poniedziałek, 13 grudnia 2010

Chińsko-Japońska rywalizacja.

Druga potęga gospodarcza świata, znalazła się pomiędzy USA i Chinami. Pomiędzy istniejącym supermocarstwem światowym, a wchodzącym w rolę supermocarstwa Chinami. W tej rywalizacji istotne znaczenie ma historyczna spóścizna. Stosunki japońsko-chińskie sięgają daleko w głąb historii, ponieważ aż do roku 57 n.e. Wpływy chińskie na archipelagu japońskim były bardzo znaczące do ok. połowy IX w. Z historii Japonii wiadomo bowiem, że ostatnie poselstwo do Chin zostało wysłane z Japonii w 835 r., misja do Kraju Środka przygotowywana na 894 r. została odwołana, a oficjalne kontakty zerwane. Datę tę traktuje się jako cezurę między wczesnym, a średnim okresem Heian. Od momentu zerwania oficjalnych kontaktów z Chinami, Japończycy stopniowo odchodzili od wzorców chińskich we wszystkich dziedzinach życia. Zaczęli natomiast mieć coraz więcej własnych koncepcji na rozwój swojego kraju i styl życia. Należy bowiem wspomnieć, iż do końca IX w. Chiny były dla Japończyków wzorem w każdej dziedzinie życia, począwszy od systemu własności i nadawania ziemi (jap. handensei), poprzez sposoby planowania i budowy miast (m. in. Heian-kyo, współczesnego Kyoto), aż po wzorce literackie, estetyczne, a nawet stroje. Druga fala silnych wpływów chińskich, a ściślej ujmując napływu do Japonii filozofii neokonfucjańskiej przypada na okres Edo (XVII-XIX w.). Wpływy tego prądu umysłowego widoczne są w japońskim społeczeństwie do dziś, a przejawiają się między innymi w nadal istniejącej hierarchii społecznej. Również rzeczy tak charakterystyczne dziś dla japońskiej kultury, jak pismo (znaki kanji) , buddyzm, czy zielona herbata, zostały do Japonii przeniesione z Chin. Ponadto, pomimo wielu zwrotów w długiej historii stosunków japońsko-chińskich, w Japonii wciąż głową państwa pozostaje cesarz, będący symbolem władzy japońskiej, ale jednocześnie też przedstawicielem modelu sprawowania władzy pochodzącym z tradycji chińskiej. Niezwykle ważne dla zrozumienia obecnych stosunków japońsko-chińskich pozostaje zapoznanie się z faktami historycznymi z lat 1868-1945, gdy Japonia przywróciła realną władzę cesarzowi i zwróciła się w stronę nacjonalistycznego imperializmu. Skutki takiej polityki jako pierwsze odczuły Chiny i Korea. Z pomocą niezwykle skutecznej Armii Kwantuńskiej Cesarstwo Japonii rozpoczęło swoją ekspansję w Azji, począwszy od aneksji Tajwanu w 1895 r. oraz Korei w 1910 r. W 1932 r. utworzone zostało marionetkowe państwo Mandżukuo , które miało być swoistego rodzaju japońską kolonią i jednocześnie bardzo bogatym w surowce naturalne „rajem na ziemi”. W czasie okupacji Chin przez Japonię (1937-1945) Japończycy dopuścili się wielu zbrodni na narodzie chińskim. Obecnie szacuje się, że zostało wymordowanych ok. 20 mln ludzi. W samej rzezi nankińskiej na przełomie 1937 i 1938 r. zginęło ok. 200 tys. ludzi, co znacznie przekracza nawet liczbę ofiar zabitych w Hiroszimie i Nagasaki (bez zmarłych potem ludzi na chorobę popromienną). Pod dowództwem gen. Matsui Iwane zamordowano i spalono żywcem wielu ludzi oraz dopuszczono się niezwykle okrutnych gwałtów na kobietach. Można powiedzieć, że Chiny najprawdopodobniej najbardziej z wszystkich innych krajów ucierpiały w wyniku ekspansji Japonii. Kwestia historyczna do dziś pozostaje zatem niezwykle trudną, ponieważ od 1955 r. Japończycy nie opisują okrucieństw jakie popełnili w swoich podręcznikach do historii . Znana powszechnie jest również kwestia świątyni Yasukuni, w której pochowani są m. in. generałowie Armii Japońskiej z okresu II wojny światowej, uznani za zbrodniarzy wojennych, a którą oficjalnie odwiedzał były premier Japonii Koizumi Junichiro. Było to przedmiotem oburzenia nie tylko władz ChRL, ale także pewnych środowisk w Japonii. Poprzedni premier Japonii, Yasuo Fukuda, nie odwiedzał świątyni Yasukuni, natomiast obecny premier Taro Aso wielokrotnie wygłaszał swoje nacjonalistyczne poglądy w sposób bardzo otwarty. Jednakże jako minister spraw zagranicznych Japonii wykazał wiele pragmatyzmu i bardzo skutecznie odbudowywał stosunki z Chinami, zniszczone m. in. przez wizyty Koizumiego Junichiro w świątyni Yasukuni. Pomimo tego, spytany przez dziennikarzy pod koniec września 2008 r. czy jako premier Japonii będzie odwiedzał świątynię, Taro Aso nie udzielił jednoznacznej odpowiedzi. Problemem w stosunkach japońsko-chińskich pozostaje również fakt, że Japonia nigdy nie rozliczyła się ze zbrodni popełnionych w II wojnie światowej. Pomimo iż w 1992 r. przebywający z wizytą w ChRL cesarz Japonii Akihito wyraził „ubolewanie” za czas wojny, a w 2005 r. również ówczesny premier Japonii, Koizumi Junichiro, przeprosił narody azjatyckie, m. in. Chiny i Koreę Płd., za agresję i zbrodnie wojenne , można się domyślać, że naród chiński nadal odczuwa w tej kwestii pewien niedosyt. Ponadto władze Japonii nigdy nie wypłaciły obywatelom ChRL żadnych odszkodowań za zbrodnie wojenne. Nie ma zatem większych szans na znaczną poprawę w stosunkach obu państw dopóki Japonia nie wyjaśni tych kwestii oficjalnie i raz na zawsze na forum międzynarodowym.Wznowienie oficjalnych stosunków oraz japońsko-chiński traktat o pokoju i przyjaźni . Japonia wznowiła oficjalne stosunki z Chinami dopiero w 1972 r., po tym jak Stany Zjednoczone zdecydowały się nawiązać stosunki dyplomatyczne z Chińską Republiką Ludową. Podczas wizyty premiera Japonii, Kakueia Tanaki w Pekinie we wrześniu 1972 r. oficjalnie nastąpił koniec stanu wojny pomiędzy oboma krajami oraz nawiązano stosunki dyplomatyczne. Należy przy tym zaznaczyć, iż wznowienie stosunków odbyło się w oparciu o następujące zasady narzucone przez stronę chińską:
- rząd Chińskiej Republiki Ludowej jest jedynym reprezentantem Chin i narodu chińskiego na świecie,
- Tajwan jest nieodłączną częścią Chińskiej Republiki Ludowej, traktat pomiędzy Japonią, a Tajwanem jest sprzeczny z prawem i powinien zostać unieważniony.
Rząd japoński zobowiązał się więc do uznania „jednych Chin” pod przewodnictwem ChRL oraz uznania Tajwanu jako integralnej części Chin. Władze Japonii obawiały się, że rząd chiński będzie miał trudności z zaakceptowaniem kontynuacji współpracy pomiędzy Japonią, a Stanami Zjednoczonymi w zakresie bezpieczeństwa, jednak nie było żadnego sprzeciwu ze strony ChRL. Od momentu osiągnięcia porozumienia i wznowienia oficjalnych kontaktów, w czym dostrzec można wiele ustępstw ze strony Japonii (również w kwestii Tajwanu), wymiana handlowa pomiędzy dwoma krajami znacznie się zwiększyła - w 2007 r. osiągnęła 236,6 mld USD. Negocjacje dotyczące chińsko-japońskiego traktatu o przyjaźni rozpoczęły się jeszcze w 1974 r., jednak w 1975 r. zostały zawieszone ze względu na kwestię ewentualnego zawarcia w traktacie klauzuli o antyhegemonii, wycelowanej ówcześnie w ZSRR. Japonia nie chciała angażować się w konfrontację ChRL i ZSRR i nie zdołała osiągnąć kompromisu w tej sprawie. Dopiero zmiany polityczne, jakie nastąpiły w Chinach po śmierci Mao Zedonga w 1976 r. stworzyły możliwości współpracy. Nowe władze ChRL rozumiały potrzebę modernizacji chińskiej gospodarki i tym razem były zainteresowane współpracą z Japonią, której inwestycje miałyby kluczowe znaczenie. Również zmiana stanowiska opinii publicznej, która była w stanie zignorować protesty i ostrzeżenia ze strony ZSRR oraz zaakceptować zapis o antyhegemonii jako uniwersalną zasadę międzynarodową, przyczyniła się do pomyślnego zakończenia negocjacji traktatu. Ostatecznie podpisano go 12 kwietnia 1978 r., a w życie wszedł 23 października 1978 r. Również w 1978 r. podpisano porozumienie, które zakładało, że wymiana handlowa pomiędzy ChRL, a Japonią wzrośnie do 20 mld USD do 1985 r. (w zamian za japońską technologię, materiały konstrukcyjne oraz części maszyn, ChRL oferowałaby węgiel i ropę naftową). Ten długoterminowy plan nie został zrealizowany ze względu na konieczność zmiany priorytetów rozwoju ze strony ChRL, jednak pokazał bardzo ambitne plany współpracy gospodarczej. W ostatnich latach wiele się dzieje na linii Tokio-Pekin i jest to niewątpliwie dobry znak. Pomimo niezwykle trudnych kwestii historycznych, od października 2006 roku oraz wizyty premiera Abe w Pekinie widoczne są pierwsze oznaki poprawy stosunków pomiędzy oboma krajami. Ponadto w maju 2008 r. prezydent ChRL Hu Jintao przyjechał z oficjalną wizytą do Japonii. Należy dodać, że przedstawiciele władz ChRL nie przyjeżdżali z wizytą do Japonii od ponad 10 lat. Podczas swojej wizyty prezydent Hu Jintao wezwał do zwiększonej współpracy pomiędzy obydwoma krajami. We wspólnym oświadczeniu Hu Jintao i premiera Yasuo Fukudy można było usłyszeć, że obydwa narody - chiński i japoński, ponoszą odpowiedzialność za pokój na świecie i rozwój w XXI w. Można stwierdzić, że powyżej opisane wizyty i starania to jedynie kurtuazja, jednak stanowią one niewątpliwy dowód na to, że nadchodzą duże zmiany w relacjach pomiędzy Japonią i Chinami. Należy brać pod uwagę możliwość zacieśnienia współpracy w dobie spadku popularności polityki Stanów Zjednoczonych oraz nadchodzącego kryzysu. Paradoksalnie, kryzys oraz niezwykle prawdopodobna konieczność większej integracji regionalnej w Azji, może w pewien sposób „zjednoczyć” wiele krajów tego regionu. Wzrost Chin i Indii w ostatnich latach spowodował, że o wieku XXI już mówi się jako o „wieku Azji”. Ponadto należy brać pod uwagę również fakt, iż świat Zachodu osiągnął niezwykle wysoki poziom rozwoju i standardu życia, niewspółmierny do tego, jaki panuje w większości krajów azjatyckich. Nadszedł najwyższy czas, by wyrównać te niesprawiedliwe różnice. Tym bardziej, że szybki rozwój krajów azjatyckich stanowi pewnego rodzaju nadzieję na dynamiczne wyjście ze światowego, prawdopodobnie dopiero nadchodzącego kryzysu. Zjawiska te, tj. kryzysy mają dużo wspólnego z psychologiczną stroną ludzkości, więc ewentualne przewodnictwo Chin może być uznane jako ideowa oraz mentalna porażka świata Zachodu. Jednak współpraca z demokratyczną Japonią oraz niezwykle szybko rozwijającymi się, oraz również demokratycznymi Indiami mogłaby nieco złagodzić ewentualne negatywne odczucia. Poprawa stosunków japońsko-chińskich powinna nadal postępować, jednak istnieje kilka czynników, które mogą hamować kooperację pomiędzy oboma krajami, np. rywalizacja o surowce naturalne w krajach Afryki oraz duże różnice w samym sposobie funkcjonowania państwa, jego zarządzaniu, prowadzeniu polityki wewnętrznej i zagranicznej. Nadzieja na zwiększenie współpracy pomiędzy oboma krajami może być pokładana przede wszystkim w stosunkach gospodarczych. Gospodarki Chin i Japonii są bowiem komplementarne - Chiny potrzebują japońskiej technologii oraz inwestycji, a Japonia ma nadzieję na eksport swoich towarów do Chin oraz import surowców naturalnych w celu dywersyfikacji źródeł ich pozyskiwania. Różnią się również standardy dotyczące kwestii ochrony środowiska oraz poszanowania praw człowieka. Jednak w kontekście szybkiego wzrostu gospodarczego Chin, nieuniknionych nadchodzących zmian w wielu dziedzinach życia w tym kraju oraz znaczenia udanych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, możliwe jest jeszcze większe „otwarcie Chin na świat” oraz gotowość do współpracy z japońskim sąsiadem bardziej niż do tej pory. Na pewno będzie można obserwować rywalizację o pozycję lidera w regionie, ale także w innych częściach świata, w tym na przykład w Afryce. Należy jednak pamiętać, że Chiny są jeszcze we wczesnej fazie swojego rozwoju i walka z ubóstwem oraz wyrównywanie szans potrwa co najmniej kilkadziesiąt lat. Wiąże się to bowiem z koniecznością wprowadzenia poważnych i długotrwałych reform wewnątrz Chin. Kolejną przeszkodą są wyraźne rozbieżności w interesach obu państw. Chiny wydają się chcieć pokazać światu swą potęgę i wielkość oraz dążą do wzrostu, Japonii natomiast zależy przede wszystkim na utrzymaniu pokoju oraz wysokiego standardu życia swoich obywateli. Ponadto Japonia zdecydowanie opowiada się za demokratyzacją Azji. Jednak również w kwestii demokratyzacji można w przypadku Chin spodziewać się pewnych zmian. Uwolnienie gospodarki przyniosło w tym kraju zadziwiające efekty, możliwa jest zatem w długim okresie zmiana oficjalnej opcji politycznej. Wiązałoby się to z wieloma kwestiami, wymagającymi uporządkowania ze strony władz Chin, m.in. prawami człowieka czy równouprawnieniem, ale wskazałoby to na zupełnie nowy początek w relacjach z całym światem. Stosunki japońsko-chińskie wymagają starań ze strony obu państw i dla obu jest to swoistego rodzaju wyzwanie. Należałoby bowiem wybaczyć sobie nawzajem zbrodnie z przeszłości i spojrzeć razem w przyszłość, ponieważ potencjał, którym dysponują obecnie Chiny (ludność) oraz Japonia (technologia) mógłby zmienić oblicze świata oraz pomóc pozostałym krajom Azji w rozwoju. Azja pozostawała bowiem na uboczu przez długi czas, ponieważ nie była zjednoczona i wystarczająco silna. W tej kwestii dużo zależy od przedstawicieli władz Chin i Japonii. Wygląda na to, że pierwszy krok mają oni chyba już za sobą. Rozważając możliwe zagrożenia na linii Tokio-Pekin należy zwrócić uwagę przede wszystkim na bezwzględną ekspansję Chin oraz postępujący w tym kraju konsumpcjonizm, który wyniszcza naszą planetę. Ponadto ostra polityka wobec Tybetu, Tajwanu oraz mniejszości narodowych tworzą niezbyt pozytywny wizerunek Chin na arenie międzynarodowej. Jednakże jeśli Chiny naprawdę staną się potężne, możliwe będzie tworzenie przez nie nowych standardów (również w kwestii praw człowieka), co mogłoby przynieść niepożądane skutki. Z tego powodu ważne jest utrzymanie poprawnych stosunków z Chinami. Jednocześnie wiadomo, że do rozwoju gospodarczego i wzrostu produkcji potrzebni są partnerzy. W tle tej rywalizacji jest kwestia stosunków rosyjsko-chińskich, które mogą zachwiać regionalną równowagą. Sama Japonia, nie może czuć się bezpiecznie. Przetrzymywanie przez Japonię kapitana chińskiego statku, uwikłanego w kolizję z okrętami japońskimi na Morzu Wschodniochińskim spowodowało, że Pekin odwołał planowane rozmowy z Tokio w sprawie sporu o podmorskie złoża gazu ziemnego. Rzeczniczka chińskiego resortu spraw zagranicznych Jiang Yu zadeklarowała "silne niezadowolenie i zdecydowany protest" wobec kroków prawnych, podjętych wobec kapitana statku rybackiego, który zderzył się z dwoma jednostkami japońskiej straży przybrzeżnej. Incydent ten miał miejsce w rejonie spornego archipelagu niezamieszkałych wysepek, zwanych w języku japońskim Senkaku, a chińskim Diaoyu.
Chiński protest jest bezpośrednią reakcją na przedłużenie przez japoński sąd aresztu chińskiego kapitana o dalsze 10 dni. Także 14 pozostałych członków załogi bylo zatrzymanych.
Pekin domaga się natychmiastowego uwolnienia kapitana i załogi. Jak poinformowała rzeczniczka Jiang, Chiny zawiesiły kolejną, zaplanowaną na połowę września 2010 roku rundę negocjacji z Japonią w sprawie uregulowania sporu o eksploatację podmorskich złóż gazu ziemnego na Morzu Wschodniochińskim.
Rzeczniczka zagroziła także, że "jeśli Japonia będzie nadal postępować w tak bezwzględny sposób, zbierze gorzkie tego owoce" - nie precyzując jednak, na czym miałoby to polegać. Oświadczenie Jiang umieszczono na stronie internetowej MSZ.
Chińskie plany wydobywania gazu spod dna Morza Wschodniochińskiego budzą w Japonii niepokój o ewentualne odpompowywanie zasobów tego surowca z jej własnej morskiej strefy ekonomicznej.
Jest mocno zaangażowana w konflikt z Chinami o Wyspy Senkaku (w połowie drogi pomiędzy Tajwanem i Okinawą, oprócz wartości strategicznej, podobno pod dnem w tym rejonie znajdują się spore zasoby gazu ziemnego), na swoim terytorium ma zlokalizowane amerykańskie bazy wojskowe z bazą VII Floty amerykańskiej w Yokosuce na czele. Rywalizuje gdzie tylko może, o dostęp do złóż ropy naftowej i gazu ziemnego z Chinami. Japonia jest mocno zainteresowana stabilnością krajów grupy ASEAN, gdyż drogami morskimi poprzez cieśniny: Malakka i Singapurską, dostarczane jest blisko 90% surowców energetycznych do tego kraju. Raczej zrobi wiele, aby rejon był niezależny i stabilny. W ostatnim czasie, w Japonii toczą się ożywione dyskusje na temat rozbudowy potencjału militarnego, jako skutecznego narzędzia powstrzymywania Korei Północnej i Chin. Od 2003 roku Japonia wzmacnia swoje siły przeciwrakietowe i przeciwlotnicze, systemami AEGIS i Patriot, wcześniej brała udział w operacjach wsparcia w wojnie z Irakiem i w Afganistanie. Od czasu rządu premiera Koizumiego, powstaje regionalny system tarczy antyrakietowej (wspólnie z USA i Koreą Południową), słychać głosy o próbach stworzenia własnego arsenału nuklearnego. Jednak w dalszym ciągu, nawet pod naporem sugestii z USA (Amerykanie, bardzo by chcieli, aby armia japońska mocno się rozbudowała, gdyż w obliczu zaangażowania USA na Bliskim Wschodzie, ciężar bezpieczeństwa regionu musi przejść na państwa się tam znajdujące), przeznaczany produkt PKB oscyluje poniżej 1%. Wydaje się, że Japonia coraz mocniej będzie kierowała się taktyką odstraszania potencjalnych agresorów w tym celu świadomie rozbuduje w najbliższych latach własne systemy obronne, włącznie z bronią nuklearną (według specjalistów Japonia posiadająca olbrzymie zasoby przetworzonego plutonu, mogłaby wprowadzić plan budowy swego potencjału nuklearnego w rok!).

Brak komentarzy: