Przypomnijmy sobie, że wejście ZSRR do Afganistanu zachwiało jego potęgą i pośrednio doprowadziło w drodze chaosu do jego upadku. W osłabieniu Rosji ma wiele Państw swój interes chociażby Chiny! USA i Zachód wcale nie ma interesu w znaczącym osłabieniu pozycji Rosji na arenie międzynarodowej, ale równolegle nie może sobie pozwolić na psychologiczne "igranie" i dwuznaczne zachowanie Rosji. Rosja ma znaczenie dla Zachodu wyłącznie jako lojalny i wiarygodny Partner gospodarczy i polityczny. Natomiast Rosja swoją akcją w Gruzji tą wiarygodność bardzo osłabiła. Odzyskanie swojej pozycji przez Rosję w jej kontaktach z Zachodem będzie bardzo kosztowne. Dlatego ta nierozważna inwazja na Gruzje jest bardzo dużym błędem z długofalowymi konsekwencjami dla Rosji. Potężna Rosja (populacja 150 milionów) i maleńka Gruzja (populacja 4,6 miliona), jej była kolonia, a teraz niezłomnie niepodległy sąsiad, zagrożone są popełnieniem poważnego błędu wkroczenia w krwawy i bezcelowy konflikt na Kaukazie. To poważnie zniszczyłoby stosunki pomiędzy Moskwą, Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi. Może również doprowadzić do destabilizacji w reszcie regionu kaukaskiego. Waszyngton i Bruksela mogą doprowadzić do ograniczenia konfliktu, ale jedynym państwem, które może powstrzymać ten nonsens jest sama Rosjażyć jej kierownictwo. Bezpośrednią przyczyna konfliktu jest przeciąganie liny w związku z separatystycznym regionem Południowej Osetii, która stara się odłączyć od Gruzji od upadku Związku Radzieckiego w 1991 roku. To etniczny patchwork górskich wsi, częściowo osetyjskich i częściowo gruzińskich, z zaledwie 70 tys. mieszkańcami, podzielonymi pomiędzy prorosyjską i progruzińską administrację, bez żadnej wspólnej tożsamości.Kruche zawieszenie ognia od 1992 roku jest regularnie łamane.W tym tygodniu znowu zostało złamane po serii krwawych potyczek gruzińskich oddziałów, które wkroczyły by przejąć kontrolę nad stolicą regionu, Cchinwali, z kolumną czołgów i oddziałami, które nadeszły od rosyjskiej granicy, by je powstrzymać. Rosyjskie lotnictwo zaatakowało cele na niekwestionowany terytorium Gruzji, w tym instalacje radarowe. Zarówno premier Rosji, Władimir Putin, jak i Micheil Saakaszwili, gruziński prezydent, konfrontacje nazwali „wojną”.Rosja od dawna już nie udaje, że jest neutralnym arbitrem. Otwarcie wspiera sprawę separatystów w Osetii Południowej oraz Abchazji, innej dążącej do oddzielenia enklawie. Jej działania wydają się specjalnie wymierzone na destabilizację sytuacji u sąsiadów. W ostatnich miesiącach - szczególnie od kiedy Gruzji obiecano w końcu członkostwo w NATO podczas kwietniowego szczytu w Bukareszcie - Moskwa zintensyfikowała swoje działania m.in. poprzez wzmocnienie swoich oddziałów, jakby specjalnie chciała dać nauczkę Tbilisi i sprowokować jej porywczego prezydenta do reakcji. Teraz doszło do nieuniknionego.Saakaszwili nie chce konfliktu z Moskwą. Ale Putin i Dymitrij Miedwiediew, jego namaszczony następca, wydają się chcieć udowodnić dwie rzeczy: że Gruzja jest zbyt niestabilna, by zostać członkiem NATO, a także, że sami mogą zdecydować o przyszłości byłych radzieckich terytoriów. Mają rację, że ani same Stany Zjednoczone, ani też sojusznicy z NATO nie śniliby o interwencji w konflikt zbrojny. Ale Gruzja jest niestabilna wyłącznie z powodu rosyjskiej polityki. Zachęcanie separatystów to fatalny znak dla innych narodowości dążących do odłączenia w Rosji, szczególnie na północnym zbuntowanym Kaukazie. Polityka Moskwy może być „macho”, ale w dłuższym okresie będzie całkowicie samobójcza. Mimo przytłaczającej przewagi Rosji w wielkości i sile rażenia w konflikcie z Gruzją, jeśli walki tam będą kontynuowane, Kreml może mieć najwięcej do stracenia. Za wcześnie wiedzieć z pewnością kto jest odpowiedzialny za początkowe użycie siły w Południowej Osetii, ale wojna, która się tam rozpoczęła nie jest już tylko sprawą gruzińskich regionów separatystycznych ani rosyjskich rozjemców.Zarówno Rosja jak i Gruzja uczestniczą w szalonej grze wzajemnych oskarżeń, próbując przypisać drugiej stronie miano agresora w paskudnym konflikcie zbrojnym, jaki wybuchł na Kaukazie.Rosja twierdzi, że Micheil Saakaszwili, porywczy prezydent Gruzji, celowo napadł w ubiegłym tygodniu na siły separatystów w Południowej Osetii, zdecydowany odebrać tą prowincję przy założeniu, iż Rosja nie pospieszy się z odpowiedzią.Gruzja obstaje przy twierdzeniu, że dzieje się wręcz przeciwnie: Moskwa cynicznie zachęciła separatystów do zbombardowania gruzińskich wiosek okalających stolicę Cchinwali, aż zostali oni zmuszeni do przerwania ognia. Dało to Rosji wymówkę, jakiej potrzebowała, by rozpocząć dawno planowany atak.Co prawda, cała ta pożałowania godna historia może być bardziej wynikiem nieprzewidzianych działań aniżeli zaplanowanych posunięć. Jednak te nieprzewidziane działania wisiały w powietrzu. Rosja przez całe lata z rozmysłem prowokowała Gruzję, wspierając Abchazję i Południową Osetię oraz nakładając szeroko zakrojone embargo handlowe. Prezydent Saakaszwili zwiększył wydatki na zbrojenia i odmówił zrezygnowania ze stosowania siły. Nie zamierzał jednak jej użyć. Wszystko wskazuje na to, że był nieprzygotowany na tą konfrontację – miał zarezerwowany lot do Pekinu.Gdyby Gruzja planowała zagarnąć Południową Osetię, z pewnością próbowałaby najpierw zablokować tunel Roki – jedyną drogę, którą mogłyby przybyć przez góry rosyjskie posiłki z Północnej Osetii. Tymczasem, rosyjskie czołgi nadjechały już w parę godzin po ataku Gruzinów na Cchiwali.Niebezpieczeństwo polega na tym, że wojna ta, jeśli nawet skończy się wcześniej niż się zaczęła, osłabi i tak już napięte stosunki Rosji ze Stanami Zjednoczonymi i z pozostałymi krajami Europy. Rozwieją się nadzieje na nowe strategiczne partnerstwo z Unią Europejską. Wysyłając za granicę setki czołgów i bombardując gruzińskie miasta na równi z bazami wojskowymi, Władimir Putin – niewielu powątpiewa, że były prezydent, tym razem jako premier, nadal dyktuje warunki – potwierdził najgorsze obawy dawnych wasali Związku Radzieckiego.Jednakże w Moskwie sprawa ta przedstawiana jest zupełnie inaczej. Jak twierdzi oficjalna propaganda, jest to rosyjskie Kosowo. Trzeba pamiętać , że każdy kij ma dwa końce! Dzisiaj Rosja moze używać i szermować przykładem Kosowa, ale co będzie jak na dalekim Wschodzie, czy Syberii tamtejsze narody powiedzą, że też chcą mieć pozycje "Kosowa"? Prezydent Saakaszwili, podobnie jak Slobodan Miloszevic, jest prezentowany, jako niebezpieczny „wyrzutek”. " Rosja podejmuje interwencję z czysto humanitarnych powodów, aby bronić cywilów i zapobiec czystkom "– mówi Siergiej Ławrow, minister spraw zagranicznych. Nie zapominajmy, że aby wygrać wojnę, NATO również uderzało w cele gospodarcze i cywilne na terenie Serbii. Władimir Putin tego nie zapomniał. Jednak ta wojna jest czymś więcej niż tylko rosyjską zemstą za Kosowo. Chodzi o całą, prozachodnią politykę Gruzji i jej determinację by wstąpić do sojuszu krajów NATO – co popierają Stany Zjednoczone i co zostało faktycznie zagwarantowane w kwietniu na szczycie NATO w Budapeszcie. Wojna ta ma pokazać, że kraje takie jak Gruzja i Ukraina są zbyt niepewne, by mogły wstąpić do NATO. Ma ona również pokazać, że tylko Rosja potrafi zaprowadzić porządek – co prawda brutalnie – na terytorium byłego Związku Radzieckiego.Chodzi również o szacunek. Władimir Putin ma obsesję na punkcie odzyskania szacunku, którego – jak uważa – odmawiają mu protekcjonalnie go traktujący przywódcy Stanów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. Specjalnie zaś nie znosi on prezydenta Saakaszwili. Kiedy obaj spotkali się po raz pierwszy po jego wyborze na prezydenta Gruzji w roku 2004, jeden z najbliższych doradców prezydenta Putina powiedział: „nie spotkałem nikogo, kto przemawiałby do mojego prezydenta z takim brakiem szacunku”.Prezydent Gruzji jest szorstki i potrafi być autorytarny. W roku ubiegłym, zaszokował swoich zwolenników z Zachodu używając gazu łzawiącego przeciwko opozycyjnym demonstrantom. Jednak jego kraj jest o wiele bardziej demokratyczny niż Rosja, z jawnie działającą opozycją. Jego gospodarka rozwinęła się pomimo handlowego embarga nałożonego przez Moskwę. Zanim wybuchł ostatni konflikt, kraj przyciągnął mnóstwo zagranicznych inwestorów oraz zdobył uznanie społeczności międzynarodowej za podjęcie zdecydowanych kroków przeciwko korupcji. Jedyna poważna krytyka dotyczyła fiaska prób porozumienia ze strony prezydenta Saakaszwili z Abchazją i Południowa Osetią.Rosja z pewnością w tym nie pomogła. Pewien były wyższy urzędnik kremla powiedział, że Gruzja nie wykorzystała szansy w latach 90. Jak mówił, powinna była zostać najbardziej lojalnym sojusznikiem Moskwy. Wtedy Rosja beztrosko porzuciłaby secesjonistów. Co teraz jednak moga uczynić przyjaciele i sojusznicy Gruzji? Władimir Putin zmusza ich do pokazania kart. George W. Bush, prezydent Stanów Zjednoczonych, dostarczył sprzętu wojskowego i doradców, poparł jej członkostwo w sojuszu atlantyckim a teraz wygląda na to, iż nie jest w stanie robić nic więcej, tylko załamywać ręce.Carl Bildt, szwedzki minister spraw zagranicznych postrzega tą sytuację, jako decydujące wyzwanie. – My, a także Rosja, długo jeszcze będziemy musieli ponosić konsekwencje użycia przez Rosję przemocy – powiedział pod koniec tygodnia. – Żadne państwo nie ma prawa interweniować zbrojnie na terytorium innego kraju tylko dlatego, że znajdują się tam ludzie z paszportami wydanymi przez to państwo. Obowiązek pomocy ludziom spoczywa na kraju, na terenie którego mieszkają.- Próby zastosowania takiej doktryny popchnęły w przeszłości Europę do wojny i dlatego tak ważne jest by została ona zdecydowanie odrzucona.Jednakże, stosowanie tej doktryny bardzo odpowiada Władimirowi Putinowi. Nie troszczy się on zgoła o to, jak to jest odbierane za granicą. Stosowanie siły zapewnia mu pewnego rodzaju "szacunek". Moskwa naraża na szwank swoją pozycję w Europie i szerszej społeczności międzynarodowej i ryzykuje bardzo realne praktyczne i polityczne konsekwencje działając niewspółmiernie, atakując na pełną skalę Gruzję i próbując usunąć ze stanowiska wybranego w demokratycznych wyborach prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwili.Historyczne precedensy w tym wypadku powinny zaniepokoić Kreml. Inwazja Armii Czerwonej na Węgry w 1956 roku odniosła sukces tłumiąc bunt antysowiecki ale jednocześnie zdemaskowała brutalność sowieckiego reżimu i zszargała reputację Moskwy na całym świecie. Podobne konsekwencje nastąpiły po sowieckich interwencjach w Czechosłowacji i Afganistanie. Jeśli Rosja w dalszym ciągu będzie forsować się w Gruzji, może odnieść małe taktyczne zwycięstwo. Ale zrobi to kosztem olbrzymiej strategicznej porażki.Przez całe lata rosyjscy przywódcy używali stałego refrenu zwracając się do swoich amerykańskich odpowiedników. Gruzja podała w niedzielę, że wycofuje swoje oddziały z separatystycznej prowincji - Południowej Osetii. Jednak jej apel o zawieszenie broni w rozszerzającym się konflikcie na Kaukazie, nie powstrzymał coraz bardziej zdecydowanej interwencji militarnej Rosji.
Walki przenoszą się z Południowej Osetii do innej separatystycznej prowincji, Abchazji, a według doniesień mediów, rosyjskie lotnictwo zaatakowało cele wewnątrz Gruzji, w tym cywilne lotnisko w stolicy kraju, Tbilisi.Przedstawiciele lokalnych władz twierdzą, że Rosja wysłała na wybrzeże Abchazji eskadrę okrętów wojennych. Separatyści z tamtego regionu od dawna cieszą się rosyjskim poparciem.Tocząca się od trzech dni wojna w tej byłej sowieckiej republice, dziś stanowiącej ważny element naftowego szklaku z Morza Kaspijskiego i Azji Centralnej do Europy, wywołała zdecydowany sprzeciw zarówno Waszyngtonu jak i przywódców Unii Europejskiej, którzy potępili nadmierne użycie siły przez Rosję. Gruzja stwierdziła, że Rosja wystrzeliła przynajmniej 30 pocisków w kierunku rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan, choć żaden z nich nie dosięgnął celu.USA wyraziły zaniepokojenie w związku z “niebezpiecznymi i nieproporcjonalnymi” działaniami Moskwy.W oświadczeniu wydanym w Pekinie, Biały Dom podkreślił, że “niebezpieczna eskalacja” konfliktu może mieć „znaczące i długotrwałe” konsekwencje dla relacji amerykańsko-rosyjskich”. Prezydent George W. Bush, który brał udział w otwarciu Olimpiady, powiedział: „Ataki miały miejsce w regionach znacznie oddalonych od spornej strefy Południowej Osetii. To świadczy o niebezpiecznej eskalacji kryzysu”.Nicolas Sarkozy, prezydent Francji i obecny przewodniczący UE zapowiedział pilną podróż do Rosji w celu wynegocjowania zawieszenia broni. Jego minister spraw zagranicznych, Bernard Kouchner, poleciał wczoraj wieczorem do Tbilisi, a następnie udał się do stolicy Rosji.Rosyjska armia umocniła swoje pozycje w Południowej Osetii, ale generalne cele Moskwy nie są jasne. Prezydent Rosji, Dmitrij Miedwiediew powiedział w niedzielę, że Gruzja powinna bezwarunkowo wycofać swoje siły ze strefy konfliktu i zadeklarować, że nie zaatakuje więcej Południowej Osetii.Prezydent Gruzji, Michail Szakaszwili oskarżył Rosję o próbę podbicia jego kraju. - Chcą przejąć całą Gruzję – powiedział w wywiadzie dla jednej z gazet. Obserwatorzy twierdzą, że gruzińskie siły zbrojne poniosły poważne straty, zanim nie wycofały się z Osetii.W Nowym Jorku Rada Bezpieczeństwa ONZ spotkała się, by rozwiązać narastający kryzys, a USA i inne kraje zachodnie będą prawdopodobnie naciskać na formalną rezolucję ONZ, domagającą się zawieszenia broni w konflikcie określanym mianem najpoważniejszego w ostatnich latach.Po obu stronach, zarówno wśród żołnierzy jak i ludności cywilnej zginęło przynajmniej 200 osób.Moskwa nie odpowiedziała jeszcze na indywidualne apele partnerów z Rady Bezpieczeństwa, by zakończyć walki, skoro Gruzja zadeklarowała wycofanie swoich oddziałów.Witalij Czurkin, rosyjski ambasador przy ONZ powiedział, że gruzińska deklaracja nie znalazła jeszcze odzwierciedlenia w faktach. - Jeżeli chcą się wycofać, oczywiście powinni to zrobić – powiedział.Czwarta nadzwyczajna sesja ONZ w ciągu trzech dni upłynęła pod znakiem gwałtownych sporów pomiędzy przedstawicielami Rosji i USA, które przywodziły na myśl czasy Zimnej Wojny.Zalmay Khalilzad, amerykański ambasador przy ONZ, powiedział, że Rosja w poważny sposób pogwałciła terytorialną integralność Gruzji i w nieprzejednany sposób opiera się międzynarodowym żądaniom zawieszenia broni.Jednocześnie Irakli Alasnia, gruziński ambasador przy ONZ, oskarżył Rosję o bezlitosne bombardowanie ludności cywilnej, którego, jego zdaniem, nie da się wytłumaczyć rosyjską misją pokojową w regionie.W Waszyngtonie kryzys wywołał starcie pomiędzy obozem Republikanów i Demokratów. John McCain oskarżył Baracka Obamę, że w swojej kampanii „wspiera Kreml”.McCain zareagował w ten sposób na oświadczenie sztabu Obamy, które podkreślało rolę wpływowego doradcy McCaina w lobbowaniu na rzecz Gruzji.- W Abchazji przywódcy separatystów rozmieścili żołnierzy i ciężki sprzęt wojskowy wzdłuż linii rozejmu - twierdzi Edmond Mulet z oenzetowskiego departamentu sił rozbrojeniowych. Międzynarodowi obserwatorzy donosili o bombardowaniu sąsiednich gruzińskich wiosek.Autorzy Charles Clover - Gori, Harvey Morris – ONZ i Edward Luce – Waszyngton, współpraca: Catherine Belton - Moskwa Rosja, jak nam mówiono, chciała dwóch rzeczy: międzynarodowego szacunku i tego aby Stany Zjednoczone traktowały ją jak równego partnera. Jednakże jej przywódcy niewiele mieli skrupułów aby odmówić takiego traktowania pobliskim krajom. Świat przyglądał się z zaniepokojeniem jak Rosja podejmowała gospodarcze i polityczne środki odwetowe przeciwko Estonii, Mołdawii, Ukrainie, Republice Czeskiej i Gruzji kiedy działania tych krajów sprzeciwiały się życzeniom Kremla. Doprawdy największą przeszkodą dla pełnej akceptacji Rosji w systemie międzynarodowym jest Kremlowski model agresywnych działań w stosunku do sąsiadów.Wielu międzynarodowych przywódców wypowiadało się przeciwko takim działaniom, ale ich obawy były łagodzone nadzieją, że Rosja w końcu zda sobie sprawę ze swojego wyjątkowego potencjału w skali globalnej. Mimo wyzwań w naszych stosunkach z Rosją, zawsze istniało silne pragnienie aby dostrzegać rosyjską heroiczną tradycję osiągnięć, inwencję twórczą i poświęcenie wniesione po to aby służyć wspólnemu dobru.Dzieliłem te ambicje i w ciągu ostatnich dwóch miesięcy przedłożyłem projekty dwóch działań ustawodawczych mających na celu popchnięcie Rosji w kierunku bliższych, bardziej konstruktywnych stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, podjąłem także działania pozwalające na większą współpracę z Rosją w produkcji energii jądrowej. Rosja również wywierała naciski aby uchylić starą klauzulę handlową - poprawkę Jackson-Vanika - która obecnie blokuje integrację kraju ze Światową Organizacją Handlu. Walki w Gruzji zlikwidowały możliwość postępu w tych i innych wysiłkach legislacyjnych i działaniach na rzecz partnerstwa amerykańsko-rosyjskiego w obecnym Kongresie. Może to spowodować nieodwracalną ich klęskę, jeżeli Rosja nie odwróci kursu swoich działań.Dla Moskwy najbardziej oczywistą ofiarą walki może być Olimpiada Zimowa w Soczi w 2014 roku – ponoć klejnot koronny w narodowej kampanii nowego oblicza. Soczi jest oddalona tylko o kilka mil od granicy z innym gruzińskim regionem separatystycznym Abchazją. Niezależnie od jakichkolwiek politycznych konsekwencji, jeśli walki rozszerzą się może to spowodować skok stawek ubezpieczeniowych za igrzyska do takiego poziomu, że organizowanie Igrzysk w tym regionie stanie się nazbyt kosztowne.Rosja może stanąć w obliczu innych kosztownych konsekwencji za przemoc. Plan Wladimira Putina aby uczynić z Moskwy międzynarodowe centrum finansowe może rozwiać się gdy pojawi się perspektywa sankcji nałożonych na kraj. Zachodnie instytucje finansowe, które zrobiły niewiele aby ujawnić dowody oficjalnej rosyjskiej korupcji mogą zacząć dużo bardziej publicznie zajmować się tą kwestią.Gruzja uczyniła godny podziwu polityczny i gospodarczy postęp od czasu gdy w kraju zapanowała demokracja. Walki nieuchronnie spowolnią ten proces i wymuszą ciężkie straty w ludziach i majątku. Ale jakkolwiek ostre będą zniszczenia, Gruzja je odbuduje a pomóc w tym muszą jej Stany Zjednoczone i Europa. Stawki w tym konflikcie są tak wysokie jak szczyty Kaukazu.Jedyną nadzieją na zapobieżenie temu kryzysowi by nie stał się on katastrofą dla rosyjskich związków z zachodem jest aby Moskwa natychmiast ogłosiła zawieszenia broni bezwarunkowe i zaniechała opowiadać ustami swojego prezydenta, że wojska są gotowe do walki w każdej chwili, wycofała swoje siły i zgodziła się na negocjacje za pośrednictwem społeczności międzynarodowej – wszystkie te kroki na które zgodził się gruziński rząd. Jeśli walki będą trwały, moment ten może pojawić się jako punkt zwrotny w stosunkach zachodu z Moskwą i odmówić Rosji międzynarodowej pozycji o którą się ubiega. Nie jest to przyszłość jakiej pragnie Europa i Stany Zjednoczone – ale jest to przyszłość jaka może przypaść w udziale Rosji jeżeli nie ustąpi i nie postąpi stosownie do swych zobowiązań jako siły postępu.Premier Wielkiej Brytanii Gordon Brown oświadczył w poniedziałek, że ”nie ma usprawiedliwienia” dla kontynuacji działań wojskowych Rosji w Gruzji. Była to kolejna oznaka wzrostu napięcia pomiędzy Londynem a Moskwą. Kancelaria premiera na Downing Street potwierdziła poparcie dla rychłego członkostwa Gruzji w NATO, a Brown oświadczył , że ”jasna odpowiedzialność” za położenie kresu konfliktowi leży po stronie Moskwy. – Dalsza agresja przeciwko Gruzji – a zwłaszcza eskalacja konfliktu poza Południową Osetię – jedynie zaszkodzi międzynarodowej reputacji Rosji oraz jej stosunkom z krajami całego świata – stwierdził Brown.Podczas szczytu G8 w Japonii Brown i prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew rozmawiali w ubiegłym miesiącu chłodno, nie zgadzając się w sprawie traktowania przez Moskwę menadżerów BP pracujących dla brytyjsko-rosyjskiej firmy naftowej oraz zamknięcia dwóch kulturalnych placówek British Council.Tymczasem lider opozycyjnych konserwatystów David Cameron posłużył się językiem stosowanym wobec Moskwy podczas zimnej wojny przez torysowską premier Margaret Thatcher. Cameron, typowany na zwycięzcę brytyjskich wyborów oczekiwanych w 2010 roku, oświadczył, że Moskwa zachowała się w ”niegodziwy” sposób i wezwał do przyspieszonego przyjęcia Gruzji do NATO. Wypowiadając się dla BBC stwierdził, że ‘jedynym językiem zrozumiałym dla awanturnika jest postawienie się mu’. Utrzymywał, że sojusznicy z NATO byliby w stanie wpłynąć na Gruzję i przyznał, że jej atak na Południową Osetię był ”złą strategią”.Po rosyjskiej inwazji na Gruzję, kraje bałtyckie, które w przeszłości padły ofiarą ataków Kremla zwróciły się do Unii Europejskiej o to, aby wstrzymała się ona z zacieśnianiem swoich stosunków z Rosją. Musimy zrewidować naszą politykę. Czy kraj, który postępuje w taki sposób, może być uważany za naszego partnera? – pyta prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves.W ten weekend prezydenci Łotwy, Litwy, Estonii oraz Polska wyrazili wspólnie opinię, że konflikt w Gruzji stanie się papierkiem lakmusowym dla Nato i UE.To z kolei sprowokowało rosyjskiego ambasadora w Rydze, do wystosowania ostrzeżenia wobec Łotwy, że kraj ten zapłaci za swoją postawę w stosunku do Rosji. - W tak poważnych sprawach nie powinno być miejsca na pośpiech – powiedział Aleksander Wieszniakow. Wyjazd i poparcie Prezydenta Gruzji przez Prezydentów Polski, Ukrainy, Litwy, Estonii i Premiera Łotwy było kolejną odpowiedzią na pogróżki rosyjskiego ambasadora. Sześcio punktowy plan rozwiązania problemu jest chwilowym sposobem na wyjście z impasu, ale niczego nie wyjaśnia i nie rozwiązuje. Akcja dyplomatyczna trwa. Główna "piłka" leży po stronie Moskwy. Długofalowo najwięcej do stracenia ma Rosja. Lekcja z Afganistanu została zapomniana!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz