sobota, 28 czerwca 2008

Inflacja w Polsce.

Ceny w Polsce zaczynają wariować. Inflacja rośnie niemal wszędzie, co może sugerować, że jej przyczyny są wyłącznie natury globalnej. Dlaczego jednak Ministerstwo Finansów zamiast zahamować skalę lawinowych podwyżek cen regulowanych: gazu energii, paliw, akcyz, w tym oleju napędowego, które potęgują wzrost cen produkcyjnych, usług, kosztów utrzymania i widząc, co się dzieje na rynku paliw i żywności na świecie udaje, że nic nie może? Żaden z bogatych krajów starej Unii nie zdecydował się w ostatnim okresie na skokowe podwyżki nośników energii – z wyjątkiem Polski. Inflację na poziomie 3,5 proc., zaprojektowaną przez RPP oraz zakładaną inflację na rok 2009 na poziomie 2,9 proc., można włożyć między bajki. Dziś wynosi ona 4,4 proc., a to dopiero początek marszu w górę. Na jesieni może wzrosnąć do poziomu 5,5 – 6 proc., zwłaszcza jeśli dalej będą rosły ceny regulowane, w tym energii i gazu.Wyższa akcyza, wyższe ceny Według ministra rolnictwa Marka Sawickiego, ceny żywności wzrosną w tym roku zaledwie o 5 – 6 proc. Tylko w pierwszym półroczu niektóre produkty żywnościowe zdrożały od kilkunastu do kilkudziesięciu procent, np. cena ryżu wzrosła o 150 proc., masło zdrożało o ok. 27 proc., pieczywo o ok. 15 proc., mleko o 17 proc., papierosy o 13 proc. W związku z podwyżką akcyzy na papierosy z 25 proc. do 31 proc. cena paczki Marlboro King Size wzrośnie z 8,20 zł, aż do 12 zł. Tańsze Sobieskie zdrożeją z 6,80 zł, do 10,30 zł. Oznacza to, że ceny papierosów wzrosną średnio o 30 – 50 proc., a w Polsce pali ok. 10 mln ludzi. Jest okazja by liczba palaczy się zmniejszyła. Znacząco podrożeje jesienią wieprzowina z powodu tzw. świńskiego dołka, sprzed paru miesięcy. Drób już podrożał o 25 proc. Drożeją: chleb, makaron, ciasta, a nawet truskawki w szczycie sezonu. Plony zbóż w Polsce z powodu suszy mogą być niższe aż o 30 – 35 proc. niż planowano. Rosną ceny pszenicy, jęczmienia i owsa. Pamiętajmy, że blisko 1/3 kraju objęta jest dziś klęską suszy. W USA, powódź w spichlerzu w stanie Main, wywinduje z pewnością ceny kukurydzy i pszenicy na rynkach światowych do niebotycznych poziomów.Ciężkie życie rolnika Drożeją nawozy. Od początku 2008 r. średnio już o ok. 30 proc., a amoniak nawet o 40 proc. Olej opałowy, powszechnie używany w polskim rolnictwie, zdrożał o ok. 20 proc. i cena rośnie nadal. Ceny pasz wzrosły o 12 proc., maszyny rolnicze 7 – 10 proc. Cena akcyzy na LPG z 695 zł za tonę wzrośnie od 1 stycznia 2009 r. do 1 100 za tonę, czyli o ok. 70 – 80 proc. Drożeją prąd i gaz – które stanowią blisko 2/3 kosztów produkcji nawozów azotowych. Ceny żywności wzrosną więc nie o 5 – 7 proc., ale o zdecydowanie więcej, między 10 – 15 proc., jeśli nie jeszcze więcej i to licząc średnio.Nowe opłaty Zapowiada się też, że w tym roku podrożeje stal. Mówi się o 30-proc. podwyżce. Węgiel koksowniczy już zdrożał o 200 proc., koks o 175 proc., złom aż o 75 proc. Drożeje również węgiel, w tym roku mamy już 11-proc. podwyżkę. Według GUS tylko w maju br. ceny energii wzrosły o 10 proc., a w czerwcu o kolejne 3 proc. Zbliżamy się do poziomu 15 proc. Już w tym roku opłaty za wywóz śmieci wzrosły od 50 – 100 proc., a od stycznia wzrosną o kolejne 30 proc. w związku z nowymi opłatami – klimatyczną i z tytułu emisji gazów cieplarnianych. Ceny gazu i oleju napędowego wzrosły w tym roku znacząco. Za gaz dziś płacimy ok. 330 – 350 USD za 1000 m3, ale niedługo ceny mogą sięgnąć poziomu 380 – 400 USD za 1000 m3. Wskaźnik inflacji bez cen energii i żywności jest aż o 60 proc. niższy. NBP wprowadza właśnie nową miarę liczenia inflacji bazowej – bez energii, gazu i kosztów kredytu. Będzie więc ona lepiej wyglądać na papierze, ale czy będzie lepiej w rzeczywistości? Rosnące ceny żywności i paliw w Polsce, wyższe podatki, zwłaszcza te akcyzowe, dopełniają czary goryczy. Dużo wyższe i lawinowo rosnące koszty utrzymania powodują, że przeciętna polska rodzina ponosi koszty dwa razy wyższe niż wskazuje na to oficjalny i publikowany wskaźnik inflacji, dziś na poziomie 4,4 proc. (jeśli chodzi o maj). Można więc bardzo odpowiedzialnie stwierdzić, że realna inflacja i realne koszty ekonomiczne utrzymania to są dziś w mojej ocenie 8 – 9,5 proc. Wydaje się, że inflacja jest świadomie zaniżana, jeśli chodzi o statystykę i sposób jej liczenia, m.in. dlatego, żeby nie trzeba było waloryzować świadczeń, głównie świadczeń emerytalnych, rentowych, jak również płac w sferze budżetowej. Z tego wynika również, że będziemy mieli efekt drugiej rundy w Polsce – czyli efekt dalszego wzrostu inflacji, wywołany żądaniami płacowymi, rosnącymi kosztami produkcji. Rosną bowiem koszty pracy i wskaźniki ceny dóbr produkcyjnych.Stopy rosną, inflacja też RPP już siedem razy podnosiła stopy, a z pewnością w czerwcu po raz kolejny wywinduje je do poziomu 6 proc., co spowoduje, że trzymiesięczny WIBOR wzrośnie do poziomu 7,5 proc. Nawet jeśli NBP podniesie je po raz kolejny w czerwcu i dalej je będzie podnosić w sierpniu i ewentualnie na jesieni to niewiele to da w walce z inflacją. Ta ani drgnie i będzie dalej piąć się w górę. Prędzej RPP, za namową podpowiadaczy Leszka Balcerowicza i analityków bankowych, wygasi wzrost gospodarczy – schłodzi polską gospodarkę, wywołując tzw. efekt Rostowskiego. Skokowe podwyżki stóp procentowych i rosnący koszt kredytów, rat kredytowych może wywołać falę bankructw zadłużonych już około 1,5 mln polskich obywateli, którzy już dziś mają problemy ze spłatą swoich długów. A kredytów hipotecznych wzięliśmy już na kwotę ponad 120 mld zł. Jeśli koszty rat kredytowych tylko w tym roku wzrosną o 30 proc., wielu tego nie wytrzyma, a zadłużeni jesteśmy już na ponad 250 mld zł. Ceny ropy i żywności, które w decydującej mierze odpowiadają za nadmierny i systematyczny wzrost inflacji leżą zdecydowanie poza sferą oddziaływania polityki monetarnej, co widać zarówno na przykładzie Polski, gdzie stopy są systematycznie i wysoko podnoszone, jak i na przykładzie USA, gdzie stopy są systematycznie i znacząco obniżane, są wręcz realnie ujemne. Inflacja w obu krajach idzie systematycznie w górę. Rośnie więc w dużej mierze, niezależnie od kosztów pieniądza. Gdyby to rozumiały RPP i Ministerstwo Finansów, gdyby uświadomiono sobie, że w naszym przypadku stałe podwyżki stóp procentowych raczej nakręcają psychozę, zżerają nasze lokaty i oszczędności, napędzają działania spekulacyjne i w konsekwencji uderzają w polską giełdę i we wzrost gospodarczy, to może wcześniej poradzilibyśmy sobie z tym problemem. Ten rok, mimo wszelkich działań może się zakończyć inflacją na poziomie 6 – 6,5 proc., a może nawet 7 proc. Według Merrill Lynch inflacja w Polsce będzie na poziomie 5,8 proc. w sierpniu, a potem będzie spadać. Wątpię w te spadki, gdy przyjdzie płacić pierwsze jesienno-zimowe rachunki za prąd, gaz, ogrzewanie, czynsze mieszkaniowe, czy rachunki za tankowanie i żywność. Ten niezbyt optymistyczny scenariusz trzeba przyjąć jako realistyczny i długotrwały. Przed nami jesień protestów. Czeka nas ciężki rok, wszyscy chcą podwyżek od sędziów po pielęgniarki, które znowu mogą rozbić białe miasteczko w Alejach Ujazdowskich. I choć Polacy zarabiają nieco więcej, to nadal 2/3 zarabia poniżej średniej krajowej.Szukanie rozwiązań Przywódcy takich krajów jak: Hiszpania, Francja czy Wielka Brytania już po pierwszych protestach społecznych na dużą skalę grup zawodowych uzależnionych od drogiej ropy, zareagowali natychmiast, uspokajając nastroje społeczne. Włochy chcą wprowadzenia „podatku Robin Hooda” dla firm paliwowych, by móc rekompensować najbiedniejszym wzrost opłat za energię. Podobnie zareagowała Francja. Nasi politycy wychodzą z założenia, że skoro rząd i rządząca partia ma 50 proc. poparcia, to nic nie trzeba robić. A tu już nie wystarczy obniżka akcyzy na paliwo. Warto zacząć działać, blokując choćby kolejne zapowiadane podwyżki cen gazu i paliw. Można by znieść np. akcyzę na elektryczność – archaiczne, bardzo inflacjogenne i szkodliwe rozwiązanie.Drożej niż na Zachodzie RPP powinna się zastanowić nad skrajnie przewartościowanym złotym. Jesteśmy najdroższym krajem Europy, zbyt drogim dla wielu Polaków, a już na pewno dla wielu emerytów. Już dziś warto rozważyć zwiększenie podaży żywności, np. poprzez uruchomienie rezerw żywności. Tymczasem nad polskim morzem jest dziś drożej niż w Grecji, nic więc dziwnego, że tego lata przyjedzie do Polski o 3 – 4 mln turystów mniej i to nie tylko z powodu Schengen, ale też z powodu szalejących cen. Donald Tusk skrytykował prezydenta Francji za propozycję obniżenia VAT-u na paliwa, zarzucając mu polityczne podejście. A przecież zachodnie paliwo jest tańsze od tego z polskich rafinerii. Benzyna i olej napędowy kupione na giełdzie w Rotterdamie i sprzedawane w Polsce, byłyby tańsze niż te sprzedawane przez nasze rodzime koncerny. Dziwne to, ale niestety prawdziwe.Działania zamiast obietnic Polski rząd ustami doradcy premiera, Michała Boniego, zapewniał niedawno protestujących pod kancelarią premiera, że rząd ma już strategię gospodarczo-społeczną do 2020 r. Problem w tym, że już w najbliższych dniach i tygodniach, trzeba będzie podjąć trudne i wyprzedzające decyzje. Obietnice cudów nie rozwiążą drożyzny i rosnących kosztów utrzymania polskich rodzin. Oprócz negatywnych zjawisk ta szalejąca inflacja ma równiez pozytywne - powinna ujawnić się potrzeba szukania oszczędności w wydatkach. Rząd powinien uwolnić okresowo produkcję biopaliw od restrykcyjnej kontroli. Trzy czwarte Polaków deklaruje, że przez rosnące ceny ograniczyło zakupy lub przerzuciło się na tańsze towary . Jak wynika z sondażu CBOS, prawie 60 procent ankietowanych twierdzi, że wzrost cen w dużym stopniu wpłynął na sytuację ich gospodarstwa domowego.Socjololog Michał Feliksiak zwraca jednak uwagę na to, że strach Polaków przed wzrostem cen może być nieproporcjonalny do skali podwyżek. Jego zdaniem ludzie reagują nie tylko na rosnące ceny, ale też na to, że w mediach coraz więcej się na ten temat mówi. Dowodem na to są ankiety, w których pytani często stwierdzają, iż odczuli wzrost cen także tych produktów, które w rzeczywistości staniały.Polacy mówią także w badaniach, że ograniczają konsumpcję. Te deklaracje nie mają jednak pokrycia w danych GUS . W maju sprzedaż detaliczna była bowiem o prawie 15 procent wyższa, niż rok wcześniej.

Brak komentarzy: