwa zawierający potencjalnie trujący gaz. W listopadzie 2007 roku Chiny odmówiły amerykańskiemu lotniskowcowi Kitty Hawk zgody na wpłynięcie do portu w Hongkongu, uniemożliwiając zaplanowaną wcześniej wizytę z okazji Dnia Dziękczynienia (Kitty Hawk ostatecznie zawitał do Hongkongu dopiero pod koniec kwietnia 2008 roku). W marcu 2009 roku do nieuzbrojonego statku US Navy znajdującego się na wodach międzynarodowych Morza Południowochińskiego niebezpiecznie zbliżyło się 5 chińskich okrętów; Pentagon oświadczył, że był to jeden z powtarzających się przejawów „coraz to bardziej agresywnego” zachowania chińskiej marynarki. Dlatego planowane jest ustanowienie wojskowej gorącej linii, która stanowiłoby ważny krok w usprawnieniu komunikacji między siłami zbrojnymi obu państw. 5 listopada 2007 roku podczas wizyty Gatesa w Pekinie poinformowano o uzgodnieniu założenia gorącej linii – pierwszego takiego narzędzia w chińskiej armii. Porozumienie w tej sprawie podpisano w Szanghaju 29 lutego 2008 roku, a 10 kwietnia gorąca linia została po raz pierwszy przetestowana. Utrzymanie VII Floty w rejonie Chin jest gwarancją ochrony amerykańskich interesów w swojej strefie wpływów. USA poprzez swoją potężną VII Flotę (sen z powiek spędza chińskim strategom), kontroluje cały Pacyfik. VII flota mająca swoją bazę w Yokosuce w Japonii i na wyspie Guam, współpracując razem z marynarką japońską stara się utrzymać w ryzach chińskie parcie w „każdą stronę świata”. Posiadając 25 000 marynarzy, 42 wielkie jednostki z USS Carl Vinson na czele, w tym 12 okrętów rakietowych, siedem podwodnych, jednostki desantowe dużego i średniego tonażu, własne lotnictwo, kontrolują na dzień dzisiejszy Ocean Indyjski i Pacyfik. Amerykanie świetnie dogadują się z Indiami i wydaje się, że powoli oddają panowanie nad Oceanem Indyjskim temu krajowi, same mając na uwadze Zatokę Perską i Pacyfik. Barack Obama, określający się jako pierwszy „pacyficzny” prezydent USA zapowiadał konieczność pogłębiania przez Stany Zjednoczone kontaktów z państwami azjatyckimi oraz większego angażowania się w sprawy tego kontynentu. Miało to związek z postępującym kryzysem gospodarczym i próbami jego powstrzymywania – kraje azjatyckie są ważnym partnerem handlowym USA, a Chiny i Japonia to dwaj najwięksi nabywcy amerykańskich papierów skarbowych – ale również z zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych w Afganistanie czy kwestią północnokoreańskiego programu nuklearnego.Symbolicznym okazaniem intencji Obamy była podróż sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która w debiutancką podróż zagraniczną udała się nie do Europy, a właśnie do Azji. Pierwszym zagranicznym przywódcą, którego amerykański prezydent przyjął w Białym Domu był ówczesny premier Japonii Taro Aso. Wreszcie po dziesięciu miesiącach prezydentury z wizytą do krajów azjatyckich przybył sam Obama. Nowa administracja zapowiadała podejmowanie starań w celu utrzymania poprawnych stosunków z wszystkimi państwami Azji. Po niecałym roku trudno jednoznacznie oceniać powodzenie jej starań, jednak obecny stan relacji z najważniejszymi azjatyckimi graczami wskazuje, że zadanie to przerosło amerykańskie możliwości. Chęć pogłębienia współpracy z Chinami zraziła do Stanów Zjednoczonych Indie i Japonię, a nie zapobiegła temu, by Państwo Środka znacząco wzmocniło swoją pozycję w relacjach z USA. Próba ożywienia nieco wyblakłego sojuszu z Japonią rozbiła się o zmianę władzy w Tokio i ustąpiła miejsca staraniom o względy Pekinu. Zaniedbanie powiązań z Indiami w znacznej mierze zmarnowało postępy osiągnięte przez poprzednią administrację. Jedynie w przypadku Korei Południowej udało się zbudować konstruktywną współpracę, opartą w dużej mierze na tworzeniu wspólnego frontu przeciw nieprzewidywalnym działaniom Pjongjangu. Relacje pomiędzy państwami azjatyckimi to skomplikowana gra interesów i wzajemnych ambicji. Pamiętając o niej, trudno było oczekiwać, że Stanom Zjednoczonym uda się zachowywać bardzo dobre stosunki z wszystkimi graczami, zwłaszcza w momencie, gdy szczególne znaczenie przykłada się do relacji z jednym z nich - Chinami. Administracja Obamy rzeczywiście zaangażowała znaczne środki w region Azji i Pacyfiku, jednak jeśli działania te za trzy lata mają być postrzegane jako sukces, jeszcze wiele będzie musiało się w nich zmienić. Celem działań politycznych i geostrategicznych Chin, po upadku Związku Radzieckiego, oraz szybkim rozwoju gospodarczym, jest wprowadzenie pojęcia świata wielobiegunowego, składającego się z kilku potęg oraz uczynienie z Chin równoprawnego mocarstwa podważającego hegemonię USA. Przynajmniej w basenie Pacyfiku, co za tym więc idzie, Chiny muszą zrównoważyć siły potęgi morskiej Stanów Zjednoczonych m.in. VII Floty amerykańskiej. Zmiany w postrzeganiu własnego bezpieczeństwa, „wejście do klubu potęg” , rozwój gospodarki, wymusił na Chinach zupełnie inne postrzeganie swojej pozycji w świecie. Przeprowadzono wręcz rewolucję w sprawach militarnych. Do lat dziewięćdziesiątych armia chińska, to przestarzałe uzbrojenie, jednostki i taktyka walki. Wojna w Zatoce Perskiej w 1991 uzmysłowiła Chinom potęgę USA i dała sygnał do zmian. Teraz Chiny kupując nowoczesną broń (na wyposażeniu armii chińskiej jest już broń, dorównująca amerykańskiej, jeszcze zbyt nieliczna jednak, by stanowić zagrożenie dla USA) od Rosji i Indii, dały czytelny sygnał, w którą stronę zmierza. Rozbudowują siły morskie, wyznaczając sobie basen morza południowochińskiego za własną strefę wpływów, wprowadza nowe elementy do walki z systemami łączności satelitarnej i do walki w cyberprzestrzeni (w ogóle w tym aspekcie upatruje szansy na ewentualną wygraną z USA i pognębienie Stanów Zjednoczonych). Źródła finansowania to oczywiście potężne rezerwy walutowe i wzrost gospodarczy, który powoduje lawinowy przyrost PKB, przeznaczanego na modernizację sektora obronnego. W ciągu ostatnich 15 lat, budżet na wydatki wojskowe uległ podwojeniu, obecnie wynosi blisko 36 mld dolarów, co ponoć jest wartością bardzo zaniżoną (dane amerykańskie CIA mówią o 60-70 mld), w każdym razie do roku 2025, ta suma może wzrosnąć do 200-:250 mld dolarów, wszystko w zależności od stanu gospodarki światowej i chińskiej, wartości yuana, i kursu innych walut (Defense Intelligence Agency ). To nie jest jednak poziom, który osiągają nawet dzisiaj Stany Zjednoczone (około 500 mld). W 2006 roku, Chiny ogłosiły nową strategię bezpieczeństwa narodowego, w którym dalej najważniejszym punktem jest modernizacja armii (2010), choć rząd chiński świadomy jak szybko USA uciekają im technologicznie, (co jest prawdą) wyznaczyły aż na rok 2050!, datę pełnej zdolności do wojny informatycznej, widząc tylko w niej szansę na pokonanie jakiegokolwiek przeciwnika (czytaj w domyśle USA). Co do samej militarnej części modernizacji, armia chińska chce dysponować jednostkami i bronią zdolną do nagłych ataków w lokalnych konfliktach (Tajwan, Korea Północna). Sprawa wojny nuklearnej jest obecnie jedynie tłem, gdyż Chiny co prawda posiadają środki, które są uznawane jako broń odstraszająca. Państwo Środka korzysta tutaj z wypracowanej przez Wielką Brytanię i Francję taktyki medium power, która uznaje posiadanie broni nuklearnej po to, aby odstraszać hegemona w broni jądrowej, czyli USA i Rosję, a nie dorównywać ich stanowi liczebnemu w takim uzbrojeniu. Chiny obecnie skupiają się na zdobyciu swoich celów geopolitycznych w dwóch obszarach:
- obszar morza wschodniochińskiego, od wysp Japońskich, do Tajwanu , wysp Paracelskich i Spratly, generalnie do południowych granic morza południowochińskiego. Ten obszar ma być wyłączną domeną chińską.
- obszar Morza Filipińskiego, aż po amerykańską bazę Guam. Chińska marynarka wojenna na tym obszarze ma stanowić, minimum siłę dorównującą, flocie amerykańskiej i japońskiej.
Chiny stosując taktykę okrążania wód terytorialnych krajów, m.in. Tajwanu, krajów ASEAN, Japonii, półwyspu koreańskiego, uznaje je za własne i podporządkowane sobie obszary. Co w bliżej nieokreślonej przyszłości może być zarzewiem konfliktów z tymi państwami, i dalej idąc z USA. USA próbuje chronić Tajwan, taki cierń w oku Chin (blisko połowa wszystkich sił chińskich skoncentrowana jest w pobliżu Tajwanu), które już wiele razy próbowały naciskać, aby Tajwan przestał być niezależnym krajem. W 2010 roku ma odbyć się referendum w sprawie niepodległości Tajwanu, co wiąże się już teraz z ostrymi reakcjami Chin. USA na razie śledzą wypadki, wydaje się od pewnego czasu, że „odpuściły” Tajwan, i nie będą go bronić, stale jednak dostarczają uzbrojenie Tajwanowi. Taktyka USA polega na zjednywaniu kolejnych państw, co do planu powstrzymywania wzrostu potęgi Chin to znaczy Japonii, Australii, Korei Południowej. Współpracują z Indiami na Oceanie Indyjskim, próbują związać kraje ASEAN umowami handlowymi. To jedyna obecnie w sytuacji wojny w Iraku i w Afganistanie, skuteczna metoda rywalizacji z Chinami. Bo, że o rywalizację z Chinami, tutaj chodzi, nikt nie ma złudzeń. Jest kilkanaście punktów zapalnych. Nie sposób opisać wszystkich. Wymienię tylko niektóre; tj: wyspy Paracelskie , wyspy spratly, Tajwan, morze południowochińskie jako szlak handlowy, wyspy kankuku, dostęp do cieśnin Malakka i Singapurskiej, strefy wpływów Chin, Indii, USA, Iran i cieśnina Ormuz, sprzeczność japońskiej polityki zagranicznej z chińskimi interesami.
Obecnie mimo wszystko Stany Zjednoczone dysponują najlepszymi jednostkami i najlepszą bronią; ich armia jest jedną z najliczniejszych i posiada największą zdolność operacyjną na świecie.
W historii Stanów Zjednoczonych można wyróżnić przynajmniej kilka okresów, które charakteryzowały się prowadzeniem wyraźnej polityki izolacjonizmu (np. okres przed I wojną światową, czy międzywojnie). Dzisiaj jednak Amerykanie prowadzą politykę globalną, a armia odgrywa znaczną rolę w realizacji strategicznych celów ich polityki zagranicznej.
Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych dzielą się na Siły Lądowe (US Army), Marynarkę Wojenną (US Navy, w tym Korpus Piechoty Morskiej – Marine Corps), Siły Powietrzne (US Air Force) i Straż Wybrzeża (US Coast Guard). Są to w całości wojska zawodowe. Wspierają je dodatkowo, jako formacje ochotnicze, Gwardia Narodowa (National Guard) oraz Rezerwa (Reserve). Najliczniejszą formacją są wojska lądowe (ok. 560 tys.), następnie siły powietrzne (ok. 336 tys.), marynarka wojenna (ok. 330 tys.), Korpus Piechoty Morskiej (ok. 200 tys.) oraz Straż Wybrzeża (ok. 43 tys.). Całkowita liczba rezerwistów (wszystkich rodzajów sił zbrojnych) wynosi ok. 850 tys.
Trudno wskazać jeden rodzaj sił zbrojnych, który jest rozwijany w większym stopniu niż inne. O ile siły lądowe są największe pod względem liczby żołnierzy i wydatków (1/3 budżetu obronnego), to wydaje się że za najbardziej skuteczne obecnie uważane są siły powietrzne i właśnie z tymi wojskami związana jest największa liczba projektów rozwojowych. Służba wojskowa w USA obecnie nie jest obowiązkowa. O miejsce w armii ubiegać się mogą służyć zarówno mężczyźni, jak i kobiety od 18 roku życia.
Naczelnym dowódcą amerykańskich sił zbrojnych (command-in-chief) jest Prezydent Stanów Zjednoczonych. Nad rodzajami sił zbrojnyc cywilną kontrolę sprawuje Departament Obrony (US Department of Defense, DoD), na czele którego stoi Sekretarz Obrony (US Secretary of Defense, SecDef). Rolę doradczą pełni Kolegium Połączonych Szefów Sztabów (Joint Chiefs of Staff). Główne dowództwo wojskowe (Unified Combatant Command, UCC) mieści się w budynku Pentagonu w Waszyngtonie (D.C.). Wyróżnia się 9 poszczególnych dowództw.Stany Zjednoczone wydają nieco ponad 4% PKB na wydatki wojskowe i pod tym względem zajmują 25 miejsce na świecie (do liderów pod tym względem należy m.in. Izrael). Jednak w liczbach bezwzględnych posiadają największy budżet obronny na świecie, co przekłada się na znaczną przewagę technologiczną nad innymi państwami.Amerykanie na cele wojskowe przeznaczają obecnie ponad 708 mld dolarów rocznie, co stanowi ponad 40% globalnych wydatków. Drugie w kolejności pod tym względem są Chiny, których aktualny budżet wojskowy wynosi od 77 do 112 mld dolarów, przy wysokiej tendencji rosnącej. Warto podkreślić, że wydatki Stanów Zjednoczonych na cele militarne po 2001 roku uległy podwojeniu w przeciągu zaledwie 7 lat. Pomimo możliwości ograniczania niektórych wydatków budżetowych ze względu na sytuację wewnętrzną oraz ambicji militarnych innych państw, wydaje się że w najbliższych latach Stany Zjednoczone zachowają mocną pozycję lidera zbrojeń. Stany Zjednoczone posiadają jedną z najliczniejszych armii na świecie. W amerykańskich siłach zbrojnych służy ponad 1,472 mln żołnierzy. Jedynie chińskie wojsko przewyższa je liczebnie (ok. 2,3 mln). Warto zwrócić uwagę, że Rosja posiada podobnie liczną armię jak USA, ale ponosi zdecydowanie niższe nakłady finansowe, co musi mieć przełożenie zarówno na stosowane wyposażenie i uzbrojenie, jak i na szkolenie rekrutów. Wydatki wojskowe Stanów Zjednoczonych w przeliczeniu na żołnierza są najwyższe na świecie, ale nie należy tego utożsamiać z wysokim stopniem militaryzacji państwa, czyli stosunkiem liczby żołnierzy do całej populacji (do najbardziej zmilitaryzowanych państw zalicza się m.in. Koreę Północną) Ogromny budżet obronny, prowadzenie wielu operacji wojskowych i jednocześnie coraz mniejsza społeczna akceptacja dla ofiar wojny powodują konieczność używania wysokiej klasy sprzętu, który zminimalizuje straty własne i zapewni przewagę nad przeciwnikiem. Stany Zjednoczone posiadają najnowocześniejszą armią na świecie. Do najważniejszych maszyn wojennych Amerykanów zaliczyć należy m.in. niewykrywalne (technologia stealth) samoloty bojowe F-22 Raptor, myśliwce F-35 Lightning II, śmigłowce AH-64 Apache, bombowce B-2 Spirit (zasięg 11 tys. km), bezzałogowe samoloty rozpoznawcze RQ-4 Global Hawk, nowoczesne łodzie podwodne (np. klasy Virginia), atomowe lotniskowce klasy Nimitz (mogą pływać bez przerwy przez 20 lat), czy niewielkie roboty wspomagające działania żołnierzy.
Stany Zjednoczone posiadają drugi na świecie (po Rosji) arsenał nuklearny. Obecnie armia USA ma do dyspozycji około 9,6 tys. głowic (Rosja 12 tys.), przy całkowitej ich liczbie szacowanej na 22,6 tys. (ponad 40% ogółu). Niespełna 2 tys. amerykańskich głowic nuklearnych to tzw. głowice strategiczne, a ponad 2,4 tys. zalicza się do tzw. głowic operacyjnych. Trzeba zaznaczyć, że nie jest ważna jedynie sama liczba posiadanych głowic, lecz także praktyczna możliwość ich zastosowania, zdolność przenoszenia czy posiadanie technologii użycia kilkunastu niezależnych głowic przenoszonych jednym pociskiem (MIRV).
Poważna przewaga technologiczna nad innymi państwami oraz przekonanie, iż bezpieczeństwo USA zależy w znacznym stopniu od sytuacji za granicą powodują, że Amerykanie często korzystają ze swoich wojsk.
Stany Zjednoczone od zakończenia II wojny światowej brały udział w misjach wojskowych w wielu państwach, zarówno samodzielnie, jak i z sojusznikami z NATO, czy na podstawie mandatu ONZ. Do najważniejszych operacji zaliczyć należy: wojnę koreańską (1950-53), wojnę w Wietnamie (cały konflikt – 1957-75), interwencję w Dominikanie (1965), w Libanie (1982), na Grenadzie (Urgent Fury, 1983), w Panamie (Operation Just Cause, 1989), I wojnę w Zatoce Perskiej (1991), akcję w Somalii (Restore Hope, 1992), na Haiti (Uphold Democracy, 1994), misję w Jugosławii (1999), w Afganistanie (Enduring Freedom, 2001) oraz interwencję w Iraku (Iraqi Freedom, 2003). Amerykańska armia angażuje się nie tylko w misje stricte wojskowe, lecz również humanitarne (np. Haiti, 2010). Pomaga temu szeroka fizyczna obecność wojsk amerykańskich na świecie. Armia Stanów Zjednoczonych jest obecna w większości państw świata (w ok. 130). W roku 2007 poza granicami państwa stacjonowało ponad 280 tys. żołnierzy. Jakie cele polityki zagranicznej wspiera, a nawet realizuje armia Stanów Zjednoczonych?
Aktualnie strategiczne cele państwa związane są przede wszystkim z wymiarem ekonomicznym. Pomimo tego, klasyczny (militarny) aspekt bezpieczeństwa nadal odgrywa niezwykle istotną rolę w realizacji interesów narodowych. Armia Stanów Zjednoczonych zaczęła powstawać w 1775, a jednym z jej pierwszych zadań było zakończenie zależności Amerykanów od Wielkiej Brytanii. Dzisiaj jej przewaga technologiczna nad innymi wojskami jest znaczna i bezprecedensowa w historii.
Stany Zjednoczone dysponują najlepszymi jednostkami i najlepszą bronią; ich armia jest jedną z najliczniejszych i posiada największą zdolność operacyjną na świecie. Pozwala to na skuteczne wspomaganie polityki zewnętrznej USA, poprzez np. obalanie przywódców państw niechętnych Ameryce, zabezpieczanie strategicznych szlaków komunikacyjnych, likwidowanie potencjalnych zagrożeń (np. terrorystycznych), wspieranie praw człowieka i stabilizowanie określonych regionów na świecie. Do nowych form działalności dochodzi np. zabezpieczanie bezpieczeństwa informatycznego państwa. Pomimo ogromnych kosztów związanych z funkcjonowaniem armii, coraz mniejszego społecznego przyzwolenia do ponoszenia ofiar (vide Somalia 1992), i popełnianych błędów, nowoczesna armia Stanów Zjednoczonych swoje zadania wypełnia bardzo skutecznie. Jest to najlepsza armia na świecie. Broń, która od wielu lat z powodzeniem funkcjonowała w świecie opowiadań science-fiction, teraz wkracza do świata rzeczywistego. Firma Raytheon zaprezentowała laser, który może skutecznie razić statki powietrzne oddalone o wiele kilometrów - informuje "The Guardian".Urządzenie, które nazwano Laser Close-In Weapon System, po raz pierwszy pokazano publicznie w czasie tegorocznych (2010) targów lotniczych w Farnborough. Powstał z połączenia sześciu laserów, które na co dzień wykorzystywane są w przemyśle motoryzacyjnym. Laser firmy Raytheon dysponuje mocą wystarczającą do tego, by pokonać trudności, z jakimi do tej pory zmagały się podobne urządzenia. Jest ono w pełni funkcjonalne nawet w trakcie wilgotnych i deszczowych warunków pogodowych oraz skutecznie razi obiekty pokryte powierzchnią odbijającą promienie lasera. Producent ujawnił także nagranie, na którym widać, jak ta nowoczesna broń zestrzeliwuje bezzałgowy samolot znajdujący się w odległości kilku kilometrów. Wcześniej, zamontowany na jednym z amerykańskich okrętów, skutecznie zniszczył kilka dronów w trakcie prób u wybrzeży Kalifornii. Rozpoczyna się nowa era w dziedzinie technologii wojskowych.

Brak komentarzy: