Określenie "powrót piekna" na pierwszy rzut oka wydało mi się niebezpiecznie poetyckie. Piękno było i jest. Jego interpretacja jest problemem naszej spostrzegawczości i rozumienia co się kryje wedłeg nas pod hasłem piękno. Niektórzy twierdzą, że "piękno powraca". To w takim razie gdzie ono było skoro powraca? Czy faktycznie ludzkość w okresach ponurej rzeczywistości rezygnuje z piękna? Wydaje mi się, że zagadnienie powrotu piękna czy inaczej: jego obecności, można rozpatrywać na dwóch poziomach.Pierwszym poziomem mógłby być poziom piękna "codziennego" (subiektywnego, jak opisuje to Stróżewski),a więc piękna nieskalanego obiektywnymi kryteriami. Rozpatrując piękno jako coś całkowicie relatywnego bardzo ciężko zgodzić z tym, że piękno nas w jakis sposób opuściło, ponieważ, pozostając na bazie subiektywizmu, ono cały czas się w nas znajdowało (co brzmi trochę pompatycznie).Poziom drugi odpowiadałby pierwszemu nurtowi przedstawionym przez Stróżewskiego; mianowicie nurtowi obiektywistycznemu zapoczątkowanym przez Pitagorejczyków. Opierając się na rozumieniu piękna jako harmonii pomiędzy poszczególnymi elementami, proporcjami między nimi, dochodzi się do wniosku, iż faktycznie piękno mogło nas opuścić. Ale czy nie jest to bardziej problem językowy, czy bardziej problem naszej spostrzegawczości i rozumienia pojęcia? Może problem polega na tym, iż do końca nie wiemy co nazywamy pięknem. Oczywiście potrafimy z łatwością stwierdzić "ten zachód słońca jest piękny" czy "to jest piękny utwór muzyczny". Ale co dokładnie mamy na myśli wypowiadając powyższe zdania ponad to, że czujemy sie dobrze obcując z danymi przedmiotami, zjawiskami i czynnościami? Może piękno cały czas jest z nami, jest celem w sztuce mimo zmieniających się nurtów? Może postmodernistom tak właściwie nie chodziło o odrzucenie piękna, ale o pokazanie, iż piękno można wyrażać w inny sposób?
poniedziałek, 11 lutego 2008
Piękno - problem spostrzegawczości.
Określenie "powrót piekna" na pierwszy rzut oka wydało mi się niebezpiecznie poetyckie. Piękno było i jest. Jego interpretacja jest problemem naszej spostrzegawczości i rozumienia co się kryje wedłeg nas pod hasłem piękno. Niektórzy twierdzą, że "piękno powraca". To w takim razie gdzie ono było skoro powraca? Czy faktycznie ludzkość w okresach ponurej rzeczywistości rezygnuje z piękna? Wydaje mi się, że zagadnienie powrotu piękna czy inaczej: jego obecności, można rozpatrywać na dwóch poziomach.Pierwszym poziomem mógłby być poziom piękna "codziennego" (subiektywnego, jak opisuje to Stróżewski),a więc piękna nieskalanego obiektywnymi kryteriami. Rozpatrując piękno jako coś całkowicie relatywnego bardzo ciężko zgodzić z tym, że piękno nas w jakis sposób opuściło, ponieważ, pozostając na bazie subiektywizmu, ono cały czas się w nas znajdowało (co brzmi trochę pompatycznie).Poziom drugi odpowiadałby pierwszemu nurtowi przedstawionym przez Stróżewskiego; mianowicie nurtowi obiektywistycznemu zapoczątkowanym przez Pitagorejczyków. Opierając się na rozumieniu piękna jako harmonii pomiędzy poszczególnymi elementami, proporcjami między nimi, dochodzi się do wniosku, iż faktycznie piękno mogło nas opuścić. Ale czy nie jest to bardziej problem językowy, czy bardziej problem naszej spostrzegawczości i rozumienia pojęcia? Może problem polega na tym, iż do końca nie wiemy co nazywamy pięknem. Oczywiście potrafimy z łatwością stwierdzić "ten zachód słońca jest piękny" czy "to jest piękny utwór muzyczny". Ale co dokładnie mamy na myśli wypowiadając powyższe zdania ponad to, że czujemy sie dobrze obcując z danymi przedmiotami, zjawiskami i czynnościami? Może piękno cały czas jest z nami, jest celem w sztuce mimo zmieniających się nurtów? Może postmodernistom tak właściwie nie chodziło o odrzucenie piękna, ale o pokazanie, iż piękno można wyrażać w inny sposób?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz