piątek, 11 lutego 2011

ŚRÓDZIEMNOMORSKI SERIAL.

Czy „rezygnacja” Hosni Mubaraka zakończy proces przemian w Egipcie? Otóż twierdze, że nie. Czy to odejście było spowodowane manifestacjami? Też widać, że nie. Oficjalnie Prezydent Egiptu Hosni Mubarak ustąpił i przekazał władzę wojsku . Władzę przejęła Najwyższa Rada Wojskowa, która podziękowała Mubarakowi i oddała cześć "męczennikom", którzy zginęli w trakcie demonstracji. Na czele rady wojskowej stanął minister obrony Egiptu marszałek Mohammed Husejn Tantawi . Rada przejęła kierowanie krajem. W swoich planach ma zdymisjonować rząd, zawiesić obie izby parlamentu i będzie rządzić wraz z przewodniczącym trybunału konstytucyjnego.
Pozostaje pytanie o rolę wiceprezydenta Omara Suleimana. Nie należy zapominać, że wywodzi się ze służb specjalnych! Komunikat nr 3 rady jest wyjątkowo dyplomatyczny, w którym zapowiedziała ogłoszenie "kroków, procedur i dyrektyw" na okres przejściowy. Nie poinformowano, kiedy to nastąpi. Jednocześnie oznajmiono swoją świadomość iż naród "żąda zainicjowania radykalnych zmian" bez wiążących deklaracji z wieloznacznym oświadczeniem, że rada "studiuje tę kwestię, by spełnić nadzieje naszego wielkiego narodu". To oświadczenie pokazuje jak trudna i złożona jest sytuacja. Jak długi będzie ten okres przejściowy? Pozostaje pytanie czy odbędą się wybory we wrześniu, o 60 dniowym terminie konstytucyjnym już nie wspomnę.
Zmiany w Egipcie zamiast poprawić sytuację na Bliskim Wschodzie to ją wyjątkowo skomplikowały. Wyraźnie widać, że ten proces jest sterowany. Egipt jest tylko jednym z ogniw które podlegało zewnętrznemu oddziaływaniu. W kolejce są Libia, Syria, Jordania, Algieria, Jemen, Sudan. Również napięcia we Włoszech spowodowane wyciągnięciem pikantnych ciekawostek z życie Premiera Berlusconiego oraz zamieszania w Serbii są wpisane w tą „Jaśminową rewolucje”. Należy zauważyć, że zmiany w Egipcie nie nastąpiły według pierwotnego scenariusza charakterystycznego dla Tunezji. Opór byłego prezydenta Hosni Mubaraka był zaskoczeniem, pomimo, że od samego początku było wiadomo, że nie ma szans na utrzymanie się na urzędzie. Zastanawiająca była rozbieżność stanowisk pomiędzy USA, a Izraelem i aktywne zaangażowanie się Izraela w utrzymanie Hosni Mubaraka na urzędzie. To wskazuje, że dyplomatycznie działania były nie dopracowane.
Ta zmiana stawia pod znakiem zapytania o kierunek całego procesu na Bliskim Wschodzie. Niebezpiecznie otworzono „puszkę pandory”. Złożone odejście Hosni Mubaraka nie rozwiązuje żadnego problemu. Dopiero teraz zacznie się komplikować sytuacja. Jest zbyt duże zagrożenie na przejęcie władzy przez opozycję „Bractwa Muzułmańskiego”, których pozycja polityczna radykalnie się wzmocniła. Jednak dojście ich do władzy w Egipcie bardzo by skomplikowało układ na Bliskim Wschodzie i w świecie arabskim. Pod ich rządami Egipt z bardzo dużym prawdopodobieństwem wzmocniłby współpracę z Iranem i jego sojusznikami. To spowodowałoby ograniczenie współpracy z USA i ich pomocy gospodarczej, a w szczególności wsparcia dla armii. Skomplikowałoby stosunki Egiptu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i Bankiem Światowym. A porozumienia bliskowschodnie to już zupełnie nowy rozdział. Jednocześnie wzmocniłoby pozycję ChRL. Pytanie czy chińczycy na tym etapie są zainteresowani zaangażować się w te zmiany. Biorąc pod uwagę ich mentalność myślę, że nie.
Środowiska wojskowe w Egipcie są bardzo wpływową grupą społeczną i obecnie to one w dużej mierze decydują o biegu wydarzeń. Obecnie wewnętrznie w Egipcie rozgrywającymi są: minister obrony Egiptu marszałek Mohammed Husejn Tantawi i przywódca Bractwa Muzułmańskiego Mohamed Badia. Ich interesy są radykalnie rozbieżne. Czy w tym układzie Mohammed ElBaradei jest w stanie ich zbliżyć? Ma taką możliwość, ale jego słabą stroną jest brak osobistego zaplecza politycznego na egipskiej scenie politycznej, natomiast atutem są bogate doświadczenia międzynarodowe. W przypadku dojścia do demokratycznych wyborów na prezydenta Egiptu, może być kompromisową kandydaturą, która nie ograniczałaby wpływów armii w sprawowaniu władzy. W tle jest "Ruch 6 kwietnia", który na obecnym etapie jest jeszcze zbyt słabym i nie ukształtowanym podmiotem sporów politycznych na egipskiej scenie, nie mniej może wzmocnić jedną z rywalizujących stron. Również należy pamiętać o wiceprezydencie Omarze Suleimanie, który ma atuty ze względu na swoje powiązania i posiadaną wiedzę. Poza tym trzeba pamiętać, że w stosunku do niego część Bractwa Muzułmańskiego ma pretensje za rolę w ich uwięzieniu. Jest zagrożenie, że w Egipcie spełni się scenariusz rewolucji w Libanie, w wyniku, którego szyickiemu Hezbollahowi udało się obejść w banalnie prosty sposób konstytucyjne gwarancje stabilności polegające na ustalonym rozkładzie władzy, według którego prezydentem kraju ma być chrześcijanin maronita, premierem sunnita, a przewodniczącym parlamentu – szyita. Hezbollah zgłaszając niewiele znaczącego sunnitę Nadżiba Nikate będącego odpowiedzialnym za skuteczne zdemontowanie rządu Saada Haririego pod pretekstem spóru o współpracę z Organizacją Narodów Zjednoczonych w kwestii dochodzenia w/s śmierci Rafika Haririego, ojca Saada, zabitego prawdopodobnie przez syryjski wywiad lub właśnie Hezbollah. Dzięki jego osobie przywódcy Hezbollahu – Partii Boga mają możliwość kierować państwem „z tylnego” siedzenia. W przypadku Egiptu taką osobą może być Mohammad ElBaradei, poparty w wyniku kompromisu przez „Bractwo Muzułmański”.

Brak komentarzy: