niedziela, 17 sierpnia 2008

Ukraińskie rozważania.

Były minister obrony Ukrainy Anatolij Hrycenko powiedział w wywiadzie dla tygodnika "Dzerkało Tyżnia", że ewentualna wojna między Ukrainą a Rosją byłaby katastrofą dla Europy.- Konflikt zbrojny między Ukrainą i Rosją - dwoma największymi państwami Europy - stałby się prawdziwą katastrofą dla całego kontynentu we wszystkich aspektach: politycznym, gospodarczym, ekologicznym, energetycznym i innych. (Z tą wielkością pod względem gospodarczym, politycznym, militarnym, społecznym, ekonomicznym to bym był ostrożny w stosunku do Rosji, a Ukraina poza terytorium to reszta daleko). Powinniśmy wychodzić z założenia, że konflikt między Ukrainą i Rosją jest niedopuszczalny - podkreślił Hrycenko.Wśród ukraińskich ekspertów pojawiły się opinie, że po zbrojnej interwencji Rosji w Gruzji w związku z konfliktem w Osetii Południowej, kolejnym celem Moskwy może być Ukraina, a jako pretekst zostanie wykorzystana sytuacja na Krymie, gdzie bardzo silne są nastroje prorosyjskie.
Hrycenko, który kieruje obecnie parlamentarnym komitetem bezpieczeństwa narodowego i obrony zaznaczył, że ewentualne starcie między Rosją a Ukrainą, czyli między teoretycznie silniejszym i słabszym przeciwnikiem, niekoniecznie musi oznaczać zwycięstwo pierwszego.- Wojny nie wygrywa ten, który ma więcej samolotów, okrętów i oddziałów wojskowych. Wygrywa ten, który może pochwalić się lepszą jednością w trójkącie władza-naród-armia" - powiedział deputowany. Nie zawsze - jednak aby ta trójca współgrała to jednak musi być zaplecze z odpowiednimi "narzędziami".W tym kontekście były minister skrytykował zdolności Ukraińców do prowadzenia walki z możliwym wrogiem. - W chwili obecnej Ukraina nie ma większych wrogów, niż my sami (Ukraińcy) - oświadczył.Hrycenko ocenił przy tym, że reakcja ukraińskich polityków na wydarzenia w Gruzji była wyjątkowo nieskoordynowana.- Nikt nie zorganizował skoordynowanej działalności (...) na poziomie międzyresortowym. Nie uporządkowano nadchodzących (z Gruzji) informacji operacyjnych, nie przeprowadzono systematycznej analizy uzyskiwanej informacji z podziałem na warianty możliwego rozwoju wydarzeń - powiedział.Właśnie dlatego - zdaniem byłego ministra obrony - "w imieniu państwa publikowane są oświadczenia i postulaty, których państwo nie jest w stanie wykonać. Decyzje o niedopuszczeniu do powrotu do bazy w Sewastopolu okrętów Floty Czarnomorskiej Rosji można zrealizować na różne sposoby, ale czy gotów jest prezydent Ukrainy, który wydał taki rozkaz, do niesienia odpowiedzialności za prognozowane wyniki takiego kroku?" - pytał Hrycenko na łamach "Dzerkała Tyżnia".Przed tygodniem ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych ostrzegło, że może nie wpuścić do bazy w Sewastopolu (Krym) rosyjskich okrętów biorących udział w gruzińskim konflikcie.W środę prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko podpisał dekret, zgodnie z którym Flota Czarnomorska zobowiązana jest do informowania władz w Kijowie o zamiarze przekroczenia przez jej jednostki granic Ukrainy z co najmniej 72-godzinnym wyprzedzeniem. Rosjanie mają też przedstawiać Ukraińcom dane dotyczące przewożonych osób, broni i sprzętu.W reakcji rosyjskie MSZ oznajmiło, że te zmiany mogą poważnie skomplikować praktyczną działalność Floty Czarnomorskiej. Zdaniem Rosji stoją one także w sprzeczności z rosyjsko-ukraińskim porozumieniem z 1997 roku dotyczącym stacjonowania Floty Czarnomorskiej na Krymie.Zaostrzenie zasad przemieszczania jednostek morskich i lotniczych rosyjskiej marynarki wojennej jest związane z jej zaangażowaniem w konflikt gruzińsko-rosyjski. Kijów, który politycznie opowiedział się w nim po stronie Tbilisi, uważa, że wysyłając w rejon konfliktu stacjonujące na Ukrainie rosyjskie jednostki, Rosja wciąga Ukrainę w działania wojenne w Gruzji. Ta sytuacja powinna być wykorzystana do osłabienia pozycji floty czarnomorskiej. Byłby to pierwszy krok do ewentualnych dążeń do stworzenia strefy zdemilitaryzowanej na Morzu Czarnym. Jest to bardzo trudny cel, ale długofalowo możliwy i potrzebny, aby uśmierzyć ciągłe prowokacje konfliktów w tym rejonie. Nie należy zapominać o drzemiącym konflikcie Turcji z Kurdami w który również może włączać się Rosja w celu destrukcji wewnątrz NATO. Problem Kurdyjski jest chyba najbardziej złożony w tym rejonie( biorąc pod uwagę czeczenów, abchazje, adżarię, Osetię, Górny Karabach, Krym , problemy Ukrainy i Rumunii jako pozostałość nie uregulowana itp.). W interesie międzynarodowej społeczności jest dążenie do uśmierzenia konfliktów w swoim podłożu. Rosja swoimi działaniami dała asump ku temu, aby w ramach negocjacji szukać długofalowych rozwiązań pokojowych w tym rejonie.

Brak komentarzy: