poniedziałek, 17 grudnia 2007

Irak - spojrzenie Ameryki na nasz udział.

Udział Polski w wojnie w Iraku to polityczny gest o minimalnej wartości militarnej, rząd RP nie powinien przesadzać w domaganiu się korzyści od USA w rozmowach o umieszczeniu w Polsce tarczy antyrakietowej - przestrzega konserwatywny komentator, były doradca prezydenta Reagana, Doug Bandow.
Nawiązując do zapowiedzi wycofania wojsk polskich z Iraku i wypowiedzi sygnalizujących twardszą postawę w negocjacjach w sprawie tarczy, Doug Bandow pisze w biuletynie instytutu CEPA (Center for European Policy Analysis), że "Polska potrzebuje Ameryki bardziej niż Ameryka Polski". Dlatego też - argumentuje - "nie ma powodu, by USA były przesadnie hojne w odpowiadaniu na żądania dodatkowych korzyści w zamian za umieszczenie w Polsce bazy rakiet przechwytujących".Przedstawiciele nowego rządu RP wspominają m.in. o konieczności uzyskania od USA pomocy we wzmocnieniu polskiej obrony powietrznej, np. przez umieszczenie w Polsce amerykańskich rakiet Patriot.
Bandow przypomina, że wchodząc do NATO z poparciem USA, Polska uzyskała gwarancje bezpieczeństwa, głównie przed zagrożeniem z Rosji. Zobowiązanie obrony Polski - kontynuuje - "nie jest dla Ameryki wolne od kosztów", ponieważ musi ona, jak w wypadku gwarancji dla wszystkich krajów, utrzymywać swe wojska za granicą, a poza tym wikła to ją w potencjalne konflikty z Moskwą.- W najgorszym wypadku Stany Zjednoczone ryzykują bezpieczeństwo Waszyngtonu, aby bronić Warszawy. Niepodległość Polski jest jednak dla USA problemem moralnym, a nie wojskowym. Ameryka w końcu doskonale prosperowała w czasie zimnej wojny, chociaż ZSRR panował wtedy w Polsce i w większości Europy wschodniej. Dziś Polska nie ma dla USA większego niż wtedy znaczenia - czytamy w artykule.Zdaniem Bandowa "Waszyngton otrzymuje niewiele w zamian za swoją obietnicę bronienia państwa polskiego". Polska - pisze autor - miała w 2005 r. budżet obronny w wysokości niecałych 6 mld dolarów - "niewiele więcej niż 1 procent budżetu wojskowego USA".- Z punktu widzenia Ameryki, Warszawa jest konsumentem bezpieczeństwa netto, domagając się więcej w zakresie ochrony dla siebie, niż oferuje w zakresie ochrony innych - pisze komentator.- Udział Polski w wojnie w Iraku, polityczny gest o minimalnej wartości militarnej, nie jest wystarczającą rekompensatą. Nawet umieszczenie rakiet przechwytujących na jej terytorium bardziej wyjdzie na korzyść Polsce i Europie niż USA. To śmieszne, by Ameryka płaciła Europie za umieszczenie na jej terenie rakiet, które będą broniły Europy - czytamy w artykule.- Polska powinna się zgodzić na lokalizację rakiet u siebie, nie oczekując na dodatek ekstra czereśni - konkluduje autor.Bandow pisuje regularnie w prawicowym "Washington Times", a do niedawna był związany z konserwatywnym i libertariańskim Cato Institute. Instytut ten głosi izolacjonistyczne tezy w kwestiach polityki zagranicznej i był przeciwny rozszerzeniu NATO na wschód. Dopóty dopóki sami nie zdołamy zrobić u siebie porządku i nie określimy rosądnych zasad funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa to nie możemy liczyć na poważne traktowanie na arenie międzynarodowej naszego Państwa. Po takich komentarzach nie powinniśmy się rozczulać i jak najszybciej wracać. Jest wiele do zrobienia pod auspicjami ONZ i tam powinniśmy lokować swoje rezerwy wojskowe w ramach odpłatności.

Brak komentarzy: